57
„PILLOWTALK" PODBIJA LISTY PRZEBOJÓW NA CAŁYM ŚWIECIE!
Jeszcze nie tak dawno temu, cały świat zadrżał na wieść o wypadku samochodowym Zayna Malika - byłego członka brytyjsko-irlandzkiej grupy One Direction.
Przypomnijmy, że chłopak był w stanie krytycznym i przez miesiąc znajdował się w śpiączce.
Teraz jednak, można śmiało stwierdzić, że Zayn powrócił silniejszy, co udowodnił wypuszczeniem swojego debiutanckiego solowego singla pt. Pillowtalk. Oprócz samego nagrania audio, gwiazdor zaskoczył wszystkich dosyć odważnym teledyskiem, w którym wystąpiła jego obecna dziewczyna - Faith Carter.
Jest to zupełnie coś innego niż widywaliśmy do tej pory w klipach One Di.
Wideo do Pillowtalk zaskoczyło chyba wszystkich fanów młodego muzyka, ponieważ utrzymane jest w dość ciemnym i tajemniczym klimacie, któremu towarzyszy agresywne ukazanie miłości i pożądania pomiędzy Malikiem i Faith.
Zayn nie wstydzi się intymnie zbliżać do swojej partnerki przy tak wielu kamerach i właśnie to niepokoi najbardziej.
Nie od dzisiaj wiadomo, że związki w świecie gwiazd często nie są trwałe. Dlaczego więc Zayn, zdecydował się na nagranie właśnie takiego teledysku? Jest on na tyle pewnym swoich uczuć wobec Faith? Co będzie jeśli kiedykolwiek para postanowi się rozstać? Czy wraz z końcem ich związku, z kanału na YouTubie Malika, zniknie również wideo?
Niezależnie od tego, jaka przyszłość czeka tę dwójkę, faktem jest to, że najnowszy singiel Zayna trafił na same szczyty praktycznie wszystkich stacji radiowych na całym świecie, a młody muzyk, został okrzyknięty pierwszym Brytyjczykiem, który zajął czołowe miejsce na liście Billboard Hot 100, z debiutancką piosenką!
Ze względu na swój obecny stan zdrowia, Zayn nie będzie na razie promował swojej muzyki. Jego rzecznik prasowy podaje, że chłopak czeka na moment, w którym poczuje się na tyle pewnie, aby znowu swobodnie występować na scenie.
Mimo wszystko, mamy nadzieje, że to dopiero początek dobrej passy Malika i to, co najlepsze - dopiero przed nim. Trzymamy za niego kciuki i życzymy dalszych sukcesów.
» z a y n
5 kwietnia, czyli w dniu, w którym moja pierwsza piosenka w końcu ujrzała światło dzienne, mój telefon wręcz pękał od nadmiaru wiadomości. Wszyscy mi gratulowali i życzyli szybkiego powrotu do zdrowia.
Późnym popołudniem, kiedy sytuacja w miarę się uspokoiła, zadzwonili do mnie chłopcy, którzy wrócili już ze swoich wakacyjnych wypadów i siedzieli obecnie w domu Liama.
- Boże, stary! Nawet nie wiesz jacy jesteśmy z Ciebie dumni! Pierwsza piosenka i już taki hicior! - oznajmił Niall, kiedy tylko odebrałem od nich połączenie.
Leżałem obecnie w łóżku, z komputerem na kolanach, śledząc od razu reakcje fanów na twitterze i dodając kilka od siebie.
Moja aktywność na tym portalu nie była zbyt duża. Z resztą, ja praktycznie na żadnym serwisie społecznościowym nie byłem zbyt aktywny. Nigdy nie wiedziałem co mam wrzucać lub co pisać, poza tym nie pozwalał mi na to czas.
- Cieszę się, że Wam się podoba. - odparłem, uśmiechając się szeroko. Jakby nie było - to na opinii chłopaków zależało mi najbardziej. Oni podchodzili do tego trochę inaczej niż Faith. Carter nie wiedziała z czym wiąże się wyprodukowanie własnej piosenki, a chłopaki robili to nie raz.
- Ale serio, chyba dzisiaj zgwałciłem replay. - rzucił Blondyn, a reszta mu przytaknęła. - A pomijając to, to przy oglądaniu teledysku czułem się jakbym był z tobą i z Faith w twojej sypialni. I sam jeszcze nie wiem czy mi się to podobało czy wolałbym tego nie widzieć. - dodał, a ja mimowolnie zacząłem się śmiać.
- Ty się nie śmiej, bo moja mama zabroniła oglądać to moim młodszym siostrom. - dodał Louis.
- Proszę Was, co tam niby jest takiego gorszącego? Ja i Faith tylko pocałowaliśmy się kilka razy, przecież nikt tam nie latał z gołym tyłkiem.
- Wiemy, Zayn. Po prostu... Dziwnie się to oglądało, wiedząc, że nigdy czegoś takiego nie robiłeś w teledyskach. Nie mówię, że to jest złe, tylko... Hm, inne. Twoje. - powiedział Harry.
I właśnie o to mi w tym wszystkim chodziło. Chciałem, żeby i piosenka i wideo były tylko moje. Wiedziałem, że prawdopodobnie już do końca mojego życia będę przedstawiany jako „Zayn Malik - były członek One Direction", ale miałem nadzieję, że choć trochę uda mi się zerwać z siebie łatkę „chłopca z zespołu".
- Czekamy na więcej. - rzucił Liam, mrugając do kamerki.
- Cierpliwości, dajcie mi złapać trochę oddechu. Przez to, że odpuściłem promocję w telewizji, udzieliłem dzisiaj z 50 wywiadów telefonicznych. Myślałem, że się zrzygam jak słyszałem co chwilę te same pytania. "Jak przebiegał proces pisania?", "Czy jesteś zadowolony z efektu końcowego?, "Myślisz, że twoim fanom spodoba się twoja nowa twórczość?" - zapiszczałem, chcąc imitować głosy radiowych reporterów.
- A wiesz już, kiedy wydasz płytę? - zapytał Louis, rozpychając pozostałych, aby móc dobrze mnie widzieć.
- Miałem ją wydać 25 marca, ale z wiadomych przyczyn wszystko się przeciągnie. - odparłem, i rękę dałbym sobie uciąć, że usłyszałem jak Niall aż się zapowietrzył.
- No wiesz co?! Chciałeś wydać płytę w rocznicę twojego odejścia z zespołu?! Co ty jesteś jakimś sadystą?! - oburzył się Horan, a ja nie wiedziałem czy mam się zaśmiać czy obrazić.
- Chciałem żeby to była symboliczna data. Żeby pokazywała, że przez ten rok ruszyłem z nowym rozdziałem w swoim życiu. To nic personalnego, ale wolałem, aby ludzie zamiast rozpamiętywać moje odejście od Was, bardziej skupili się na mojej solowej płycie. - wyjaśniłem, uspokajając przy tym swojego przyjaciela.
- Ej, no niegłupie to w sumie. A masz już tytuł i okładkę? - zapytał Liam.
Długo zastanawiałem się nad tym, co powinienem dać na okładkę. Miała to być moja pierwsza solowa płyta, a to nie jest byle co. W końcu, zdecydowałem się na moje zdjęcie z dzieciństwa.
Sięgnąłem ręką na swój stolik nocny, na którym leżała pierwsza kopia, którą dostałem zaledwie wczoraj i pokazałem ją chłopakom.
- O matko bosko jakie to urocze! Nawet dorobiłeś swoje tatuaże! - pisnął Harry, ewidentnie podekscytowany najbardziej ze wszystkich.
- Mind of Mine?
- Wszystko to, co kiedykolwiek chciałem przekazać w piosenkach, ale nie dane było mi to zrobić będąc w zespole. - wyjaśniłem, obgryzając skórkę przy kciuku.
- Będzie trasa? Bo wiesz, jakbyś kiedyś się wybierał do Londynu czy coś, to poratujesz przyjaciela biletem? - zapytał Louie, na co ja tylko się zaśmiałem. No bo halo, on nie potrzebował biletu, żeby móc przyjść i mnie posłuchać.
- Trasa to za bardzo odległy temat. Muszę najpierw skończyć rehabilitację, a z tego, co wiem to już mało mi jej zostało, bo lekarz stwierdził, że robię coraz większe postępy. Potem zabiorę się za promocję płyty, a gdzieś tam na szarym końcu będzie dopiero trasa.
- Nie żeby coś, ale czuję się normalnie jakbyśmy przeprowadzali z Zaynem wywiad. - przyznał Horan, a pozostali od razu się z nim zgodzili.
- Może i tak, ale jakoś mi nie przeszkadza, kiedy to wy zadajecie pytania. - odparłem nieśmiało, wzruszając ramionami.
- Dlaczego?
- Bo jesteście jednymi z najważniejszych osób w moim życiu i cieszę się, że naprawdę chcecie to wszystko o mnie wiedzieć. - wyjaśniłem, a po moich słowach zaparła grobowa cisza.
- Okej, chyba wystarczy już tego gadania na dzisiaj, bo zaczyna robić się za słodko i mało męsko. - skwitował po chwili Liam, czym sprawił, że wszyscy zaczęliśmy się śmiać, niedługo potem kończąc połączenie.
Właśnie takie rozmowy z chłopakami czasem sprawiały, że zacząłem zastanawiać się nad tym czy podjąłem właściwą decyzję odchodząc z zespołu. Owszem, było mi tam ciężko, ale nie z ich powodu. Oni tak naprawdę byli jedynym pozytywnym aspektem siedzenia w tym gównie. Wszyscy przechodziliśmy przez to samo i nikt nie rozumiał nas tak dobrze jak my siebie nawzajem.
Szczerze? Im bliżej było wydania mojej płyty - tym bardziej zaczynało ogarniać mnie przerażenie. Nie wiedziałem jak sobie poradzę, kiedy nagle na scenie będę stał sam. Kiedy obok, a nawet za kulisami nie będzie Nialla, który co chwilę rzuca jakimś żartem dla rozładowania atmosfery, nie będzie Liama, który zawsze najlepiej potrafi nas uspokoić i zapewnić, że damy radę. Myślenie o tym przyprawiało mnie o nerwowe bóle brzucha i bardzo mi się to nie podobało.
Przecież idąc do X-Factora chciałem od początku osiągnąć sukces jako solowy artysta, a teraz kiedy w końcu miałem szansę spełnić to marzenie, nagle perspektywa koncertowania samemu nie wydawała się już taka wyjątkowa.
Kilka tygodni później, kiedy razem z Faith leżeliśmy już w łóżku - ja oglądałem jakiś głupi serial, a ona czytała książkę - postanowiłem podzielić się z nią tym, co ostatnio chodziło mi po głowie:
- Myślisz, że to ma szansę przetrwać? - zapytałem, spuszczając wzrok na kołdrę.
Usłyszałem jak dziewczyna zamyka książkę, a następnie odwraca się w moją stronę. Spoglądając na nią zobaczyłem jak na jej twarz wstępuje smutna mina.
Cholera, chyba powinienem inaczej sformułować to pytanie.
- Mój Boże, Faith, nie my. Mam na myśli moją solową pracę. - wyjaśniłem szybko, bo jeszcze mało brakowało, a by się popłakała.
- Nie strasz mnie tak więcej! - podniosła głos, uderzając mnie lekko w ramię. - I co Ty w ogóle wygadujesz za głupoty? Dlaczego miałaby nie przetrwać? Przecież jesteś numerem 1 w ponad sześćdziesięciu krajach!
- Jestem na topie list w tylu krajach, bo to moja pierwsza piosenka po odejściu z zespołu! Słuchają jej dosłownie wszyscy! Nie dlatego, że są moimi fanami, a dlatego, że chcą zobaczyć jaki prezentuję poziom, kiedy śpiewam sam! Okej, może te wysokie wyniki utrzymają się jeszcze przy wydaniu mojej płyty, ale to nie oznacza, że moja solowa kariera będzie sukcesem...
Faith wyraźnie się ode mnie odsunęła, bo nie wiem nawet kiedy, ale zacząłem krzyczeć. No cóż, może tego właśnie było mi trzeba - wyżyć się. Nie planowałem tego robić na swojej dziewczynie, ale jakoś tak wyszło.
- Z takim podejściem to na pewno nie osiągniesz sukcesu! Płyta nie trafiła jeszcze do sklepów, a ty już zakładasz, że będzie klapą. A nawet jeśli, Zayn, to co z tego? Sam powiedziałeś, że nie robisz tego dla pieniędzy tylko dla fanów, a oni czekają. Czekali przez ostatni rok, więc nie ważne czego byś nie wydał, oni i tak będą zachwyceni. - odparła Faith, uspokajając mnie odrobinę. Ale podkreślam: odrobinę.
- Bycie muzykiem nie polega tylko na wydawaniu piosenek. - burknąłem pod nosem.
- To jaki jeszcze jest problem? - spytała, próbując nie tracić do mnie cierpliwości.
- Jakbyś nie wiedziała to od zawsze byłem bardzo nieśmiałym chłopakiem. Wstydziłem się publicznych wystąpień, a głupie prezentacje multimedialne w szkole sprawiały, że aż pociły mi się ręce. Starałem się nad tym pracować, bo momentami naprawdę było to aż nienormalne, i w końcu przy pomocy rodziny udało mi się na tyle uwierzyć w siebie, że zapisałem się na casting do programu. Samo śpiewanie poszło mi zajebiście dobrze, ale kiedy następnym etapem był taniec chciałem stamtąd uciec. Z resztą, prawie mnie przez to wywalili... Ale jak wiesz powstało One Direction. Na początku byłem wściekły, ale szybko zrozumiałem, że w grupie czuję się bardziej komfortowo. Zawsze miał mnie kto wesprzeć, a co było lepsze - cała nasza piątka była chujowymi tancerzami, więc nikt się nawet nie kłopotał z układaniem dla nas choreografii. Kiedy skończyliśmy X-Factor na trzecim miejscu i pojawiła się wytwórnia, która chciała nas wziąć pod swoje skrzydła, było to dla nas spełnienie marzeń, bo przez czas trwania programu tak bardzo się ze sobą zżyliśmy, że nie chcieliśmy rozstawać się nawet na chwilę. Jeżdżenie w trasy było dla nas jak wycieczki szkolne, koncerty były tylko dodatkiem. I fakt - byliśmy zmęczeni, tak zmęczeni, że musieliśmy brać zastrzyki na poprawę stanu naszego zdrowia. Ale wiesz co, Faith? Mimo że czasami miałem ochotę zamknąć się w pokoju i nigdy z niego nie wychodzić, widząc i słysząc chłopaków wszystko mi mijało i w życiu nie zamieniłbym tego ani ich na nic i nikogo innego.
Słysząc jak zaczyna łamać mi się głos, stwierdziłem, że muszę już skończyć mówić, bo płakanie było ostatnim na co miałem teraz ochotę.
W pokoju zapadła grobowa cisza. Faith patrzyła na mnie z lekką dezorientacją i niepokojem.
- Co chcesz przez to wszystko powiedzieć, Zayn? - zapytała cicho jakby bała się, że ktoś może ją usłyszeć.
- Najpierw skupię się na tym, żeby płyta w końcu trafiła na sklepowe półki, a potem dam kilka występów w telewizji. Mam już zaproszenie od Jamesa Cordena i Jimmiego Fallona.
- A potem?
Odetchnąłem głęboko, czując jak serce zaczyna bić mi szybciej. Przejechałem dłonią po swoich przydługich włosach, z których schodziła już biała farba i spoglądając niepewnie na Faith, oznajmiłem:
- A potem postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby One Direction w pełnym składzie wróciło na scenę.
••••••••••••••••••••••••••••••••
Nie wiem nawet jak mam się Wam tłumaczyć z mojej (kolejnej) długiej nieobecności, więc po prostu powiem prawdę: skończyły mi się pomysły na to opowiadanie.
I jestem na siebie mega zła, bo wcześniej nigdy mi się to nie zdarzało, a jeszcze bardziej zła jestem na to, że do głowy wpadają mi coraz nowsze pomysły na inne fanfiki tylko nie na ten.
Dlatego teraz przysięgam Wam, że choćby się waliło i paliło i internet mi odcięli: do końca roku zakończę to opowiadanie!
PS Nie będę zdziwiona jeśli nikogo już tutaj nie będzie, ale jak ktoś jest i to czyta to niech wie, że jest zajebisty i go uwielbiam i dziękuję bardzo za lojalność i wytrwałość! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top