39

» z a y n

- I jak Ci się podobało? - zapytałem, kiedy wysiedliśmy już z samolotu. Obecnie zmierzaliśmy do samochodu, który stał już na płycie lotniska. Ochroniarze właśnie pakowali do niego nasze bagaże.

- Co masz na myśli? - zapytała Faith, patrząc na mnie przelotnie.

- No wiesz... Londyn, koncert, Bradford. - odparłem, wymieniając po kolei punkty naszej angielskiej wycieczki.

- Było super! Naprawdę, dziękuję, że chciałeś mnie tam zabrać ze sobą. Gdyby nie ty, to pewnie nigdy bym nie miała szansy, żeby zwiedzić UK. - wyjaśniła brunetka, wsiadając do auta.

- To nic wielkiego, serio. - odparłem, czując zakłopotanie. Nie lubiłem, kiedy ktoś dziękował mi zbyt przesadnie, bo nigdy nie wiedziałem jak mam na to odpowiadać.

Chwilę potem, mój kierowca wyjechał już z terenu LAX i zmierzał do centrum, aby odstawić Faith do jej domu.

- Mogę o coś zapytać? - zagadnęła nagle Carter, przerywając ciszę, która panowała w samochodzie.

- Um... Jasne. - odparłem niepewnie, kompletnie nie wiedząc czego powinienem się spodziewać.

- Dlaczego zaproponowałeś mi, żebym leciała z Tobą? Jakby nie patrzeć... Znamy się nieco ponad 2 miesiące. To dosyć mało, więc trochę mnie zaskoczyłeś, kiedy mnie zapytałeś. - oznajmiła dziewczyna, a mnie trochę wcięło. Bo niby co jej miałem na to powiedzieć? Zdobyć się na gigantyczną szczerość i nie daj Boże przy okazji się ośmieszyć czy jednak zachować prawdziwą wersję dla siebie, a jej wcisnąć jakiś kit?

- Bo... Po prostu... Lubię Cię, Faith. I nie mam na myśli zwykłego 'lubię' tylko takie 'mocno lubię'. Chciałem spędzić z Tobą trochę czasu poza LA i poznać Cię z ludźmi oraz pokazać miejsca, które są dla mnie tak ważne... Jak ty.

Przez cały czas, kiedy mówiłem, ani razu nie spojrzałem na Carter. Bałem się jej reakcji. Właśnie na głos przyznałem przed nią, że lubię ją zdecydowanie bardziej niż zwykłą przyjaciółkę i byłem przerażony, że dziewczyna za chwilę wyśmieje mnie, mówiąc przy tym, że chyba nieźle mnie pojebało... Albo coś w tym stylu. Nic takiego jednak nie nadeszło...

Powoli podniosłem wzrok i napotkałem załzawione oczy Faith, które wpatrywały się we mnie z wyraźnym ciepłem i radością.

- No powiedz coś... - poprosiłem cicho, nie zrywając kontaktu wzrokowego nawet na sekundę.

- Nie wiem co. - przyznała, ocierając łzy z policzków. - Nastawiałam się na odpowiedź w stylu: "Sam bym się nudził.", ale to? Delikatnie mówiąc... Ścięło mnie z nóg, mimo że siedzę. - odparła, śmiejąc się przy tym lekko.

- Wiem, że nie było to za bardzo wzorowe określenie moich obecnych uczuć, ale zależało mi na tym, abyś w końcu poznała prawdę. - mruknąłem zawstydzony.

- Chciałbym powiedzieć Ci to samo, ale... Nie mogę.

Że co?

- Czekaj, to źle zabrzmiało. Inaczej: chciałabym, ale nie potrafię. Zawsze, kiedy chcę komuś coś powiedzieć to to psuję i nigdy nie wychodzi z tego nic dobrego. - westchnęła brunetka, a ja poczułem jak z mojego serca spada mały kamień. - Nie pogniewaj się, ale czy możemy zostawić tą rozmowę na kiedy indziej? Jestem teraz zmęczona, potrzebuję odpoczynku. - dodała, przykładając głowę do zimnej szyby.

- Kiedy indziej? Przez ile czasu chcesz odkładać to co się między nami wydarzyło? - zapytałem, czując jak wzrasta mi ciśnienie.

- Zayn, proszę Cię... Muszę o tym trochę pomyśleć. Teraz bym jeszcze chlapnęła coś kompletnie nie na miejscu i wyszłoby z tego jeszcze większe bagno. - odparła, a ja tylko westchnąłem.

- Przed chwilą sama się mnie pytałaś dlaczego Cię ze sobą zabrałem, a kiedy ja udzielam szczerej odpowiedzi i od Ciebie oczekuję tego samego, ty nagle urywasz temat. - prychnąłem, nie mogąc się pohamować przed powiedzeniem tego.

- Owszem, ale zapytałam z czystej ciekawości! Nie byłam przygotowana na to, że zaczniesz wyznawać mi miłość! - podniosła głos, siadając prosto.

- To co powinienem twoim zdaniem zrobić, co? Trzymać wszystko w sobie, tylko dlatego, że Ty nie jesteś gotowa, żeby to usłyszeć!? - krzyknąłem.

Byłem wkurwiony. Bardzo wkurwiony, a kiedy byłem wkurwiony to nigdy nie wychodziło z tego nic dobrego.

- Nie gada się o takich rzeczach, kiedy nie jest się pewnym czy druga osoba czuje to samo. To jest stawianie kogoś w bardzo niekomfortowej sytuacji. - burknęła Carter, łamiąc tym trochę moje serce.

- Dobra, lepiej będzie jak się już zamkniesz. - oznajmiłem, od razu zaczynając tego żałować.

Faith spojrzała na mnie zszokowana i zaraz szybko odwróciła głowę.

Chciałem coś powiedzieć, przeprosić, wyjaśnić... Jednak z moich ust nie wychodziło nic. Zupełnie jakbym zapomniał jak się mówiło. Było mi głupio, że tak na nią naskoczyłem, jednak moja duma była zbyt wielka, aby na głos przyznać się do jakiegokolwiek błędu.

- Jesteśmy na miejscu. - oznajmił po jakimś czasie kierowca, przerywając tym samym niezręczną ciszę, która panowała w aucie od mojego ostatniego tekstu.

Faith odpięła pas i chwyciła za klamkę. Zanim zdążyła wysiąść, złapałem ją za ramię i jednym ruchem odwróciłem w swoją stronę. I wtedy zobaczyłem jej mokre od łez policzki i w myślach strzeliłem sobie po twarzy.

- Zostaw mnie, Zayn. Nie mam teraz najmniejszej ochoty, żeby z Tobą rozmawiać. - oznajmiła twardo i wyszarpnęła się z mojego uścisku.

- Ale...

- Daruj sobie. A teraz wybacz, ale chcę w końcu iść do domu. - mruknęła i wysiadła z samochodu.

Chwyciła za rączkę od walizki, którą wystawił jej mój szofer i po chwili zniknęła za drzwiami od klatki schodowej, zostawiając mnie samego.

I nagle ogarnęła mnie myśl, że chyba powinienem się do tego uczucia przyzwyczaić, bo nie wydawało mi się, aby dziewczyna chciała do mnie zbyt szybko wrócić...

» f a i t h

Wkurzona, smutna i zraniona - te trzy przymiotniki idealnie opisywały teraz mój stan.

Kiedy tylko przekroczyłam próg swojego mieszkania, zostawiłam walizkę na środku przedpokoju i poszłam do sypialni, aby móc porządnie wypłakać wszystkie swoje frustracje w poduszkę.

Myślałam, że Zayn już nigdy nie doprowadzi mnie do takiego stanu. Wydawało mi się, że to wszystko było już za mną. Jak widać - myliłam się.

Wiem, że tym co powiedziałam mogłam trochę zranić Malika, ale on, zamiast podejść do tego na spokojnie, zaczął krzyczeć i wymagać ode mnie, abym przyznała, że czuję do niego to samo. Poczułam się jak w liceum, co było trochę absurdalne, bo jakby nie patrzeć - byliśmy już dorośli i powinniśmy wiedzieć jak załatwiać takie sprawy między sobą.

Kilka minut po moim powrocie do domu, zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko usiadłam na łóżku, czując ogarniające mnie przerażenie. Co jeśli to był Zayn? Nie chciałam, żeby chłopak oglądał mnie w takim stanie. Ba! Ja nie chciałam, że ktokolwiek mnie teraz w ogóle widział. Mój makijaż spływał po całej mojej twarzy, a włosy były rozczochrane jak po przejściu huraganu.

Chcąc nie chcąc, wyszłam z sypialni i udałam się do przedpokoju. Odstawiłam na bok walizkę i naciskając na klamkę, po drugiej stronie zobaczyłam...

- Co ty tutaj robisz?

•••••••••••••••••••••••
Dramaaaaa tajm! 😂 Przepraszam, ten moment musiał kiedyś nadejść...

Jesteście gotowi na przywitanie Nowego Roku? Pochwalcie się jak spędzacie dzisiejszy wieczór! 😀

PS Na moim drugim koncie (nicaxsophie) jest już 3 rozdział opowiadania o Calumie! 😎

PS 2 Wiem, że już kiedyś o to pytałam, ale zrobię to jeszcze raz: są tutaj jacyś zainteresowani przeczytaniem opowiadania o Luke'u?! 😈

Życzę Wam dzisiaj miłej zabawy i dużo szczęścia w Nowym Roku! Do zobaczenia w 2017! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top