Rozdział 5

Ostatnia fiolka napełniła się niebieskim, lekko parującym płynem. Dziewczyna szczelnie zamknęła buteleczkę i wsadziła ją ostrożnie szczypcami do walizki, w specjalnie wyżłobione miejsce. Wytarła pot z czoła i spojrzała na swoje dzieło z satysfakcją. Serum było gotowe do podania.
Miała tylko nadzieję, iż obiekt przyswoi substancję i...
No cóż. Nie umrze.
Wtedy nie tylko stracili by większość cieczy, ale i jednego z żołnierzy. Przemyślała to wszystko i stworzyła na wszelki wypadek jeszcze jedną probówkę. Może przyda się również w innym celu?




Zsunęła maskę i machnęła ręką, próbując odgonić od siebie chmarę dymu. Zaczęła się krztusić, podeszła szybko do okna, otwierając je, aby wywietrzyć drażniący gaz.
-Nicky? Musimy już jechać - Howard wszedł do pomieszczenia, zgarniając walizkę.
Dziewczyna kiwnęła głową i nawet nie zdejmując fartucha spakowała najpotrzebniejsze rzeczy.




Podekscytowana czym prędzej pobiegła do samochodu pana Starka. Szybko zajęła miejsce pasażera. Nogi drgały jej nerwowo, a sama nie mogła usiedzieć w miejscu. Już za chwilę miała uczestniczyć w największym, tajnym projekcie rządu.
Nie obchodziło ją, że tak naprawdę to doktor Erskine i Howard grali tu pierwsze skrzypce. Jej wystarczało to, iż po prostu miała możliwość uczestniczenia. Stania tam, podczas eksperymentu.




Brunet usiadł za kierownicą i zakładając na nos pilotki odpalił silnik. Całą drogę, starał się, jak zwykle, zagadywać dziewczynę, lecz ta była już we własnym świecie. Uśmiechnął się pod nosem i skręcił na skrzyżowaniu.
Tego dnia miał tak dobry humor, że aż dał Jarvisowi kilka dni wolnego.
Co przecież było rzadko spotykane. Mężczyzna potrzebował lokaja jak tlenu. Kierowcy. Czasem i sprzątacza. A Jarvis był idealnym kompanem.




Zaparkował przed sklepem i wysiadł, chowając kluczyki w kieszeni.
Nicky grzecznie podreptała za nim aż do środka. Starsza kobieta za ladą już miała coś powiedzieć, ale Howard uniósł dłoń.
-Tak, tak...z tym parasolem. Wiem - sprzedawczyni niepewnie kiwnęła głową i otworzyła mu ukryte przejście do laboratorium.



Nicky otworzyła usta zaskoczona. Wiedziała, że to wszystko jest tajne, ale nie spodziewała się aż takich zabezpieczeń. Idąc powoli za Starkiem obróciła się, oglądając dokładnie drzwi.
Pancerne.
No tak, bezpieczeństwa nigdy za wiele.
Weszła do pomieszczenia, gdzie miał odbyć się eksperyment. Przygotowana została komora oraz masa sprzętów.



Howard przywitał się z doktorem i od razu podszedł do konsoli, podłączając wszystko.
Kątem oka zauważyła, jak Peggy wprowadza Stevena i oddaje go w ręce pielęgniarek.
Gdy się rozebrał, pomogła mu ułożyć się w komorze.
-Nie martw się, to jak szczepionka - puściła mu oczko, próbując rozluźnić atmosferę - w sumie to bardziej taka zmutowana szczepionka, która wkurzyła się, że uciekłeś z gabinetu i przyszła z kolegami, ale będzie dobrze.
Prychnęła rozbawiona, widząc jego minę.
-Tylko żartuję.
-Mam nadzieję - blondyn niepewnie uniósł kąciki ust.


Erskine podszedł do mikrofonu i zaczął witać gości. Wśród zgromadzonych znajdowali się głównie ludzie z rządu i wojska. Mieli być świadkami przełomowego momentu.
-Nicolette? - starszy mężczyzna otworzył walizkę z probówkami - możemy zaczynać.
Dziewczyna zamontowała w specjalne miejsca serum. Wycofała się do Starka, uruchamiając jednocześnie maszynę.




Wstrzyknięto blondynowi substancje w główne partie mięśniowe.
Na jego twarzy pojawił się grymas, spiął się pod wpływem bólu i zacisnął mocniej szczękę.
Współczuła mu tak bardzo.
Ona sama nie chciała by nigdy przeżyć tego co on. Ale sam zgodził się na eksperyment.
Dobrowolnie.
Stark zamknął komorę
-Steve? Wszystko w porządku? Możemy dalej? - doktor zapukał w szybę.



Przez chwilę panowała cisza. Nicky zerknęła nerwowo na Starka, który ze zmrużonymi oczami wpatrywał się w komorę.
-Chyba już za późno na pójście do toalety? - usłyszeli cichy głos chłopaka.
Erskine uśmiechnął się lekko. Odwrócił się do publiczności i wyjaśnił im następne etapy.
-Gotowi? - podszedł do Howarda.
-Już bardziej nie będziemy - odparł brunet zakładając przeciwsłoneczne okulary.



Powoli przesunął dźwignie, a przez szybę w komorze zaczął wydostawać się blask.
Promienie Vita.
Miały aktywować działanie serum. Dziewczyna rozejrzała się, gdy lampy zamigały, zwiastując przerwanie zasilania. Generator kumulował energię z większej części Nowego Jorku. Przewidywali, iż przez właśnie taki zabieg wysiądzie prąd w połowie miasta.
No cóż.
Było warto.
Już miała odwrócić się do Howarda, aby go uściskać z radości, gdy nagle w całym pomieszczeniu rozległ się krzyk Rogersa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top