44
» f a i t h
Uff, okej. Dam radę. Jestem dzielną i odważną dziewczyną. Wierzę w siebie. Nie spieprzę niczego. Będę twarda. Pokażę, że...
- Faith! No nareszcie! Dawno Cię u nas nie było! - do moich uszu dotarł radosny głos April, która na mój widok szeroko się uśmiechnęła. Skłamałabym jakby powiedziała, że za nią nie tęskniłam. Ta kobieta była dla mnie jak babcia, której już od kilku lat nie miałam.
- April! Dawno się nie widziałyśmy! - rzuciłam i podeszłam do niej bliżej, aby ją przytulić. Przez te trzy miesiące pracy tutaj, zdążyłam się z nią bardzo zżyć. Gdyby nie ona, to już dawno bym oszalała albo całkiem zrezygnowała.
- Jak zdrowie? Już lepiej? - zapytała, zamykając za mną drzwi wejściowe. Jakby ktoś się nie domyślił: był to mój pierwszy dzień w pracy odkąd zachorowałam.
- Mam jeszcze lekki kaszel, ale jest dobrze. Dziękuję bardzo, że pozwoliliście mi wziąć ten tydzień wolnego. - rzuciłam, odwieszając kurtkę na wieszak.
- No przestań. I tak nie byłoby z Ciebie zbyt wielkiego użytku jakbyś się tutaj słaniała na nogach. - odparła kobieta i zaprowadziła mnie do kuchni.
Mimo że z zewnątrz wyglądałam na spokojną i opanowaną to w środku byłam jak niezastygnięta galaretka. Serce waliło mi jak oszalałe, a ręce miałam zimne i mokre. Sama nie wiem czemu się tak bałam. Przecież znałam Zayna, rozmawiałam z nim nie raz...
- Faith? Napijesz się czegoś ciepłego? - z myśli wyrwał mnie głos April, która machała mi przed twarzą pudełkiem z herbatą.
- N-nie, dziękuję. Powinnam zabrać się do pracy, trochę mnie tutaj nie było, Zayn pewnie zdążył nabałaganić. - zaśmiałam się nerwowo, unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Ale mimo wszystko - April wiedziała co się dzieje. Ona zawsze miała pojęcie. Nie trzeba było nic nawet mówić.
- Nie wiem co dokładnie się między Wami stało, ale powinniście porozmawiać. Wieczne unikanie nie doprowadzi do niczego dobrego. - oznajmiła, potwierdzając tym samym moje wcześniejsze słowa.
- Wiem to, ale po prostu... Boję się. Zależy mi na nim i nie chcę niczego spieprzyć. - przyznałam.
- Skoro Ci zależy to nie ma szans, że coś pójdzie nie tak. Powiedz mu co czujesz, małe prawdopodobieństwo, że ten idiota Cię odrzuci. - April puściła do mnie oczko i poklepała lekko po plecach, wychodząc z pomieszczenia.
Zaczynając sprzątanie odsunęłam myśli o Zaynie w daleki kąt mojej głowy. Wolałam skupić się najpierw nad pracą, a dopiero potem nad tym co ewentualnie powinnam zrobić z chłopakiem. Włożyłam słuchawki w uszy i jak najgłośniej się dało, włączyłam najnowszą płytę 5 Seconds Of Summer. Nie dane było mi jednak poodkurzać w spokoju, bo kilka minut po tym jak ogarnęłam przedpokój, ktoś popukał mnie w ramię. Odwróciłam się i mało nie zeszłam na zawał, kiedy okazało się, że tym ktosiem był nie kto inny niż Zayn. Okej, spodziewałam się, że go tutaj spotkam - przecież to jego domu. Jednak pojawił się on tak nagle, że aż zaczęłam panikować.
Malik schylił się i wyłączył odkurzacz, a potem wyciągnął ręce w moją stronę i wyjął mi z uszu słuchawki. Byłam tak sparaliżowana jego obecnością, że nie byłam nawet w stanie zrobić coś konkretnego.
- Jet Black Heart? - zagadnął, przysłuchując się piosence wydobywającej się z telefonu.
- Jedna z moich ulubionych. - przyznałam zawstydzona i zabrałam mu z ręki moją własność.
- Też ich lubię. Mam numer do każdego z nich, jak kiedyś będziesz chciała iść na ich koncert to daj znać. - rzucił i schował ręce do kieszeni dresów.
- Przestań się zachowywać jakby nic się nie stało, Zayn. Przerwałeś mi pracę tylko po to, żeby pogawędzić o zespole, którego słucham? - zapytałam ironicznie, patrząc na niego z wyraźną irytacją.
- N-nie. Chciałem z Tobą porozmawiać. Powinniśmy sobie wyjaśnić parę rzeczy. - odparł, twardo wpatrując się w czubki swoich skarpetek.
- A możemy zrobić to jak już skończę? - poprosiłam, wskazując dłonią na rozwalony pośrodku odkurzacz.
- Znowu próbujesz od tego uciec? - zagadnął Zayn, a mi od razu podjechało ciśnienie.
- Dobrze, Jezu! Porozmawiajmy! - podniosłam głos, próbując udowodnić Mulatowi, że pod żadnym pozorem nie chcę od niczego uciekać.
Zayn wziął głęboki oddech, spojrzał na mnie niepewnie i zaczął nerwowo bawić się palcami. Zanim faktycznie zaczął cokolwiek mówić, kilka minut przestaliśmy w kompletnej ciszy.
- Chciałem Cię bardzo przeprosić za wszystko co powiedziałem kilka dni temu. Byłem wkurzony i trochę mnie poniosło. Nie miałem na myśli żadnej z tych rzeczy, ale tak silnie pokierowały mną emocje, że w pewnym momencie nie mogłem już zapanować nad tym co pierdolę. Pożałowałem wszystkiego, kiedy tylko zobaczyłem jak zaczynasz płakać. Przysięgam, że wtedy aż pękło mi serce. Bo z tego co już wiesz, to mi na Tobie zależy. Ba! Nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś był dla mnie tak ważny. Zachowałem się jak dupek i jestem tego w pełni świadomy. Chciałem jednak, żebyś sama usłyszała jak się do tego przyznaję. Jeśli chcesz mi przyłożyć to się nie krępuj. Zasłużyłem na to. Nie zdziwię się jak nie zechcesz mi nawet wybaczyć...
- Ja też przepraszam... - oznajmiłam, przerywając tym samym Malikowi jego monolog, który niesamowicie mnie wzruszył.
- C-co? Za co? Przecież nie zrobiłaś nic złego, tylko ja tutaj nawaliłem. - odparł szybko.
- Owszem, zrobiłam. Zamiast od razu powiedzieć Ci co do Ciebie czuję to odwlekłam to i doprowadziłam do jeszcze większego bagna. - wyjaśniłam, wzdychając przy tym lekko.
- Przestań. To ja nie powinienem tego wymagać, tylko uszanować to, że potrzebujesz czasu. - powiedział Malik.
Znowu zapadła między nami cisza. Wyglądaliśmy jak dwójka małych dzieci, która wstydziła się za swój ostatni wybryk. Co się w sumie zgadzało, oprócz tego, że nie byliśmy dziećmi.
- To... Między nami już okej? Mam nadzieję, że tak, bo nie wiem jak długo dam jeszcze radę wytrzymać bez normalnego spędzania z Tobą czasu. - oznajmił Zayn, wręcz błagalnym tonem głosu.
- Jest okej, ale muszę wiedzieć jedno... - poinformowałam, przypominając sobie rozmowę, którą kilka dni temu odbyłam z Mattem.
- Co? - zapytał chłopak, przyglądając mi się z wyraźną paniką na twarzy.
- To co jeszcze niedawno powiedziałeś mi w samochodzie... Nadal jest aktualne?
Przygryzłam nerwowo wargę i czekałam na jego odpowiedź, od której zależała reszta moich decyzji.
- Bo wiesz... Zaufanie chłopakowi nie jest dla dziewczyny proste. I nie mam teraz na myśli tego, że Ci nie ufam, bo uwierz mi - ufam najbardziej na świecie. Ale zawsze siedzi we mnie taka nutka niepewności. Ja się przed Tobą otworzę, pokażę strony, których nie widział jeszcze nikt... A kiedy już Ci się znudzę to wykorzystasz wszystko przeciwko mnie.
- Woah, Faith, czekaj chwilę. Ty miałabyś mi się znudzić? Czy ty się w tej chwili słyszysz? Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, jedyną osobą, która daje mi jeszcze odrobinę normalności. W życiu nie mógłbym Cię w żaden sposób wykorzystać, chyba bym oszalał gdybym wyrządził Ci jakąkolwiek krzywdę. Kiedy pierwszy raz ze sobą rozmawialiśmy, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będziesz dla mnie taka wyjątkowa. Owszem, może ty nie widzisz w sobie nic specjalnego, ale masz na mnie większy wpływ niż Ci się to wydaje. Jesteś moją inspiracją. Kiedy piszę nowe piosenki to albo wzoruję je na twojej skromnej osóbce, albo po prostu myślę "Ciekawe czy Faith by się to spodobało...". Nie planowałem się w Tobie zakochiwać, ale pewnego razu popatrzyłaś na mnie i sprzedałaś jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie kiedykolwiek widziałem. I wiesz co? Wtedy stwierdziłem, że mam to w dupie, bo zrobię wszystko, żebyś w końcu była moja. Zdaję sobie sprawę, że na Ciebie nie zasługuję, przecież tyle razy traktowałem Cię jak gówno... I wiem, że na tym świecie jest pewnie o wiele więcej kolesi, którzy byliby dla Ciebie o wiele lepsi, ale...
- Na pewno są lepsi, ale jakie to ma znaczenie, kiedy ja nie chcę nikogo innego oprócz Ciebie? - zapytałam, patrząc na niego ze łzami w oczach i z szerokim uśmiechem na ustach.
Zayn rozchylił usta i spojrzał na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Nie ważne ile razy próbowałabym się bronić i wszystkiemu zaprzeczać to zawsze bym przegrywała. Bo nawet, kiedy nie chcę i jedyne na co mam ochotę to ogolenie twoich brwi we śnie, to sprawiasz, że czuję się tak jak nie czułam od dawna. Czuję, że żyję. A to chyba coś znaczy, że akurat Tobie udało się wydobyć ze mnie wszystko co najlepsze, hm? - dodałam, podchodząc do niego bliżej.
- Czyli... Chcesz ze mną być? - wyszeptał, jakby nie wierząc, że właśnie przed nim stoję.
- Nie obiecuję, że będę dziewczyną na medal, ale dam Ci tyle ile będę mogła. - oznajmiłam, kładąc na jego zarośniętym policzku prawą dłoń.
- Nie potrzebuję dziewczyny na medal. Wystarczy mi tylko, że będziesz obok. - odparł z delikatnym uśmiechem i nachylił się nade mną, aby w końcu złączyć nasze usta w długim pocałunku.
••••••••••••••••••••••••••
NO NARESZCIE! 😭😭😭
Resztę komentarzy zostawiam Wam. Mam nadzieję, że się podobało... 😏
Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia! ✌️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top