Rozdział 3

- Reed - chwyciłem się za czoło i przejechałem dłońmi po twarzy. - Ty zwariowałaś? - pokręciłem przecząco głową, nie wierząc, że ona wpadła na tak durny pomysł.

- Przecież musisz się rozerwać - wywróciła oczami, ciągnąc mnie za rękę i prosząc. - Ja się wszystkim zajmę, Rick mi pomoże - uśmiechnęła się.

- Nie pójdę tam, przecież to jest niebezpieczne - oparłem się o blat.

- To jeśli nie chcesz, to możesz iść gdziekolwiek - westchnęła. - Jesteśmy twoimi przyjaciółmi i chcemy ci pomóc - położyła rękę na moim ramieniu.

- Chcę zostać z córką, a nie włóczyć się po mieście - obróciłem się na pięcie z zamiarem zobaczenia, co u małej.

- Nie daj się prosić - podążała za mną, łapiąc mnie za rękę.

- Dobra, niech będzie - uległem, bo miałem nadzieję, że w końcu będę mieć spokój. - Ostrzegam, że nie zbliżam się w tamte rejony i wyjdę tylko na małe piwo - postanowiłem sprawdzić, czy Ivy jeszcze śpi.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę - złożyła ręce, dotrzymując mi kroku. - Ale wiesz...zawsze możesz tam - zaczęła.

- Nie, stop - zatrzymałem się. - Nie wpadnę tam, nawet na sekundę - spojrzałem na nią i poprosiłem, aby dała z tym spokój.

- Okey, okey - westchnęła i uniosła ręce, a ja upewniłem się, że młoda śpi.

- Chcesz kawę? - zapytałem, wracając z dziewczyną do kuchni.

- Jasne - potwierdziła głową i usiadła przy stoliku. - Dajesz radę z Ivy? - założyła nogę na nogę.

- Jest w porządku - wyciągnąłem z szafki kubki i usiadłem obok Reed. - Gorzej będzie, jak pójdę do pracy. Na razie nie mam opiekunki i trochę boję się zostawić z kimś obcym Ivy.

- Ja mam koleżankę, no znajomą - ożywiła się nagle i przestała stukać paznokciami w blat. - Ona opiekuje się dziećmi i jest w trakcie szukania pracy.

- Muszę ją poznać, bo nie chcę brać jej w ciemno - stwiedziłem.

- Zadzwonię później do niej, napewno ci się spodoba - uśmiechnęła się szeroko w tym momencie, kiedy przyniosłem do stołu napoje.

- Nie szukam dziewczyny - powiedziałem od razu, aby nie nastawiała swojej koleżanki na to, że jestem samotnym ojcem i może mnie podrywać w każdy sposób i w każdej sytuacji.

- Boże, Will - wywróciła oczami. - Zacznij trochę żyć! Możesz na tym skorzystać i opiekunka i dziewczyna.

- Jebnij się lepiej w łeb - uderzyłem ją lekko w czoło.

- Jesteś sztywny, jak ostatni penis, którego trzymałam w tych rączkach - wyciągnęła je do przodu.

- Reed! - upomniałem ją. - Jak tak dalej pójdzie, to muszę was odizolować od Ivy!

- Oj, nie przesądzaj! - prychnęła, machając dłonią. - Możemy w łatwy sposób nauczyć twojego dziecka życia seksualnego.

- No chyba w praktyce tylko potraficie - upiłem łyk kawy, stwierdzając, że potrzebna mi była dawka kofeiny po nieprzespanych nocach.

- Tak jest najlepiej - oblizała łyżeczkę, a ja przez ten temat już wyciągałem jakieś seksualne podteksty.

Muszę się od nich odciąć, bo skończę w piekle!

- A jak tam twoje sprawy sercowe? - próbowałem, jakoś zboczyć z tematu o mnie, a wiedziałem, że dziewczyna uwielbia o sobie opowiadać.

- Nie uwierzysz! - energicznie podniosła ręce do góry, a później położyła je na drewnianym stole. - Umówiłam się z takim kolesiem ostatnio. Kurwa normalnie chodzący seks - wlała w siebie trochę cieczy, aby chwilę później znowu nawijać. - Na samo patrzenie robiło mi się mokro - i właśnie w tym momencie przestałem jej słuchać.

Wróciłem wspomnieniami do dnia, w którym poznałem Charlotte. Jej włosy, które powiewały na zimnym wietrze i oczy, które nerwowo rozglądały się po niebezpiecznym, jak dla takiej dziewczyny terenie.

Za dużo myślę o przeszłości.

- I on okazał się zwykłym kapciem z mięśniem piwnym - z chwilą, kiedy usłyszałem w jej głosie rozczarowanie, wróciłem do rzeczywistości. - Rozumiesz? - spojrzała na mnie, a ja nadal nie ogarniałem, o co jej chodzi, więc tylko pokiwałem głową.

- Ivy płacze, muszę iść po nią - powiedziałem, kiedy z sypialni dobiegł płacz małej.

- Okey.

Wstałem z miejsca i ruszyłem w kierunku mojego pokoju. Zobaczyłem córkę, która siedziała na łóżku i łzy płynęły po jej policzkach.

- Co się stało, młoda? - wziąłem ją na ręce i ucałowałem, aby się uspokoiła. - Dobra, nieważne i tak mi nie odpowiesz - wyszliśmy z pomieszczenia i ruszyłem z nią do kuchni. - W sumie mogłabyś zacząć coś więcej mówić.

- Ivy! - dziewczyna podeszła do nas i zabrała mi kruszynkę z rąk. - Ty lubisz ciocię, prawda? - pocałowała ją i zaczęła się z nią kręcić.

- Ne - pokręciła głową.

- Napewno lubisz, tylko tatuś cię nastawia przeciwko cioci Reed - w tym momencie spojrzała na mnie. - Jak ty szybko rośniesz - zabrała zabawkę ze stolika i zaczęła zabawiać Ivy.

- Chciałbym, żeby już była samodzielna, albo chociaż mówiła, czy ją coś boli, albo czego chce - zacząłem zastanawiać się, co zrobić dzisiaj temu głodomorowi na śniadanie.

- Ale teraz jest taki słodki pączuszek - posadziła ją sobie na kolanach, a ja zaśmiałem się, patrząc, jak dziewczynka zadowolona jest z obecności Reed. - Co się stało z tym krzesłem? - wskazała na drobne części plastiku.

- Rick postanowił zabawić się w moim mieszkaniu - wypuściłem głośno powietrze na wspomnienia o wczorajszym wieczorze.

- Nie wnikam w szczegóły, ale chyba nieźle zabalowaliście - zaśmiała się, a mała jej towarzyszyła i naśladowała.

- My? - uniosłem brwi do góry. - Chyba przydupas Rick i jego laski.

- Ostro, bracie.

- Zamknij się!

- Nie ucz dziecka takiego słownictwa - upomniała mnie, wskazując na Ivy.

Reed została, abym mógł w spokoju nakarmić córkę. O dziwo dzisiaj zjadła wszystko. Chyba ta wariatka dobrze na nią działa albo jej wygłupy.
Uprzątnąłem coś po mieszkaniu i wyszedłem z Ivy na małe zakupy.
Cały dzień przeleciał strasznie szybko i nadszedł moment, żeby przygotować moją jakże niedojrzałą emocjonalnie córkę na spotkanie z tymi pojebami.
Nawet nie wiecie, jak się stresuję tym, że będę musieć zostawić Ivy w łapach dwóch moich przyjaciół.

- Ivy pamiętaj - posadziłem ją naprzeciwko, a ta wlepiła we mnie swoje wielkie oczy. - Jak coś się będzie dziać i będą zachowywać się jak jebnięci ludzie, to zwymiotuj na nich albo cokolwiek. Broń się młoda, broń! - w tym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi.

Niechętnie wstałem z kanapy, zabierając ze sobą kruszynkę i ruszyłem do drzwi. Może poudaję, że mnie nie ma w domu? Dobra, raz się żyje. Otwieram.

- Ciocia Reed i wujek Rick do was przyszli - wydarli się na cały blok i rozłożyli ręce. - Dawaj ją! - dziewczyna wyciągnęła Ivy z moich objęć i ruszyła z nią w głąb mieszkania.

- Przyniosłem krzesełko dla mojej myszki - wniósł je do środka. Było różowe i miało narysowane jednorożce. Miałem już wychodzić, kiedy moją uwagę przykuł napis.

- Najpiękniejsza princeska Ivy, kurwa mać - przeczytałem na głos. - Co to do cholery? - wskazałem na napis, który napisał Rick własnoręcznie.

- Tak, to moja robota - powiedział dumnie. - Niech wiedzą kogo to siedzenie - zostawił mnie w kuchni i poszedł do dziewczyn.

- Trzymaj się słońce, bądź dzielna - pocałowałem radosną Ivy w czoło. - Tatuś w ciebie wierzy!

- Spierdalaj już! - wyprosił mnie grzecznie przyjaciel.

Kultura w moim domu to podstawa.

- Dzwońcie, jakby się coś działo! - krzyknąłem, zanim Rick zamknął mi drzwi przed nosem.

To będzie świetny wieczór.

__________

Jakie rewolucje się dzieją w ten weekend w moich książkach. Jeszcze nigdy nie dodawałam tylu rodziałów na raz. Ale chyba to dobrze, bo wy macie więcej do czytania.

Powiedźcie, że się podoba, bo potrzebuję jakiegoś pozytywnego kopa.

Do następnego 😍

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top