Rozdział 17
Rox POV:
Obudziłam z powtwornym bólem głowy, który rozsadzał moją czaszkę. Otworzyłam oczy i nic się nie zmieniło. Nadal widziałam ciemność przed oczami i teraz byłam już pewna,że jest noc. Mój nos wetknięty był w poduszkę i coś mi tutaj nie pasowało. Moja podusia pachnie kwiatami, a ta przesiąknięta była męskim zapachem i miętą. Podniosłam się do pozycji siedzącej, rozglądając się przy tym dookoła. Próbowałam zlokalizować, gdzie właśnie się znajduję, ale było to niesamowicie trudne. Kompletnie nie pamiętam co wydarzyło się wcześniejszego wieczora. Wiem, że byłam z Willem i później film mi się urwał. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy do mojej głowy dotarła myśl, że mogłam przespać się z brunetem. Dotknęłam dłonią całego łóżka i zaczęłam szukać niezidentyfikowanego ciała. Takiego nie znalazłam. Byłam sama, co potęgowało u mnie większy strach. Co jeśli jakiś stary zboczeniec mnie uprowadził? Kurwa, mogłam nie pić.
Odkryłam trochę pościel i wolnym krokiem ruszyłam w nieokreślonym kierunku. Ręce wyciągnięte miałam do przodu i badałam każdy napotkany przedmiot. Kiedy chyba znalazłam włącznik, uderzyłam się w coś palcem u nogi.
- Kurwa mać! - szyknęłam, łapiąc się za bolące miejsce. Wciągnęłam więcej powietrza do płuc i nacisnęłam ten głupi włącznik. Światło oświeciło pomieszczenie, a ja rozejrzałam się dookoła i szybko nacisnęłam z powrotem szary przycisk.
Zorientowałam się, że jestem u Williama i odetchnęłam z ulgą. Jestem bezpieczna. W kącie stało łóżeczko i pewnie była w nim Ivy, dlatego szybko zgasiłam światło, nie chcąc jej obudzić. Podeszłam snowu do łóżka, znając już drogę. Usiadłam na miękkim materacu i próbowałam przypomnieć sobie, co wydarzyło się ostatniego wieczora. Dotknęłam swoich ubrań i stwierdziłam, że jestem w tym samym, co dzisiaj założyłam. Chłopak mnie nie dotykał. Złapałam się za kieszeń, w celu znalezienia telefonu. Nie było go tam, a na pewno musiałam go mieć. Pomyślałam, że może jest gdzieś w pokoju, ale przecież nie właczę światła. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to komoda. Na wyczucie podeszłam do niej i zaczęłam szukać urządzenia. Mało co nie strąciłam jakiejś rzeczy, ale udało mi się ja złapać. W końcu znalazłam swoją zgubę. Odblokowałam telefon i zmrużyłam oczy, kiedy do moich oczu dotarło zbyt dużo rażącego blasku.
Miałam jedną nieodebraną wiadomość od Nate.
Od Nate
Jutro u mnie.
Przełknęłam głośno ślinę, wiedząc, że nie uda mi się długo uciekać przed nim. Miałam z nim umowę i nie mogłam jej zerwać. Nie wierzę, że ojciec mógł się na to zgodzić. To jest niedorzeczne! Robię to tylko i wyłącznie dla mamy, nie chcę, aby miała powody do kolejnych zmartwień.
Wyłączyłam telefon i postanowiłam pójść do kuchni, aby napić się wody. Nie chciałam grzebać chłopakowi po szafach i miałam ogromną nadzieję, że woda złagodzi ból mojej głowy i nawilży gardło. Po cichu skierowałam się do kuchni, doskonale znając drogę. Nie miałam pojęcia, gdzie jest Will. Byłam trochę zawiedziona, że zostawił mnie samą w sypialni i nawet nie chciał się obok mnie położyć. Nawet nie wiem, czego ja oczekuje. Jestem głupia, myśląc, że on poczuje coś do mnie. William to nie ta liga, Juliet na pewno spełnia jego oczekiwania. Szłam przed siebie i dopiero stając w progu, ocknęłam się. W pomieszczeniu świeciło się słabe światło, a brunet stał w bokserkach i był odwrócony do mnie tyłem. Przystanęłam i podziwiałam jego ciało. Trwało to kilkanaście sekund, kiedy wróciłam do rzeczywistości i z zamiarem pojscia z powrotem do pokoju, odwróciłam się na pięcie.
- Chcesz wody? - zapytał, a ja zamrugałam kilka razy powiekami.
Szlag.
- Poproszę - powiedziałam cicho i weszłam do kuchni, gdzie Will wyciągał szklankę i chwilę później postawił ją przede mną. - Dziękuję - spojrzałam napierw na szklankę, a później na towarzysza. Ten jednak nawet nie obdarzył mnie najkrótszym spojrzeniem.
Musiało się coś wydarzyć.
Wypiłam na raz całą zawartość i od razu poczułam się lepiej. Odbiłam się od blatu i szybko wróciłam do sypialni. Po drodze zauważyłam na kanapie niedbale rzucony koc, co oznaczało, że noc spędza w salonie. Poczułam ogromne wyrzuty sumienia. Położyłam się z powrotem na łóżku i okryłam pościelą. Po chwili w drzewach stanął Will z butelką w ręce. Podszedł do lampki i ją zapalił. W pokoju panował teraz półmrok i doskonale mogłam zobaczyć każdy ruch bruneta. Chłopak nachylił się nad małą i wyciągnął ją powoli z łóżeczka. Usiadł na samym rogu materacu, ułożył wygodnie dziewczynkę i włożył jej delikatnie butelkę do małych ust. Patrzyłam, jak Will z czułością patrzy na córkę i jest niezwykle skupiony na wykonywanej czynności. To cudowny widok. Nie oddzwywałam się, a brunet też nie wyglądał, jakby chciał ze mną prowadzić niezwykle interesującą konwersację.
Uświadomiłam sobie, co to znaczy prawdziwa miłość. Mimo tego, że chłopak jest zmęczony po całym dniu to i tak wstaje w nocy i daje swojemu dziecku jeść. Will jest fantastycznym ojcem i zapewne jego przyszła żona będzie miała z nim dobrze.
William wyszedł, a ja nadal miałam go przed oczami. Miałam już zasnąć, kiedy zaczęłam przypominać sobie wszystko. Najbardziej przeraża mnie fakt, że wzięłam go na dach. On był symbolem mojej samotności i chciałam, aby był takim moim miejscem, do którego nikt nie miał dostępu. Kurwa! Już nie będę pić.
Will zniszczył to, a raczej ja zniszczyłam. Do mojej głowy docierały nowe fakty z tamtego wieczora. Pocałowałam go i powiedziałam, że go lubię, a on nic nie odpowiedział. Zrobiłam z siebie idiotkę. A ja zastanawiłam się dlaczego on mnie tak teraz traktował. Ból w klatce piersiowej był silniejszy od tego, który rozsadzał mi głowę. Poczułam odrzucenie z jego strony, on nie traktował tego poważnie i zapewne byłam tylko tą, którą uratował od swojego wroga. Może on po prostu chce zrobić na złość Nathanielowi i tylko dlatego spotyka się ze mną. Teraz już wiem, że nie powinnam nikomu ufać.
Jutro znikam stąd i nie chcę mieć nic wspólnego z żadnym facetem. Zrobię to z Nate, ale później ma mi dać spokój i mojej rodzinie. Przez moją głowę przebiegła myśl, dotycząca wyjazdu po tym wszystkim. To miejsce nie jest dla mnie.
Nie spałam całą noc. Oczekiwałam tylko, aż na zewnątrz zrobi się jaśniej i będę mogła iść do domu. Chciałam zniknąć z tego mieszkania, jak najszybciej. Ubrałam bluzę, która znajdowała się na obrotowym fotelu i spojrzałam na Ivy, która była kochaną dziewczynką. Wrzuciłam telefon do kieszeni, a na nogi założyłam buty, które leżały obok łóżka. Udało mi się chicho wyjść z pokoju i przejść przez korytarz. Stanęłam w miejscu, widząc rozłożonego bruneta na kanapie. Jedna noga i ręka zwisały kilka centymetrów nad ziemią. Podeszłam bliżej, chociaż wiedziałam, że to ryzykowne, bo w każdej chwili Will może się obudzić. Stałam teraz nad nim i patrzyłam na jego twarz. Widziałam zmęczenie. Nachyliłam się nad nim i złożyłam krotki pocałunek na jego ustach. Chciałam po raz ostatni był tak blisko z nim, z osobą, która w jakiś sposób wpłynęła na moje życie. Will nawet się nie poruszył, co świadczyło, że głęboko spał.
Chłopak wyglądał uroczo z włosami porozrzucanymi na wszystkie strony, był cudowny, ale nie był dla mnie.
______
Dzień za dniem mijał, a ja całkowicie oddałam się codziennej rutynie. Chciałam mieć za sobą sprawy związane z tym kutasem, ale szczęście mi nie sprzyjało. Miałam się zbierać do chłopaka, ale oczywiście okres musiał niespodziewanie mnie odwiedzić. Byłam cholernie zła, bo myślałam, że tego dnia rozdział pt. "Nathaniel mnie wyrucha" zostanie zakończony.
Na dodatek dzisiaj ojciec kazał przyjsc mi do biura, a kto jest w biurze? Bo właśnie. Miejscówka, w której ojciec ulokował Willa jest naprzeciwko korytarza, a przed szklane ściany na pewno mnie zobaczy. Nie odpisuje na jego SMS-y, bo to nie ma sensu. Miałam zamiar zerwać z nim kontakt i dopnę tego. Za miesiąc wracam do mamy i nie są mi potrzebne żadne nowe znajomości. Moja "przyjaźń" z tym chłopakiem nie ma najmniejszego sensu. Trzymam za niego kciuki i mam nadzieję, że znajdzie sobie kogoś fajnego. Suka Juliet się nim zaopiekuje.
Zabrałam obiad z samochodu i skierowałam się do budynku, w którym znajduje się firma. To takie sztuczne, że musimy udawać idealną rodzinkę. Po chuj ja mu przynoszę te obiadki skoro i tak trafiają one do miski psa, a ojciec idzie z dziwką na miasto. Jeszcze tylko parę tygodni i będę mogła się stąd uwolnić. Wyjechałam windą na trzecie piętro, zarzuciłam kaptur na głowę i ruszyłam przed korytarz. Wszystkie kobiety i nie tylko patrzyli na mnie, jak na dziwaka. One w idealnie dopasowanych spódnicach i cudownie ułożonych bluzeczkach, a ja w dresach i bluzie. Miałam ochotę wykrzyczeć im w twarz, ale zorientowałam się, że przecież jestem córeczką właściciela. Chuj wam w dupę, kretynki.
Moje zaciekawienie wygrało i spojrzałam w bok, kiedy zobaczyłam, że jestem naprzeciwko pomieszczenia w którym znajduje się brunet. Siedział tam i w momencie, w którym chciałam oderwać wzrok, spojrzał na mnie. Patrzył na mnie ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Poczułam ukłócie w sercu, widząc jego podkrążone oczy, widziałam, że nie czuje się najlepiej. Jego kolega z naprzeciwka odwrócił się w moją stronę i mi pomachał, a ja lekko uniosłam dłoń i poruszałam dłonią. Ruszyłam dalej. Znalazłam się przed gabinetem ojca i chwyciłam za klamkę, a jakaś dziunia doskoczyła do mnie.
- Weź mnie puść, kobieto! - warknęłam, wyswobadzając swoją rękę z jej dłoni, które mnie kurczowo trzymały.
- Szef ma ważne spotkanie - próbowała mnie odciągnąć na bok.
- Wiesz co? - spojrzałam na nią, a ta wyczekiwała, co powiem. - Gówno mnie to obchodzi i do chuja będę sobie tam wchodzić, kiedy tylko mi się spodoba. - Spadaj - pokazałam ręka, aby odeszła stąd, bo zaraz jej przypierdolę.
Przy Williamie byłam spokojniejsza.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie ze aztucznym uśmiechem na twarzy. Wszyscy odwrócili się w moim kierunku i chórem odpowiedzieli. - Tato, obiadek - pomachałam mu przed nosem.
- Nie teraz, Roxanne - powiedział ojciec.
- Ale swoje ulubione danie - mój uśmiech nie znikał z twarzy. - Cipeo pochwo Evy - próbowałam nadać temu daniu włoski akcent.
Ojciec spojrzał na mnie groźnie, a jego klienci, czy chuj wie co, zorientowali się, co miałam na myśli i zaczęli wymieniać się między sobą zabawnymi spojrzeniami.
- Przepraszam na chwilę - mężczyzna pociągnął mnie za rękaw, a ja jeszcze na pożegnanie pomachałam do gości w garniturach, który mi odmachali. - Co ty kurwa robisz?! - od razu napadł mnie ojciec, który był wściekły za tą akcję, a ja dumna z siebie. Ta firma jest sztywna i pasowałoby ją rozruszać.
- Chodzi ci o obiadek? - przycisnęłam opakowanie do jego klatki piersiowej.
- Też, zachowujesz się niestosownie.
- Co ty wiesz, o stosownym zachowaniu - prychnęłam.
- Jestem twoim ojcem! - warknął, a ja tylko pokręciłam głową.
- Nie jesteś - fuknęłam. - Nigdy nie byłeś. Mam ojca tylko na papierze, a ty od jutra dla mnie nie będziesz istniał.
- Co masz na myśli? - zmarszczył brwi.
- To, że prześpię się z Natem i znikam z twojego życia - wytłumaczyłam. - Nie mam zamiaru oglądać więcej twojej fałszywej mordy i tej dziwki Evy. Życzę wam, abyście zdychali w biedzie! Pa, tatusiu - powiedziałam z kpiną w głosie, cofając się do tyłu.
On nic nie mówił, tylko patrzył na mnie. Odwróciłam się z zamiarem opuszczenia tego gówna i zderzyłam się z kimś.
- Patrz, jak chodzisz, pizdo! - wrzasnęłam, nie przejmując się już tym, że ktoś spojrzy na mnie krzywo.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam twarz Willa. Tego za wiele. Ominęłam go szybko i wyszłam błyskawicznie z firmy, zamykając kolejne dwa rozdziały. Jeden związany z Willem, drugi z ojcem, który jest dla mnie teraz obcym człowiekiem.
🦄🦄🦄
Przez cały rozdział chciało mi się płakać. Rox naprawdę dużo przeszła i aż mi jej szkoda.
Piszcie, co sądzicie!! 😍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top