Sztokholm

Uśmiech, w końcu Ciebie widzę,
Może trochę się jeszcze wstydzę,
Otwieram drzwi swojej n iewinności,
Wpuszczam Cię do mojej radości.

Mijają dni, m i esiące i lata,
Dla życia młodością zapłata,
Coś się między nami stało,
Ki e dyś lepiej nam się rozmawiało.

Jeden zły oddech to irytacja,
Narasta ta wszechobecna frustracja,
Krzyki i kłótnie, kończące się seksem,
Jesteśmy jak wrogie wilki, walczące nad mięsem.

Jesteś tak inny, ciągle naćpany,
Od dawna już nie we mnie zakochany,
Karmazynowe wstą ż ki oplotły Ci przedramiona,
Gdy próbowałam uciec, przez Ciebie zraniona.

I tak wróciłam, b y ś nie był samotny,
Może to instynkt był mó j pierwotny,
Miłość od dawna już w gr ę nie wchodziła,
Może twa furia i nienawiść ją zmyła.

Ciągle za rękę Cię prowadziłam,
W końcu o nią zawadziłam,
Wylądowała na mojej twarzy,
Myślałam, że nikt się na to nie odważy.

Jednak jedyne czego żałowałam,
To tego, że mocniej nie oberwałam,
Łzy zmoczyły wtedy prześcieradło,
Gdy ciało Twoje na moje padło.

Oparte na serialu Ruchome Piaski

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top