Rozdział 23

Rozdział nie sprawdzany, więc jakiekolwiek błędy zgłaszajcie!

Byliśmy już z Ivy gotowi i pozostało nam tylko pojechać po Roxi, która od rana dzwoniła do mnie i wypytywała o szczegóły wyjazdu, bo nie wiedziała, co ma zabrać ze sobą. Czułem, że cieszy się na ten wyjazd i już nie traktuje mnie, jak wroga numer jeden. Nasze relacje uległy zmianie i to diametralnej. Przez chwile miałem myśli, że może spróbowalibyśmy czegoś więcej, niż tylko przyjaźń. Od razu wybijałem sobie to z głowy, wiedząc, że niedługo może wyjechać do Nowego Jorku. Nie wiem, czy jestem dla niej aż tak ważny, żeby zrezygnowała z tego pomysłu dla mnie.

- Ivy - wywróciłem oczami, widząc córkę, która cała ubrudziła się czekoladą. - Wyglądasz, jak taki mały murzynek - podszedłem do dziewczynki, biorąc ją na ręce. I ruszyłem do łazienki z zamiarem wymycia jej buźki i rąk.

- Tata - wystawiła język i zaczęła pluć, kiedy woda spotkała się z jej twarzą.

- Bo ciocia Roxi się wystraszy takiego potworka - wyjaśniłem, mając nadzieję, że pozwoli, abym w spokoju ją umył.

- Ne - pokręciła przecząco głową.

- Dobra, zbieramy się - powiedziałem, kiedy dziewczynka była już czysta. Wziąłem ją na ręce i czułem, że ziemia pode mną zawirowała. Chwyciłem się jedną ręką na umywalkę, biorąc kilka głębokich wdechów.

Cholera.

Ivy spojrzała na mnie, zaczynając mnie szturchać i wiercić się, abym ją puścił. Nie chciałem, aby się jej coś stało, więc postawiłem córkę na podłodze, a ta uradowana z wyciągniętymi do góry rączkami, wybiegła z łazienki. Chwilę stałem w jednej pozycji, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Musiałem zebrać się w garść i iść za młodą, aby sobie czegoś nie zrobiła. Może rzeczywiście jest z moim organizmem coś nie tak. Sam do cholery nie wiem, z jakiego powodu źle się czuję. Będę musiał zaraz po przyjeździe do domu zgłosić się na szczegółowe badania. Tylko ja kurwa boje się, że będę chory i Ivy zostanie całkiem sama.

- Ivy, słońce, chodź do mnie - wyciągnąłem w jej kierunku ręce, kiedy zajrzała przez drzwi i widać było tylko jej głowę. Podszedłem do niej i wziąłem szkraba na ręce, całując ją przy tym w policzek. Dziewczynka skrzywiła się na czułość z mojej strony. - Ej! - oburzyłem się, a ta zaśmiała się.

******

Dojechaliśmy pod mieszkanie Rox. Napisałem do niej kilka minut wcześniej, że jesteśmy w drodze i żeby powoli się zbierała. Wysiedliśmy z moją kruszynką z samochodu i windą wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Właśnie w tej chwili przypomniałem sobie, że dawno nie widziałem mojej prze uroczej sąsiadki, która zatruwała mi życie. Z jednej strony zacząłem się niepokoić, a z drugiej było to dla mnie korzystne.

Drzwi się rozsunęły, a przed nami stanęła brunetka z małą walizką w ręce. Uniosła wzrok i od razu uśmiechnęła się do nas.

- Hej - odezwała się pierwsza, kiedy ja uważnie skanowałem jej postać. Dzisiaj wyglądała lepiej niż zazwyczaj. Była taka radosna i nie musiałem wywoływać u niej uśmiechu. Przede mną nie stała naburmuszona Roxi, tylko pełna życia dziewczyna. Widziałem, jakie robi postępy i byłem szczęśliwy z tego powodu. Tak, to ona dawała mi szczęście.

- Hej - odpowiedziałem po chwili z cwanym uśmiechem na twarzy, zauważając, że Rox postawiła dzisiaj na opinające jej pośladki jeansy. Kurwa mać.

- Mogę? - zapytała, wyciągając ręce w kierunku Ivy, kiedy wjechała walizką do windy. Byłem zapatrzony w nią i dopiero po chwili dotarły do mnie jej słowa.

- Tak, tak - powiedziałem szybko, przekazując ją dziewczynie, która na powitanie obdarowała moją córkę nieskończeną ilością buziaków. Ivy natomiast cieszyła się i oplotła swoimi rączkami jej

Dlaczego ona tak się ze mną nie wita?
No, cholera!

- Jesteś jedyną osobą, którą Ivy toleruje w sprawie całusów - uśmiechnąłem się, obserwując każdy ruch Rox.

- Cieszę się - odzwajemniła gest, patrząc prosto na mnie. - Mógłbyś wcisnąć przycisk? - wskazała rozbawiona na cyferki w windzie, a ja w momencie ocknąłem się i przycisnąłem guziczek.

- Ładnie dzisiaj wyglądasz - wypowiedziałem trzy słowa, zanim ugryzłem się w język. Nie chciałem tego mówić, to tylko moje myśli. Widziałem zakłopotanie na twarzy dziewczyny, bo przecież pierwszy raz słyszy coś takiego z moich ust.

- Dziękuję - powiedziała speszona, zakładając kosmyk włosów za ucho. Między nami zapanowała głucha cisza, która nie była komfortowa.

Chrząknąłem, kiedy winda wydała charakterystyczny dźwięk. Chciałem wziąć walizkę Roxi, bo miała Ivy na rękach i byłoby jej ciężko. Pech chciał, że ona też chciała pociągnąć za sobą tą nieszczęsną walizkę i nasze ręce w tym samym momencie znalazły się na uchwycie. Czułem na mojej dłoni, jej dotyk, który za każdym razem budził te same emocje. Spojrzeliśmy na siebie i oboje puściliśmy uchwyt.

- Możesz ty - powiedziała niepewnie, wychodząc prędko z windy.

Patrzyłem na Roxi, która jest już prawie przy drzwiach. To było bardzo niezręczne, ale i zabawne.

******

- Daleko jeszcze? - zapytała brunetka, która wierciła się na fotelu. - Tyłek mnie boli.

- Już niedaleko - odpowiedziałem spokojnie, chociaż w środku byłem zdenerwowany tymi korkami.

- To dobrze - westchnęła. - Ivy chyba zasnęła - spojrzała do tyłu, przez co prawie zetknęła się ze mną. Wiedziałem, że jak odwrócę głowę to nasze twarze spotkają się. Dlatego zacisnąłem ręce na kierownicy i starałem się skupić na jakiejś ciekawej rzeczy.

- Przynajmniej nie będzie marudzić - stwierdziłem, odwracając się, aby upewnić się, że śpi. Faktycznie była pogrążona we śnie i co chwilę ruszała ustami. Widocznie brakowało jej smoczka, którego już jej nie daję.

- Mój ojciec dał ci bez problemu urlop? - zapytała nagle, a ja zmarszczyłem brwi, nie spodziewając się, że zacznie taki temat.

- Tak - potwierdziłem, do końca nie wiedząc, czy doszły do niego wieści związane z jego córką i ze mną. Ostatnim czasem dziwnie na mnie patrzy i nie narzeka.

- Pewnie wie o nas - stwierdziła, opierając się o szybę.

O nas? Czyli może jest coś na rzeczy?

- Myślisz, że Nate wszystko mu opowiedział? - przełknąłem ślinę, przypominając sobie ostatni pojedynek z tym kutasem.

- Z pewnością - prychnęła. - Przecież od teraz będą prawdziwymi kumplami. Mój ojciec zaoferuje mu współpracę za to, żeby się nie wygadał. Nate może i przegrał o mnie, ale nadal ma dowody na mojego ojca.

- To prawda - przyznałem jej racje, a ta ciężko westchnęła.

- Chciałabym się uwolnić od tego całego gówna, ale z drugiej strony szkoda mi jest opuścić takich dwóch wariatów - spojrzała najpierw na Ivy, a później na mnie, na co się zaśmiałem. - Will, nie wiem, co mam robić - zamknęła oczy, odchylając głowę do tyłu.

- Wiesz, że wolałbym, abyś tutaj została - zacząłem. - To twoja decyzja, ale wiedz, że jeśli zostaniesz tu, to ja będę cię wspierać i pomogę ci rozpocząć nowy etap - odruchowo położyłem swoją dłoń na jej i ścisnąłem lekko, dodając otuchy.

- Dziękuję - szepnęła, otwierając oczy i wdzięcznie się do mnie usmiechając. - Przepraszam - powiedziała, kiedy jej telefon wydał dźwięk. Odchyliła się lekko, kładąc moją rękę na jej udzie i sięgając do tyłu spodni, w której miała telefon.

Odblokowała go i zaczęła czytać SMS-a, marszcząc przy tym brwi. Widziałem i czułem, że zdenerwowała się, a raczej przestraszyła. Nie wiedziałem, kto napisał i w żaden możliwy sposób nie mogłem zobaczyć, co pisało na ekranie. Kurwa. Przecież było wiadomo, że to nie wiadomość od mamy z pozdrowieniami, bo tak by nie zareagowała.

- Kto to? - zapytałem po chwili, kiedy tak wpatrywała się w ekran.

- Znajoma - odpowiedziała szybko, nawet nie obdarowywując mnie przelotnym spojrzeniem. Zadryzła policzek i już wiedziałem, że nie mówi mi prawdy.

- Yhym - mruknałem, nie chcąc doprowadzić teraz do kłótni, wiedząc, że będzie na mnie wściekła do końca dnia. Wolałem z tą rozmową poczekać do wieczora i jeśli nawet się pokłócimy, to dziewczyna pójdzie spać i na drugi dzień będzie lepiej.

******

Byliśmy już na miejscu i poszedłem do recepcji, aby odebrać klucz. Nie mogłem się doczekać reakcji Roxi, kiedy dowie się, że mamy jedno łóżko. Wcale nie zrobiłem tego specjalnie, po prostu nie było już wolnych z dwoma. Wręczyłem klucze dziewczynie, a sam zabrałem walizki. Ivy nadal spała na rękach brunetki i miałem nadzieję, że pośpi jeszcze chociaż dwie godzinki.

- Will - wywróciła oczami i zgromiła mnie wzrokiem. - Znowu jedno łóżko? - westchnęła, wchodząc głębiej, a ja tylko wzruszyłem ramionami.

Cóż, tak wyszło.

- Nic na to nie poradzę, że los widocznie chce, abyśmy byli blisko siebie - puściłem jej oczko, a dziewczyna pokręciła bezradnie głową. - Mam nadzieję, że tym razem nie będziesz zapominać ręczników do łazienki - podszedłem do niej, kiedy ta położyła moją córkę na dużym łóżku.

- A ty nie będziesz wpadać do wanny - odpowiedziała, nie odwracając się, bo doskonale wiedziała, że stoję tuż za nią.

- Nie ma tu wanny - szepnąłem, a ta mruknęła coś zirytowana pod nosem. - Ej, ale w prysznicu też można różne fajne rzeczy robić - wzrokiem powędrowałem za brunetką, która usiadła przed walizką.

- To sobie będziesz je robić - fuknęła.

- Jesteś zła, bo zepsułem tą nastrojową chwilę? - przykucnąłem obok niej, a ta obdarowała mnie krótkim spojrzeniem i wróciła do przeszukiwania zawartości walizki.

- Może - wzruszyła ramionami. - Śpisz dzisiaj na podłodze - wskazała na wykładzine, biorąc do ręki kosmetyczkę i jakąś koszulkę.

- Roxi - powiedziałem błagalnie. - Przyjmij mnie do swojego łoża - złożyłem ręce, jak do modlitwy i szedłem krok w krok za nią po pokoju. - Będzie mnie kręgosłup boleć, a ciebie nie będzie miał kto tulić - zatrzymaliśmy się przed drzwiami do łazienki.

- Zastanowie się - wślizgnęła się do środka i wystawiła głowę przed uchylone drzwi.

- Cudownie, księżniczko - uśmiechnąłem się szeroko, a ta mi postukała w czoło i zamknęła za sobą drzwi. - Kurwa, Will zamek zepsuty! - krzyknęła cicho, aby nie obudzić Ivy. Zaśmiałem się, wiedząc, że teraz przez tydzień nic nie stoi mi na przeszkodzie.

- Znowu to czytasz? - spojrzałem na okładkę książki, którą czytała.

- Co? - zmarszczyła brwi, zerkając na mnie.

- No to? - wskazałem na książkę, którą trzymała w ręce.

- "Remember me"? - zapytała, zamykając lekturę i przyglądając się okładce.

- Tak - skinąłem głową.

- Skąd wiesz, że już to czytałam? - zdzwiła się.

- Wtedy w parku to czytałaś - wyjaśniłem. - Jak spotkaliśmy się dzień po zawodach, a ty Ivy nakarmiłaś.

- Aa - nagle ją oświeciło. - Faktycznie, wtedy dopiero zaczynałam ją czytać. Później rzuciłam gdzieś na półkę i nie miałam czasu.

- Pamiętasz mój bajerancki tekst? - zapytałem, odwracając się do niej przodem.

- Który? - odłożyła książkę na szafkę, która znajdowała się obok łóżka. - Miałeś wiele tandetnych tekstów - stwierdziła, chichotając.

- Nie prawda - oburzyłem się. - To są najlepsze teksty na podryw.

- Do rzeczy przejdź - poganiała mnie niecierpliwie.

- Powiedziałem ci wtedy "Zapamiętam cię" - rozłożyłem ręce, na znak, że to był genialny tekst. - Kumasz? Nie kumasz - westchnąłem. - Tytuł książki to "Remember me", a ja ci powiedziałem, że na pewno cię zapamiętam.

- Tak, Will jesteś genialny - zaczęła bić brawo.

- Dzięki - powiedziałem ucieszony.

- Idę już spać, dobranoc - powiedziała, gasząc lampkę i okrywając się pościelą, która była wspólna, a ona wzięła prawie całą.

- Dobranoc, Roxi - szepnąłem, kładąc się obok niej.

Leżałem tak przez chwilę, nie mogąc zasnąć. Gdy ona jest blisko, nigdy nie zasypiam szybko. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że miałem porozmawiać z nią o tym SMS-ach. Kompletnie o nich zapomniałem, a one wciąż nie dawały mi spokoju. To musi być coś złego, czuję to. Dmuchnąłem w szyję dziewczyny, upewniając się czy śpi. Spała, bo nie odezwała się ani słowem, ani nie poruszała. Podniosłem się na łokciu i pocałowałem lekko w policzek. Teraz już mogłem w spokoju iść spać.

_______

Są jacyś szczęściarze, którzy zaczęli ferie? Zgłaszać się! 👌

Przepraszam za prawie dwu tygodniową nieobecność, ale wiele czynników na to się złożyło. Szkoła, choroba, poprawianie innej książki i próbowanie już jej skończyć. Po prostu brak czasu. Zostało mi 10 rozdziałów i biorę się konkretnie za tą książkę, w której szykuję duże zawirowania.

Do zobaczenia 💞💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top