Rozdział 3
Dlaczego ja myślałam, że wstawiłam ten rozdział z samego rana? Przepraszam za zwłokę i miłego czytania ;)
__________________________
~ DANIEL ~
Opierałem się o parapet, przysłuchując się nudnawej opowieści Christiana o randce, którą miał wczoraj z laską z pierwszej klasy.
- Chyba nigdy się tak nie wynudziłem!- Jęknął żałośnie.
- Powtarzasz się! Na cholerę się w ogóle z nią umówiłeś?
- Dan, widziałeś jej tyłek?!
- Uh!
Jemu tylko dupy w głowie! Potarłem czoło po raz setny zastanawiając się, z kim ja się właściwie zadaję. Spojrzałem na niego karcącym wzrokiem. On tylko się zaśmiał. Jego śmiech był bardzo zaraźliwy, dlatego po chwili i ja się śmiałem, sam nie wiedząc z czego.
Gdy na korytarzu rozległ się dzwonek na lekcje, powstrzymaliśmy się od dalszego śmiechu i w dobrych nastrojach udaliśmy się pod klasę. Będąc niemal u celu poczułem jak ktoś idący z naprzeciwka zahacza o moje ramię.
- Uważaj jak leziesz- warknąłem.
- Coś ty powiedział pedale?!
Nie miał na celu wygarnięcie mi mojej orientacji, ponieważ nikt poza Christianem o niej nie wiedział. Chłopak chciał mnie po prostu obrazić.
- Sam jesteś pedałem.- Odpowiedziałem tekstem godnym przedszkolaka.
Zmierzyłem wzrokiem chłopaka nieco wyższego ode mnie. Drogie, modne ciuchy i pół łysy łeb. Był z mojej klasy, lecz nie z „mojej paczki". Nigdy nikt mnie nie zmusi bym był miły wobec takiego aroganckiego, bogatego i rozpieszczonego dupka jak on. Poczułem wibracje w kieszeni, lecz zignorowałem je. Nie spuszczałem wzroku z chłopaka stojącego przede mną.
Całe zajście przerwało pojawienie się nauczyciela.
- Co tu się dzieje. Ustawić się ładnie.- Zawołał w stronę klasy.- Daniel, Oskar, was również się to tyczy.
Fuknęliśmy wściekle i rozeszliśmy się do swoich znajomych. Stojąc przy przyjacielu brałem głębokie wdechy starając się uspokoić. Niestety nie dane będzie mi odpocząć, ponieważ na tym przedmiocie siedziałem tuż przed Oskarem. To będzie naprawdę długa lekcja.
Usiadłem na swoim miejscu. Chris przez cały czas milczał, wyczuwając mój kiepski nastrój. Całe szczęście, że nauczyciel na tyle ciekawie wykładał temat, że nawet postanowiłem posłuchać co ma do powiedzenia.
Zacisnąłem zęby, kiedy poczułem kopnięcie w krzesło. Odwróciłem się przez ramię i spiorunowałem chłopaka siedzącego za mną, ostrzegawczym spojrzeniem. Starałem się z powrotem skupić na lekcji, on jednak nie odpuszczał. Jeśli nie przestanie, to przyłożę mu, nie zważając, że trwa lekcja. Nie ma co robić tylko napierdalać nogą w moje krzesło?!
Poczułem wibracje telefonu w kieszeni, które odciągnęły moje myśli od klasowego dupka. Niepostrzeżenie wyciągnąłem telefon na ławkę i schowałem go za murem utworzonym z książek i piórnika. Na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
SugarDaddy: Nie odzywasz się do mnie.
SugarDaddy: Wszystko w porządku?
Martwi się o mnie?
Warknąłem pod nosem, kiedy znów poczułem uderzenie w krzesło, tym razem dużo mocniejsze niż poprzednie. Dość! Wrzuciłem książki do plecaka i wyszedłem z klasy. Słyszałem wołającego za mną nauczyciela, lecz całkowicie go zignorowałem. Musiałem wyjść inaczej naprawdę przywaliłbym mu. W ten sposób uniknąłem uwagi w dzienniku, wizyty u dyrektora oraz wezwania taty do szkoły. Mam nadzieję, że nie wezwą go z powodu mojej ucieczki. Cóż, i tak jest w pracy, więc nawet nie odbierze telefonu.
Wyszedłem z szkoły. Oddaliłem się znacznie od niej i domu. Udałem się do czegoś co kiedyś prawdopodobnie było parkiem. Podszedłem do plątaniny krzaków i drzew. Po przedarciu się przez naturalny mur dostałem się na niewielki skrawek zieleni. Gdybym zbliżył się do krzaków na przeciwko mógłbym przyglądać się, znajdującej się sto metrów dalej rzece i jej okolicy.
Byłem tu odcięty od świata przez drzewa i krzewy z każdej strony. Kiedyś bardzo często tu przychodziłem. Nikt nie wiedział i nie wie o mojej kryjówce.
Wyciągnąłem telefon z powrotem otwierając aplikację chatu.
Dan05: Wszystko okej, po prostu... nie chciałem się narzucać
SugarDaddy: To dobrze :)
SugarDaddy: Masz może ochotę wybrać się dzisiaj wieczorem do kina?
Dan05: Jasne, na co?
SugarDaddy: Ty coś wybierz ;) Tylko nie mogę się wyrwać z pracy wcześniej niż o ósmej
Dan05: Ja? Ale to ty mnie zapraszasz. Nie wiem jakie filmy lubisz
No, mniej więcej wiem.
SugarDaddy: Wybierz coś dobrego, zdaję się na twój gust. Mam nadzieję, że się nie zawiodę ;)
No nie! Nie chcę wybierać filmu! Co jeśli zdecyduje się na taki, który mu się nie spodoba?
Dan05: No dobrze
SugarDaddy: Jak już wybierzesz to wyślij mi tytuł i godzinę seansu. Zarezerwuję nam bilety.
Dan05: Dobrze
SugarDaddy: Nie przeszkadzam ci w szkole?
Zaśmiałem się pod nosem.
Dan05: Nie ;) Wręcz przeciwnie, urozmaicasz mi ten czas.
SugarDaddy: Chciałbym ci go urozmaicić w całkiem inny sposób
Dan05: Może będziesz miał okazję
SugarDaddy: Oj, słońce, nie kuś. Co robisz?
Dan05: Leżę i patrzę w niebo.
SugarDaddy: Wagary? Ktoś tu chyba jest niegrzecznym chłopcem
Dan05: Tak w sumie to wyszedłem z klasy w połowie lekcji. Miałem dość jednego chłopaka.
SugarDaddy: Gdzie teraz jesteś?
Dan05: Można powiedzieć, że to moje tajemne miejsce. Lubię tu przychodzić by się wyciszyć.
SugarDaddy: Zdradzisz mi kiedyś, gdzie jest to miejsce?
Dan05: Może. Jak zasłużysz.
SugarDaddy: Jak zasłużę? Zobaczymy po dzisiejszej nocy czy dość się wykażę by zasłużyć
Dan05: Zobaczymy
SugarDaddy: Dobra, skarbie. Muszę kończyć. Mam spotkanie w pracy. Wybierz film i napisz mi jaki. Do zobaczenia.
Dan05: Powodzenia i do zobaczenia
Westchnąłem głęboko. Wieczór zapowiadał się dosyć ciekawie. Oparłem się plecami o drzewo. Zacząłem sprawdzać co grają w kinach, starając się wybrać coś ciekawego. Jęknąłem, kiedy zauważyłem, że większość tego to kiepskie romansidła dla kobiet. Ostatecznie udało mi się coś wybrać. Williama poinformować o tym miałem zamiar dopiero za godzinę. Nie chciałem mu przeszkadzać w spotkaniu.
Ruszyłem się z miejsca i przeniosłem na przeciwległy brzeg kryjówki. Rozchyliłem nieco gałęzie krzaków by spojrzeć w stronę rzeki. Na pasach zieleni wokół niej było zupełnie pusto, nie licząc małych grup kaczek. Obserwowałem to wszystko ze spokojem.
Delektowanie się widokiem i spokojem przerwał mi dźwięk telefonu. Odebrałem połączenie od przyjaciela, który próbował się ze mną skontaktować.
- Dan, gdzie ty jesteś?!
- O co chodzi?
- Jak to o co?!- Parsknął zdziwiony moją odpowiedzią.- Wracaj do szkoły! Chcą wzywać twojego ojca!
- I tak nie odbierze, do wieczora jest w pracy.
Słyszałem jego zirytowany jęk.
- To wrócisz czy nie?
- Nie.
- Dobra. Postaram się ciebie jakoś kryć. Wpadnę dzisiaj do ciebie po szkole.
- Zgoda, tylko wieczorem jestem gdzieś umówiony.
- No proszę.- Odezwał się znaczącym tonem.- To nie będę przesiadywał zbyt długo. Do zobaczenia.
- Cześć- rozłączyłem się.
Wyciszyłem telefon chcąc mieć chwilę spokoju.
Siedziałem tak dopóki nie zauważyłem zwiększającego się ruchu po drugiej stronie rzeki. Musiało być już południe. Powinienem wracać do domu. Niedługo kończą się lekcje, a Chris miał do mnie wpaść. Mam nadzieję, że jednak udało mu się wyjaśnić moją nieobecność. Był świetnym kłamcą i aktorem, więc są duże szanse.
Będąc niemal pod domem zauważyłem idącego przyjaciela. Poczekałem na niego i razem udaliśmy się do mnie. W domu panował porządek, co bardzo mnie ucieszyło.
- To jakie plany na dzisiejszy wieczór?
- Kino.
- No nieźle.- Stwierdził zalegając na moim łóżku.
On tu się czuje za bardzo swobodnie. W sumie spędzał w moim pokoju najwięcej czasu, poza mną oczywiście. Nawet mój tata jak tu zaglądał, to nie na dłużej niż dziesięć minut, a ten to potrafił przesiadywać u mnie godzinami.
- Już wiesz w co się ubierzesz? Oczywiście, w coś co łatwo ściągnąć, no ale...
Westchnąłem, uśmiechając się. Lubiłem jego poczucie humoru.
- Nie wydałeś całej forsy, którą dostałeś poprzednim razem? Może poszlibyśmy na jakieś zakupy? Wzbogacilibyśmy twoją nieco pustą szafę.
Facet i zakupy to dwie rzeczy, które raczej nie powinny występować w jednym zdaniu. Jednak w tym momencie to wcale nie był głupi pomysł. Zgodziłem się, na co przyjaciel zareagował bardzo entuzjastycznie. Szybko zebraliśmy się i udaliśmy do najbliższego centrum handlowego.
Przez długi czas Chris ciągał mnie po sklepach i kazał przymierzać różne ubrania. Co chwila znajdował to nowe rzeczy. On chyba w poprzednim wcieleniu musiał być kobietą. Innej opcji nie widzę. Żaden facet nie dawałby rady.
- Jeszcze tylko tam.
Rzuciłem okiem w stronę, którą pokazywał. Spojrzałem na niego spode łba, gdy ujrzałem różowo-fioletowy napis „SexShop".
- Ty sobie chyba żartujesz.
- Chodźmy. Może znajdziemy coś co spodoba się twojemu, jak on tam miał, Willamowi? Mają całkiem szeroki wybór asortymentu. Na pewno coś dla siebie znajdziesz.
- Stary, jeszcze mi powiedz, że masz tam kartę stałego klienta.
- Nie, brakuje mi dwudziestu punktów.- Spojrzałem na niego zszokowany.- Przecież żartuję!
Miałem taką nadzieję.
- Dobra, jak nie teraz to innym razem. Biorę sobie za cel zaciągnąć cię tam.
- Możemy wracać już do domu?- Spytałem, mając dość zakupów.
Przyjaciel zgodził się, za co byłem mu niezmiernie wdzięczny. Robiło się już późno. Na dworze słońce zbliżało się już ku zachodowi, robiąc miejsce księżycowi, a temperatura nieco spadła. Była to dobra wiadomość, biorąc pod uwagę, że za dnia było dość gorąco i duszno.
Christian wpadł do mnie na chwilę, by upewnić się, czy aby na pewno będę dobrze wyglądał. Też coś. Jakbym ja sam nie potrafił dobrać pasujących do siebie spodni i bluzki. Co to za problem? Tak czy inaczej, nie mogłem go wygonić. Wyszedł dopiero po tym, jak niczym troskliwa matka, przygotował mi ubranie.
Po jego wyjściu postanowiłem jeszcze coś zjeść. Po posiłku spojrzałem na zegar. Pora wychodzić. Przecież jeszcze muszę dostać się do kina. Jazda autobusem stąd do centrum trochę mi zajmie.
~ WILLIAM ~
Wszedłem do sali, gdzie już czekali na mnie pozostali. Zastanowiłem się czy czasem się nie spóźniłem. Z lekką obawą spojrzałem na zegarek. Nie, jestem w samą porę. To oni musieli zjawić się wcześniej. Zająłem jedno z wolnych miejsc obok Philipa.
- Możemy zaczynać.
Philip przypomniał nam cel zebrania i poprosił jednego z pracowników o zaprezentowanie zebranych przez niego informacji i pomysłów. Tu po raz pierwszy dzisiaj nastąpiło moje zdziwienie. Nie mieliśmy zająć się czymś innym? Poczułem lekkie zaniepokojenie, ponieważ nie byłem przygotowany na poruszanie tego tematu. Starałem się słuchać kierownika działu i analizować jego słowa z wiedzą, która posiadałem.
W końcu padło pytanie niejako skierowane w moją stronę. Cholera! Nie umiem zadowalająco na nie odpowiedzieć. W głowie szybko starałem się ułożyć jakąś sensowną wypowiedź.
- Dobrze, tylko jeśli...- Zaczął Philip.
Byłem mu wdzięczny, że się odezwał. Widziałem, że kierownik poczuł stres, gdy to mój zastępca przejął pałeczkę na tym zebraniu. Dobrze zdawałem sobie sprawę, że Phil jest surowym i stanowczym szefem, przez co wiele osób czuło niejaki strach związany z nim. Większość pracowników wolała unikać z nim jakichkolwiek rozmów. Kilka razy próbowałem mu wyjaśnić, by był trochę łagodniejszy. Niezbyt mi się to udało. Jednak nie mogłem powiedzieć, że był nieskuteczny. Zawsze pilnował by wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Na zebraniu prawie w ogóle się nie odzywałem. Starałem się zabierać głos w sprawach, o których miałem pewne pojęcie. To przecież ode mnie wszystko zależy, ja jestem głową tej firmy. Jednak w tej chwili musiałem z przykrością stwierdzić, że nie stawałem na wysokości zadania.
Poczułem ulgę, gdy nadszedł koniec. To było długie i wyczerpujące spotkanie. Wszyscy opuszczali pomieszczenie. W środku zostałem tylko ja z przyjacielem.
- Dzięki za ratunek.
- Nie ma sprawy.
Zacząłem go wypytywać, czy czasem nie mieliśmy omawiać innych spraw i wyjaśniać, że stąd moje nieprzygotowanie. On tylko powiedział, że się mylę oraz zaczął pocieszać, mówiąc, że nic się nie stało. Wcale tak nie uważałem. To ja powinienem prowadzić to zebranie, a nie zrzucać wszystko na jego barki.
- Nie zamartwiaj się tym. Czeka nas dzisiaj jeszcze sporo roboty.
Skinąłem głową. Wychodząc z sali poczułem wibracje telefonu. Uśmiechnąłem się widząc od kogo dostałem wiadomość. No to wszystko mamy ustalone. Gdy wróciłem do swojego gabinetu zarezerwowałem nam bilety na wybrany przez niego film.
SugarDaddy: Bilety zarezerwowane. Spotkamy się już w sali. Sala 3 rząd 8 miejsce 15.
Dan05: Dobrze. W takim razie do zobaczenia
SugarDaddy: Do zobaczenia
No to szykuje się dzisiaj kolejne ruchanko.
~ DANIEL ~
Wszedłem do kina. Dookoła było pełno osób. Najwyraźniej całkiem sporo osób stwierdziło, że wieczorny wypad na film to dobry pomysł. Spojrzałem w stronę stoisk z popcornem i innymi przekąskami. Przydałoby się coś wziąć. Zawsze głodnieje podczas oglądania filmów.
Z plastikową tacką z nachosami i małą colą kierowałem się w stronę sali trzeciej. W pomieszczeniu panował półmrok. Lampki przy schodach dawały słabe żółte światło. Był tutaj. Nie byłem w stanie go dostrzec, lecz czułem na sobie jego wzrok.
Powoli wchodziłem po schodach, uważając by przez przypadek się nie wywrócić i nie zrobić z siebie pośmiewiska. W końcu udało mi się cało dotrzeć do rzędu ósmego. Ponownie czuję stres, który towarzyszył mi w zeszły weekend. Co się ze mną dzieje?! Przecież jestem w miejscu publicznym, dookoła pełno ludzi. Po prostu będziemy razem oglądać film. Czym ja się stresuje?!
Wziąłem głęboki wdech, po czym zacząłem przeciskać się na środek rzędu. Usiadłem koło niego, uśmiechając się nieśmiało. Ukradkiem spojrzałem na mężczyznę. Przyglądał mi się zadowolony z wymalowaną pewnością siebie. To drugie chyba nigdy go nie opuszcza, działając na jego korzyść. Miał na sobie ciemne spodnie, jasny T-shirt oraz bluzę przewieszoną przez podłokietnik siedzenia. Na kolanach trzymał kubełek z popcornem. Wyglądał tak zwyczajnie. Całkiem inaczej niż w drogim garniturze, w którym miałem okazję ostatnio go widzieć, lecz nadal bardzo przystojnie i pociągająco.
- Mam nadzieję, że film będzie ciekawy.
- Też mam taką nadzieję.- Wyszeptałem nieco zestresowany.
Nagle poczułem jego dłoń na mojej głowie. Wesoło poczochrał mi włosy, po czym oparł rękę na moim podłokietniku. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, lecz w tym momencie wszystkie światła zgasły. Na ogromnym ekranie zaczęły pojawiać się reklamy, które zawsze poprzedzały film.
Nie rozumiałem ich sensu bytu w kinie. Jeśli chciałbym oglądać film z reklamami, zostałbym w domu i włączył Polsat. W dodatku nie musiałbym za nic płacić. W sumie to i tak nie płacę.
W końcu film się rozpoczął. Wpatrywałem się w ekran uważnie śledząc akcję. Cieszyłem się, że okazał się być ciekawy. Czułbym poczucie winy, jeśli naciągnąłbym Williama na jakiś chłam. Czas szybko mijał na oglądaniu filmu. Co jakiś czas ręka Williama sięgała do mojej tacki z przekąskami. Nie przeszkadzało mi to.
Nagle jego dłoń zamiast na tacce znalazła się na mojej nodze. Powoli zjechała ona na moje udo. Gwałtownie wstrzymałem oddech. Co on robi, a jeśli ktoś to zobaczy? Jednak ta myśl podwyższała nieco poziom adrenaliny we krwi, sprawiając, że było to jeszcze bardziej podniecające. Z powrotem zacząłem oddychać.
Starałem się skupić na filmie, jednak jego ręka delikatnie, lecz zmysłowo masująca moje udo, skutecznie mi to uniemożliwiała. Powoli acz sukcesywnie zmierzał dłonią w stronę mojego krocza. Nie zrobi tego, prawda? Jesteśmy w kinie. Ktoś nas może zobaczyć. Nie zrobi tego.
Jakby w odpowiedzi na moje niewypowiedziane pytania jego dłoń wylądowała tam, gdzie nie powinna, a przynajmniej nie teraz. Zacisnąłem zęby, kiedy jego ręka zacisnęła się na moim członku. Rany, niech on przestanie, bo mi jeszcze stanie. William nie przestawał, a każdy z nas miał obok siebie wolne miejsce, więc nic go nie hamowało.
Naprawdę starałem się brać powolne i głębokie wdechy, by powstrzymać się od jakiegokolwiek cichego westchnienia, na które miałem wielką ochotę. Nagle to uczucie przyjemności, które wywoływał, zniknęło. Spojrzałem na Willa nieco zdezorientowany. On tylko zaśmiał się pod nosem rozbawiony.
Tak to ja się nie bawię. Nie wolno mnie tak pobudzać, a później zostawiać. Co prawda nie wyobrażam sobie, żeby dokończył to tutaj i teraz, jednak... Mam nadzieję, że to dokończy. Już ja się o to postaram.
Dalsza część filmu minęła bez większych przeszkód i przygód. Światła w sali ponownie rozbłysły, oświetlając gościom drogę do wyjścia. Nie spieszyliśmy się. Powoli wstaliśmy, wzięliśmy puste pudełka po przekąskach i wyrzuciliśmy do śmietnika przy wyjściu. Znaleźliśmy się w holu kina.
- Chodź- szepnął.- Odwiozę cię do domu.
Co, już? Kierowałem się za nim w stronę parkingu. Windą pojechaliśmy na wyższy poziom. Przez cały czas zastanawiałem się czy to rzeczywiście już koniec naszego spotkania. Zawiezie mnie pod dom i tyle? Czułem lekkie ukłucie rozczarowania.
Zatrzymaliśmy się przed czarnym Audi z przyciemnianymi szybami. Wow! To auto mogło mieć góra dwa lata! Jeździłbym, stwierdziłem. Gdybym oczywiście miał jeszcze prawko...
- Wsiadaj.
Usiadłem w skórzanym fotelu na miejscu pasażera. W środku unosił się orzeźwiający zapach.
- Gdzie mieszkasz?- Spytał odpalając silnik.
Podałem mu adres. Widziałem jak przez jego twarz przemyka ledwo widoczny grymas. Czego on się spodziewał? Że będę mieszkał w jakiejś bogatej dzielnicy? Gdyby tak było, nie byłbym tak zdesperowany, by sypiać z nim za kasę.
Mężczyzna ruszył, wyjeżdżając z parkingu centrum handlowego. Oparłem się głową o szybę samochodu, przyglądając się obojętnym wzrokiem mijanemu otoczeniu. W samochodzie panowała cisza, z radia nie unosiła się żadna muzyka. Przez cały czas czułem lekki smutek. Liczyłem na trochę inne zakończenie tego spotkania. Może jeszcze nie wszystko stracone.
Spojrzałem na niego z niecnym planem w głowie. Położyłem swoją dłoń na jego udzie. Wiedziałem, że nie było to dla niego obojętne, mimo że nie dawał po sobie niczego poznać. Dłonią zawędrowałem na jego krocze. Zacząłem masować jego męskość przez materiał spodni. Szybko zrobiło się w nich ciasno. Wszystko jak na razie idzie po mojej myśli. Pora na ostateczny krok.
W momencie, kiedy jego ciemnobrązowe oczy spojrzały w moją stronę, oblizałem kusząco wargę. Widziałem, że jego wzrok pociemniał.
- Tatusiu- jęknąłem na zakończenie.
Poczułem nagłe szarpnięcie. Moje ciało zostało zatrzymane przez pas przechodzący przez moją klatkę piersiową. Zatrzymaliśmy się. Mężczyzna nie spuszczał ze mnie swojego rozpalonego wzroku. To określenie naprawdę na niego działa. Znam twoją słabość, tatusiu.
Jego ręka szybko powędrowała do stacyjki samochody, wyłączając silnik, a następnie chwyciła mój kark i przyciągnęła mnie do niego. Poczułem na sobie dotyk jego miękkich warg. Całował mnie namiętnie i zachłannie, a ja z przyjemnością oddawałem każdy pocałunek.
Po chwili usłyszałem jak William przesuwa swój fotel maksymalnie do tyłu i obniża oparcie. Odpiąłem nasze pasy. Pomógł mi przemieścić się na jego biodra. Wplotłem swoją dłoń w jego lekko falowane włosy. Były takie miękkie.
Will położył dłonie na moich biodrach. Pewnym siebie ruchem przyciągnął mnie bliżej siebie. Poczułem pod sobą jego wzwód. Cieszyło mnie to jak na niego działałem. Prowokująco otarłem się o wybrzuszenie w jego spodniach. Mężczyzna jęknął mi cicho w usta.
- Odwróć się- wyszeptał, odrywając się ode mnie.
Zacząłem wykonywać to o co prosił. Było to nieco trudne ze względu na dość ograniczone miejsca. Jego ręce objęły mnie i zaczęły rozpinać rozporek spodni, zsuwając je nieco ze mnie. Następnie poczułem, że podobnie robi ze swoimi. Widziałem jak sięga do schowka. Wyciągnął żel i prezerwatywę. Kurczę, on jest naprawdę świetnie przygotowany. Coś czułem, że to wszystko zaplanował i tak naprawdę nie musiałem się specjalnie starać by mnie przeleciał.
Stęknąłem, gdy poczułem w sobie jego palce. Byłem już na tyle pobudzony, że nie miałem ochoty czekać.
- Wejdź we mnie- poprosiłem.
Po chwili u mojego wejścia znalazł się jego członek. Powoli zaczął zagłębiać się w moim wnętrzu. Gdy wszedł we mnie cały, William dał mi chwilę na przyzwyczajenie się. Następnie zaczął się we mnie poruszać. Starałem się mu jakoś pomóc, próbując się unosić.
Muszę przyznać, że seks w samochodzie nie należał do najwygodniejszych. Jednak było w tym coś podniecającego. Gdy jego ręka zaczęła stymulować moją męskość, szybko poczułem, że zbliżam się do końca. Nie wiem kiedy w jego dłoni pojawiła się chusteczka, która ratowała całą sytuację, pozwalając mi doznać spełnienia bez brudzenia samochodu. Krótko po mnie doszedł William.
Uniosłem się i przeniosłem na swoje wcześniejsze miejsce. Oboje wciągnęliśmy spodnie na swoje miejsce. Spojrzałem na niego nadal lekko dysząc. Mężczyzna spoglądał na mnie z błogim wyrazem twarzy. Cieszę się, że mu się podobało.
William zaśmiał się krótko pod nosem równo z dzwonkiem telefonu. To nie był mój, więc to do niego, ktoś próbował się dodzwonić. Mężczyzna sięgnął po telefon, po chwili przykładając urządzenie do ucha.
- Tak?
- Panie prezesie, nie podpisał pan wszystkich dokumentów.- Odezwał się kobiecy głos.
Prezesie? Wcale nie podsłuchiwałem! Po prostu głośnik telefonu był na tyle głośny, a w samochodzie taka cisza, że docierały do mnie słowa kobiety dzwoniącej do Willa. Mówił mi, że pracuje w korporacji, ale przypuszczałem, że na jakimś niższym stanowisku. Nie przypuszczałem, że może być prezesem! Normalnie gruba ryba.
- Przecież podpisałem wszystko i oddałem Anecie.
- Była tam tylko część papierów. Nie było tej, której później panu doniosłam.
- Philip nie może tego podpisać?- Spytał niezadowolony.- Jest to koniecznie potrzebne na dzisiaj? Nie może poczekać do jutra?
- Potrzebny jest pana podpis. Całą dokumentację musimy wysłać jutro z samego rana.
Słyszałem jego zduszony jęk niezadowolenia.
- Dobrze. Będę najszybciej jak mogę, jednak nie wcześniej niż za pół godziny.
Rozłączył się, wzdychając ciężko. Przez cały czas nie spuszczałem z niego wzroku. W końcu spojrzał na mnie.
- Co?
- Nie wiedziałem, że mam do czynienia z panem prezesem.
- Zapinaj pasy.- Ukrócił rozmowę.
Uśmiechnąłem się pod nosem. William ruszył, a ja ponownie oparłem czoło o zimną szybę. Tym razem spoglądałem za nie z większym ożywieniem.
W końcu zatrzymaliśmy się pod moją kamienicą.
- To tutaj?- Spytał niepewnie.
- Tak, to tutaj. Dzięki za podwózkę.
Odpiąłem pasy i otworzyłem drzwi samochodu. Ku mojemu zdziwieniu, William również wyszedł. Obszedłem samochód i podszedłem do niego. Drgnąłem zaskoczony, gdy jego ręce mnie objęły. Poczułem jak jego dłoń zanurza się w tylnej kieszeni i coś w niej zostawia.
- Dzięki za miło spędzony czas.
- Nie ma za co, polecam się na przyszłość.- Odparłem z uśmiechem.
Mężczyzna pożegnał się ze mną, po czym wsiadł do swojego samochodu. Patrzyłem jak odjeżdża. Ruszyłem się dopiero, gdy jego auto znalazło się poza zasięgiem mojego wzroku. Przekładając pieniądze do przedniej kieszeni wszedłem do budynku.
Wchodząc do domu słyszałem ciche brzęczenie telewizora. Ściągnąłem w przedpokoju buty i cicho udałem się w stronę swojego pokoju.
- Można wiedzieć, gdzie to się było o tak późnej porze?- Powiedział tonem, który nie oznaczał nic dobrego.
- Przepraszam, że nie uprzedziłem. Potrzebowali mnie dzisiaj w pracy.
Tata westchnął ciężko.
- Mogłeś chociaż napisać. Martwiłem się.
- Przepraszam- powiedziałem szczerze jeszcze raz.- Następnym razem o tym nie zapomnę.
- Gdzie pracujesz?
Gdzie? Raczej jako kto... Myśl Daniel, myśl. Gdzie możesz pracować o tak późnych porach.
- W barze w centrum. Potrzebują kogoś do sprzątania. Jak dobrze pójdzie to może za jakiś czas będę stawał za barem to wpadnie mi trochę więcej grosza.
Miałem nadzieję, że to łyknie. Praca w takim miejscu wyjaśniałaby moje noce spędzane poza domem. Uważnie przyglądałem się tacie, czekając na jakiekolwiek jego słowa. Uwierz mi, proszę.
- Dobrze. Tylko uważaj na siebie. Wieczorami różne typki kręcą się po ulicach.
- Dobrze.- Uśmiechnąłem się z powodu jego troski o mnie.- Dobranoc.
- Dobranoc.
Zaszyłem się w swoim pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top