27
» z a y n
Jak zapewne wiecie jestem jednym z największych leni chodzących po tej planecie. Kocham spać, nienawidzę wcześnie wstawać i nienawidzę kiedy ktoś mi w tym spokojnym spaniu przeszkadza.
Dlatego w momencie, kiedy mój telefon zaczął dzwonić jak popieprzony myślałem, że roztrzaskam go o najbliższą ścianę. Pierwsze połączenie odrzuciłem, nie patrząc nawet na to kto śmie zakłócać mój czas przeznaczony na odpoczynek. W pewnym momencie byłem nawet bliski wyłączenia tej komórki, ale gdzieś w podświadomości moje myśli podpowiadały mi, że może stało się coś złego skoro mój rozmówca notorycznie wybierał mój numer, aby się ze mną skontaktować.
W pokoju panowała ciemność. Jedyne źródło jakiegokolwiek światła dochodziło tylko dzięki księżycowi, który już zapewne od kilku godzin był wyraźnie widoczny dla wszystkich londyńczyków. Nie miałem zielonego pojęcia jaka mogła być w tej chwili godzina, bo podczas jesieni na zewnątrz robiło się ciemno, kiedy na zegarach wybijała 17.
Wzdychając głęboko wyciągnąłem dłoń przed siebie, aby w końcu odebrać ten cholerny telefon. Pomińmy fakt, że prawie oślepłem, kiedy odwróciłem jego ekran do góry. I pomińmy też to, że prawie dostałem zawału, kiedy zobaczyłem 5 nieodebranych połączeń od swojej mamy. Cholera... Równie dobrze możecie zacząć już szykować mi trumnę.
Kiedy po raz szósty do moich uszu dotarł typowy dla iPhone'a dzwonek, szybko wcisnąłem zieloną słuchawkę i czekałem na opierdol. I to porządny.
- Zayn? Boże, synu! Nareszcie odebrałeś!
Po drugiej stronie lini rozniósł się spanikowany głos mojej rodzicielki.
- Cześć mamo. - rzuciłem zachrypniętym od kilku godzin spania głosem.
- Ile można do Ciebie dzwonić? Nawet nie wiesz jak myśmy się tutaj wszyscy martwili! - wykrzyczała, a ja dopiero teraz odnotowałem w tle głos mojego ojca i trzech sióstr. No tak, zawsze jak któraś osoba z mojej rodziny rozmawiała ze mną przez telefon to wiadomo było, że w tle jest też reszta.
- Czym się martwiliście? - zapytałem, wydając z siebie przeciągłe ziewnięcie.
- Nie ziewaj jak rozmawiasz z matką. - odrzekła, przybierając ten typowy dla rodzica ton głosu, kiedy dziecko postępuje nie tak jak on by chciał.
- Przepraszam, ale spałem i delikatnie mówiąc... Obudziłaś mnie. - odparłem, starając się jak najłagodniej ubrać w słowa to, że rozmowa z nią nie jest teraz szczytem moich marzeń.
- Oh, oczywiście, że spałeś. Czy ty potrafisz jeszcze robić cokolwiek innego? - rzuciła moja najstarsza siostra - Donyia - której twarz zdobił pewnie zirytowany grymas.
- Odpieprz się. - mruknąłem, przecierając oczy.
- Zayn!
Naprawdę nie wiem czemu moja mama nadal miała problem z tym jak czasem zwracałem się do moich sióstr, a jak one do mnie. Wychowywała nas już kilkanaście lat i powinna przywyknąć do tego, że nasza relacja nie jest ozdobiona latającymi jednorożcami, które srają tęczą.
- No co? Dlaczego dzwonisz? Stało się coś złego? - zapytałem, będąc powoli na skraju wytrzymałości jeśli chodziło o ich podchody.
- I ty się jeszcze mnie o to pytasz?! Zamierzałeś nam w ogóle powiedzieć, że przylatujesz do UK? - zapytała surowo, a ja dopiero w tamtej chwili uświadomiłem sobie, że kompletnie zapomniałem im cokolwiek na ten temat nadać. Jakby nie patrzeć... Byłem teraz tak jakby w domu.
- I to nie sam. - zaśpiewała Safaa, wyraźnie przeciągając wszystkie słowa zawarte w tym zdaniu.
- O tym już nie wspomnę. - westchnęła mama, zapewne rozmasowując teraz swoje skronie. Zawsze to robiła, kiedy wzdychała. Nie wiem dlaczego, może dostawała migreny albo czegoś takiego...
- Powiedzieliście już tyle rzeczy, że nie wiem nad którą mam się teraz skupić. - wyjaśniłem, siadając po turecku i włączając lampkę stojącą obok.
- Zamierzasz przyjechać do Bradford? - zapytał tata, odzywając się tym samym po raz pierwszy od początku całej rozmowy.
- Nie wiem. Mam już tyle zaplanowanych rzeczy i nie mam pojęcia czy wystarczy mi czasu, aby wpaść. - odpowiedziałem szczerze.
Do koncertu były jeszcze dwa dni. 48 godzin, które planowałem przeznaczyć na oprowadzenie Faith po Londynie. Skoro już ją ze sobą zabrałem to czułem się zobowiązany do tego, aby dziewczyna zobaczyła trochę stolicy. Nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie miała jeszcze okazję, żeby tutaj wrócić. A nawet jak będzie miała to nie koniecznie ze mną przy boku.
- To w takim razie my przyjeżdżamy do Ciebie. Nawet mi się nie sprzeciwiaj, bo widujemy Cię już tak rzadko, że niewiadomo kiedy nadarzy się kolejna okazja, żeby się spotkać. - oznajmiła moja mama, a ja zamarłem. Nie ma opcji, żeby oni mieli tutaj przyjechać! Po moim trupie! Nah-uh.
- Przepraszam, że się wtrącę w monolog, ale... Skąd wy w ogóle wiecie, że jestem w Londynie? - zapytałem.
- Wszystkie strony plotkarskie już od tego huczą. A w zasadzie to nie z powodu samego twojego przylotu, ale z faktu, że nie jesteś sam tylko z tą samą dziewczyną, której zdjęcie masz na swoim instagramie. - wyrecytowała Waliyha, która zawsze była najbardziej obcykana w tych wszystkich internetowych sprawach.
- Kto to jest? O czymś nie wiemy? Miałam już dawno o to zapytać, ale ciągle wypadało mi to z głowy... - rzuciła mama. Czasem ta kobieta gadała jak pokręcona, a ja ledwo nadążałem z przyswajaniem wszystkich pytań i informacji, które na mnie zwalała.
- To Faith, bliska koleżanka. Namówiła mnie, żebym poszedł na ostatni koncert chłopaków, więc postanowiłem zabrać ją ze sobą. Koniec historii. - mruknąłem, nie za bardzo będąc teraz w nastroju na wdawanie się w większe wyjaśnienia.
- Skąd się znacie? - zapytała ciekawsko Safaa.
- Nie ważne. - odparłem. Nie myślcie sobie, że miało dla mnie jakieś znaczenie to, że Safaa była moją najmłodszą siostrą. Owszem, opiekowałem się nią, ale kiedy chciałem, nie powstrzymywałem się przed jakimś chamskim tekstem. Taki zły ze mnie brat był, tragedia.
Nie chciałem też zdradzać, że Carter znam przez to, że sprząta mi dom. Nie zabrzmiałoby to zbyt dobrze, dlatego wolałem to narazie ominąć.
- Jak to na ostatni koncert chłopaków?! - pisnęła Waliyha. Rękę dałbym sobie uciąć, że w tej chwili miała zasłonięte dłonią usta.
- Normalnie. Idą na przerwę, więc chcę się z nimi pożegnać. - odparłem wzruszając ramionami.
- Ona powstrzymuje Cię przed spotkaniem z nami? Przecież możemy pójść gdzieś wszyscy razem, z chęcią ją poznamy. - oznajmił ojciec powracając do tematu Faith. Zarówno moja mama jak i 3 siostry odrazu się z nim zgodziły.
- Porozmawiam z nią i zapytam. - rzuciłem, chcąc już skończyć tę rozmowę.
- Mam nadzieję, Zayn. Daj nam jutro znać. - poprosiła mama, a ja wydałem z siebie tylko ciche 'mhm'.
- Dajcie mu już spokój, na pewno jest zmęczony podróżą. - powiedział tata, a ja miałem ochotę zacząć bić mu brawo. Ten człowiek nigdy mnie nie zawodził, zawsze doskonale wiedział czego dokładnie mi potrzeba.
- Dzięki tato. - odparłem, delikatnie się uśmiechając. - Dobranoc Wam wszystkim. Jutro zadzwonię. - dodałem i zakończyłem połączenie, zanim ktokolwiek zdążyłby się odezwać.
Odłożyłem telefon na jego wcześniejsze miejsce i głośno ziewnąłem. Spojrzałem na stojący obok zegarek, który wskazywał godzinę 19:05.
Zastanawiałem się czy iść dalej spać czy pomęczyć się do północy, aby na drugi dzień nie mieć już do czynienia ze skutkami zmiany strefy czasowej. Finalnie, zdecydowałem, że druga opcja była nawet mądra jak na moje umiejętności logistyczne, dlatego nie tracąc ani chwili dłużej, wygrzebałem się spod nagrzanej kołdry i skierowałem swoje kroki w stronę łazienki.
•••••••••••••••••••••
Przepraszam, że w weekend nie było rozdziału, ale miałam rodzinny do Berlina i nie miałam wolnej chwili, aby cokolwiek tutaj skleić. :/
Co myślicie o rozmowie Zayna z rodzicami? Dobrze zrobił, że nie zdradził skąd zna Faith?
Pozdrawiam i liczę na wasze opinie! 😁
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top