Rozdział 6

Doszedłem do drzwi cały mokry. Było mi potwornie zimno, a woda ciekła z ubrań. Marzyłem o ciepłej kąpieli i łóżku. Był koniec sierpnia, a pogoda jakby wyciągnięta z listopada. Spojrzałem na swoje czerwone od zimna ręce i zacząłem grzebać w kieszeni. Ledwo włożyłem klucz do dziurki, bo moje dłonie niemiłosiernie trzęsły się z zimna. Wszedłem cicho do środka, aby nie obudzić zapewne śpiącej już Ivy. W korytarzu nic się nie zmieniło, więc narodziła się nadzieja, że nie było źle. Najpierw rozglądnąłem się po kuchni, która była w nieco gorszym stanie, bo wszędzie było jedzenie córki. Chyba dała im popalić. W całym mieszkaniu było podejrzanie cicho, co wzbudziło we mnie podejrzenia. W głowie zaczynały rodzić się różne scenariusze. Podszedłem do kanapy, ale tam nie było nikogo. Zabawki były na swoim miejscu, tylko ulubiona lalka leżała na stoliku. Aż się kurwa przestraszyłem. Jedynym pomieszczeniem, które mi zostało, to sypialnia. Miałem nadzieję, że młoda już śpi, bo nie mam sił dzisiaj zasypiać ją. Jestem wkurwiony na wszystkich. Jedyne o czym myślę, to zasnąć. Rzuciłem klucze na szafkę, które wydały charakterystyczny dźwięk. Otworzyłem drzwi do pokoju i aż złapałem się za serce na ten widok. Reed i Rick spali na łóżku, a pośrodku znajdowała się Ivy, która była przebrana i najwidoczniej pojedzona, bo o tej godzinie codziennie siedzimy w kuchni i próbuję ją nakarmić. To było bardzo urocze, ale wypierdalać mi z łóżka.

- Reed - złapałem ją za ramię i zacząłem szturchać. Wybrałem najpierw ją, bo myślałem, że bardziej się z nią dogadam. - Reed! - krzyknąłem cicho, ale dziewczyna ani myślała obudzić się.

- Rick - podszedłem do chłopaka i zacząłem, nim trząś. - Kurwa, Rick - brzmiało to bardziej od błaganie o to, aby w końcu się któreś z nich ocknęło. - Sam tego chciałeś - zaśmiałem się, a później chłopak leżał już na podłodze.

- Co kurwa?! - zmrużył oczy i rozglądał się po pomieszczeniu.

- Zamknij ryj i obudź swoją królewnę - wskazałem na Reed, a ten tylko zrobił kwaśną minę i podniósł się z ziemi. - Albo najpierw obudź królewnę, a później zamknij ryj - stwierdziłem. - A dobra, rób jak chcesz - machnąłem ręką i wyszedłem z pokoju. Nie chcę wiedzieć, jakie oni mają sposoby na pobudkę.

Kiedy znalazłem się w kuchni, w której składałem zawsze wszystkie myśli w całość i najwięcej czasu właśnie tam spędzałem, oparłem się o blat. Nie przejmowałem się, że wszędzie zostawiam mokre ślady i podłogi są mokre. Nie miałem do tego głowy, a teraz było to najmniej ważne. Jutro posprzątam. Teraz pozbędę się moich kochanych przyjaciół, wezmę prysznic i idę sobie kimnąć. W dupie mam bałagan, który doprowadza mnie do szału, ale jakoś do jutra muszę wytrzymać. Jestem wkurzony dzisiaj na wszystko i nie chcę ryzykować złamaniem mopa, czy roztłuczeniem szklanek.

- Będziemy się zbierać - uniosłem wzrok, słysząc głos Ricka, który wychodził z sypialni.

- Podłoga jest - nie zdążyłem dokończyć, bo chłopak leżał już na ziemi. - A nieważne - zacząłem się śmiać, a z ust poleciała wiązanka przekleństw.

- Kurwa mać! - uderzył w płytki. - Kto tu do cholery coś rozlał?! Ja pierdole! - wzruszyłem ramionami, popijając sok i patrząc na wkurwionego przyjaciela. Fajny widok.

- Co tu się dzieje? - w drzwiach stanęła rozespana Reed i gdy tylko zobaczyła chłopaka, zaczęła potwornie się śmiać. - O kurwa, co tu się wydarzyło właśnie - zgięła się w pół i wyciągnęła szybko telefon, aby zrobić naszej ofierze zdjęcia.

- Ciszej - przyłożyłem palec do ust, aby ich uspokoić, bo za ścianą spała Ivy i nie chciałem, aby się obudziła.

- Przepraszam - uspokoiła się trochę dziewczyna i cały czas powstrzymywała śmiech. - Pomogę ci - wyciągnęła rękę do obolałego przyjaciela, ale gdy tylko ten się podniósł, ta znowu go puściła. - Sorry, nie mogłam się powstrzymać.

- Jesteś cipą! - Rick powoli wstał z ziemi, trzymając się za tyłek, który prawdopodobnie został poszkodowany w tym zdarzeniu.

- A ty chujem! - zabrała kurtkę z krzesła i założyła ją na siebie.

- Dziękuję - powiedziałem, odprowadzając ich do wyjścia.

- O, a tak w ogóle to gdzie byłeś? - zapytała nagle Reed. Nie byłem zadowolony do końca z tego pytania.

- Na piwie i chodziłem po mieście - skłamałem, nie chcąc im się tłumaczyć z mojej decyzji. Lepiej zachowam to dla siebie, a tym bardziej że była to jednorazowa akcja.

- Jakbyś chciał, abyśmy znowu zostali z Ivy, to dzwoń - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek.

- Ja się na to nie piszę - wycofał się Rick. - Dostałem od niej plastikową zabawką w ryj, opluła mnie jedzeniem i potłukłem sobie dupę! To jest mały diabeł!

- Rick żartuje, z miłą chęcią przyjdzie - dziewczyna posłała mi szeroki uśmiech, kiedy kopnęła chłopaka w łydkę. - Prawda? - uderzyła jeszcze raz.

- Prawda - zgodził się z nią, posyłając mi błagalne spojrzenie, aby więcej nie musiał zajmować się moją córką.

- Dziękuję jeszcze raz - pożegnałem się i zamknąłem za nimi drzwi.

W końcu wyszli i mogę ściągnąć z siebie ubrania. Upewniłem się, że dziecko śpi i jak najszybciej wziąłem kąpiel, która sprawiła, że moje mięśnie rozluźniły się. Wziąłem kilka głębokich wdechów, mając przed sobą tę dziewczynę. Mam wyrzuty sumienia, że źle ją potraktowałem i zachowałem się jak egoista. Mógłbym czasem włączyć myślenie. W końcu wyszedłem z kabiny, otarłem mokre ciało i skierowałem się w stronę mojej księżniczki. Zły humor i zmęczenie to idealne połączenie, aby szybko zasnąć.

**********

- Ivy, proszę - siedziałem już dobrą godzinę przed jej krzesełkiem i próbowałem, wcisnąć jej do budzi śniadanie. Z początku szło w miarę okey, ale z każdą łyżką szło coraz gorzej.

- Ba - zrzuciła plastikową miseczkę i radośnie podskakiwała na krześle. Te jebane jednorożce, zamiast sprawiać, że z przyjemnością zje, to są dla niej ciekawsze niż moje zasrane jedzenie.

- Idziemy na spacer - stwierdziłem, odpinając jej śliniak i wyciągając z krzesełka. - Biorę ci butelkę i jeśli tego nie zjesz, to nie idziemy na plac zabaw - nie wiem, czy ona mnie w ogóle rozumie, ale od jakiegoś czasu zauważyłem, że ciągle stawiam jej warunki. Może to i lepiej.

Zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy i zabrałem córkę na spacer. Zaciekawiły ją kaczki, które pływały po stawie i wtedy dałem jej trochę jedzenia, ale zachwyt nie trwał długo. Nie mam siły do tego dziecka. Nie miałem żadnego pomysłu, jak jej wepchnąć tę butelkę. Pomyślałem o placu zabaw, ale dokładnie powiedziałem, że musi najpierw zejść.

Chujowy ze mnie ojciec.

Młoda piszczała z radości, widząc swoje ulubione huśtawki, a mi nie było tak wesoło na myśl, o karmieniu jej. Włożyłem ją do siedzenia i przypiąłem specjalnym łańcuchem. Odepchnąłem dziewczynkę parę razy i kiedy upewniłem się, że jest bezpieczna podszedłem do wózka i wyciągnąłem jedzonko. Zatrzymałem ją i próbowałem nakarmić, ale wypluwała wszystko.

- Ivy - wywróciłem oczami z bezsilności. Ona musi coś jeść!

W kieszeni zaczął wibrować mi telefon. Odłożyłem butelkę na drugą huśtawkę i pobujałem dziecko, aby się chwilę zajęło.

- Czego? - odezwałem się pierwszy.
- Wpadasz dzisiaj? - zapytał chłopak, a ja zmarszczyłem brwi.
- Czemu dzwonisz tak wcześnie? - spojrzałem na wyświetlacz, który wskazywał godzinę, o której on nie powinien jeszcze ogarniać, co dzieje się dookoła niego.
- Kurwa, nie mogłem spać przez ten tyłek, chyba konkretnie przywaliłem - skarżył się, a ja zaśmiałem się, wiedząc, że to moja wina.
- Nawet nie wiesz, jak ci współczuję stary - prychnąłem.
- Nie śmiej się, mogę mieć złamaną dupę!
- I mózg przy okazji.
- To przyjdziesz?
- Przyjdę z Ivy - oznajmiłem, aby nie sprowadzał nikogo.
- Nie spodziewałem się innej odpowiedzi. Tylko załóż jej kaganiec, a ja poszukam sobie kasku i ochraniaczy na kończyny - pokręciłem głową, niedowierzając w tego gościa.
- Jesteś jebnięty - stwierdziłem, spoglądając na Ivy. - Muszę kończyć, narazie - schowałem telefon do kieszeni i przyglądałem się brunetce, która właśnie włożyła butelkę do wózka i gładzi MOJE dziecko po policzku i odchodzi.

Pedofil kobieta? O kuźwa!

Podchodzę najpierw do wózka i widzę, że butelka jest pusta. Skubana, zjadła jej kaszkę!

Później idę do dziecka i widzę, że Ivy poprawił się nastrój i bawi się świetnie. Zabrałem ją na ręce i podszedłem do brunetki, która czytała na ławce książkę. Widząc mnie, stojącą nad nią, uniosła wzrok.

- Wypiłaś dziecku kaszę? - pokazałem jej naczynie.

Mogłem inaczej zapytać. Jestem kompletnym kretynem.

- Nie - zaprzeczyła, śmiejąc się. - Nakarmiłam ją - uśmiechnęła się. - Widziałam, że próbowałeś, ale mała nie chciała, więc postanowiłam spróbować.

To niedorzeczne.

- Dziękuję - spojrzałem na dziewczynę, a potem na Ivy, która patrzyła z uśmiechem na nieznajomą.

- Proszę - posłała mi życzliwy uśmiech.

- "Remember me" - przeczytałem tytuł na okładce, a ta podążyła wzrokiem za mną. - Na pewno zapamiętam - spojrzałem w jej oczy i odszedłem z Ivy.

Jeszcze żadna dziewczyna mnie tak nie onieśmielała. Czułem przy niej jakąś blokadę, która nie pozwoliła mi się odezwać. To dziwne, bo nigdy nie miałem problemu z dziewczynami.

Odchodząc, zobaczyłem na jej dłoni zegarek, który odbijał światło słoneczne. Był bardzo ładny i pasował do oczu, którymi intensywnie się mi wpatrywała.

Już gdzieś widziałem ten zegarek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top