Rozdział 26

Czekałem na Rox, która miała zjawić się wieczorem. Bałem się o nią. Nie miałem pojęcia, kto wypisuje do niej te SMS-y, ale obiecałem sobie, że muszę się dowiedzieć. Teraz muszę uważać na Ivy, bo ten psychol może naprawdę zrobić jej krzywdę.
Spojrzałem na córkę, która spała w moim łóżku i przewróciła się na drugi bok. Stałem tak oparty o framugę drzwi i myślałem nad tym, co ostatnio wydarzyło się w moim życiu. Nie rozumiałem, dlaczego ktoś chciałby nam zaszkodzić. Staram się żyć tak, aby inni nie mieli do mnie żalu i nikomu się nie narażam, a przynajmniej staram się tak postępować. Nie daruję sobie, gdy coś się stanie moim dziewczynom. Miałbym wyrzuty sumienia, że nie byłem w stanie dostatecznie zapewnić im bezpieczeństwa.

Kiedy w kieszeni spodni zawibrował telefon, sięgnąłem do dresów, aby sprawdzić od kogo przyszła wiadomość. Na wyświetlaczu zobaczyłem, że Rox do mnie napisała. Dopadły mnie najgorsze myśli, a palce zaczęły mi lekko dygotać. Jak najszybciej nacisnąłem wiadomość i zacząłem czytać.

Roxi
Otworzysz drzwi?

Odetchnąłem z ulgą, wiedząc, że dziewczyna jest pod moimi drzwiami. Zamknąłem drzwi od sypialni i poszedł otworzyć brunetce. Zgarnąłem po drodze szklankę z wodą i upiłem łyk, będąc w drodze do drzwi wejściowych. Dziewczyna siedziała na schodach i kiedy usłyszała, że drzwi się otworzyły, odwróciła głowę w moim kierunku.

- Hej - przywitałem się pierwszy, gdy żadne z nas nic nie powiedziało, tylko głupio gapiliśmy się na siebie.

- Hej - odpowiedziała szeptem.

- Nie wejdziesz? - zapytałem, kiedy ona tak nadal siedziała i nie wykonała zadnego ruchu. Widziałem, że jest jakaś przybita i coś ją dręczy. Kiedy się rozstawaliśmy, to miałem nadzieję, że chociaż trochę przestanie myśleć o problemach.

- Wejdę - powiedziała po chwili i otrzepując spodnie z kuchu, weszła do środka.

- Pisał?

- Kto? - zmarszczyła brwi i posłusznie ruszyła za mną w kierunku kuchni.

- No tego to ja nie wiem - wzruszyłem ramionami i spojrzałem na nią z rozbawieniem.

- A ok - uderzyła się lekko w czoło, rozumiejąc o co chodzi. - Od naszego spotkania nie - pokręciła głową i opadła na krzesło, wzdychając przy tym.

- Nie martw się tym tak - podszedłem do blatu i nalałem jej do szklanki napoju, aby później postawić jej pod nosem.

- Jak mam się nie martwić? - zapytała oburzona i patrzyła zdziwiona na sok, a później na mnie. - Nie chciałam soku - odsunęła szklankę o siebie.

- No co ty nie powiesz.

- Przestań! - warknęła, ale cicho. Miała pełną świadomość, że Ivy o tej porze już śpi. - Cały czas sobie żartujesz i masz to wszystko w dupie, a ja się boje! - widziałem, jak zacisnęła pięści i próbowała jakoś powstrzymać łzy bezsilności.

- Przepraszam - podszedłem do niej i przycisnąłem jej głowę do swojej klatki piersiowej, aby ją uspokoić.

Nie zważałem na to, że ona nie chce ze mną być. Ja chciałem tego i nie musiałem mieć pozwolenia. Nie musiała być oficjalnie moją dziewczyną, żebym ją tak traktował. Oczywiście, że nie mogłem pozwolić sobie na bliższy kontakt, bo ona mnie skutecznie powstrzymywała. Najważniejsze było to, że mogłem ją wspierać i spędzać z nią czas.

- Idę do toalety - ogłosiła, odrywając się od mojego ciała i zeskakując z krzesła. Zniknęła gdzieś za ścianą, a ja usiadłem na miejsce, gdzie przed chwilą siedziała. Wpatrywałem się w ścianę i nie miałem pojęcia na jakim etapie jesteśmy. Nie chcę zachowywać się, jak przyjaciel, bo czuję, że jestem kimś więcej, a prawdopodobnie na tytuł chłopaka nie zasługuję.

Schowałem twarz w dłoniach i parę razy przetarłem ją, aby się ożywić i pozbyć się zmęczenia. Warknęłem coś pod nosem, kiedy zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i nacisnąłem zieloną słuchawkę.

- Halo?
- Hej, Will. Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale rozchorowałam się i przez najbliższy tydzień nie przyjdę do pracy.
- Dobrze - westchnąłem, zaczynając zastanawiać się, kogo ja znajdę na szybko.
- Ucałuj Ivy.
- Yhym - mruknąłem, nie mając ochoty na rozmowę z nią.
- Wszystko w porządku? Taki dziwny jesteś.
- Wydaje ci się, muszę kończyć.
- No niech będzie, do zobaczenia.

Rozłączyłem się, chcąc, jak najszyciej zakończyć rozmowę. Juliet była dobrą opiekunką, ale w stosunku do mnie zachowywała się strasznie nachalnie. Nie rozumiałem, dlaczego nadal próbowała mnie poderwać, skoro jasno dałem jej do zrozumienia parokrotnie, że nic z tego nie będzie.

Kiedy do moich uchu dotarł kolejny dzwięk telefonu, miałem ochotę rzucić nim o ścianę. No kurwa, czego ona znowu chce

- Juliet, cholera jasna, już skończyliśmy rozmowę!
- Może i mam taki seksowny tyłek, jak ona, ale niestety na imię mam Rick.
- Sory.
- Stary, drzesz się, jak pojeb. Uszy mi krwawią.
- Może to nie uszy.
- Dobra, zamilcz.
- Czego byś chciał od księcia Williama? I od razu mówię, że nie odbiorę cię z żadnej imprezy, alkoholiku.
- Spokojnie, wujek Rick grzecznie sobie siedzi w domu, ale zaraz nie wytrzyma.
- O co znowu poszło?
- Reed jest suką. Nie pozwoliła mi oglądać meczu, bo akurat leciały jakieś miłosne pierdoły i później się zwyzywaliśmy.
- No to ją przeproś?
- Ej, jeszcze na głowę nie upadłem.
- Ja pierdole, jakie wy macie problemy.
- Ona wypiła mi ostatnie zimne piwo, to już nie jest złe?
- Jest, ale idź spać. Jutro wam przejdzie, albo jakichś seks na zgodę, cokolwiek.
- Kijem bym jej nie dotknął.
- Ale kutasem już tak.
- Chciałem do ciebie wpaść.
- Żartujesz? Nie ma mowy, nie mam ochoty cię oglądać, a poza tym Rox jest.
- Aaa, to już rozumiem. Coś będzie, czuję to w powietrzu.
- Daj spokój, po prostu puściłeś pawia. Narazie.

Odłożyłem telefon na blat i wtedy zauważałem brunetkę, która stała w drzwiach.

- Nie chciałam podsłuchiwać, ale nie miałam pojęcia, co zrobić - próbowała się jakoś wytłumaczyć, a ja przecież nie miałem jej tego za złe.

- Rox, spokojnie - uspokoiłem ją, czując, że jej głupio. - Nic się nie dzieje.

- Po prostu

- Masz ochotę obejrzeć film? - zapytałem, mając nadzieję, że chociaż na chwilę odciągnę ją od zaprzątania sobie głowy tymi wszystkimi sprawami.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł - nasze spojrzenia skrzyżowały się, ale ona szybko odwróciła wzrok. - Wnet będę musiała się zbierać - oznajmiła.

- Chyba sobie żartujesz - prchnąłem, podchodząc do niej i ciągnąć ją za rękę w stronę kanapy. - Nigdzie nie idziesz, dziś zostajesz u mnie.

- Nie, William - próbowała się sprzeciwiać. - Nie mam zasnych rzeczy przy sobie.

- Pożyczę ci - uśmiechnąłem się do niej i usiadłem na kanapie, klepiąc miejsce obok.

- To nie jest chyba dobry pomysł.

- Ależ oczywiście, że jest - w końcu wyciągnąłem w jej kierunku dłoń i pociągnąłem w dół. Dziewczyna pisnęła i po chwili wylądowała na mnie. Spojrzałem na nią rozbawiony, a później przeniosłem wzrok na jej usta.
Rox chrząknęła i zeszła ze mnie, siadając na drugim końcu.

- To co oglądamy? - zapytała, a ja ucieszyłem się, że jednak zostaje dzisiaj na noc i będę ją mieć na oku.

- Ty wybierz, a ja zrobię nam coś do jedzenia - poinformowałem i przeskoczyłem przez oparcie, aby następnie ruszyć do kuchni.


Wróciłem z powrotem z tacą jedzenia. Postawiłem na stole i zobaczyłem, że brunetka wygodniej się ułożyła i wybrała już film.

- O czym?

- Sam się przekonasz - posłała mi lekki uśmiech i włączyła film.

Siedziałem praktycznie naprzeciwko niej i zamiast obserwować rozwijającą się akcję, to bezczelnie podziwiałem jej uśmiech. Moje kąciki ust mimowolnie unosiły się, kiedy Rox śmiała się i oburzała, bo wątek nie poszedł po jej myśli. Widziałem, że jej oczy zamykają się coraz bardziej z każdą sekundą. Wkońcu dziewczyna nie wytrzymała i położyła głowę na moich kolanach. Nie miałem nic przeciwko, tylko położyłem dłoń na jej włosach, od czasu do czasu zgarniając kosmyk z jej twarzy.

Nie minęło dziesięć minut, a brunetka spała w najlepsze. Chciałem z nią dzisiaj poważnie porozmawiać, ale widziałem, że nie ma sensu, bo ten dzień nie należał do najlepszych. Miałem nadzieję, że rano nie ucieknie i przy śniadaniu będę mógł z nią pogadać. Moje powieki stawały się cięższe, więc stwierdziłem, że dalsze oglądanie nie ma sensu. Wyłączyłem telewizję i poprawiłem nas tak, aby się nam spało wygodnie. Sięgnąłem po koc i przykryłem Roxi, a co za tym szło, także siebie. Brunetka coś pomrukiwała pod nosem, ale wkońcu znowu wpadła w głęboki sen. Miałem iść spać do sypialni, ale czułem, że potrzebuję bliskości Rox i może się to więcej nie zdarzyć. Chciałem ją mieć chociaż na noc blisko siebie.



_________

Przepraszam, że mnie aż tak długo nie było. Trzy tygodnie bez rozdziału, ale już jestem. Wracam do was z weną i pomysłami. Mam nadzieję, że chociaż trochę tęskniliście i cieszycie się na mój powrót. Naprawdę nie wiem co się stało, że dopadł mnie taki leń i ta nienadchodząca wena. Kilka razy zabierałam się za pisanie, ale nic nie wychodziło.

Jest jeszcze ktoś tutaj?

Buziaki, do następnego 😍

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top