Rozdział 31

Rick POV:

- Reed, niech cię cholera weźmie! - warknąłem, zastając ją w mojej kuchni z moim jedzeniem. - Odwal się od mojego żarcia! - krzyknąłem nad jej uchem i wyszarpałem paczkę chipsów z jej ręki.

- Rick, debilu - wyrzuciła ręce do góry i próbowała przełknąć całą zawartość, którą miała w buzi.

- Nie jesteśmy parą, żebym się z tobą jedzeniem dzielił - usiadłem po drugiej stronie wysepki i sam zacząłem odruchowo sięgać do opakowania.

Spojrzałem na dziewczynę, która właśnie uniosła brew do góry i patrzyła na mnie, jak na debila.

- A nawet jeśli byśmy byli, to i tak bym się nie podzielił - burknąłem. - Na szczęście nigdy do tego nie dojdzie - odetchnąłem z ulgą, a dziewczyna nadal wgapiała się we mnie.

- Jesteś kretynem - prychnęła i zaczęła się śmiać, a po chwili złapała się za brzuch.

- Co cię tak śmieszy? - zapytałem z pełną buzią.

- Ty - machnęła ręką, próbując się uspokoić. - Ja i ty - wskazała najpierw na siebie, a później na mnie. - Para? - znowu wybuchnęła śmiechem, a łzy leciały jej po policzkach.

Nie ogarniałem jej i zaczynam się bać o swoje zdrowie. Kobiety są nieobliczalne i lepiej trzymać się od nich z daleka.

- Weź przestań pieprzyć- spoważniała w sekundzie, a ja odchyliłem głowę do tyłu, nie widząc, czego mam się spodziewać.

- W sensie pieprzyć, że dziewczyny? - udałem głupiego, wiedząc, że za chwilę Reed zacznie się denerwować.

Trzy.

Dwa.

Jeden.

- Oh, Rick! - skrzywiła się, zasłaniając odruchowo twarz. - Jesteś obleśny. Boże, jak ty możesz myśleć tylko o jednym?

- W twojej obecności zawsze myślę o jednym - puściłem jej oczko, a ta zrobiła większe oczy i gdy już przyswoiła, co właśnie powiedziałem, zarumieniła się.

- Idę obejrzeć jakiś film religijny - zeskoczyła z krzesła i pędem puściła się w kierunku salonu.

Jak ja jej nienawidzę.

Nalałem do szklanek soku dla siebie i dla niej. Może i działała mi na nerwy, ale jak już przylazła, to przecież muszę ją jakoś ugościć. Zobaczyłem, że siedzi na fotelu i nie może zdecydować się, który program wybrać.

- Nogi - warknąłem, widząc, jak wygodnie położyła je na stole.

- Ręce - odpowiedziała zaczepnie, a przystanąłem i wziąłem głębszy oddech.

- Udam, że tego nie słyszałem - położyłem przed nią szklankę.

- O, to dla mnie? - uśmiechnęła się szeroko.

- Nie - powiedziałem twardo i zabrałem od niej napój, stawiając przed sobą dwie szklanki.

- Sucho mi w gardle, zaraz się uduszę - złapała się za gardło i udawała duszności.

Pokiwałem przecząco głową z bezsilności, a ta zaczęła się śmiać.

- Dzięki - upiła łyk i uniosła kciuki do góry, aby pokazać mi, że jej lepiej.

- Mówiłem, że to moje.

- Tak? Nie słyszałam - wydęła dolną wargę w geście żalu.

- To idź do lekarza - spojrzałem na nią z troską. - Najlepiej do psychiatry.

Spoważniała i właśnie mordowała mnie wzrokiem. Pomocy?

- Kurwa, Rick - nabrała więcej powietrza do płuc. - Will ma urodziny za kilka dni.

Zaczęła się nad czymś głęboko zastanawiać, a ja założyłem ręce na piersi, czekając na jej genialny pomysł.

- Musimy mu coś kupić - rzuciła przejęta.

- Przejmujesz się - machnąłem niedbale ręką. - Kupi się mu zapas alkoholu i będzie zadowolony.

- Nie każdy jest takim alkoholikiem, jak ty - bąknęła. - Chodź - podeszła do mnie i zaczęła ciągnąć mnie do wyjścia.

- Kochanie, nie mówiłaś, że masz ochotę - mruknąłem jej do ucha, przez co zostałem zgromiony wzrokiem.

- Zamknij się!

I tym o to sposobem znalazłem się w galerii z diabłem. Kobieta na zakupach to coś okropnego. Reed zawsze zmęczona, nagle odzyskała siły i biega po każdym sklepie, a ja tylko muszę chodzić za nią. Najgorsze jest to, że jej się nic nie podoba.

- Reed, to ma być ostatni sklep, bo jak nie, to - nie udało mi się dokończyć, ponieważ dziewczyna wtraciła się mi.

- To co? - zapytała, unosząc brwi do góry. Znowu stanęliśmy na środku i zanosiło się na kłótnię. Nie miałem na to najmniejszej ochoty.

- Zostawię cię tu - szepnąłem sam do siebie i wyminąłem ją, wchodząc do sklepu z zegarkami i innymi pierdołami.

- Ten jest cudowny - dotknęła mojego ramienia, wskazując na czarny zegarek za szybą.

- Beznadziejny - stwierdziłem, a ona posłała mi zabójcze spojrzenie. - Dobra, fajny jest.

- Wiedziałam - powiedziała zwycięsko. - Bierzemy, co nie?

- A co tak szybko się zdecydowałaś? - zapytałem, rzucając kątem oka na nią. - Nie poznaję cię.

- Nie chcę się kłócić, daj spokój - zaplątała ręce na piersi i uśmiechnęła się życzliwie do sprzedawcy, pokazując mu na nasz wybór.

- Zawieszenie broni?

Obdarzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem, ale w końcu przytaknęła.

Mieliśmy już płacić, kiedy do moich uchu dotarł rozpaczliwy głos partnerki zakupowej.

- Nie wzięłam portfela z twojego domu - zaczęła dotykać swoje kieszenie, mając nadzieję, że jednak znajdzie.

- Chyba sobie żartujesz, łajzo - prychnąłem, widząc, że ona na serio mówi prawdę.

- Zapłać za mnie, a ja ci oddam.

- Nie - postukałem się w czoło. - Zawsze w wami laskami tak jest. Zapominacie kasy, a my za was mamy płacić.

- Oddam ci przecież - warknęła cicho w moją stronę, kiedy oglądała zegarek.

- Yhy, na pewno - mruknąłem. - Mi będzie się głupio upominać, a ty przez przypadek zapomniesz o tym, żeby mi oddać.

- Naprawdę jesteś takim dupkiem, żeby chociaż raz mi nie wyświadczyć przysługi?

- Nie jestem żadnym gentlemanem - wyjaśniłem zirytowany.

- Pierdolony kutas - szepnęła sama do siebie, ale ja to doskonale słyszałem.

Czy ona mnie właśnie wyzywa? Publicznie?

- Przepraszam, ale ja mogę zapłacić - usłyszeliśmy chrząknięcie za naszymi plecami, kiedy oboje staliśmy obrażeni na siebie.

- Nie, nie trze... - odpowiedziała szybko Reed, ale po chwili na jej twarz wpłynął szeroki uśmiech. - A wiesz co, cudownie by było, gdybyś mi pożyczył, bo to coś - wskazała na moją osobę. - To egoistyczna pierdoła - wkurzyłem się.

- Nie ma sprawy - kąciki ust kolesia wyjechały prawie pod oczy, w jego włosy opadły mu na czoło.

- Myślę, że kawa w następny weekend będzie dobrym pretekstem, aby oddać ci pieniądze - uśmiechnęła się do niego zalotnie i nie zważając na moją obecność, całkowicie mnie olała.

Czy ona flirtuje z tym facetem? Przecież on wygląda, jak pedał. Czy ona jest ślepa i nie widzi jego bajernckiego stylu bycia.

- Kawy w takim towarzystwie nigdy nie odmówię - puścił jej oczko, a mnie zemdliło. Zaraz puszczę pawia.

Nie mogę na to patrzeć. Rzuciłem na ladę banknoty, a pudełko schowałem do kieszeni.

- Za nic koleś nie będziesz płacić - podszedłem do nich i stanąłem między nimi. - A tym bardziej umawiał na randki - złapałem dziewczynę za nadgarstek, a ona spojrzała na mnie niezrozumiale.

- Nie będziesz decydować za nią - pokazał dłonią na Reed.

- Pożegnaj się z kolegą - zwróciłem się do mojej towarzyszki i szybko zabrałem ją z tego pieprzonego sklepu.



Całą drogę pokonaliśmy w ciszy. Żadne z nas nie miało odwagi zacząć tematu. We mnie aż się gotowało, aby wykrzyczeć jej, jak może flirtować z pierwszym lepszym. Założę się, że ją korciło, aby powyzywać mnie, ale tego nie zrobiła. Z jednej strony byłem zadowolony z faktu, że nie doszło między nami do kłótni, ale denerwuje mnie ta napięta atmosfera.

Spojrzałem na dziewczynę, która była odwrócona do mnie plecami i patrzyła się w szybę. Zawaliłem, to prawda. Nie chciałem, żeby to tak wyszło, ale ja chyba nie potrafię inaczej. Zawsze jestem bezpośredni i nikt raczej tego nie zmieni. Cały czas czekałem, aż każe mi podwieźć ją do jej mieszkania, ale tego nie zrobiła.

Wyszliśmy na górę i staliśmy właśnie przed drzwiami. Nadal nikt się nie odezwał. Weszliśmy do środka, zrzuciłem z siebie kurtkę i buty, aby następnie rozłożyć się na kanapie.

- Już znam powód, dlaczego nie możesz znaleźć sobie dziewczyny - oznajmiła, a ja w tym momencie przystanąłem.

- Jest taki sam jak twój? - odwróciłem się do niej przodem i zobaczyłem, że nie chce awantury, ale musiała mi jakoś dogryźć.

- Mną się przynajmniej ktoś interesuje.

- Mówisz o pedale z galerii? - prychnąłem.

- Dobry i pedał, a tobą nawet największa desperatka by nie była zainteresowana - zaśmiała się. - Ile mam ci tych pieniędzy oddać? - zapytała, wymijając mnie, ale w ostatnim momencie złapałem ją za nadgarstek.

- Jeśli zamkniesz swoją buzię, to tak mi wynagrodzisz - nie czekałem na jej reakcję.

Po prostu złączyłem nasze usta. Nie obchodziło mnie, czy jej się to podoba. Chciałem, aby już była cicho. A może od zawsze tego pragnąłem? Pragnąłem jej ust.
Nie myślałem, że pocałunek z Reed będzie tak przyjemny. Smakowałem wielu ust, ale jej były wyjątkowe. Czułem, jak traci oddech, więc lekko odsunąłem się, aby dać jej chwilę na złapanie powietrza.

- Przepra

Nie dane było mi dokończyć, bo poczułem jak usta dziewczyny napierają na moje. Teraz miałem pewność, że ona chce tego samego co ja. Złapałem ją w talii i uniosłem do góry. Nogi Reed oplotły moje biodra, a przez przyparte plecy do ściany mogłem bezkarnie obmacywać jej tyłek.

Właśnie znalazłem sobie nowe ulubione hobby.







_________
Koniecznie piszcie mi, jak się podobał rozdział.
Był troszkę inny, ale mam nadzieję, że ujdzie.

Kibicujecie Rickowi i Reed?

Do następnego 💞💞💞💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top