"Coco"
Kojarzycie ten film, który w tym roku dostał Oscara zamiast Twojego Vincenta, przez co wiele Polaków się wściekło? No, to o nim dzisiaj będzie mowa! I o tym, dlaczego zasłużył na tego Oscara!
Coco to kolejny film Disneya. Ale spokojnie, "kolejny" nie oznacza w tym przypadku "taki sam jak reszta". Wiele się pozmieniało, moi mili, bowiem Disney poszedł w trudniejsze produkcje. I, o matulu, poradził sobie!
Zacznijmy może od tego, o czym tak właściwie jest Coco.
W rodzinie Miguela muzyka jest zakazana już od pokoleń. Chłopak jednak w ukryciu stara się stać taki, jak Ernesto de la Cruz — największa gwiazda meksykańskiej muzyki. Potajemnie uczy się grać na gitarze oraz udaje się na jeden z konkursów organizowanych w Dzień Zmarłych. Niestety, tego samego dnia babcia zniszczyła chłopakowi jego gitarę, więc Miguel zmuszony jest kombinować. Postanawia zakraść się na grób samego Ernesta de dla Cruza i pożyczyć gitarę na czas swojego występu. Kiedy chłopiec już trzyma instrument w ręku, nagle przenosi do jakiegoś innego świata. Jak się okazuje, jest to Kraina Umarłych. Miguel zamierza więc wykorzystać okazję, jaką zgotował mu los, i postanawia odnaleźć muzyka. Jednak to, co się wydarzy, przejdzie jego pojęcie.
W filmie, jak to zazwyczaj w filmach Disneya, muzyka towarzyszy nam na każdym kroku. I wszystkie piosenki, zarówno te radosne, jak i smutne, mają niesamowitą oraz przemyślaną melodię i tekst.
Załączam Wam jedną z piosenek do odsłuchania.
Film spokojnie mogą obejrzeć i młodsi, i starsi. Co więcej — czasami można zauważyć ukryte treści wyłącznie dla tych nieco starszych, jak chociażby w piosence poniżej.
Starsi bez problemu będą mogli też odnaleźć w tym filmie kilka rad dla siebie — że należy dbać o rodzinę, póki ma się tę możliwość, i że należy pozwalać robić naszym bliskom to, co ich uszczęśliwia, a nie nas. Wierzcie mi, Coco może na Was ogromnie wpłynąć, zwłaszcza na końcówce, która jest strasznie emocjonalna, ale również jak najbardziej prawdziwa, przez co widz jest w stanie się utożsamiać.
Coco posiada również płynną i naprawdę przyjemną dla oka animację. Kreskę i kolorystykę zresztą również — Meksyk to jednak Meksyk, a jego nastrój na pewno nam się niejednokrotnie udzieli podczas seansu.
Ogółem bardzo lubię filmy Disneya, ale zawsze daję im dość niskie noty. To już było, tamto jest przereklamowane, w innym jest za dużo nierzeczywistych scen, a w kolejnym natomiast za dużo niedopracowanych wątków.
Lecz przy Coco... Ja naprawdę nie mam się czego przyczepić. Choćbym próbowała, nie jestem w stanie wymienić żadnej wady tego filmu. Dlatego też daję mu z wielkim uśmiechem na twarzy 10/10.
I mam szczerą nadzieję, że zachęciłam Was do obejrzenia tego filmu. Wierzcie mi, to jest kompletnie inny poziom niż reszta filmów Disneya, więc, moim zdaniem, warto dać Coco szansę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top