32

Doczekaliście się, bo to w końcu ta część o której pisaliście mi w niejednym komentarzu. Zobaczymy czy się Wam spodoba... 😏

••••••••••••••••••

» one direction

- Dacie wiarę, że to nasz ostatni koncert? Prawdopodobnie na ostatniej trasie? - zapytał Niall, wrzucając do buzi garść owocowych żelków.

Chłopcy byli już w Newcastle - gotowi na danie najlepszego i najbardziej pamiętnego show w całym ich życiu. Aktualnie korzystali jeszcze z kilku ostatnich minut przed rozpoczęciem kolejnej szalonej nocy w towarzystwie ich fanów, ich przyjaciół i najbliższych członków ich rodzin.

Dla wielu ludzi był to dzisiaj zwyczajny dzień. Rano wstali, zjedli śniadanie, poszli do pracy, spotkali się ze znajomymi. Dla Directioners nie był to jednak jeden z kilkunastu dni w kalendarzu. O nie.

31. 10. 2016 rok - teoretycznie Halloween, jednak wielbiciele One Direction odłożyli przebieranki w straszne stroje na bok, tylko ze względu na swoich idoli, którzy dzisiaj żegnali się z nimi nie wiadomo na jak długo. Niektóre źródła podawały, że nie będzie ich rok, niektóre, że zejdą ze sceny muzycznej na o wiele dłużej, a niektóre, że nie wrócą w ogóle. Tymczasem sami chłopcy zapewniali, że ich powrót będzie bardziej niż pewny.

Oni nie mogli żyć bez swoich fanów tak samo jak fani nie mogli żyć bez swoich ulubieńców. Tzn mogli, ale co to za życie, kiedy ich ulubiony zespół, który był przy nich w latach dojrzewania nagle odchodził?

- Nie chcę tego kończyć. - rzucił Harry, siedzący na kanapie w ich garderobie.

Ostatnio coraz częściej między chłopcami panowała niezręczna cisza. Szczególnie, gdy zostawali gdzieś tylko we czwórkę. Kompletnie nie mieli pojęcia o czym ze sobą rozmawiać, a jeśli już zaczynali jakiś temat to zawsze nawiązywał on do ich pracy. Nie potrafili już mówić o swoich zainteresowaniach lub otwarcie dzielić się sprawami z zakamarków ich prywatności. Każdego z nich to smuciło, ale nie potrafili tego naprawić i naprowadzić na wcześniejsze tory.

- Tak będzie lepiej. - zauważył Louis, który zdążył już ochłonąć po ich ostatniej kłótni.

- Ja też nie chcę, żeby to się kończyło... Ale nie ma sensu ciągnąć tego na siłę. Prędzej czy później to by się stało, bo któryś z nas miałby już dość. - wyjaśnił Liam, wzrok skupiając na ekranie swojego telefonu.

- Liam ma rację. - przyznał Tomlinson, a w małym pomieszczeniu ponownie zapadła cisza.

Kiedy byli sami mogli pozwolić sobie na brak uśmiechu na twarzy. Nikt wtedy nie wypominał im ich zachowania, nie wtykał palców gdzie nie trzeba, a przede wszystkim nie doszukiwał się chorych teorii.

Przy fanach i podczas jakichkolwiek wywiadów, cała czwórka musiała zachowywać się tak jakby nic złego się między nimi nie działo. Było to ciężkie, szczególnie dlatego, że każdy z nich wiedział jak bardzo źle się im układało. Codziennie zadręczały ich myśli na temat tego, co mogło pójść nie tak. Odejście Zayna powinno ich zbliżyć jeszcze bardziej, a doprowadziło do tego, że na chwilę obecną musieli zakończyć swoją przygodę i po prostu odpocząć.

- Słyszeliście, że ktoś z fanów widział Malika na lotnisku w Newcastle? Podobno przyleciał z tą swoją Faith. - zagadnął nagle Niall, a głowy pozostałej trójki uniosły się w nagłym zainteresowaniu.

- To pewnie tylko plotki. Wiecie, że ludzie lubią robić duży rozgłos z nieprawdziwych informacji. - odparł Liam, który jako jedyny znalazł wytłumaczenie na te internetowe bzdury.

- Też mi się wydaje, że to tylko plotki. Fakt, Zayn jest w Anglii, ale w Londynie, a nie tutaj. Po co miałby przylatywać do Newcastle? - rzucił Harry, opierając głowę na dłoni.

Automatycznie każdy z nich pomyślał nagle o tym samym. Wszyscy jednak szybko stwierdzili, że to głupie i wytrącili ten scenariusz ze swoich głów. Ktoś pewnie stroił sobie żarty, a oni niepotrzebnie zrobiliby sobie nadzieje na cokolwiek.

- Chłopcy, szykujcie się. Zaraz wychodzicie na scenę. - oznajmił Sam - ich manager.

Kilka minut później cała czwórka stała już obok wejścia na scenę z własnymi mikrofonami w dłoniach. Jak zawsze towarzyszył im stres, jednak tym razem był on jeszcze większy. Dlaczego? Bo gdzieś w podświadomości, przetaczały się myśli, że jest to prawdopodobnie ich ostatnie wyjście na tak duży koncert, w czteroosobowym składzie.

- Pamiętajcie, że nie ważne jak teraz jest nam źle, mamy bawić się na tej scenie tak bardzo jak nie bawiliśmy się jeszcze nigdy. Sprawmy, żeby ta noc była zajebista zarówno dla nas jak i dla naszych fanów, żeby potem opowiadali wszystkim swoim znajomym, dziadkom, pradziadkom, dzieciom, wnukom jak super bawili się, oglądając na scenie czterech debili z nadmiernymi pokładami energii. - oznajmił Liam, kiedy chłopcy stali w małym kółku. Wszyscy położyli swoje prawe dłonie do środka i wykrzykując przy tym zwycięsko, podnieśli je do góry.

Koncert wreszcie się zaczął. Zarówno Harry, Niall, Louis jak i Liam dawali z siebie wszystko, aby zadowolić fanów swoim ostatnim występem. Pot spływał im zarówno po twarzy jak i po plecach. Chłopcy skakali, tańczyli i wygłupiali się prawie podczas każdej piosenki.

- Nadszedł czas na najważniejszą dla nas piosenkę. Hit, od którego zaczęła się nasza długa przygoda z Wami. Panie i Panowie... What Makes You Beautiful!

Pierwsze takty rozbrzmiały na arenie, a fani zaczęli piszczeć. Jakby nie było - ta piosenka była symbolem One Direction i nie ważne jak beznadziejna ona się mogła niektórym wydawać to odpowiadała za większość sukcesów zespołu.

Pierwszą zwrotkę jak zawsze zaczynał Liam, potem była kolej Harrego i pierwszy refren. Wielkimi krokami zbliżała się zwrotka Zayna i kiedy Payne miał zbliżyć usta do mikrofonu, aby wykonać zwrotkę przyjaciela, stadion wypełnił głos dochodzący zza kulis:

So c-come on
You got it wrong
To prove I'm right I put it in a so-o-ng
I don't know why
You're being shy
And turn away when I look into your e-e-eyes...

Nikt nie miał pojęcia co się dzieje. Wszyscy wręcz stanęli jak wryci, kiedy na scenie pojawił się nie kto inny niż Zayn. Fani zaczęli piszczeć jak szaleni, zrywając sobie gardła, a chłopcy? Chłopcy całkowicie zapomnieli o tym, że mają śpiewać, bo zamiast kontynuować piosenkę rzucili się na Zayna, aby mocno go przytulić.

W oczach każdego - bez wyjątku - stanęły łzy. Trudno było komukolwiek uwierzyć, w to co się teraz działo. Wszystkich ogarnęła euforia i zaczęto szaleć jak jeszcze nigdy wcześniej.

- Zayn, kurwa... Tęskniliśmy za Tobą. - rzucił Niall, który próbował przekrzyczeć głośny tłum.

Cała piątka trwała w grupowym uścisku i żaden z nich nie zamierzał go w najbliższym czasie przerywać.

Chłopcy od dawna nie byli tak szczęśliwi. Dopiero, gdy zobaczyli Zayna, zrozumieli czego im do tego szczęścia brakowało. Poczuli jakby z ich pleców został zdjęty 10-cio kilogramowy ciężar. Po tak długim czasie, w końcu zobaczyli swój brakujący element, który wypełnił puste miejsce w ich sercu...

- Nie zostawiaj nas już nigdy więcej... - wyszlochał Harry, ocierając łzy rękawem swojej koszuli.

- Nie zamierzam...

••••••••••••••••••••••
I to na razie tyle. 😭 #wcaleniepłaczę #tylkooczymisięspociły

Podobało się Wam? Czy spodziewaliście się czegoś innego? 😔

PS Cały czas zapraszam na moje ff o Calumie, które dostępne jest na profilu nicaxsophie! 😁 Pojawił się prolog, więc zachęcam do przeczytania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top