37

» f a i t h

Następnego dnia, kiedy Zayn pojechał na wywiad, ja zostałam z Doniyą, Waliyhą i Safą. Zarówno Trisha jak i Yaser musieli być w pracy, a z racji tego, że dzisiaj była sobota, dziewczyny nie szły do szkoły.

- I jak Ci się podoba Bradford? - zapytała Don, kiedy przemierzałyśmy ulice ich rodzinnego miasta. Nie było ono może aż tak duże jak Londyn, ale miało swój własny urok.

- Jest super, dziękuję, że chciałyście mnie trochę oprowadzić. - odparłam szczerze, patrząc na nie przelotnie.

- Jeju, jaka ty jesteś urocza! - zapiszczała Safaa i przykleiła się do mojego lewego ramienia.

- Nie zwracaj na nią uwagi, często tak ma. - Waliyha machnęła ręką i posłała młodszej siostrze ostrzegawcze spojrzenie.

- Jest jak rzep. Sama się nie odczepi. - dodała Doniya, a Safaa przystanęła w miejscu.

- Nie jestem żadnym rzepem! - pisnęła, a kilka osób aż spojrzało w naszym kierunku. - To źle, że polubiłam Faith? - zapytała smutno, a mi się aż zrobiło jej żal.

- Oczywiście, że nie. Ja Ciebie też polubiłam. - rzuciłam wesoło i lekko poczochrałam ją po włosach.

Szczerze mówiąc to miałam zerowe doświadczenie jeśli chodziło o dzieciaki lub dziewczynki w wieku wczesnonastoletnim. Wiecie, taki kompletny brak pojęcia o czym z nimi rozmawiać, jak się zachowywać, co wypowiadać na głos, a co lepiej zachowywać dla siebie.

Niby sama jeszcze kilka lat temu byłam w podobnym wieku, ale teraz czułam się jakby to było conajmniej w średniowieczu. Boże, 22 na karku, a gadam jak babcia... Straszne.

- Słyszałyście?! - wykrzyknęła Safaa, wystawiając język swoim dwóm starszym siostrom, które szły kawałek za nami.

- Po swojej prawej stronie masz jedno z liceów, do których chodził Zayn. - rzuciła nagle Waliyha, kiedy przechodziłyśmy obok obiektu zbudowanego z czerwonej cegły.

- Jedno z? - ściągnęłam brwi i spytałam zdziwiona.

- Nie mów, że Ci się nie chwalił. - parsknęła Doniya, wprawiając mnie w jeszcze większą dezorientację.

- Czym? - odparłam, zatrzymując się na chwilę.

- Wywalili go z jakiś trzech szkół, kiedy był jeszcze gówniarzem. - wyjaśniła Waliyha, a moja szczęka prawie zjechała na betonowy chodnik.

- Za co? - wydukałam.

- Ten debil wykorzystywał każdą okazję do tego, żeby spuścić komuś łomot. - odparła Safaa, przybierając do tego śmiertelnie poważną minę.

- Hej! Wyrażaj się, to twój brat! - zganiła ją Doniya.

- Nie ma go tutaj. - odparła niewinnie najmłodsza z Malików, szczerząc się przy tym szeroko.

- W każdym razie, wracając do tematu... Zayn potrafił sprać kogoś nawet dlatego, że przez przypadek nadepnął mu na nowe buty. - wyjaśniła Waliyha, a ja patrzyłam na nią zszokowana, nie mogąc zebrać wszystkich nowych informacji do kupy.

- Można powiedzieć, że jako nastolatek... Miał drobne problemy z agresją. - dodała Doniya.

Oh, to chyba miał nawrót, kiedy się poznaliśmy. - prawie wypowiedziałam to nagłos, jednak w ostatniej chwili udało mi się powstrzymać.

- Ale teraz jest już w porządku, prawda? - zaśmiała się nerwowo Safaa, patrząc na moją przerażoną minę.

- Prawda? - zapytała Waliyha, kiedy po upływie kilku sekund wciąż stałam jak kołek.

- T-tak. - wydukałam, otrząsając się już z tego chwilowego zawiasu.

Trudno było mi określić to co w tamtej chwili czułam. Wiedziałam tylko, że na pewno nie byłam zła na Zayna. Nie była to informacja, którą chłopak chciał się dzielić i było to dla mnie w pełni zrozumiałe. Chyba każdy miał w swoim życiu takie rozdziały, którymi niekoniecznie chciał się chwalić na prawo i lewo. Byłam jedynie zdziwiona i zaskoczona, bo chyba nigdy nie podejrzewałabym Mulata o problemy z kontrolowaniem swojej agresji. Owszem, na początku naszej znajomości miałam go za człowieka, który wyżywa się na czym popadnie, ale z czasem taka opinia o nim mi przeszła. I teraz zupełnie do niego nie pasowała, bo Zayn był chyba jednym z bardziej wrażliwych kolesi jakich znałam.

- To co? Czas na lunch? - zaproponowała Doniya i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła w bliżej nieokreślonym kierunku.

Dziewczyny postanowiły, że pokażą mi miejsce, gdzie często chodziły z Zaynem, kiedy jeszcze mieszkał w Bradford.

Z daleka było widać, że cała trójka była dumna ze swojego brata - z tego co robił i w jakim miejscu się obecnie znajdował. Ale mimo tego, że mocno go wspierały, można było też stwierdzić, że bardzo im go brakowało. Jakby nie patrzeć - Zayn opuścił rodzinny dom, kiedy miał zaledwie 17 lat. I od tamtej pory nie wrócił do nich na stałe.

- Więc? Jak długo ty i Zayn jesteście parą? Chciałam zapytać już wczoraj, ale mój tata i jego mały przyjaciel u nogi mi w tym przeszkodzili. - rzuciła nagle Safaa, a ja zaczęłam krztusić się colą, którą chwilę temu przyniosła mi kelnerka. I gdyby Waliyha nie poklepałaby mnie wtedy po plecach, to podejrzewam, że wyplułabym płuca.

- Ja i Zayn... My nie jesteśmy razem. - wydukałam speszona, dziwnie gestykulując przy tym dłońmi.

Nie zrozumcie mnie źle, ale dyskutowanie relacji mojej i Malika z jego siostrami... Nie było czymś na co miałam ochotę.

- O mój Boże, jak to nie!? - pisnęła najmłodsza niemal się przy tym zapowietrzając.

- Po prostu. - wzruszyłam ramionami.

- Ale... Ale te wszystkie zdjęcia na jego instagramie, te podpisy...

- Safaa, przestań. Nie znaczy nie, skończ drążyć temat. Trochę dorośniesz i zrozumiesz niektóre rzeczy. - wyjaśniła Doniya, zaplatając ręce na szklance od swojego truskawkowego szejka.

- Może i mam 13 lat, ale to nie zmienia faktu, że zaraz muszę być ślepa lub głucha. Jeśli między nimi nic by się nie działo to nie spędzałby z nią tyle czasu, nie zabrałby jej do Anglii, która leży na innym kontynencie. Nie poznałby jej z chłopakami, a co najważniejsze nie przywiózłby jej do Bradford, żeby mogła poznać rodziców i nas. Serio tego nie widzicie? Między tą dwójką coś się dzieje, a oni albo nie chcą się przyznać do tego przed nami, albo są takimi tchórzami, że nawet nie przyznali tego przed sobą. W sumie... Znam Zayna tak długo jak żyję. Jest moim bratem, nie? I przez te kilka lat udowodnił mi, że jeśli chodzi o jakieś ważne życiowe sprawy to często potrafi być zwykłą fujarą. Czyli wychodzi na to, że wersja druga jest bardziej prawdopodobna.

- Wystarczy. - syknęła stanowczo Doniya.

Ja natomiast nie byłam w stanie zdobyć się na powiedzenie nawet głupiego 'ale'. Safaa mnie po prostu zastrzeliła tym swoim przemądrzałym monologiem i generalnie drugi raz w ciągu jednego dnia zbierałam swoje zęby z podłogi.

No bo kurczę... Jak to było możliwe, że taki dzieciak powiedział mi w twarz samą prawdę?

••••••••••••••
Kto nie śpi ten zdąży przeczytać przed jutrzejszym pójściem do szkoły. 💪

Zayna w tym rozdziale nie było, ale postaram się, aby w następnym było go pełno razem z Faith.

Mam nadzieję, że Wam się podobało! Pozdrawiam i życzę powodzenia w ten ostatni dzień przed weekendem! 💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top