1.
Najwspanialsze co mnie spotkało to nowy zapis z moją narzeczoną. Poznałyśmy się w liceum i wtedy rozpoczełyśmy swoją "historie". Po zapoznaniu sie zaczęliśmy etap bycia razem i po wspólnym liceum...potem studiach gdzie poznałyśmy nasze trzy cudowne przyjaciółki otworzyłyśmy firmę prawniczą "LMC HOME". Nigdy nie wytłumaczyła mi po co te "L" na początku ale pasowało nam. Firma odnosiła ogromne sukcesy i byłyśmy cenionymi prawnikami w całym Miami. Potem Michelle mi się oświadczyła. Zapytacie jaka Michelle? Moja najwspanialsza Michelle Jauregui...najleszpa kobieta mojego życia. Pomimo interesu miałyśmy czas i dla siebie i dla znajomych oraz naszych szurnięrych przyjaciółek. Każda z nas posiadała również pasje...pasja Michelle polegała na samochodach wyścigowych oraz wyścigach. Ścigała się będąc w liceum i na pierwszym roku studiów po czym nagle przestała. Ale zawsze mnie zabierała na nasz tor i urządzałyśmy sobię wyścigi. Widziałam jej błysk w oku zawsze. Kochała to. Ta...
Wiecie co...miłość potrafi zabić...
Pozbawić nas wszystkiego...
Dosłownie...
Zapoznam was z moim "końcem historii".
Gotowi?
Retrospekcja feralnego wydarzenia*
Był dwudziesty szósty czerwca bardzo piękny dzień...
Wiedziałam,że moja ukochana nie odpuści tak cudownej pogody.
Gdy tak siedziałam w salonie przy laptopie poczułam nagle delikatne całowanie po szyi.
Jak zawsze mruczałam.
--Kochanieeeeee.
Wiem o co ci chodzi Michi.
-Słucham cię Jauregui.
Kocham się z nią droczyć.
-Co tak oficjalnie?
-Słucham cię kochanie?
-Lepiej.
-Opowiadaj czego by moja księżniczka chciała.
-Zabrać cię na tor.
Poczułam ten uśmieszek.
-No niewiem niewiem.
-Proszeeeeeeeee.
Odwróciłam się do niej i zawiesiłam ręce na jej szyi po czym delikatnie pocałowałam co oddała mi odrazu.
-Bardzo chętnie pojadę z tobą.
Podniosła mnie i zaczęła kręcić wokół własnej osi po czym odstawiła na ziemię.
-To ruszamy za pięć minut.
-Co tak szybko?
-Kupiłam nowe cacuszko.
-Wszystko jasne.
-Oyyy no.
-Kocham cię Michelle.
-Kocham cię Camila.
Ruszyłam przebrać się w coś wygodniejszego...po czym ruszyłam przed dom gdzie moja narzeczona czekała już w naszym czarny Lamborgini Aventador. Zakluczyłam dom i gdy wsiadłam i zabezpieczyłam się pasami to ruszyła z kopyta na ten tor. O Jezu jak tak można się rajcować samochodem?
-Widzę kochanie,że bardzo ci zależy na ujrzeniu tego auta.
-Nie tyle co ujrzeniu bo go widziałam już,nie kupuję na oślep Mila...chce już w nim być i poczuć te moc.
-Tyle lat razem a ja dalej tego nie rozumiem.
-To się ma w sercu i krwi kochanie...tego się nie rozumie to się czuję.
-Do czego ten samochód?
-Mieszanka wyścigowa z driftem.
-Jaki kolor?
-Czerwony.
-Uuuuu jakaś zmiana widzę.
-Nic wiecznie nie musi być czarne prawda?
-Prawda kochanie.
-Za trzy minuty jesteśmy.
Jak powiedziała tak było. Gdy dojechaliśmy i zaparkowaliśmy to ruszyłyśmy do biura by ubrać kombinezony do wyścigów oraz kaski. Zawsze na to naciska. Ja miałam niebieski strój ona biało czarny. Jej mieszanka kolorów zawsze mnie fascynowała. Trzymając się za ręce ruszyłyśmy pod tor gdzie stał Zayn Malik nasz kierownik toru wraz z Shawnem Mendesem mechanikiem. Ujrzałam faktycznie piekny model Chevroleta Camaro po drobnym tiuningu zapewne zrobionym przez Shawna. Poszłyśmy do nich i oboje nas przywitali. Jednak Zayn jak to Zayn musi pogadać.
-Witam Panienkę Jauregui i Cabello.
Uśmiechnięty jak zawsze.
-Witamy Zayn.
Ahh ta jedność.
-Więc tak...prosiłbym o nie szalenie z tym autem ponieważ przez nocne ulewy tor jest lekko śliski...w dodatku ten model auta może ściągać na prawo za bardzo przy takiej prędkości na takim torze.
-Oczywiście Zayn dam radę.
-Nie wątpię Pani Jauregui.
-Ruszamy.
-Miłej zabawy.
Wsiadając do auta czule mnie pocałowała po czym wsiadła do auta. Ja ubrałam kask i zrobiłam to samo. Zabezpieczyłam się pasami i czekałam...Michelle nie ubierała kasku co mnie irytowało.
-Michelle...
-Tak skarbie?
-Kask...
-Kochanie nie mam zamiaru aż tak szaleć tylko chwilka i wracamy do domu.
-Niech ci będzie.
-Kocham cię Camila.
-Kocham cię Michelle.
Nagle jeb ruszyła z kopyta na prostej drodze toru.
Ta adrenalina.
Ta szybkość.
Ta moc.
Te szybkie przemijanie.
Dla niej to było cudowne.
Ja pomimo strachu starałam się ją wspierać w tej pasji.
Za dwie minuty pierwszy zakręt a na liczniku 230km/h.
Niepokoi mnie to.
-Michelle uspokój się.
-Chwilka kochanie ten zakręt i koniec.
-Michelle...Zayn mówił.
-Ja wiem lepiej.
Nagle zakret i coś się zaczęło dziać.
Nagle samochód skręcił w prawo i leciał na ziemię z strony Michelle.
-MICHELLE!!!!
-CAMILA UWAŻAJ!!!!
Nagle jeb samochód obrócił się pare razy i chwile dachował po czym odbijając się od barierki wyrzuciło go w powietrze i nagle ciemność.
Cisza...
Słyszałam tylko krzyki...słyszałam błagania...
Ostatnie co widziałam to zakrwawioną Michelle i ponownie ciemność.
Dwie minuty...
Dwie jebane minuty...
Ocknełam się w szpitalu...były już dziewczyny...lekarz powiedział,że mam pare zadrapań...trochę siniaków ale wszystko jest okej.
Pytałam o Michelle powiedział,że jest operowana...nie zważając na jego gadanie poprostu wstałam i ruszyłam pod salę operacyjną z dziewczynami.
Czekałam długie godziny.
Nagle lekarz wyszedł...
Wszystkie wstaliśmy.
Usunął z twarzy maseczkę do operacji.
Wiedział kim jesteśmy.
Spojrzał na zegar.
Słowa z jego ust mnie zabiły.
-GODZINA 18:24 STWIERDZAM ZGON MICHELLE LAUREN JAUREGUI MORGADO.
W tym momencie darłam ryja i wyłam a dziewczyny musiały mnie trzymać. Podano mi leki uspokajające. Nie wierzyłam w to dopóki nie pokazano nam ciała by się z nią pożegnać. Lekarz poinformował mnie,że czaszka pękając przebiła kore mózgową i odrobine sam mózg.
MOWIŁAM O TYM PIERDOLONYM KASKU!!!!!
Trzy dni później odbył się jej pogrzeb.
Wszyscy pracownicy. Nawet ci z toru. Rodzina. Płakałam i nie wierzyłam na to że to koniec. Po końcu ceremonii stałam nad jej grobem.
R.I.P
MICHELLE JAUREGUI
URODZONA: 27.06.1996r.
ZMARŁA: 26.06.2019r.
ŚWIEC PANIE NAD JEJ DUSZĄ.
NAJWSPANIALSZA CÓRKA
NAJWSPANIALSZA SIOSTRA
NAJWSPANIALSZA PRZYJACIÓŁKA
-Prosiłam cię o ten pieprzony kask...
Zostawiłaś mnie...
Jestem sama do cholery jasnej...
Nie mam ciebie...
Nie mam już nic...
Żadnej cząstki ciebie...
Tak cie kocham do cholery jasnej...
Kocham cię Michelle...
Nigdy nie przestanę.
Odeszłam poprostu.
Powiedziano mi,że na jej życzenie bo tak kiedyś spisała testament z głupoty. Na wypadek śmierci ma być on odczytany po pół roku od dnia pochowania.
Nie ingerowałam w to tylko postanowiłam czekać.
Pierwsze trzy miesiące były dla mnie udręką...dziewczyny musiały pomagać mi w prowadzeniu firmy...domu...i mojego życia.
Dużo piłam...bardzo.
Jednak postanowiłam się wziąść w garść i kolejne dwa miesiące ogarniałam życie osobiste.
Wróciłam do firmy i ostatni miesiąc ogarniałam tylko ją.
Koniec retrospekcji powrót do teraz.
Teraz to już wiecie ja wyglądał koniec mojej historii. Pierwsze pół roku było najgorsze bo świadomość tego,że już jej nie zobaczę...
Nie usłyszę...nie zrobie nic z nią jest straszna. Na torze nie byłam ani razu.
Jednak pewnego dnia do biura przyszło to zawiadomienie...
Do Karla Camila Cabello Estebaro
Szanowna Pani Cabello dnia 27 grudnia o godzinie dziesiątej w mojej kancelarii odbędzie się osobiste odczytanie ostatniej woli i testamentu Świętej pamięć Michelle Lauren Jauregui Morgado.
Johnatan Smith.
Więc to teraz .
Witam was w inny opowiadaniu niż "Zgadnij Kto To".
Mam nadzieję,że wam się spodoba.
Miłego Czytanka^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top