➸ 11

- Sprawa jest dosyć prosta - Red stała przed trójką chłopaków siedzących na kanapie w swoim mieszkaniu. Ashton, Calum i Michael mieli pomóc jej znaleźć blondyna, który przepadł jak kamień w wodę. Nikt o nim nie słyszał, do swojego ulubionego baru nie zaglądał i nikt go nie widział - Macie przetrząść całe Sydney, od góry do dołu i znaleźć tego ćwoka, jasne? - dodała patrząc się na nich.

- Jasne - Mruknął Ashton. Nadal nie wierzył, że jego przyjaciel mógł być taki głupi. Owszem, do najmądrzejszych to on nie należał, ale idiotą też nie był. Do tamtego wieczoru nie był. Później już się nim stał - Jak ona się trzyma? - zapytał mając na myśli Blake.

- Nawet dobrze - Red usiadła obok Michaela na kanapie - Była trochę zestresowana jak się dowiedziała, ale już jest wszystko w porządku i nawet się cieszy - dodała 

- Jak go znajdę, to obiecuje, że wykastruje go gołymi rękami - Warknął Calum. Przypuszczał, że to się tak skończy, ale nie pomyślał nigdy, że Luke mógłby być takim dupkiem. Bo był. 

- Nie ty jedyny - Michael wywrócił oczami - Nie wiem na co czekamy - dodał rzucając okiem na zegarek spoczywający na nadgarstku swojej dziewczyny. 

- Calum sprawdzi wszystkie bary, jakie odwiedzał Hemmings, Ashton postara się dotrzeć jakoś do jego byłych i zobaczy, czy przypadkiem nie ma go u którejś z nich, a ja z Michaelem zobaczę, czy nie siedzi w swoim starym mieszkaniu - Red wstała i narzuciła na siebie kurtkę - Ruchy, ruchy, ruchy!

- Stary, twoja dziewczyna powinna pracować w wojsku - Stwierdził Calum, a Michael zaśmiał się cicho, obejmując Red. Zgarnął pęk kluczy z komody i całą czwórką opuścili mieszkanie. Ich drogi rozeszły się na podziemnym parkingu. Każdy pojechał w inną stronę. 

***

Zrezygnowany odszedł od baru w kolejnym pubie, jaki jeszcze pamiętał z wspólnych popijaw z Hemmingsem. Rozejrzał się dookoła łudząc się, że może go tam znajdzie, ale nigdzie nie było widać jasnej czupryny. Wyszedł na zewnątrz, odpalając papierosa. 

Wybrał numer do przyjaciela, aby powiadomić go, że wszystkie bary i puby na pewno odpadają. Te znane i te mniej też. 

- Masz go? - Zamiast głosu Michaela usłyszał głos Red, co nie zdziwiło go prawie w ogóle. Zaciągnął się dymem i strzepał popiół ze szluga za nim odpowiedział

- Nie - Pokręcił głową nie zdając sobie sprawy, że ona i tak tego nie widzi - Nie ma go nigdzie, nawet w Witness - dodał mając na myśli jeden z najsłynniejszych barów w Sydney.

- Cholera - Mruknęła cicho - Jedź pomóż Ashton'owi, dobrze? - dodała po chwili. Ona sama była jeszcze w drodze do mieszkania Luke'a. 

- Jasne - Przytaknął - Powodzenia - dodał i się rozłączył. Wypalił do końca papierosa, wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon. 

***

- Na pewno go u ciebie nie było? - Ashton stał na najwyższej kondygnacji apartamentowca i przyglądał się pytająco blondynce, stojącej w drzwiach, której ciało okrywał tylko koronkowy stanik i krótki szlafrok.

- Gdyby był, to na pewno nie rozmawialibyśmy tyle czasu - Przewróciła oczami zaciskając wypielęgnowane dłonie na ciemnych drzwiach - Coś jeszcze? - dodała pytająco. Uniosła namalowaną brew do góry mierząc wzrokiem Irwina.

- Nie - Rzucił i odszedł, nie fatygując się, aby się pożegnać. W drodze do windy wybrał numer Michaela i czekał aż odbierze. W między czasie nacisnął przycisk przywołujący ruchome pudło.

- Powiedz, że jest u Sharon, czy którejkolwiek - Znowu odebrała Red, a Irwin nawet nie był zaskoczony.

- Nie było go u żadnej - Westchnął ciężko i nacisnął przycisk '0' - Chociaż Jennifer zachowywała się dziwnie - dodał przypominając sobie pierwszą dziewczynę, do której pojechał.

- Wątpie - Mruknęła  - Calum miał ci pomóc, ale skoro zdążyłeś sam, to wróćcie do nas do mieszkania i czekajcie, okay? 

- Okay - Przytaknął i wyszedł na zewnątrz - Do zobaczenia

- Do zobaczenia - Odpowiedziała, rozłączając się.

***

- Skoro nie ma go w barach czy pubach, ani u dziewczyn, to musi być tutaj - Red podeszła do drzwi, za którymi mieściło się stare mieszkanie Hemmingsa. 

- Jak chcesz tam wejść? - Michael uniósł brew nie mając pojęcia, czy aby na pewno postępują zgodnie z prawem. Dziewczyna uniosła do góry klucz, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu.

- Zabrałam go od Blake - Wytłumaczyła i przekręciła przedmiot w zamku. Wymieniła spojrzenie z kolorowym i popchnęła drzwi przygotowując się na najgorsze. 

~*~

Co sądzicie? ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top