Królowa mroku i powietrza - Mroczne Intrygi Cz. 3

Autor: Cassandra Clare

Wydawnictwo: MAG

Fabuła:

A jeśli ceną prawdziwej miłości jest potępienie?

Niewinna krew została przelana na podwyższeniu w Sali Narad, świętej twierdzy Nocnych Łowców. Po tragicznej śmierci Livii Blackthorn Clave znalazło się na krawędzi wojny domowej. Część rodziny Blackthornów udaje się do Los Angeles, by tam szukać źródła choroby niosącej zagładę czarownikom.

Tymczasem Julian i Emma desperacko usiłują zapomnieć o swojej zakazanej miłości i wyruszają z niebezpieczną misją do krainy Faerie, by odzyskać Czarną Księge Umarłych. Na Dworach odkrywają tajemnice, która może obrócić w gruzy świat Nocnych Łowców i otworzyć mroczną drogę w przyszłości jakiej nikt sobie nawet nie wyobrażał.

Wyścig z czasem trwa. Emma i Julian muszą ocalić świat Nocnych Łowców, zanim zabójcza moc klątwy parabatai zniszczy ich samych i wszystkich, których kochają.

Uczucia po przeczytaniu:

Wiec tak, w końcu doczekałam się finału "Mrocznych Intryg" ! To własnie dzięki tej serii rozpoczełam pisanie recenzji! Jestem tak podekscytowana, że szkoda gadać! Tak więc przerywam milczenie w sprawie spojlerów! Będzie to pierwsza recenzja w jakiej nie będe się ograniczać, opiszę wszystkie wrażenia dotyczące tej serii, wszystko co mnie dręczy i co nie zostało do końca rozwiązane po ostatnim tomie. Także tak, teraz opisze po któtce bez spojlerów moje wrażenia po książce, jednak napewno znajdą się tu spojlery co do pierwszego i drugiego tomu, wiec jeśli nie czytaliście "Pani noc" i "Władcy Cieni", lepiej po prostu przejdzcie do recenzji o "Pani noc", zdecydujcie czy chcecie się zagłębić w te książki, przeczytajcie i wróćcie tutaj ;D

RECENZJA BEZ SPOJLERÓW!

Jest to bardzo ciężka książka, przez dużą jej część obserwujemy różne zmiany, jakie zachodzą w głównych bohaterach. Obserwujemy też różne odcienie żałoby i jej poziomy w jakich znajdują się nasi bohaterowie.

Po wydarzeniach, jakie miały miejsce w sali narad i tragicznej śmierci Livii Blackthorn, rodzina nie potrafi się z tym pogodzić, szczególnie mocno cierpi Julian, który poświęcił pieć lat na samotne wychowanie swojego rodzeństwa. Zmaga się z trudem, poczuciem winy i żalem do samego siebie, czuje, że poniusł porażkę, nie dając rady jej uratować.

Obserwujemy też resztę rodzeństwa, która w taki albo inny sposób przeżywa tą sytuacje. Szczególnie trudna jest ona dla Ty'a, który utracił swoją siostrę bliźniaczkę, tak naprawdę nikt prócz Kita nie potrafi, z nim porozmawiać, każdy z rodzeństwa boi się poruszyć ten temat, bo nie wiedzą jak on zareaguje.

I to właśnie na nich dwóch ta strata wpłynie najmocniej, zarówno Ty jak i Julian podejmą szereg decyzji wywołanych śmiercią Livii, które mocno wpłyną na całą fabułę i nakierują cały przebieg akcji, jak i relacje między postaciami. To czego obaj się dopuszczą w akcie rozpaczy... szkoda gadać, jakbym mogła to z chęcią bym im to z głowy wybiła.

Na jeden z głównych plaów wysuwają się też takie postacie jak Dru, która wcześniej nie wyróżniała się szczególnie w poprzednich książkach. W tej części bardzo ją polubiłam, za spryt jakim się wyróżniała na tle rodzeństwa. Większą role odgrywają też zarówno Kit i Ty, ale też Diego czy Jaime. Ma to na pewno związek z nową serią i już ostatnią w świecie Nocnych Łowców pod tytułem "The Wicked Powers", seria ta ma się pojawić zaraz po trylogii "Chain of gold".

Cassandra Clare jak to ma w zwyczaju wprowadza nas i zapoznaje z nowymi postaciami, o których będzie kolejna seria.

Przed premierą książki mówiono, że wszystko w świecie Nocnych Łowców ulegnie zmianie i wierzcie mi, zmienia się bardzo dużo i nie koniecznie na dobre.

Nasi bohaterowie na samym końcu zostaną postawieni przed wyborem, będą musieli wybrać mniejsze zło, a jak wiadomo, mniejsze zło nie jest dobrem. Nie każdy będzie zadowolony z tego co się stało, nawet ja nie jestem. W świecie Nocnych Łowców, doszło do rozłamu, który może zniszczyć wszystko.

Wszelkie podziękowania proszę kierować do naszej kochanej Kohorty, z szczególną dedykacją do Zary - jest to najgorszy charakter jaki widziałam, nigdy nikt mnie tak nie denerwował jak ona, a każdy zły charakter w porównaniu do niej, wydawał się po prostu mądry. Naprawdę z wszystkich książek z Świata Nocnych Łowców, gdy ktoś mnie kiedyś zapyta o najgorszą postać, będzie nią Zara. To co zrobiła na końcu, jest obrzydliwe, bez względu na to kto ma jakie przekonania i w co wierzy. Łącze się w bólu z każdym, kto tak jak ja nienawidzi z całego serca Zary. Oby Cassandra była sprawiedliwa i oby ta postać dostała w końcu to na co zasłużyła.

Akcja w tej książce toczy się różnym tempem, a ona sama, liczy sobie 1065 stron, ale na żadnej z nich się nie nudziłam. Jasne czasami, a nawet często nie zgadzałam się z postaciami, z decyzjami jakie podejmowali, ale zawsze wierzyłam, że Cassandra wszystko wyjaśni, tak jak to było zawsze.

Bardzo spodobały mi się także wiersze Edgara Allana Poe, które zostały dobrane do tych książek. Inspiracja jaką Cassandra Clare z nich wyciągnęła była niesamowita, dzięki nim wkraczaliśmy w ten świat i wydarzenia już z tajemnicą zakrzepioną w nas od pierwszych stron książkę. Szczerze? Była to też jedyna poezja jaką zaakceptowałam, bo ogólnie nie przepadam za tego typu utworami, jednak te wiersze wybroniły się same sobą. Były niesamowite i odrazu zapadały w pamięć, szkoda że wiersze które omawiamy w szkole nie są tak ciekawe i tak wciągające jak te :D Napewno zapamiętała bym ich więcej ;)

Sama książka jest dobra, ale nie jest to najlepsza książka Cassandry, jak dla mnie najlepsza z całej tej serii jak zarówno z wszystkich innych książek była "Pani Noc". Jednak w świetle tych wszystkich wydarzeń i mieszanych uczuć z końca, finał nie był dla mnie zadowalający. Niestety. Rozumiem dlaczego podjęto takie, a nie inne decyzje, które w pewnym sensie są dobre, ale liczyłam jednak na to, że na końcu tego wszystkiego będę kipić szczęściem, a w efekcie, jestem zaniepokojona tym co może się wydarzyć w serii zamykającej Świat Nocnych Łowców.

Co tu się wydarzyło? Jak potoczyły się losy Juliana i Emmy? Niestety musicie się tego dowiedzieć sami. Ale czytajcie "Królową mroku i powietrza", bo naprawdę warto! Mimo wszystko jest to kawał dobrej książki!

RECENZJA Z SPOJLERAMI!!!

Spojlery!

Spojlery!

Spojlery!

Gdyby ktoś jeszcze nie doczytał tu będzie, bardzo dużo spojlerów, proszę mi nie wypominać, że zdradziłam coś komuś kto nie czytał! Ostrzegałam, tylko dla tych, którzy nie boją się spojlerów (i to tych najważniejszych) i tych którzy mają już książkę za sobą ;D

Miłej lektury moich żalów i bólów, och ach i echów ;D Zapraszam do własnej opinii jeśli jesteście już po książce ;)

Od czego ja mam zacząć? Tu jest tyle by mówić, nie wiem czy zacząć od najważniejszych rzeczy czy może od tych mniej ważnych, więc może zacznę od takich średnich ;)

*Thule.

Więc tak, dużo słyszałam, o tym że wątek Thule, jest odgrzewanym kotletem, że autorka na tej części książki poległa. Czy ja tak uważam? Nie do końca. Świat równoległy z jakim spotkaliśmy się w "Mieście niebiańskiego ognia" Edom, o ile dobrze pamiętam, był całkiem innym światem od Thule. W Thule mamy do czynienia z post apokaliptycznym światem, w którym demony przejęły kontrole nad światem, Sebastian zwyciężył, a Clary umarła, po naszemu jakoś tak w połowie książki "Miasta niebiańskiego ognia". Runy przestały działać, a główni bohaterowie, których znaliśmy z 'Darów anioła", w większości już nie żyli.

Rozumiem zamiar autorki jaki miała, pokazując nam ten świat. Nawet ktoś to powiedział w tej książce, chyba Emma ale nie jestem w 100% pewna. Że tak wyglądał by świat bez Clary, była tak ważną postacią, że bez niej wszystko potoczyło by się zupełnie inaczej, a niektórzy Nocni Łowcy mówili, że nie była ważna, że nic takiego nie zrobiła.

Samo Thule nie było złe, jednak rozumiem dlaczego większość myśli, że to było odgrzewanie kotleta, przez powrót Sebastiana. Wszyscy myśleliśmy, że mamy go już za sobą, a tu się okazało, że gdyby chciał, mógłby wrócić, do ich świata.

Czy to był dobry krok? Nie wiem. Wydaje mi się, że zaczynając coś takiego jak Thule i światy równoległe, autorka zapoczątkowała coś co będzie musiała, bardzo umiejętnie i ostrożnie poprowadzić i co rzuciło mi się już w tej książce w oczy.

Skoro Julian, chciał zabrać ze sobą Livie i bardzo, ale to bardzo do samego końca mu kibicowałam, liczyłam, że może jednak z nimi pójdzie, to jednak dobrze że tak się nie stało. Wtedy Cassandra zapoczątkowała by coś co już mi się wydaje trochę niebezpieczne. Bo w pewnym sensie Livia wróciła by do życia w ich świecie, w jakiś sposób by ją odzyskali, chociaż to nie jest ona. Jednak w głowie nasuwa mi się jedna myśl; "Co się stanie, gdy "z martwych" powróci ktoś kto nie powinien?" To jest taka granica, którą przekroczyła autorka, teraz umiejętnie będzie musiała się tym wszystkim posłużyć, bo skoro wiemy, że teoretycznie, można przeskakiwać z świata do świata, to nie wiadomo, jak to się potoczy i kto wykorzysta tą wiedzę.

Całym sercem liczę na umiejętności tej autorki i wierze, że jakiekolwiek zakończenie nam uszykuje, przykre, smutne, sprawiedliwe lub nie czy może radosne, to mam nadzieję, że będzie to napisane dobrze i z sensem.

Co do świata Thule, sama uważam że był to jeden z ciekawszych wątków tej książki.

Ale z drugiej strony, zadowoliło by mnie coś świeżego, nowego. Gdyby na przykład nasi bohaterowie trafili to świata równoległego i Clary wychował by Valentine, a Sebastiana Jocelyn, myśle, że taki przebieg sprawy całkowicie obrócił by do góry nogami świat, który znamy, historia nabrała by zupełnie innego obrotu i też była by bardzo ciekawa.

Jednak nie ja będę krytykować, Cassandra Clare zrobiła, jak uważała za słuszne i wiem, że potoczy tą dalszą historie w odpowiedni sposób taki jaki uważa za najlepszy.

* Cameron i Livia.

Więc tak, nigdy nie sądziłam, że napisze tu coś o Cameronie ;D Jednak nie powiem, ten chłopak pokazał klasę w Thule. Jak widać, gdy nie ma kto ratować świata, musi to robić ktoś kogo nigdy byśmy o to nie podejrzewali.

Jakoś od pierwszej części ciekawiła mnie ta postać, chciałam aby się pojawiła, aby miała jakąś interakcje z innymi postaciami i jak się okazuje, dostał w końcu swoje 5 minut (co prawda nie w tym świecie), ale zawsze to coś.

Livia w Thule była niesamowita, tak bardzo przypominała mi Juliana, ale za to była zupełnie inna niż Livi, którą znaliśmy z normalnego świata. Tu była waleczna, niezależna i odważna. Przeszła też wielką stratę, ale do samego końca się nie poddała, walczyła o lepsze jutro, dla siebie i innych, bardzo ale to bardzo ją polubiłam.

Co do jej związku z Cameronem, szczerze powiedziawszy na początku tak sobie pomyślałam "nie możliwe", ale gdy przeczytałam jeszcze raz "Panią noc" wyłapałam takie fragmenty na które wcześniej nie zwróciłam uwagi. Na przykład bardzo często dogryzała Emmie co do jej związku z Cameronem i tego jak go traktuje. Za pierwszym razem nie zwróciłam na to uwagi, ale gdy przeczytałam drugi raz "Panią noc" robiąc sobie powtórkę przed "Królową..." wyłapałam to, a gdy czytałam o Thule, to było mi trochę jej żal. Może w normalnym życiu też by jej się udało z Cameronem, niestety nie dostali takiej szansy.

Oni obaj byli najlepszym zaskoczeniem w Thule, zarówno to co ich łączyło jak i to jakimi stali się przywódcami.

* Broń Sebastiana.

Więc tak, czy jest tu ktoś kto po "Mieście niebiańskiego ognia", nie zadał sobie pytania co by było, gdyby Królowa Jasnego Dworu miała dziecko z Sebastianem? Co to by było za dziecko? Ja myślałam, że było by przerażające ;D

Jednak Ash... kurczę ciężko powiedzieć. Szczerze powiedziawszy myślałam, że on będzie wcieleniem istnego zła od pierwszej chwili, jak na razie nie zachwycił mnie. Nie poznaliśmy, go zbytnio, wiec nie wiemy w sumie o nim za dużo, jaki jest tak na prawdę.

Jedno jest pewne, będzie on jedną z ważniejszych osób, które wpłyną na wydarzenia w ostatniej serii, ale chciałabym wierzyć, że okaże on się lepszy mimo wszystko od swoich rodziców. Dzieci nie są rodzicami, a nikt nie rodzi się zły, mam nadzieje, że to się sprawdzi.

*Ty i Julian.

Boże oni mnie tak denerwowali w tej swojej rozpaczy... No dobra może Ty mnie aż tak nie denerwował, ale prawda jest taka, że obaj popełnili bardzo duży błąd w tej książce. Może zaczne od Ty'a.

Jak wiadomo Ty i Kit postanowili (a może raczej Ty postanowił, a Kit ślepo w to brnął), że wskrzeszą Livi. I czy tylko ja jak o tym usłyszałam, wiedziałam, że to będzie największy błąd w ich życiu? Naprawdę potrafię go zrozumieć, chciał wrócić życie swojej bliźniaczce, ale niestety nikt go nie wyprowadził z błędu i tu byłam zła na Kita, powinien mu otwarcie powiedzieć, że to był zły pomysł, bo w efekcie skrzywdził go bardziej, przez to, że brnął w to razem z nim mimo tego, że wiedział, że to jest ogromny błąd.

Julian... Boże zniosłabym Juliana w rozpaczy, nawet przez całą książkę, ale Julian bez uczuć. To jak się zachowywał w stosunku do wszystkich, ale nawet do Emmy, jego parabatai, sprawiał, że czasami naprawdę denerwował i przestawałam go powoli lubić. To było jak cios w twarz, gdy już myśleliśmy, że będą ze sobą po "Władcy cieni", a tu takie coś przez kolejne pół książki. I może dlatego też Thule przypadło mi do gustu, tam relacje między głównymi bohaterami chociaż po części wróciły do normy.

*Kieran, Mark i Cristina.

Gdy czytałam "Panią noc" byłam team Mark i Cristina. Nie mogłam wybaczyć Kieranowi tego co zrobił Emmie i Julianowi. W sumie mało go też znaliśmy, więc pomyślałam sobie: "E tam, kogo jakiś Kieran interesuje" :D

Gdy czytałam "Władce cieni" nadal byłam team Mark i Cristina, ale gdzieś tam na horyzoncie mi się znowu Kieran pojawił i dobrze wiedziałam że relacja Mark i Kieran się nie skończyła, a wręcz może trwała nadal i gdzieś tam jeszcze w mojej głowie była myśl, a może Cristina z Kieranem, ale było to dla mnie tak niewyobrażalne, że wciąż byłam team Mark i Cristina.

A gdy czytałam "Królową mroku i powietrza" miałam w głowie; team Mark i Cristina, team Mark i Kieran i nagle jeszcze się pojawił team Kieran i Cristina. Jakoś w połowie książki zgłupiałam, bo już sama nie wiedziałam czego chce ;D A gdy do głowy mi przyszła chora myśl, ona to zrobiła! Cassandra to zrobiła! I tak oto połączyła moje rozterki sercowe nad tą trójką, wychodząc z tego trójkątu miłosnego w nietypowy sposób, ale też w pewien sposób oryginalny. I tak oto jakoś za połową książki byłam już nieodwołanie team Kieran, Mark i Cristina i niech się dzieje co chce ;D

*Emma i Julian.

Od pierwszego momentu, gdy chwyciłam "Panią noc", gdy Julian i Emma mieli ze sobą pierwszą interakcje, wiedziałam, po prostu wiedziałam, że oni muszą być razem. Dla mnie nie było innego wyjścia. Kibicowałam im jak tylko mogłam i nawet, gdy nie byli razem, to i tak traktowałam ich jak parę. Relacja jaka ich łączyła była niesamowita, naprawdę ich nie szło traktować jak dwie osobne osoby, zawsze było Emma i Julian lub Julian i Emma. Już, gdy czytałam "Miasto niebiańskiego ognia", myślałam o tym jaka jest miedzy nimi silna więź, mimo tak młodego wieku.

Od małego wychowywali się razem, wspólnie przeszli przez śmierć swoich rodziców, wojnę, aż dotarli do tego punktu gdzie byli. Dla mnie nie było innego wyjścia.

Bardzo mi się podobało to jak zostało opisane wszystko co czuł Julian, cały ból który czuła Emma, gdy Zara wbiła jej nóż, to uczucie, że on czuł i wiedział, że jego parabatai umiera, jest to smutne, ale wydaje mi się, że jest to też jedna z lepszych rzeczy w przysiędze parabatai. Choćby byli miliony kilometrów od siebie, ten drugi wie, kiedy traci parabatai i to jest najprzykrejsze ale też najpiękniejsze w tej przysiędze.

Co do klątwy parabatai i tego jak to wszystko się rozwiązało. Pomysł z gigantami? Na moje miało to jakieś ręce i nogi w porównaniu do tego co się z nimi działo. Rozumiem to, że ta moc mogła w nich w pewien sposób "wybuchnąć" i spowodować to co spowodowała, jednak nie podobało mi się to jak to zostało rozwiązane. No kurczę czy na mnie nie zrobiło to wrażenia? Dobra okej więzy i miłość rodzinna to było piękne, wszystko co do nich mówili, ale nie rozumiem jak to mogło ich uratować, żałuje tego wątku.

Cieszę się, że ta sprawa została wreszcie rozwiązana, a oni nie są już parabatai, jednak czuje że to się tak łatwo dla nich nie skończy o czym pewnie też przekonamy się w ostatniej serii. Na pewno znajdą się ludzie, którzy będą ich wytykać palcami z tego powodu. A teraz właśnie powiem coś o takich ludziach.

* Kohorta.

Polityka, polityka i jeszcze raz polityka. To jak Cassandra Clare, od samego początku umiejętnie wplatała różne wątki z sfery życiowej w swoje książki jest niesamowite. W ten sposób właśnie uczy nas tolerancji w różnych sprawach. Sprawach związków - kto nie uwielbia Magnusa i Alec'a, Aline i Helen? Czy nawet Marka, Kierana i Cristiny. Czy komuś z nas przeszkadza to, że mają inną orientacje? Lub na przykład relacja między Nocnymi Łowcami, a Podziemnymi w "Darach anioła" Cassandra uczyła nas, że trzeba słuchać każdego nawet mniejszości, ludzi, którzy są inni od nas, trzeba ich tolerować, ponieważ to też są ludzie. Trzeba dać im głos i też ich wysłuchać, bo w pełni na to zasługują.

To takie małe drobiazgi, jeśli ktoś nie chce, to tego nie dostrzeże w tych książkach, jeśli ktoś to widzi, to wie co tak naprawdę powinien w nich doceniać.

Tutaj Cassandra poruszyła bardzo ważny wątek polityczny. Pokazała nam właściwie w całej trylogii, ale chyba najbardziej w tej książce, jak polityka jest zagmatwana i z jaką łatwością możemy powierzyć swoje życie komuś, kto tylko nami manipuluje.

Przytoczę pewien bardzo mądry fragment tej książki:

Będąc biernymi i nie głosując, nawet jeśli ten głos jest zły, pozwalamy na to aby znalazł się, ktoś kto twierdzi, że mówi w imieniu tych, którzy nie mają na to odwagi, ktoś kto twierdzi, że wyraża większe dobro. Gdybyśmy wszyscy zagłosowali może wybralibyśmy lepiej? Lub gorzej? Ale był by to głos każdego, a nie jednej osoby która twierdzi że mówi za tysiące. Była by to wspólna wina, lub porażka. Ale wspólna.

Nigdy nie sądziłam, że wyniosę coś tak mądrego z książki młodzieżowej, a jednak. Niech każdy potraktuje te słowa jak chce, do mnie trafiły.

* Zara.

Nienawidzę jej. Czy muszę coś jeszcze pisać na ten temat? To w jaki sposób, potraktowała Emme było dla mnie już samo w sobie kolejnym powodem do niecierpienia jej, ale to do czego zmusiła Aleca i resztę społeczności Nocnych Łowców, było po prostu obrzydliwe.

Postawiła ich pod murem, ale oni z pod niego się uwolnili, oddając jej Alicante, czy był to dobry krok? Mam mieszane uczucia, bo przecież z jednej strony wiem, że nie mogli pozwolić Zarze i reszcie Kohorty na zrobienie tego, ale z drugiej strony, to był ich dom. Oddanie go Kohorcie, burzyło w świecie Nocnych Łowców i mimo tego, że udało im się uniknąć jak na razie wojny domowej, to mam wrażenie, że prędzej czy później znów wszystko potoczy się w tym właśnie kierunku.

* Finał.

Finał, który miał miejsce na plaży, był satysfakcjonujący. Wszyscy nasi bohaterowie byli żywi i zdrowi, a to najważniejsze, jednak tak jak mówiłam, w głowie pozostaje tyle pytań i obaw co do dalszego ciągu, jak to wszystko się potoczy....

* Epilog.

I oczywiście, gdy już kończymy w miarę satysfakcjonująco tą książkę Cassandra daje nam epilog. A w nim Jace, z Thule i magiczne zdanie, wypowiedziane do Królowej Jasnego Dworu "Sprowadź mi Clary Fairchild". I nagle wszyscy fani serii "Dary anioła" dostają grupowego zawału ;D

Ocena:

Podsumowując uważam, że ta książka jak i cała trylogia jest jak najbardziej warta przeczytania. Z tych książek można wynieść bardzo dużo jak już pisałam u góry, ale przede wszystkim jest to bardzo dobra i warta czytania literatura, ale nie tylko dla młodzieży, myślę że nawet dorosłe osoby doceniły by twórczość Cassandry. No więc tak zostaliśmy z wieloma pytaniami, i obawami, jak na razie, Cassandra nie uśmierciła nam w żadnych z tych 12 książek, głównej postaci i liczę, że gdy już doczekamy ostatniej finałowej serii, nie urządzi sobie tam rzezi naszych ulubionych bohaterów, rodem z "Gry o tron", bo chyba się załamie i pozbędę wszystkich książek. Albo po prostu finałowej serii i będę udawać że nigdy nie istniała ;D

Polecam całą tą trylogie jak i każdą książkę z Świata Nocnych Łowców, bo to jest po prostu literatura na wysokim poziomie.

- Cassie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top