3.

Od Zack: Dzisiaj o 22. Tam gdzie ostatnio. 

Potwierdziłam obecność i wrzuciłam urządzenie do torebki.  Zawsze dowiaduję się o wydarzeniu kilka godzin przed rozpoczęciem. Już nie mogę się doczekać. Sam patrzył na mnie podejrzliwie, aż w końcu zapytał.

- Kto to?

- Jake. Chciał, żebym kupiła w drodze powrotnej fajki.

- Aa... Nie może sam kupić?

- Może, ale równie dobrze mogę zrobić to ja, skoro i tak będę jechać. 

- Dziwi mnie wasza relacja.

- Przyjaźnimy się od dziecka. Jest dla mnie jak brat. Wiesz o tym.

- No tak... - burknął.

Przysunął się bliżej, aby mnie objąć. Po chwili poczułam jego usta na swoich. Od razu oddałam pocałunek, siadając na nim okrakiem. Jedną dłoń położyłam na jego policzku, a druga wplątałam w jego włosy, lekko za nie pociągając. Jego ręce znajdowały się na mojej talii. Na nic więcej z jego strony nie mogłam liczyć, ale nie przyznawałam się do tego Jake'owi. Wyśmiałby mnie. Zwłaszcza po dzisiejszej rozmowie jestem tego pewna. 

Przed 22 się pożegnaliśmy. Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę opuszczonych magazynów. Dotarłam na miejsce i podeszłam do Zacka. Przywitał mnie buziakiem w policzek. Od razu poinformował mnie, że dzisiaj moim przeciwnikiem będzie Bella. Już kilka razy się z nią ścigałam. Wygrała ze mną tylko raz i to w początkach mojej "kariery". Jestem najlepsza, ale ona jest tuż po mnie. 

Miałam kilkanaście minut, więc postanowiłam pogadać jeszcze chwilę z Zackiem. Zmierzył mnie od góry do dołu.

- Ładnie wyglądasz. Tylko dość nietypowo.

- No nie? - zaśmiałam się. - Byłam z Samem jak napisałeś.

- O nie, a ty dalej z tym nudziarzem. 

- Dlaczego się tak go czepiacie?

- Nie czepiam się. Tylko dziwi mnie, że jesteś w stanie być w związku z wiecznym prawiczkiem.

- Zamknij się. 

- Czyli mam rację. Wie gdzie teraz jesteś?

- O co ci chodzi?

- Aha, nie wie. Nie kochasz go, jest nudny, więc po co ci taki związek?

- Kocham.

- Okłamuj się dalej.

- Nie robię tego. 

- Zobaczymy. Dobra, leć do auta, bo zaraz zaczynasz.

Skinęłam głową i ruszyłam w kierunku swojego samochodu. Usiadłam za kierownicą i włączyłam muzykę. Od zawsze mnie napędza. Stanęłam na linii startu, a po chwili pojawiła się obok Bella, w swoim seledynowym audi. Machnęłam do niej i lekko się uśmiechnęłam. Szczerze, to lubiłam tutaj jedynie ją. Inne dziewczyny działały mi mocno na nerwy. Po chwili ruszyłyśmy...

Jak nie trudno się domyślić, na metę dojechałam pierwsza. Wysiadłam zadowolona i podałyśmy sobie z dziewczyną dłonie. Po chwili pojawił się koło mnie Zack. Objął mnie i uniósł do góry. 

- Gratuluję. Wiedziałem, że wygrasz. 

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. 

Spojrzał mi prosto w oczy, po czym złączył nasze usta. Byłam zaskoczona, jednak oddałam pocałunek. Wokół nas rozległy się piski, krzyki i gwizdy. Całował czule, ale zarazem brutalnie. Podobało mi się to. Gdy się od siebie odsunęliśmy, dostrzegłam patrzącego na mnie Jake'a. 

- Nadal uważasz, że kochasz tego swojego chłoptasia?

- Pieprz się.

- Nie denerwuj się tak. To tylko pocałunek, ale muszę przyznać, że był zajebisty.

- No właśnie, to tylko pocałunek. - który rzeczywiście dał mi do myślenia. 

- Przyznaj, że też ci się podobał.

- Zły nie był. - zaśmiałam się. 

- Już wiem swoje, przyjaciółeczko.

- Co wy odwalacie? - zapytał Jake.

- Próbuje jej przemówić do rozumu. - odpowiedział mu mój przyjaciel.

- No spoko. Szkoda, że Sam to widział. 

- Serio? - spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem. 

- Hahahah! Żebyś widziała swoją minę. - parsknął. - To miejsce jest zbyt niegrzeczne dla niego. 

- Jesteście nienormalni. Jadę do domu. Nie mam już dzisiaj siły. 

Pożegnałam ich buziakami w policzek i wsiadłam do swojego auta. Po 15 minutach dotarłam do domu. Zapaliłam papierosa i poszłam się wykąpać. Najpierw musiałam jednak zmyć makijaż. Odświeżona ubrałam piżamę i położyłam się spać...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top