Rozdział 14: Jesteś gotowa.
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Jednocześnie nie czułam się zmęczona. Te wszystkie sytuacje związane z Masonem, Diego, a nawet Aurorą, sprawiły, że natłok myśli napędzał trybiki. Do tego doszły obowiązki, głównie związane z córką. Wiele razy dosadnie podkreślałam, że ona i Sergio są najważniejszymi osobami w moim życiu, więc wysyłając ją do Hiszpanii musiałam być pewna, że wszystko pójdzie po mojej myśli, a moja córka przyprowadzi mi kogo potrzeba.
W nocy kiedy wrócił Harris, zakomunikował jedynie, że z Diego wszystko w porządku. Być może dlatego od świtu siedziałam w biurze, przeglądając papierologię. Ramirez zawsze zjawiał się tu przede mną i tego dnia, również na to liczyłam. Miałam nadzieję, że zdążę porozmawiać z nim sam na sam, jednak tak się nie stało.
Zauważyłam męską sylwetkę, więc podniosłam wzrok, spojrzawszy na mężczyznę stojącego w drzwiach,
– Przydadzą ci się nowe ubrania – oznajmiłam Masonowi. – W tych wyglądasz jak menel.
– Menel? – Zdziwił się, układając usta w półuśmiech.
– Tak. – Mój wzrok ponownie powędrował na dokumenty. – Ciągle widzę cię w tej samej bluzie i spodniach. Pierzesz to w ogóle?
Mason się zaśmiał i oparł biodro o biurko, krzyżując ramiona na klacie.
– Wolałabyś, żebym chodził w koszulach? Jak kiedyś?
– Nie chodzi o to co wolę, Mason – stwierdziłam i, zagryzając końcówkę pióra, starałam skupić się na tekście. – Jest mi to obojętne, dopóki nie śmierdzisz jak śmietnik. Jednakże, to – wskazałam na niego otwartą dłonią, skanując wzrokiem po całej sylwetce – pozwalało ci się przede mną ukrywać, a już chyba nie musisz tego robić.
– Nadal zauważam mały problem. Przed tobą może i nie muszę się ukrywać, ale przed twoimi ludźmi już tak.
– Racja. – Skrzyżowałam przedramiona na blacie i zdarłam głowę. – I może niech tak zostanie? Nie chcę, żebyś czuł się tu jak u siebie, a zwłaszcza, żebyś myślał, że jesteś tu bezpieczny. – Wstałam powoli z krzesła. – Bo nie jesteś – dodałam. – To nie twój azyl, ani schronienie. Jesteś tu tylko dlatego, by pomóc mi w zemście, której oboje pragniemy. Pamiętaj, że cały czas mam cię na oku.
– Z naszej dwójki to ja...
– To ty bywasz nieszczery – dokończyłam. – Jesteś kłamcą i manipulatorem. Nie posiadasz nawet grama dobrej cechy...
– A urok osobisty? – przerwał mi.
– Go również dawno straciłeś – rzekłam, mijając go.
Przystanęłam dopiero w drzwiach, kiedy niemal zderzyłam się w nich z Ramirezem, którego imię automatycznie szepnęłam. Dostrzegłam, że spojrzał ponad moim ramieniem, zapewne na Masona. Potem przeniósł wzrok na mnie, lecz nie dostrzegłam w jego oczach nic, co wskazywałoby na nienawiść.
Postawił krok w przód, a ja cofnęłam się, ponownie wchodząc w głąb biura. Diego nic nie mówił przez dłuższą chwilę. Po prostu patrzył to na mnie, to na Harrisa, jakby układał w głowie odpowiednie słowa.
– Jestem na ciebie wściekły, Alison – zaczął.
– Diego... – szepnęłam, a na twarzy pojawił mi się grymas smutku.
– Poczekaj. – Uniósł dłoń. – Rozumiem. Znam cię i wiem, że koniec końców nie chciałaś źle i nie pozwolę, by on znowu coś zniszczył – oświadczył. – Natomiast ty, Harris – rzekł niskim głosem, podchodząc do dawnego przyjaciela z rękoma wsadzonymi w kieszenie spodni. – Tylko ją tknij albo mojego bazyliszka, a żadna siła cię już nie obroni – wycedził.
– Bazyliszka? – zapytał Harris.
– Aurorę – wyjaśniłam.
– Nie jesteśmy już przyjaciółmi – zaczął ponownie Diego. – Jestem lojalny i oddany Sergio, czyli osobie, która z całego serca nienawidzi ciebie i całej waszej zasranej rodzinki. Spróbuj coś odjebać, a wtedy ja odjebie ciebie. Obiecuję ci to. A chyba dobrze wiesz, że nie składam obietnic, których nie jestem w stanie dotrzymać.
– Czy Scott...
– Scott nic nie wie, Ali. Choć uważam, że najlepiej będzie, jeśli dowie się jak najszybciej.
– A ja, do cholery jasnej, nie zamierzam na nic czekać. – Do biura wpadła moja przyjaciółka, kierując się wprost na Masona. W ostatniej chwili Ramirez złapał ją za łokcie i przyciągnął do siebie. – Po prostu odjebie go teraz! – wrzasnęła.
– Ciebie również miło widzieć, Billie – wkurzał ją Harris.
Billie podobnie jak ja nienawidziła, gdy ktoś był pyszałkowaty. Mason w tej jednej krótkiej chwili nieźle zagrał jej na nerwach, kiedy warknęła, próbując się wyrwać mężowi.
– Dzień dob... – Scott przystanął w drzwiach, a trzymane przez niego dokumenty, wyślizgnęły mu się z rąk, kiedy spojrzał na Masona. Na początku nawet odniosłam wrażenie, że go nie poznał, ale trwało to zaledwie dwie sekundy. Potem szybko przeanalizował sytuację, głównie skupiając się na wściekłej Ramirez trzymanej przez męża.
– Zajeb go, Scott – poprosiła Billie. – Zajeb tego skurwysyna raz na zawsze.
Kiedy sięgnął do kabury, automatycznie stanęłam przed Harrisem, unosząc obie dłonie.
– Nikt nikogo nie zabije – wycedziłam, a następnie skupiłam wzrok na Scotcie. – Schowaj broń, Williams.
Wykonał polecenie bez zająknięcia.
– Prawdziwa przywódczyni – wyszeptał Mason tak, abym tylko ja to usłyszała. Przekręciłam lekko głowę i spojrzałam na niego kątem oka, po czym skoncentrowałam się na swoich przyjaciołach. – Jakkolwiek kuriozalnie to brzmi, to tak, Mason Harris żyje, Scott. Nie widzisz ducha. Od lat nas śledził i to on był tym, który uratował mnie w Ottawie i Chicago. Teraz ma informacje o swojej rodzinie, które ułatwią nam plan i pomogą ochronić Aurorę.
– Dlaczego mam mu wierzyć?
– Ponieważ już podał mi coś, co pomoże nam to zrobić. Oswójcie się z nową sytuacją.
– Z tym, że umarli wstają z grobu? – zapytała Billie, unosząc brew. – To nie pieprzone halloween, Ali.
– To nie o twoje dziecko chodzi, Billie i przysięgam, że zrobię wszystko, by ochronić Rori. Nawet jeśli to będzie oznaczało sojusz z Harrisem. – Odwróciłam się, kiwając głową do Masona. – Damy wam chwilę dla siebie. – Ruszyłam przed siebie, a za mną niczym posłuszna owieczka, szedł brunet.
Z naprzeciwka wyszła na nas Aurora i tak jak reszta, nie kryła zaskoczenia, kiedy zobaczyła mnie w towarzystwie Harrisa.
– Co on tu robi?
– Pomaga nam w planie – odpowiedziałam, mijając ją.
– Mamo! – krzyknęła za mną z rozpaczą. – Nie chcę go tu.
Dalej stawiałam kroki po schodach, lecz odwróciłam głowę ponad ramieniem w jej stronę.
– Uwierz mi, kochanie. Ja też.
Nie była zadowolona, równie mocno, co ja. Mimo wszystko układ, to układ. Moje czy jej widzi mi się, stawało się mało ważne, gdy w grę wchodziło jej życie. Weszłam z brunetem do sypialni i od razu skręciłam do garderoby. On zaś stanął w drzwiach i oparł się ramieniem o framugę, patrząc jak wertuje wieszaki.
– Okej – rzekłam, wyciągając jedną z koszul Sergio. – Będzie na ciebie za duża, bo siłą rzeczy mój mąż jest od ciebie większy.
– Chcesz dać mi jego koszulę?
– Nienawidzi jej. Wiele razy powtarzał, że musi ją wyrzucić, więc dla kogoś takiego jak ty jest idealna. – Na mojej twarzy zagościł grymas zniewagi. – Ze spodniami będzie gorzej, ale może Williams coś ma.
– Alison...
– Albo poproszę kogoś, żeby kupił ci trochę ubrań – oznajmiłam, starając się go wyminąć, lecz złapał mnie mocno za łokieć i spojrzał z takim dziwnym błyskiem w oczach Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ta iskra się w nich pojawiła, skoro twarz pozostawała beznamiętna.
– Nie musisz tego dla mnie robić.
– Jesteśmy partnerami.
– Nienawidzisz mnie – stwierdził.
– I będę nienawidzić dalej. Nawet w nowych ubraniach. – Skrzyżowałam dłonie na piersiach. – Jak to jest? – Omiotłam szybko sojrzeniem przestrzeń wokół nas. – Mieć wszystko i nagle to stracić? Ludzie, którzy kiedyś byli twoimi ludźmi, teraz są oddani mi i Sergio. – Badałam jego kamienny wyraz twarzy. Nadal miał na sobie maskę twardziela, ale nawet jeśli minęło dwadzieścia lat, ja dokładnie wiedziałam, co siedziało w jego głowie. – Beznadziejnie, co? – Uniosłam brew. – Ale zasłużyłeś na to, Mason.
– Ali... – Podniósł dłoń w stronę mojego policzka, a ja cofnęłam głowę. Wtedy westchnął ciężko i włożył rękę do kieszeni spuszczając wzrok.
– Gdy Malcolm odchodził, a ja myślałam, że to ty, powiedziałam, że umrzesz sam, niekochany przez nikogo. Nawet teraz gdy o tym myślę, chciałabym, żeby właśnie tak to wyglądało. Ale kurewsko dobrze się zabezpieczyłeś Mason. Twoje dzieci są w ciebie wpatrzone, jak w obrazek.
– Wiem, że masz mnie za potwora.
– Owszem. – Uniosłam podbródek. – Bo zrobiłeś wiele złego i żaden dobry czyn tego nie wymaże. Kiedy zemsta dobiegnie końca, zniknij i nigdy więcej nie wracaj.
– To rozkaz?
– To prośba, Mason – wyjaśniłam. – Wróćmy do Scotta. Zapewne miał dla mnie jakieś informacje, potem przedstawię cię reszcie i pojadę odwiedzić męża. W tym czasie postaraj się nie narobić bałaganu.
– Co to znaczy ,,postaraj się nie narobić bałaganu''? A co jeśli któryś z twoich ludzi, będzie mnie prowokował? – zapytał, idąc za mną.
– Wtedy grzecznie się wycofasz i pójdziesz do swojego pokoju.
Dołączyliśmy do Scotta i Ramirezów. Mason stanął za moimi plecami, jakby zdawał sobie sprawę z tego, że jest jedynym niechcianym elementem w pomieszczeniu. Zgromadzeni mierzyli go spojrzeniem i obserwowali każdy najmniejszy ruch, wychwytując go z precyzją snajpera. Ciało Harrisa i wszystkie gesty krzyczały, że czuje się tu nieswojo.
– Scott – powiedziałam, siadając za biurkiem. – Miałeś coś dla mnie.
Mason stojący za mną położył dłonie na moich ramionach. Szybko zareagowałam na ten gest, traktując go złowrogim spojrzeniem, które natychmiast zadziałało. Cofnął ręce, przekładając je na oparcie fotela.
– Udało mi się załatwić dokumenty Aurory – poinformował. – Chciałem, żebyś zerknęła na to swoim okiem. – Podał mi je, a ja od razu przekręciłam się bokiem do Harrisa, zaglądając w nowy paszport mojego dziecka. Zrobiłam to tak, by Mason nie był w stanie zauważyć danych. Wciąż nie do końca mu ufałam i mógł winić za to tylko siebie.
– Zostawcie nas samych. – Omiotłam wzrokiem po twarzach swoich przyjaciół i Harrisa. – Mnie i Scotta – sprecyzowałam. – Diego, żadnych złych ruchów w stronę Masona. – Wskazałam im gestem głowy na drzwi, a po chwili zostałam sama z Williamsem.
– Co się stało Alison?
– Niech nikt, poza mną i tobą, nie wie, na jakie dane są zapisane nowe dokumenty Aurory, nawet ona sama do dnia wyjazdu. Powierzam je tobie i chcę, żebyś schował je do swojego sejfu. – Oddałam mu paszport, a resztę kartek przesunęłam po blacie. – Schowaj je pod koszulę, żeby nie wiedzieli, że ci je oddałam. – poprosiłam, a Scott momentalnie wykonał polecenie. – Jeśli ktokolwiek, nawet Harris czy Diego, zapyta jakie dane wpisałeś Aurorze, powiedz, że Eleanor Swan. Aurora zmieni swój wygląd dopiero po przyjeździe do Hiszpanii. Pojedziecie tam wcześniej. Niech zrobi piegi henną, zetnie włosy i pofarbuje je na rudo. Podkreślam... nikt, poza mną i tobą, ma nie wiedzieć, jaka będzie jej nowa tożsamość.
– Obawiasz się czegoś?
– Harrisa. – Pokręciłam głową. – Niby podał nam kilka cennych informacji, ale wciąż boję się, że za moimi plecami współpracuje z Stellą. Jest dobrym manipulatorem. Boję się, że wpłynie na Diego albo że przez przypadek Ramirez się wygada. Wolę dmuchać na zimne.
– W porządku. – Scott skinął głową, lecz w jego spojrzeniu zatliła się nutka smutku. Mogłam się jedynie domyślać, co tak bardzo wpłynęło, że owy smutek pojawił się jako niewielki przebłysk w oczach. Od kilkunastu lat byliśmy zgraną paczką. Ja, Sergio, Diego, Scott i Billie... Nie mieliśmy przed sobą tajemnic, nawet jeśli jakaś sprawa była szczególnie wrażliwa. Jednakże teraz chodziło o kogoś najważniejszego w życiu. Moją córkę, którą Williams również kochał, jak własną.
– Porozmawiam z Diego. Postaram się mu wszystko wytłumaczyć, żeby nie narósł niepotrzebny konflikt.
– To nie Diego jest problemem, Ali. – Wstał powoli z krzesła. – To Harris nim jest – rzucił na odchodne, tuż przed wyjściem z biura.
Zaraz po Scotcie do środka wszedł Ramirez, którego Williams zaprosił.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś na mnie cholernie wściekły – oznajmiłam, wstając zza biurka. Oparłam pośladki o mebel, kiedy okrążyłam go, stając przed Diego. – Ale ja też długo nic nie wiedziałam. Mason... To on był człowiekiem, który uratował mnie i grupę w Chicago oraz pomógł nam w Ottawie.
– To nie czyni z niego dobrego człowieka – niemal warknął.
– Oczywiście, że nie – popierałam przyjaciela. – Chodzi po prostu o to, że dowiedziałam się o tym zaledwie kilka dni temu. Nie wiedziałam, jak mam ci to wszystko opowiedzieć, bo doskonale wiem, jaki to szok. A ty... Mam wrażenie, że kochałeś go bardziej. I to wszystko... – urwałam swój monolog, przy którym nerwowo gestykulowałam dłońmi, kiedy Diego mnie przytulił. Zrobił to tak niespodzianie, że nie byłam w stanie zareagować inaczej niż ciszą. – Między nami wszystko w porządku? – Musiałam się upewnić.
Ramirez powoli odsunął się ode mnie i ujął dłonią mój policzek.
– Byłem na ciebie wściekły, ale nie chowam urazy. Przepraszam, że tak wybuchłem. Wiesz, że wszystko, co powiedziałem to pierdolone kłamstwo i tak naprawdę cię kocham, Ali. Jesteś moją rodziną i żaden pierdolony Harris nigdy więcej nie sprawi, że to się zmieni – wyrzucał z siebie, intensywnie patrząc mi w oczy. – Nie kłamałem. Ten człowiek stał się dla mnie nikim. Jeśli tylko cię skrzywdzi, zabiję go. Uszanuję twoją wolę, zdzierżę to, że tu mieszka, ale nie będę na jego rozkazy i uwierz mi, że obserwuje każdy jego ruch.
– Dziękuję. – Przyciągnęłam Ramireza do siebie, opierając czoło o jego umięśnioną klatę. – Tak bardzo ci dziękuję, Diego. – Podniosłam głowę, zerkając na przyjaciela. – Mason nie będzie miał prawa rozkazywać nikomu. Ogłoszę to, na spotkaniu, które za moment zrobię.
– Świetnie – przytaknął z lekkim uśmiechem. – W takim razie idę zwołać ludzi.
– Poczekaj. – W ostatniej chwili, gdy się odwrócił, złapałam jego dłoń. – Jest jeszcze jedna sprawa. Nie traktuj tego jako odsunięcie cię na boczny plan, ale postanowiłam, że przez jakiś czas tylko ja i Scott będziemy wiedzieć o postępach w planie zemsty na...
– Zaraz, zaraz. – Potrzepał głową, unosząc dłoń. – A ja? Przecież to ja pierwszy powiedziałem Rori, że dokonamy zemsty. Od początku to ja z nią wszystko ustalałem.
– Wiem, ale po prostu boję się, że Harris mimo wszystko będzie spiskował ze Stellą i w jakiś sposób wpłynie na ciebie, używając tych swoich pieprzonych manipulacji, żeby...
– Alison...
Przerwał mi, gdy wyrzucałam z siebie słowa jak karabin. Spojrzałam na niego, a Diego głęboko westchnął.
– Z naszej dwójki, to ty jesteś bardziej kochliwa – wypomniał mi. – Żebyś sama nie wpadła w sidła jego manipulacji. – Uniósł brew. – Za dziesięć minut widzimy się na dziedzińcu. Zwołam ludzi – dodał, opuszczając biuro.
Zostałam sama z kłebiącymi się w głowie myślami. Były niczym tornado, sprowadzające chaos. Wszystko było poukładane. Miało swój odpowiedni schemat, a pojawienie się Harrisa, tylko to zniszczyło.
Wszyscy powinniśmy na niego uważać...
✩✩✩
Stanęłam przed drzwiami frontowymi przed swoimi ludźmi, słysząc ich szepty. Nikt nie wiedział, jakich informacji mógłby się ode mnie spodziewać, a zapewne ostatnią z tych rzeczy byłoby przedstawienie im kogoś zmarłego. Wiedziałam, jak sama na to zareagowałam, a co dopiero tłum złożony z kilkudziesięciu mężczyzn. W dodatku połowa z nich to byli kiedyś żołnierze Masona.
Uciszyłam tłum, unosząc dłoni. Harris miał wyjść dopiero, gdy dosadnie go o to poproszę.
– Kazałam was zebrać, bo chciałabym przedstawić wam kogoś, kto już dawno został wymazany z waszych pamięci. Ta osoba latami ukrywała się przed nami, udając zmarłego, a tak naprawdę była niczym Anioł Stróż. To on uratował nas przed śmiercią i zawiózł mnie oraz mojego męża do szpitala – zaczęłam pokrótce wyjaśniać, by po blisko pięciu minach dokończyć: – Mason, możesz wyjść.
Wszystkich zszokowało to, kto przed nimi stanął. Zaczęli rozglądać się między sobą, jakby chcieli znaleźć w sobie jakąś odpowiedź, ale nikt nie był w stanie sobie tego logicznie wytłumaczyć. Zapewne nie widzieli, jak powinni zareagować.
– Nie będę wam tłumaczyć, jak to się stało, że Harris żyje, ale chciałabym, żebyście od dzisiaj traktowali go na równi. Nadal tylko ja tu wydaję rozkazy, ale Mason stał się naszym sojusznikiem. Wie dużo o Stelli i jego informacje z pewnością nam ułatwią przeprowadzenie porachunków. Jeśli się dowiem, że ktoś sprzeciwił się tym rozkazom, będzie miał do czynienia ze mną. Czy to jasne? – zapytałam, lecz nie uzyskałam odpowiedzi, więc głośno powtórzyłam: – Czy to jasne?!
– Tak – odpowiedzieli chórem.
– Świetnie, możecie się rozejść. Diego – odwróciłam się do swojego przyjaciela – jadę do męża. Po powrocie chciałabym potrenować trochę z Aurorą. Poinformuj ją, że za dwie godziny ma się wstawić w sali. Mason – przeniosłam na niego spojrzenie – nie rozrabiaj. Diego przypilnuj go – rzuciłam przelotem, łapiąc swoją torebkę.
Zeszłam do garażu podziemnego i wsiadłam do auta. Przyjechałam do szpitala, udając się najpierw do lekarza prowadzącego. Dowiedziałam się od niego, że stan Sergio naprawdę uległ znaczącej poprawie, więc szczęśliwa weszłam do jego sali, mijając swoich ludzi. Usiadłam przy łóżku i znałam za dłoń męża. Wydawało się, jakby była cieplejsza niż dotychczas.
– Cześć, skarbie. – Pocałowałam wierzch jego ręki, a następnie przytuliłam do niej swój policzek. – Spieprzyło się wiele rzeczy i zapewne gdybyś był ze mną, znalazłbyś odpowiedzi na wszystkie pytania, które nieustannie mnie nurtują – powiedziałam z troską i żalem. – Ale jeszcze musisz trochę odpocząć. Daj sobie czas i nigdzie się nie spiesz.
Potem opowiedziałam mu cały plan. Nie wiedziałam, czy mnie słyszał, ale musiałam mu to wyznać. Nawet nie czułam się dziwnie, kiedy mówiłam mu o tym, jakby wcale nie spał. Nie przeraził mnie nawet brak jego reakcji.
Za kilka tygodni Rori zamieszka w kampusie razem z wnuczką Juana. Zaprzyjaźni się z nią i będzie uważać, by nikt się o niej nie dowiedział. Gdy zyska jej zaufanie, co może trochę potrwać, zaatakuje w najmniej spodziewanym momencie. Tak, by sprowadzić ją i Nicolasa na wyspę. Ufałam Scottowi i wiedziałam, że dopilnuje każdego szczegółu, a przede wszystkim nie pozwoli, by coś poszło nie tak.
On wiedział, kiedy się wycofać.
Po rozmowie z mężem, powiedziałam ludziom pilnującym Sergio o Masonie. Zareagowali tak, jak każdy, co mnie nie zdziwiło. Potem pojechałam do galerii, by kupić dla Harrisa jakieś ubrania. Niesamowicie wkurzało mnie to, że ciągle chodzi ubrany tak samo, choć przecież nie powinno mieć to dla mnie znaczenia.
Wróciłam do domu, gdzie powiedziałam również Arely o nowym domowniku. Niespecjalnie się tym przejęła, ponieważ jako jedyna nie znała Masona z przeszłości. Zjadłam przygotowany przez nią posiłek w samotności, a następnie zapukałam do sypialni Harrisa.
– Przyniosłam ci nowe ubrania. – Zastałam go siedzącego z nosem w telefonie. – Co robisz?
– Piszę – wyjaśnił. – I dziękuję za ubrania, choć jak wspominałem, nie musiałaś tego robić.
– Z kim piszesz? – Byłam podejrzliwa.
– Z Dustinem – wspomniał o synu. – Pochwalił się, że dostał się nowej drużyny piłkarskiej. Zobacz. – Przekręcił telefon w moją stronę, a ja ujrzałam na zdjęciu chłopca, ubranego w sportowy strój. Młodzieniec trzymał piłkę i szeroko uśmiechał się do zdjęcia.
– Jesteś blisko nich, może chciałbyś wrócić do miasta? Do nich?
– Jeśli rana do końca się zrośnie, na pewno to zrobię – odpowiedział, spoglądając na telefon. – Pewnie mi nie uwierzysz, ale ta dwójka jest dla mnie całym moim światem. Tak, jak kiedyś byłaś nim ty.
W myślach przewróciłam oczami na wzmiankę o mnie. Zniesmaczona położyłam torby obok Masona i odwróciłam się w kierunku wyjścia.
– Też zrobiłbym dla nich wszystko – dodał, zatrzymując mnie w miejscu. – Tak, jak ty robisz to wszystko dla Aurory.
– Chcesz mi powiedzieć, że uważasz, iż robię dobrze, narażając swoje dziecko? – zapytałam, przekręcając głowę ponad ramieniem.
– Aurora jest istną kopią ciebie. Poradzi sobie nawet w najtrudniejszych warunkach. Nie wspominałem ci o tym, jak groziła mi nożem?
Uśmiechnęłam się na tę wzmiankę w taki sposób, by Harris tego nie zauważył. Potem opuściłam jego sypialnię i przebrałam się w swój skórzany strój, przygotowując do treningu. Zeszłam do sali treningowej i rozgrzałam ciało. Potem uderzałam i kopałam w stojącego manekina, czekając aż Rori do mnie przyjdzie.
Kukła skończyła z kilkoma czerwonymi nożami, które w nią wbiłam. Gdy je wyciągnęłam, postanowiłam poćwiczyć rzuty z odległości. Cofnęłam się o kilka metrów, po czym poczułam na ramieniu dotyk. Automatycznie zerwałam się do obrony, powalając na ziemię... Masona.
– Nie zachodź mnie w takiej ciszy, kurwa, gdy jestem w tym stanie – syknęłam, górując nad nim, z nożem przyciśniętym do szyi bruneta. – Ostrzegaj.
– Bo tego nie kontrolujesz? – syknął z bólem, zapewne spowodowanym upadkiem. Choć po chwili złapałam się na tym, że naciskam na jego ranę na brzuchu.
– Coś w tym stylu. – Wstałam, podając mu dłoń. – Przebrałeś się. Te rzeczy pasują na ciebie idealnie.
Harris pociągnął gwałtownie moją dłoń, przez co runęłam na ziemię, bo nie spodziewałam się, że to zrobi. Teraz to on górował nade mną.
– Podobam ci się?
– Och, błagam. – Przewróciłam oczami. – Nie dodawaj sobie. Jedynym mężczyzną, który mi się podoba, jest mój mąż.
– Kiedyś to ja miałem nim zostać.
– Bo się zrzygam – rzekłam z pogardą.
Jednak on nic sobie z tego nie zrobił. Jakim cudem nagle jego twarz znalazła się tak blisko mojej? Zaledwie w ułamku sekundy, milimetry zaczęły dzielić nasze usta.
– Mason – wypowiedziałam jego imię ostrzegawczo.
– Słucham?
– Jesteś za blisko.
– Wiem – odpowiedział, patrząc głęboko w moje oczy. Dostrzegłam w nich ten sam ognisty błysk, z jakim patrzył na mnie lata temu. Teraz nie wywołał u mnie tych samych uczuć, co kiedyś. Chciałam, by się odsunął i nigdy więcej nie próbował swoich tanich sztuczek.
– Mamo! – Na korytarzu usłyszałam Aurorę, więc szybko przejęłam inicjatywę, wracając do pozycji sprzed kilku minut. Znowu byłam górą i przycisnęłam ostrze czerwonego noża do szyi Masona.
– Nie zbliżaj się do mnie w ten sposób – syknęłam. – Nie pozwalaj sobie na takie zagrywki w stosunku do mnie, bo nie jestem już tamtą Alison, która dała się omamić.
Jak w jednym wielkim kotle, Mason przekręcił się razem ze mną. Znowu znalazł się nade mną, lecz nie zmieniło się to, że nadal wystarczył jeden ruch nadgarstkiem, bym poderżnęła mu gardło.
Między nami wywiązała się wymiana spojrzeń. Ja patrzyłam na niego, jak na ostatniego śmiecha, a on denerwował mnie tym radosnym wyrazem twarzy.
– Przepraszam za spóźnie... – Aurora stanęła w drzwiach. – Mamo?
– Złaź ze mnie, do cholery! – warknęłam, a Rori słysząc to, podbiegła do Harrisa, który lekko ją odepchnął.
– Czy ty naprawdę mnie odepchnąłeś? – zapytała niemalże tym samym tonem, w jakim odezwałby się jej ojciec.
– Teraz naprawdę się zacznie – rzekł do mnie Harris, puszczając w moją stronę oczko. – Nie reaguj, nie zrobię jej krzywdy – zdołał poprosić, zanim moja córka rzuciła się w mojej obronie, zakładając mu dźwignie na szyję, z którą szybko sobie poradził.
Tym samym uwolniła mnie od niego. Patrzyłam, jak Aurora omija każdy z jego ciosów i nie powiedziałabym, że Mason dawał jej fory. Choć to, że był słaby przez ranę na brzuchu, dawało się we znaki. Ostatecznie skończył obezwładniony na brzuchu, z kolanem Aurory na swoim karku i rękoma, które unieruchomiła mu za plecami. Ból odznaczył się na jego twarzy.
– Wszystko w porządku, mamo? – zapytała, spoglądając na mnie.
Skinęłam jedynie głową.
– Nie wiem jak ty... – przerwał Harris, kiedy Aurora, jeszcze mocniej docisnęła kolano do jego karku – ale ja uważam, że ona jest świetnie przygotowana.
– To był test? – Zmarszczyła brwi.
– Nic o nim nie wiedziałam. – Uniosłam ręce w geście obrony, córka momentalnie się wyprostowała.
Harris przekręcił się na plecy i rzekł radośnie.
– Kiedy targa tobą nienawiść, jesteś jak tykająca bomba. Niebezpieczna. – Powoli wstał, wkładając dłonie w kieszenie spodni. – Jesteś gotowa. Kiedy użyjesz tej złości w dobrym momencie, stanie się ona twoim atutem, ale najpierw zyskaj zaufanie.
Aurora skinęła głową, a ja wiedziałam, że Mason ma stuprocentową rację.
Moja córka była gotowa.
[...] zła najczęściej nie da się naprawić; możemy je tylko pomścić.
~ Aleksander Dumas, Hrabia Monte Christo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top