➸ 02
Nadszedł kolejny dzień jej życia, więc chwyciła kolejną zabazgraną stronę i przewróciła ją. Trzeba było zacząć spisywać swoją historię od nowa.
***
Budząc się bez niego tego ranka czuła przeszywający ja na wskroś chłód. Poduszka po paru godzinach łkania i wylewania swoich łez nadal była mokra, a worki pod jej oczami były wielkości talerzy. Przetarła zmęczoną twarz dłonią i niechętnie wstała z łóżka. W drodze do łazienki przeciągnęła się parokrotnie i ziewała szeroko. Czekał ją ciężki dzień. Poranek i południe spędzone na uczelni, a później praca w jednej z podmiejskich kawiarni.
Zimny prysznic postawił ją na nogi, a woda spływająca wzdłuż jej twarzy znów wymieszała się ze łzami. Momentami to było dla niej za dużo. Zbyt wiele rzeczy przytłaczało ją na raz. Zbyt dużo.
Jedząc śniadanie zastanawiała się, co się z nim stało i gdzie się podziewa. Znowu. Pomimo tego, że znów ją skrzywdził, że znowu złamał daną wcześniej obietnicę i znów prawie ją uderzył. Martwiła się o niego. Po każdej kolejnej kłótni coraz bardziej i mocniej. W końcu nigdy nie wiadomo było, co strzeli pijanemu chłopakowi wyrzuconego z domu do głowy.
***
Słońce znowu schowało się za zasłoną stworzoną z chmur. Niewielkie promyki przedzierały się przez nie i dawały niewiele światła globowi ziemskiemu. Blake przemierzała ulice miasta chcąc jak najszybciej dostać się na teren uniwersytetu, żeby uniknąć deszczu, który lada moment zacznie padać. Była studentką prawa. Zawsze chciała pomagać ludziom, w ten a nie inny sposób.
Przekraczając próg uczelni westchnęła cicho i uregulowała głośność muzyki płynącej z jej słuchawek. Wsunęła telefon z powrotem do kieszeni spodni, a właśnie wtedy zaczęło padać. Uśmiechnęła się sama do siebie wiedząc, że w porę dotarła na miejsce i ruszyła powoli przed siebie.
- Lake! - Słysząc zdrobnienie swojego imienia zatrzymała się w miejscu i odwróciła na pięcie. W jej kierunku zmierzała rudowłosa dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy. Red Davenport. Jej imię idealnie pasowało do charakteru, a do włosów tym bardziej - Cześć Collins - dodała
- Witaj Red - Przywitała się ze swoją przyjaciółką, a po chwili ta zamknęła ja w szczelnym uścisku - Jak tam? - dodała z grzeczności.
- Michael mi wszystko powiedział, skarbie - Red zignorowała jej pytanie i ponownie przytuliła - Tak bardzo mi przykro - dodała
- Przyszedł do was? - W oczach Blake zaświeciły iskierki nadziei. Miała nadzieje, że Luke poszedł do swojego najlepszego przyjaciela, który swoja drogą był chłopakiem Red.
- Nie - Odpowiedziała rudowłosa w dodatku kręcąc przecząco głową - Tylko zadzwonił do Michael'a, gdy go wyrzuciłaś, a od tamtego czasu cisza - dodała
- Gdzie on znowu się podział? - Blake zapytała bezradnie i przeczesała palcami włosy - Martwię się o niego. Nie powinnam była go wyrzucać, ale już nie wytrzymałam - dodała
- Cichutko... - Red poraz trzeci w przeciągu pięciu minut porwała przyjaciółkę w ramiona i próbowała uspokoić - Zrobiłaś, to co uważałaś za słuszne, może to go w końcu nauczy, że istnieje coś takiego jak umiar - dodała
- Boje się, że coś mu się stało, Red - Załkała Blake mocząc tym samym bluzkę przyjaciółki.
- Będzie dobrze, Lake, zobaczysz - Davenport nie wiedziała już, jakich słów używać, żeby pocieszyć przyjaciółkę. Wiedziała, że z ich dwójki to ona musi zachować zimną krew i postawić na nogi przyjaciółkę, ale ochota spuszczenia łomotu Hemmings'owi była mocniejsza. - Chodź, nie możesz pokazać się na wykładach w takim stanie - dodała i zaczęła prowadzić ją w stronę łazienki. Po poprawieniu makijażu i zapleceniu włosów w warkocz obydwie opuściły pomieszczenie i z lekkimi uśmiechami udały się na pierwszy wykład.
***
- Dzień dobry! - Przywitała się radośnie wchodząc do środka kawiarni. Do jej nozdrzy wdarł się znajomy zapach kawy i sernika. Uśmiechnęła się lekko i weszła za ladę. Kobieta w podeszłym wieku odwzajemniła uśmiech. Przez jej włosy przedzierała się siwizna, a skóra na dłoniach zaczęła się marszczyć.
- Witaj kochanie - Pani Watson obdarzyła ja czułym, jakby matczynym spojrzeniem i uśmiechnęła jeszcze szerzej - Jak zwykle spóźniona - dodała, a po chwili jej cichy śmiech wypełnił pomieszczenie.
- Autobus mi uciekł - Przyznała, a po chwili zniknęła na zapleczu. Po ubraniu fartuszka i koszulki z logiem kawiarni zabrała się do pracy. Powycierała wszystkie stoliki i w oczekiwaniu na następnych klientów wypiła kawę.
***
- Widzę, że coś jest nie tak, ale co? - Pani Watson po całym dniu obserwowania swojej pracownicy zauważyła niewielkie zmiany w jej zachowaniu. Przyczyn było kilka, musiała tylko dobrze postawić.
- Tak jakby - Wyznała dziewczyna zaraz po zamknięciu lokalu.
- Chodzi o Luke'a? - Starsza kobieta westchnęła ciężko i wyjęła z gabloty na ciasta dwa kawałki sernika.
- Tak - Odpowiedziała Blake - Znów przesadził i nie skończyło się tylko na krzykach - dodała
- Czy to dziecko nie zna czegoś takiego, jak umiar? - Starsza kobieta zapytała z wyrzutem - Niech no tylko tu przyjdzie, a nie wyjdzie tak szybko - dodała zapisując sobie w pamięci, że musi pogadać z młodym mężczyzną. - Znowu ta sama śpiewka? - dodała
- Tak - Blake przytaknęła i spuściła wzrok na swoje dłonie - Z tym wyjątkiem, że nie wtrzymałam i wyrzuciłam go z mieszkania w środku nocy - dodała powstrzymując się przed tym, żeby nie rozpłakać się na oczach starszej pani.
- Dobrze zrobiłaś, słońce - Kobieta przyznała jej rację - Trzeba mu uświadomić to, że to, co robi kiedyś nie skończy się dobrze. Zarówno dla niego, jak i dla was obojga.
➸➸➸
W końcu udało mi się coś tutaj napisać >< Co sądzicie?
Komentujesz = Motywujesz
All the love, Red x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top