Rozdział 9 - Rzekoma Śmierć
-A, więc cofnijmy się te kilka lat... Do czasów epidemii gdy rzekomo umarłem...
- Czyli w końcu się dowiem dlaczego nie żyłeś tyle lat? - mruknął Aphrodi
Midorikawa zmierzył go wzrokiem, a ten umilkł od razu
-Dobra już jestem cicho...
-A, więc zacznijmy od początku... Około trzech lat temu, gdy zostałem już zwerbowany jako Light przez Terumiego...
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
Midorikawa po cichu wyszedł z domu Afuro, zakładając kaptur
-Boo! - usłyszał za sobą
-Serio Blood? - mruknął - Nie ze mną takie numery
-Ugh - mruknął - Chodź, bo się spóźnimy!
Zaczął skakać po dachach, a po chwili dołączył do niego zielono włosy.
Minęło kilka minut i już dotarli do Akademii.
Light uchylił lekko okno i wskoczył do środka.
Pchnął drzwi i wkroczył do środka. Blood udał się za nim, stając obok dumnie
-Ach moi najlepsi wspólnicy... - mruknął Hibiki odwracając się - Jak idzie misja?
-Jestem niezauważalny... - odezwał się Blood - Nigdy się nie domyślą, że to ja...
-A to takie proste - zaśmiał się szyderczo Seigou - Brawo, a ty Light?
Drugi chłopak poruszył się niepewnie, patrząc na ziemię
-Light... - odezwał się znowu - Jak idzie tobie?
-Zaczynają się domyślać Panie - mruknął Blood
Hibiki spojrzał na smutnego czarnookiego i złapał go za podbródek, patrząc mu w oczy
-Co się stało z moim posłusznym sługą? - mruknął
Midorikawa spojrzał mu twardo w oczy
-Nie będę ranił tych których kocham!
W tej samej chwili, mężczyzna uderzył go z całej siły tak, że poleciał na ścianę.
Niefortunnie uderzył w nią głową, powodując ranę. Krew zaczęła powoli lać mu się z głowy, widział tylko rozmazane postaci, chodzące wokół niego, i krzyki byłego trenera.
Został natychmiast przeniesiony do jednej z sal, i poddany wielu zabiegom. Wstrzykiwano mu coraz to inne wzmacniacze.
Niejaki Bard zaczął, też przywracać go do służby.
Gdy jednak nadszedł dzień prania mózgu, przeszkodzono mu.
Czerwonowłosy chłopak zdołał wyratować ukochanego.
Gdy udali się z nim do szpitala, okazało się jednak, że uraz mózgu jest zbyt mocny... Długie wystawienie na wpływ epidemii, także nie pomogło...
Jego serce przestawało samo bić, a maszyny zostały od niego odłączone kilka dni później.
Midorikawa Ryuuji zmarł 24 marca 2008
A przynajmniej taka informacja dotarła do nas i do jego przyjaciół... I tak myśleli przez całe 3 lata.
Kilka dni później rozpoczęła się wojna
Jednak prawda okazała się zgoła inna...
Dzień 26 marca... 2 dni po
,, śmierci '' i oficjalne rozpoczęcie wojny
Midorikawa usłyszał ciche pukanie. Uciążliwy dźwięk, stawał się coraz głośniejszy.
Powoli uchylił powieki i zamrugał, patrząc na otaczające go pomieszczenie
-Co jest kurna... - mruknął, rozglądając się dookoła z przerażeniem
Leżące na łóżkach, blade ciała, wytwarzały mroczną atmosferę.
Spojrzał na oszklone drzwi i napis nad nimi
-CHŁODNIA!?! - chciał wrzasnąć, ale w porę zasłonił usta ręką - Był ubrany w swoje normalne ubrania, ku swojemu szczęściu oczywiście.
Oparł się ręką o swoje niedawne łóżko i mamrotał wachlując się ręką
-Spokojnie Ryuu, to tylko zły sen...
Nagle usłyszał głos zza drzwi. Zmrużył brwi, i włączył telefon o dziwo wciąż będący w jego kieszeni
-Wojna? - wyszeptał - Spojrzał za drzwi, i dostrzegł ludzi w mundurach - No zajebiście! - zaklął
Nagle dostrzegł wiadomość na swoim telefonie. Zdziwiony schował się za łóżkiem i otworzył ją
-Jeśli się obudziłeś, pewnie zauważyłeś nietypowe miejsce w jakim się znajdujesz - przeczytał - Żołnierze nie szukają żywych w chłodniach, musisz dotrzeć do kanałów pod szpitalem. Czekam
Skończył czytać i strzelił się rękę w głowę
-W co ja się właśnie wplątałem
Wyjrzał powoli przez okno zauważając wojska japońskie, szykujące się do walki. Tuż przed głównym wejściem było zejście do kanałów. Pot opadł mu z czoła patrząc na to
-No nie ma opcji, tamtędy nie wejdę... - mruknął
Skierował się do drzwi, i starając się nie patrzeć na trupy wyszedł z pomieszczenia
Powoli poruszał się naprzód, mijając opustoszałe sale.
Nagle usłyszał dźwięk strzałów na dole, i opadające ciała. Zdrętwiał i Wyjrzał w dół na walczących żołnierzy. Nagle dojrzał go jeden z Koreańczyków, ale zaraz dostał kulką w głowę.
Ryuuji już się nie powstrzymywał. Biegiem rzucił się na schody. Zbiegł aż na parter, i wybiegł na ulicę.
Szybko pobiegł pod znany sobie sklep.
Nawet nie patrzył co się wokół niego dzieje.
Wskoczył pod klapę, i wylądował pod ziemią.
Usiadł przy ścianie, starając się nie wąchać nieprzyjemnych zapachów
-Nigdy... Więcej - wydyszał
-SAŁATKA! TY ŻYJESZ! - usłyszał krzyk
Zdziwiony odwrócił głowę, i został przytulony przez kogoś
Otoczył go różowy kolor, i zapach naleśników.
Takie połączenie mogło oznaczać tylko jedną osobę
-KAGEYAMA-SAN!?!
-Tak to ja! - wykrzyczał skacząc - Jak dobrze cię widzieć żywego sałatko! Nie miałem z kim smażyć Kidou-kunowi naleśników! - mruknął
Ryuuji patrzył się na niego z rozdziawionymi ustami
Zamrugał szybko i wstał o mało nie wpadając do płynących ścieków
-Jak ty... Wogóle... Co!? - starał się wysłowić
-Ależ ja ci wszystko wyjaśnię pączuszku! - zacmokał - Ale za chwilę!
Stwierdził i zaczął iść wzdłuż kanałów. Zielonowłosemu opadły ręce i zaczął iść za nim.
Kilka godzin później...
- No, więc tak pączuszku! - mruknął Kageyama wyjmując z plecaka talerz naleśników - Gdy reszta naszych kochanych Friendsów znalazła to magiczne coś na epidemię...
-Odtrutkę? - odpowiedział Ryuuji, jedząc naleśnika wyglądającego jak pingwin
-Emm tak możliwe, no to wtedy ja wziąłem se taką fajną maskę od Aniołka, i cały czas jestem jednorożcowo wspaniały! - krzyknął wymachując rękami
Midorikawa prawie zakrztusił się naleśnikiem na te słowa
Kageyama szybko dał mu kubek z różową lemoniadą.
Poprawił swoje błyszczące okularki i kontynuował:
-No, więc wszyscy myślą, że umarłeś! Bo sfałszowałem twoje wyniki! - krzyknął dumnie
Midorikawa teraz prawie zakrztusił się oranżadą
-A PO JAKI CHUJ!?
-Nie przeklinaj sałatko....- cmoknął
Widzisz, musisz jeszcze wydobrzeć, a zaczęła się wojna!
I to nie taka na rzucanie pączkami, o nie! - mruknął żując naleśnika - Twoi przyjaciele póki co są Bezpieczni, i zgłosili się do naboru FBI
-To napewno będą Bezpieczni! - krzyknął
-Widzisz!? - uśmiechnął się Reij - Zgadzamy się!
- O Chryste Panie! - mruknął Mido, waląc się w twarz
-A my teraz potuptamy sobie do schronu!
-...
-Trochę więcej entuzjazmu Mido-kun! - wstał i zaczął iść dalej - Lecim na pociąg!
-Nie mam wyboru? - mruknął zielonowłosy
-Nie! A teraz śpiewamy!
-TYLKO NIE...
-I CAN FEEL YOU HEEEEEJLOOOŁ!
-... Nigdy kurna więcej
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
-Paczaj sałata! Dojechaliśmy! - krzyknął Kageyama wyskakując z pociągu
-Cudownie - mruknął Mido przecierając oczy
-No to tera paczaj, tam są takie trzy skałki. Musimy do nich potuptać!
-... - Midorikawa zmierzył wzrokiem odległość jaka dzieliła ich od danego miejsca, i na swego towarzysza - Gdzie ja byłem jak rozdawali szczęście w życiu ?
- A bo ja wiem - mruknął czarnowłosy - Idziem! Raz, dwa!
Ruszyli ku oddalonym skałom. Wszędzie było pusto, przemierzali opustoszałe tereny, a słońce pięło się już ku zachodowi
Minęło kilka godzin, gdy w końcu po jakże cudownej, owianej piosenkami Beyonce drodze... Dotarli na miejsce
Kageyama podszedł do głazu i uruchomił mechanizm.
Po chwili tuż przed nimi ukazały się schody prowadzące w dół.
Midorikawa przełknął ślinę i podszedł do zejścia.
Nagle na twarz wskoczył mu skorpion
-AAAAA!!!!! - wrzasnął biegając
-Trzymaj się sałatko! - krzyknął Kageyama i wyjął ze swojego plecaka, gaśnicę polewając go pianą
Chłopak się zatrzymał, a zwierzę spłynęło wraz z pianą
Otarł sobie twarz i zmierzył go wzrokiem
-No co!?
-Nie mogłeś po prostu GO ZDJĄĆ!?
-Nie byłoby funu... - mruknął
Czarnookiemu zaczęła drgać powieka gdy spojrzał na gaśnicę
-Skąd ty to wziąłeś?!
-Była w szpitalu - mruknął
-... Przyjmijmy, że nie pytałem
Skierowali się w dół, jednak teraz jako pułapke na skorpiony Mido wepchnął mężczyznę
Schodzili krętymi ścieżkami, aż dotarli do rozwidlenia korytarzy
Czarnowłosy zapalił jedną z pochodnie, a zaraz potem wszystkie zrobiły to samo
-Trochę sprzątania będzie... - mruknął czarnowłosy
-Damy radę - Po raz pierwszy zaśmiał się Mido - Arigato! Za wszystko
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
Minęły 3 lata.
Katakumby przestały już wyglądać odstraszająco.
Zamieszkało też tam wielu znalezionych przez tą dwójkę, żołnierzy, pochodzących z niedawno utworzonego w pobliżu obozu
Kobiety z dziećmi, szukające pomocy. Wszyscy znaleźli schronienie.
Pewnego dnia jednak, bitwa ich przerosła...
-Shito! - krzyknął Mido do jednego z chłopaków w swoim wieku - Zabieraj wszystkich i uciekaj stąd!- wrzasnął przez burzę piaskową
Próbowali powalić idące z północy wojska Korei... A Sami wpadli w zasadzkę
-Nie ma opcji! - krzyknął
Nagle zielono włosy dostrzegł celującego w chłopaka nożem, mężczyznę
-Cholera...-szepnął
Szybko rzucił się odtrącając chłopaka na bok, nóż minął go centymetry od oka, przeciął mu jednak cały policzek
Syknął z bólu, patrząc na oszołomionego chłopaka.
Rozejrzał się i z przerażeniem stwierdził, że wszyscy jego żołnierze leżeli bez życia na piasku
Z bólem dostrzegł wśród nich czarne włosy
-Nie! - krzyknął i chciał pobiec do niego
Został jednak złapany przez rudowłosego chłopca
-Midori-senpai, musimy iść! - szepnął
Zielonowłosy zmierzył go spojrzeniem i kiwnął głową
Biegiem udali się do zejścia, i wskoczyli zamykając je za sobą...
Ta bitwa przyniosła wiele strat...
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
Midorikawa siedział przy dwóch nagrobkach i wpatrywał się w nie z bólem.
Katakumby, śmiesznym by było gdyby rzeczywiście nie chowano tu zmarłych.
Ciała przeniesione, gdy wojska wroga odeszły zostały pochowane zgodnie z tradycją...
Nie minęło kilka tygodni, a zostawił go też i on
-Shito... Kageyama... DLACZEGO WSZYSCY MNIE ZOSTAWIAJĄ!? - krzyknął z płaczem
-Szefie? - usłyszał cichy głos za sobą
Otarł łzy i spojrzał na starszego mężczyzne
-Na górze rozegrała się bitwa, wielu zginęło
-Nic nowego - szepnął
-Wśród żywych jest Nagumo Haruya
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
- I dlatego nigdy nie pozwalałem ci wychodzić - mruknął Mido kończąc opowieść
-Nie chcesz znów zostać sam - mruknął Nagumo wstrząśnięty
-Nie zostaniesz - stwierdził Hiroto i spojrzał mu w oczy
-Bo choćby nie wiem co... - kontynuował Suzuno
-Zawsze będziemy z tobą - dokończył Afuro
Zielonowłosy spuścił wzrok i uśmiechnął się
- Arigato minna... Za wszystko
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
Ta dammm oto rozdział
Mam nadzieję, że nie zawiodłam i się podobało
Bayo!
Reicia❇️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top