24
» f a i t h
- Kiedyś była ich piątka, dziś już tylko czwórka... Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż tworzą najpopularniejszy boy-band XXI wieku. Panie i Panowie, przed Wami... One Direction!
Na scenę wybiegła czwórka znanych chyba wszystkim chłopaków. Usiedli oni na kanapie i rozpoczęli wywiad.
- Nareszcie się tutaj mieścimy. - rzucił Harry, usadawiając się wygodniej.
Gościu, nie znałam Cię, ale ten tekst był wredny!
- Spokojnie, zaraz poruszymy ten temat. - odparł dziennikarz, wyraźnie rozbawiony komentarzem Stylesa.
- Nie spodziewaliśmy się tego. - odparł Louis, delikatnie się śmiejąc.
Zanim jednak zdołałam zobaczyć i usłyszeć to co było dalej mój telewizor zgasł. Nie, nie dlatego, że się zepsuł...
- Hej! Oglądałam to! - zaprotestowałam, patrząc złowrogo w kierunku Zayna, który stał w progu mojego salonu i z kamienną twarzą wpatrywał się w ciemny ekran.
- Ups, już nie. - mruknął i rzucił pilot na kanapę.
Dla drobnego wyjaśnienia: mieliśmy piątek wieczór i razem z Zaynem stwierdziliśmy, że fajnie by było spędzić trochę czasu ze sobą, coś pogotować, (on, nie ja) pogadać i zrelaksować się.
Więc w czasie, gdy Malik siedział w kuchni, ja próbowałam znaleźć coś do oglądania w telewizji. I znalazłam, ale jak już widzieliście - Zaynowi się nie spodobało.
- Nie jesteś ciekaw co mają do powiedzenia? - zapytałam, zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Oczywiście, że nie. Pewnie powiedzą to co zawsze. - mruknął, opierając się o framugę w drzwiach.
- A co mówią zawsze? Nigdy nie oglądałam ich wywiadu, więc nie wiem nawet co masz na myśli. - mruknęłam, wyraźnie obrażona.
Rozumiałam, że zespół to był delikatny temat, ale jaki był sens uciekania przed przeszłością? Nie ma co ukrywać, że wcześniejsze lata Zayna będą się za nim ciągnęły już chyba do końca życia. A on zamiast w końcu się z tym zmierzyć, wolał się chować. Logika: nie znaleziono.
- "Zrobił to co uważał za słuszne.", "Okazaliśmy mu dużo wsparcia.", "Już od dłuższego czasu chciał odejść." - wyrecytował Zayn, próbując naśladować głosy swoich kumpli. Chyba kumpli. Nie wiem w sumie na czym stali. W każdym razie zimitował ich dosyć dobrze. Ale to chyba tylko dlatego, że spędził z nimi taki kawał czasu.
- Oddawaj mi tego pilota albo włącz to co leciało. - zarządziłam, a Zayn spojrzał na mnie tylko z furią w oczach.
- Bo co? - syknął przez zaciśnięte zęby. Aha? Miałam się przestraszyć?
- Bo Cię o to proszę.
Wydawać się mogło, że taki prosty argument można sobie w tyłek wsadzić... Wierzcie mi lub nie, ale na Zayna jednak podziałał, bo co prawda z naburmuszoną miną, ale chłopak włączył telewizor, gdzie leciał wywiad.
- Nie mogę uwierzyć, że chcesz to oglądać. - przyznał Mulat, z lekkim niedowierzaniem w głosie.
- A ja nie mogę uwierzyć, że masz z tym taki problem. Czemu jesteś taki wkurzony? To ty ich zostawiłeś na początku trasy, nie oni Ciebie. - powiedziałam, nie żałując żadnego z wypowiedzianych słów.
- Jak gówno wiesz na ten temat, to się kurwa nie odzywaj.
Oho, chyba ktoś się wkurzył...
- Nie musisz do mnie przeklinać, da się rozmawiać trochę spokojniej, wiesz? - odparłam łagodnie, nie chcąc poddawać się jego agresji. Wolałam nie iść tą samą ścieżką co on, bo zaraz rozpętałaby się pomiędzy nami kolejna wojna.
- Irytuje mnie po prostu to, że zgrywasz znawczynię w tym temacie, a tak naprawdę pojęcie masz zerowe. - wyjaśnił, zajmując miejsce na kanapie.
- Więc? Opowiedz mi. - poprosiłam. Skoro tak bardzo myliłam się w swoich osądzeniach, to niech mnie chłopak naprowadzi na odpowiednie tory.
- Nie jestem teraz w nastroju na tą historię. - burknął pod nosem.
Może faktycznie było lepiej zostawić ten telewizor wyłączony? Ile byśmy sobie problemów oszczędzili...
- Nigdy nie będziesz gotowy, jeśli za każdym razem, kiedy usłyszysz słowo One Direction będziesz zachowywał się jak tchórz. - oznajmiłam. - Jeszcze jakiś czas temu podobno gratulowałeś im z okazji nowego singla, pisałeś, że jesteś z nich dumny. A teraz co? Strach Cię obleciał, bo ich w telewizji puścili? Stało się coś od tamtego czasu? - dodałam, zwalając na niego lawinę pytań i stwierdzeń.
- Myślałem, że to co miałem z tymi chłopakami będzie przyjaźnią na dobre i na złe, do końca życia. Że będziemy nawzajem wspierać każde swoje decyzje, wybory... Ale wiesz co się okazało? Że w momencie, kiedy ja podjąłem swój wybór... Został przy mnie tylko Liam. Pozostali się odwrócili. Próbowałem się z nimi kontaktować - pisałem sms-y, wysyłałem maile, dzwoniłem... Za każdym jednak razem nie było odzewu drugiej strony. W końcu stwierdziłem, że mam to wszystko w dupie, że skoro oni nie mogli zrozumieć tego co było dla mnie najlepsze to nie nadawali się na moich najlepszych kumpli. Z początku trudno było mi się pogodzić z tym, że w zasadzie za jednym zamachem straciłem trójkę ludzi - Niall'a, Harrego i Louis'a - którzy kiedyś byli dla mnie niczym rodzina. I do dzisiaj jest mi z tym ciężko, że już ich przy mnie nie ma i raczej nie będzie, ale co mam innego zrobić, Faith? Muszę funkcjonować dalej, a im będę kibicował po kryjomu, bo bez względu na to co zrobią w przyszłości będę ich w tym popierał... Nawet jeśli nie będą o tym mieli zielonego pojęcia.
- Ja... - zaczęłam, jednak po sekundzie Malik wszedł mi w słowo.
- Tak, na pewno powiesz, że o niczym nie wiedziałaś i jest Ci bardzo przykro. Ale wiesz co Faith? Te słowa nic nie zmienią, bo ja nadal będę czuł się po prostu chujowo.
- Wiesz dlaczego oni nie chcą mieć już z Tobą kontaktu? - zapytałam, puszczając jego wcześniejsze słowa mimo uszu.
- Liam powiedział, że mają mi za złe to, że nie pomyślałem o konsekwencjach. - odparł, wręcz plując przy tym jadem na kilometr.
- Jakoś Liam potrafi się zachowywać normalnie w tej sprawie. - rzuciłam.
- Bo Liam mnie rozumie. Od zawsze dogadywaliśmy się najlepiej z całej grupy, byliśmy ze sobą najbardziej zżyci... - wyjaśnił Malik, na co ja tylko przytaknęłam głową.
- A nie pomyślałeś o tym, że reszcie chłopaków potrzeba trochę więcej czasu na oswojenie się z nową sytuacją? Wydzwaniałeś do nich kilka miesięcy temu, może wtedy jeszcze nie byli gotowi na to, żeby wdawać się z Tobą w pogawędki. - zasugerowałam, patrząc niepewnie na Zayna.
- Ani ja ani ty nie mamy co do tego żadnej pewności, więc lepiej trochę przystopuj z takimi stwierdzeniami. - odparł Malik.
- Chciałam tylko powiedzieć, że skoro tak bardzo Ci zależało i pewnie zależy nadal to powinieneś próbować, a nie poddawać się po kilku razach. - powiedziałam, a Zayn słysząc moje słowa nerwowo przygryzł wargę.
- Takie inicjatywy muszą podjąć obie strony, nie tylko jedna. - odrzekł Mulat.
- Rozumiem. Ale czekając na odzew drugiej strony możesz się nigdy nie doczekać. - wyjaśniłam.
W salonie zapadła cisza, którą przerywał tylko głos prowadzącego program z 1D.
- Do końca Waszej trasy On The Road Again zostało już niewiele czasu. Z tego co się orientuję jest to na chwilę obecną Wasza ostatnia trasa w najbliższym czasie, gdyż wybieracie się na przerwę. Kiedy i gdzie będzie można Was zobaczyć ten ostatni raz? - zapytał dziennikarz, przekartkowując swoje notatki.
- Jak najbardziej. Wszystko co Pan powiedział się zgadza. Faktycznie planujemy przerwę, nie wiemy jeszcze jak długą. Podczas niej każdy z nas zajmie się tym czym będzie chciał, bez żadnych ograniczeń. Ostatni koncert zagramy 31 października w Newcastle. - odpowiedział Liam, który te wszystkie słowa zmieścił chyba na jednym oddechu. Szacun dla gościa.
- Powinieneś pojechać. - stwierdziłam, zwracając twarz w stronę Malika.
- Co? - zapytał Zayn, patrząc na mnie jak na przybysza z innej planety.
- Na ich ostatni koncert. - wyjaśniłam.
- Oszalałaś?! - pisnął Mulat, prawie zeskakując z kanapy.
- To ich ostatni koncert przed przerwą. A co jak nie wrócą? Potem będziesz żałował, że tego nie zrobiłeś. - powiedziałam, czując, że jeszcze trochę, a Zayn się złamie.
- Nie sądzę, że byłbym tam mile widziany. - mruknął, opierając podbródek na dłoni.
- Jak nie pojedziesz to się nie dowiesz. Proste. - wzruszyłam ramionami. - Może oni sami chcą się z Tobą skontaktować, ale boją się, że tym razem to ty nie będziesz chciał rozmawiać. - dodałam.
- Dobra. Zrobię to. - oznajmił nagle chłopak, a ja prawie pisnęłam z radości. Normalnie miałam ochotę wskoczyć na stół i zatańczyć macarenę.
- Naprawdę?! - wykrzyknęłam, czując ogarniający mnie entuzjazm.
- Tak. Ale tylko pod dwoma warunkami. - rzucił, a moja mina lekko zrzedła.
- Pod jakimi? - jęknęłam.
- Po pierwsze: pojedziesz ze mną. - oznajmił.
- Okej. Ale ty płacisz za mój bilet i za mój nocleg. - oznajmiłam, a Zayn przewrócił oczami, ale mimo wszystko przytaknął głową.
- A po drugie... Jeśli ja skontaktuję się z chłopakami... Ty spróbujesz porozmawiać ze swoim ojcem.
Cóż, kurwa.
••••••••••••••••••••
Wena przyszła, więc jest rozdział. 😂 Mam nadzieję, że nie zepsułam go za bardzo...
Piszcie jak Wam się podobało! ^^
PS Kolejna część dopiero w weekend. 😢
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top