Rozdział 11 - Uczcić Zmarłych
Midorikawa siedział na wzgórzu. Wiatr rozwiewał mu włosy, i przenikał chłodem przez kurtkę.
Jednak mimo to, na jego twarzy królował uśmiech.
Po trzech latach ukrywania się, samotnej wędrówki, bitew i życia w strachu... Znów tu był
Siedział i patrzył na ruiny Sun Garden. Jego dawnego domu... Wstał i podszedł do gruzów. Wszedł głębiej chodząc po zaspach kamieni pozostałych z sierocińca.
Schylił się po wystającą spod desek przytulankę.
Wiedział dokładnie do jakiego dziecka należała, wiedział też, że już nigdy do niego nie wróci.
Jego oczy zaszkliły się lekko gdy spojrzał w niebo
-Nic już nie będzie takie samo... - szepnął
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
-Hiroto? - mruknął Suzuno popijając herbatę - Nie masz wrażenia, że Mido ostatnio coraz dziwniej się zachowuje?
Czerwonowłosy zmierzył go wzrokiem i spojrzał w swój kubek.
Wszyscy pomieszkiwali tymczasowo w jednym z ocalałych budynków.
Władze z Korei Południowej przystosowały go do życia, i zaczęły odbudowę kraju, a właściwie najbardziej zniszczonego Tokio.
-Nie wiem Suzuno... Znaczy....to oczywiste widzę to, ale...
-Myślę, że on nam czegoś nie powiedział... - mruknął Aphrodi
-Masz rację... Może nie chciał nas martwić? - dał pomysł Kidou
Zapadła cisza, cała grupa zaczęła się zastanawiać nad jego słowami
-Hej... Co tak tu cicho? - usłyszeli głos
Midorikawa uśmiechnął się do nich lekko i wszedł do środka
-Jak tam? - mruknął
-Nic... Jeszcze nikt się do nas nie odezwał - mruknął Gouenji mając na myśli ich przyjaciół z drużyny
-I pewnie tego nie zrobią - szepnął czarnooki, przechodząc do drugiego pokoju
Pozostali zmierzyli go zdziwionym wzrokiem. Hiroto chciał za nim pobiec, ale Nagumo złapał go za koszulkę
-Zostaw go... - szepnął - Daj mu chwilę...
W tym czasie zielonowłosy podszedł do okna.
-Tak wielu z was zginęło... - szepnął - Myślicie, że... Lepiej im powiedzieć? - mruknął - Sam nie wiem co robić...
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
Minęło kilka dni...
Prace trwały, a efekty były coraz bardziej widoczne.
Ludzie powracali do swojego miasta, by ze łzami w oczach poszukiwać swojej rodziny, na listach wywieszonych przy centrum.
Midorikawa podszedł do jednej z nich i uniósł brew
-Patrz Nagumo, jesteśmy martwi!
Czerwonowłosy podszedł Do niego i zrobił minę filozofa
-Jak na martwego to jestem dość głodny... Zastanawiające... - potarł brodę
Reszta spojrzał na nich z uśmiechem, a Aphrodi podszedł do listy
-Nie ma tu zbyt znajomych nazwisk...
-Jeśli wiecie, że ktoś nie wróci - mruknął jeden z żołnierzy podchodząc do nich - To wpiszcie ich na listę, sami nie mamy takiej wiedzy
Wszyscy spojrzeli na Midorikawę, który westchnął cicho
-Niedługo będziemy przemawiać - mruknął ten sam mężczyzna - Chciałbyś coś powiedzieć? - zwrócił się do niego - Bądź co bądź, wiem co zrobiłeś... Kapitanie - mrugnął do niego
Midorikawa spojrzał na niego i zamyślił się. Zacisnął pięści i kiwnął głową
-Tak... Chcę coś powiedzieć
Starszy kiwnął głową i podszedł do naszykowanego podestu, wokół którego gromadzili się ludzie z tobołami
-Uwaga! - krzyknął - Jak wiecie zakończyła się wojna!
-Widzimy! - krzyknął mu ktoś z tłumu
Ryuuji pokręcił głową i wskoczył na podwyższenie
-Co on robi? - szepnął Hiroto
Czarnooki kiwnął głową do niepewnego żołnierza i Teraz to on zwrócił się do tłumu
-Pamiętacie pewnie, jak 3 lata temu Korea zaatakowała Japonię... - zaczął - Mówię tu jeszcze o zasianej przez nich epidemii, która dosięgła i mnie!
Wskazał na jedną z kobiet w tłumie i spytał
- Czy pamięta Pani jak zakończyła się ta zaraza?
Brązowowłosa zaskoczona zaczęła mówić cicho
- Blood i Light, tak jak reszta wrócili do siebie... No i... Potem zaczęła się wojna
Zielonowłosy kiwnął głową
-Trzy lata temu zaczęła się wojna, ma rację. Długo walczyliśmy.
Jednak na marne...
Jak chodziły plotki... Tak... Na wybrzeżu utworzyła się grupa rebeliancka... Której byłem przywódcą
Po tłumie zaczęły rozchodzić się szepty
-Odratowaliśmy wielu rannych, ale wielu też zginęło
Poświęcili życie za to... Byście teraz mogli tu stać... Prawda jest taka - mruknął - Że Light wcale nie wrócił do siebie po tamtym incydencie
Przez 3 lata dowodził rebelią, podczas gdy jego rodzina uważała go za zmarłego
W oczach słuchających powoli zaczynało malować się zrozumienie. Z szokiem łapali powietrze patrząc na nastolatka
- Nie chcę dawać wam złudnej nadziei... Ale może wasza rodzina też żyje, tylko ukrywa się bardzo daleko...
Tu przełknął ślinę i zdeterminowany podniósł głowę
-Endou Mamoru... - zaczął mówić, a jego przyjaciele zdziwieni wytrzeszczyli oczy - Kazemaru Ichirouta, Kageyama Reij - skończył - Oni już nie wrócą w mury miasta
Jego przyjaciele z szokiem patrzyli na chłopaka, któremu skrywana tajemnica spadła jak kamień z serca
-To Moi przyjaciele, którzy walczyli za ojczyznę, wygraliśmy... Jednak oni tego nie zobaczą... Jak wielu innych poległych - zmierzył ich wzrokiem - Mimo, że straciliście rodziny... Cieszcie się... Bo i oni śmieją się do was z niebios... Do was i Do wolnej Japonii...
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
-Midorikawa! - krzyknął Endou klepiąc go po ramieniu - Jak tam?
-Jakoś idzie! - zaśmiał się
Jego były kapitan obdarzył go uśmiechem
- Napewno damy radę, ta misja nie jest aż tak trudna! - zaśmiał się
Zielonowłosy mimowolnie uśmiechnął się
-Może rzeczywiście...
Tego wieczora, mieli przejąć Koreański przewóz żywności. Wszystko obliczyli co do sekundy... Jednak to nie wystarczyło...
★
-Mido?! - szepnął do niego Kazemaru - Nie uważasz, że Endou powinien dać nam już znak?
Czarnooki zamyślił się i spojrzał w stronę górki, zza której miał wyjechać konwój.
Nagle zobaczył cień postaci stojącej na wzgórzu.
Zmrużył oczy i zatkał sobie usta dłonią.
Starszy żołnierz trzymał miotającego się Endou obiema rękami
Nagle podniósł pistolet i przyłożył mu go do czoła.
-NIE! - wrzasnęli chłopcy
Jednak było za późno. Strzał został oddany...
Ciało nastolatka bezwładnie opadło na ziemię...
Midorikawa sam wstrząśnięty zaczął przytrzymywać, niebieskowłosego chłopaka w miejscu
-Kaze, już za późno... - szepnął
Brązowooki uderzył go, wyrywając się.
-Puszczaj mnie! - krzyknął
Czarnooki zraniony spojrzał na niego z żalem
-Kaze musimy iść...-szepnął
Ten jednak nie usłuchał.
Oślepiony chęcią zemsty, wstał, wychylając się zza kamienia ...
Zaraz potem upadł z dźwiękiem strzału
-Nie podziel naszego losu... - zdążył wyszeptać
Midorikawa patrzył jak iskierki w jego oczach gasną.
Pokręcił głową, i osłaniając się, wrócił do kryjówki.
Gotowy by potem wrócić po ciała przyjaciół
-Jak tam sałatko?! - zaczepił go Kageyama - Gdzie reszta?
Chłopak zmierzył go pustym spojrzeniem
-Reszta? - zaśmiał się ponuro - Zostaliśmy we dwoje...
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
Aphrodi spoglądał na morze stojąc na wybrzeżu.
Wrócił po swoje rzeczy, schodząc do katakumb.
Nagle zobaczył kątem oka czyjś ruch.
Zatrzymał się z przerażeniem sięgając po broń
Kto mógł tu być?
★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★ ★
No, ale tego Dowiecie się oczywiście w następnym rozdziale🙂
Tak, wiem... POLSAT
Swoją drogą ikoneczka by Dyjaszka12
Chciałam wam też powiedzieć, gdyby ktoś nie wiedział, a chciał xD
Że Legendary jest już opublikowane na moim profilu, więc zapraszam!
Bayo♥️
~Rei
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top