20

20 rozdział, czas leci za szybko... 😩

* tydzień później *

» z a y n

Dzień, w którym Faith zdecydowała się na opowiedzenie mi tej dramatycznej historii ze swoich dziecięcych lat był kolejnym przełomowym dniem w naszej relacji. Dziewczyna nabrała do mnie więcej zaufania i stopniowo zaczynała zachowywać się w moim towarzystwie bardziej komfortowo. Nareszcie miałem szanse na powolne poznanie stron Faith, które wcześniej przede mną ukrywała, a które ja tak bardzo chciałem poznać odkąd tylko ją spotkałem.

Nie potrafiłem powiedzieć co dokładnie mnie do niej przyciągało, ale bez dwóch zdań była to dziewczyna inna niż wszystkie, z którymi jak do tej pory miałem styczność. Carter była bystra, rozsądna, odpowiedzialna, zaradna, pomocna, życzliwa, prześliczna i co najważniejsze - była dzielna. Nie wiem ile osób na jej miejscu potrafiłoby poradzić sobie z taką tragedią, która ją spotkała. Wolałem nawet nie myśleć co bym zrobił gdyby to mojej rodzinie przytrafiło się coś takiego. Naprawdę podziwiałem ją za to, że potrafiła się podnieść i walczyć o swoje dalsze losy.

Jak mogliście domyślić się ostatnio, dziewczyna postanowiła rzucić naukę. Do tej pory chodziła z tego powodu odrobinę przygnębiona. W sumie to się nie dziwię... Studiowanie dziennikarstwa było jednym z jej największych marzeń, a teraz musiała je porzucić, aby nie wylądować pod mostem. Starałem się ją pocieszać jak mogłem, ale nawet jeśli dziewczyna śmiała się z moich dennych żartów to w jej oczach nadal obecny był smutek, którego nie mogłem znieść już do tego stopnia, że sam postanowiłem się go pozbyć...

- Dużo Ci jeszcze zostało? - zapytałem, opierając się o framugę drzwi prowadzących do pokoju gier.

Dziewczyna była w trakcie ścierania kurzu z plazmowego telewizora, z którego korzystałem dość często.

- Tylko tutaj. - odparła krótko nawet na mnie nie spoglądając.

Wszedłem wgłąb pomieszczenia i rzuciłem się na skórzaną kanapę, która znajdowała się przed dużym ekranem. Odkaszlnąłem znacząco kilka razy, żeby w jakiś sposób zwrócić jej uwagę na dłużej niż 5 sekund.

- Chciałeś czegoś? - zapytała po chwili, odwracając się do mnie przodem. Stanęła z jedną ręką opartą na biodrze, podczas gdy w drugiej trzymała ścierkę.

- Chciałem tylko o coś zapytać... albo raczej zaproponować. - rzuciłem, zakładając ręce za głowę.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy. Faith uniosła do góry jedną brew i powiedziała:

- To pytaj? - odparła takim tonem głosu jakby w tej chwili miało miejsce coś dziwnego.

Okej, może jeszcze kilkanaście dni temu to faktycznie byłoby podejrzane. Wiecie... nasza dwójka rozmawiająca razem... jak normalni ludzie... bez chęci wydrapania sobie gałek ocznych...

- Jak skończysz sprzątać to pójdziesz ze mną na spacer?

W końcu wyrzuciłem z siebie to z czym tutaj przyszedłem. Bez kitu, czułem się jakby z serca zleciał mi ciężki kamień.

- Ale... będzie późno i ciemno i chłodno. - odparła.

Cóż, spodziewałem się odrobinę innej reakcji. Czegoś w stylu: oh Zayn! Za tobą poszłabym nawet na koniec świata! Dobra, z tym końcem to trochę przesadziłem, bo myślę, że w połowie drogi któreś z nas by nie wytrzymało.

- I dlatego będzie fajnie. Nigdy nie ma takiego klimatu jak wieczorem. A poza tym... Mniejsze prawdopodobieństwo, że dopadną mnie fanki. - wyjaśniłem, na co dziewczyna tylko ciężko westchnęła.

- Gdzie mielibyśmy iść? - zapytała, opierając się o komodę.

- Właściwie to najpierw trzeba by tam podjechać, bo z buta to trochę daleko. Dopiero na miejscu byśmy gdzieś poszli. - wyjaśniłem.

- Dokąd? - ponowiła pytanie.

- Nie powiem Ci. Sama zobaczysz. - uciąłem krótko, jednak zamiast jakiejkolwiek decyzji powitała mnie nie jej nie pewna mina. -  Nie rozmyślaj nad tym tylko po prostu się zgódź. Pożyj trochę, masz dopiero 22 lata na karku, a czasami zachowujesz się jak kobieta po 40-stce. - dodałem, ale za chwilę pożałowałem tego ostatniego zdania. Dlaczego? Bo twarz Carter wyglądała jak dojrzały pomidor. Jeszcze brakowało, żeby jej z uszu para poleciała.

- Słucham? - wycedziła przez zęby, patrząc na mnie spod byka.

- Przepraszam, trochę się zagalopowałem. - zaśmiałem się nerwowo, drapiąc się przy tym po karku.

- No ja myślę, bo w tym co powiedziałeś nie było cienia prawdy, Zayn. I dla twojej kurwa wiadomości pójdę z Tobą na ten pieprzony spacer, choćby tylko po to, żeby Ci to udowodnić. - odparła, znów się ode mnie odwracając.

Nie przejąłem się jednak jej ostrym komentarzem, bo na chwilę obecną cieszyło mnie tylko to, że dziewczyna zgodziła się ze mną wyjść.

- Będę w salonie. Jak skończysz i będziesz gotowa to przyjdź. - rzuciłem jeszcze i podnosząc się z miękkiej kanapy wyszedłem z pomieszczenia.

Na korytarzu natknąłem się na April...

- A ty co taki uśmiechnięty? - zapytała kobieta, patrząc na mnie podejrzliwie.

Uśmiechnięty? Boże, chyba przestaję panować nad ogarniającymi mnie emocjami. Oj, niedobrze...

- Ja? Wydaje Ci się. - odparłem szybko, zdejmując ze swojej twarzy zarys jakichkolwiek pozytywnych uczuć.

- Zayn... Nie poznaliśmy się wczoraj. Nie owijaj w bawełnę tylko powiedz o co chodzi... Widok szczęśliwego Ciebie zdarzał się ostatnio dosyć rzadko. - April położyła swoją pomarszczoną dłoń na moim ramieniu, chcąc dodać mi otuchy.

- Wychodzę dzisiaj z Carter. - odparłem nieśmiało, wiedząc, że komu jak komu, ale jej akurat mogłem zaufać.

- Na randkę? - jej oczy rozszerzyły się nagle i teraz kobieta patrzyła na mnie z niemałym szokiem.

- Co? Oszalałaś? - krzyknąłem szeptem, nie chcąc, aby usłyszała nas sprzątająca za ścianą Faith.

- Za moich czasów, kiedy chłopak zapraszał gdzieś dziewczynę to właśnie tak to się nazywało. - wyjaśniła, przerzucając sobie przez ramię białą szmatkę.

- Rozumiem, ale ja w tej chwili potrzebuję po prostu osoby, z którą będę mógł porozmawiać na każdy temat. Która nie zna mnie od strony sławnego Zayna Malika, tylko od strony normalnego chłopaka. Póki co nie chcę tego psuć, a poza tym... Nie wiem czy pamiętasz, ale jakieś 3 miesiące temu zerwałem swoje 2-letnie zaręczyny. Mimo wszystko nie mógłbym ruszyć na przód tak szybko. - wyjaśniłem, zaczynając iść z kobietą w stronę salonu.

- Kto powiedział, że nie można się przyjaźnić będąc w związku? Taka relacja jest właśnie najlepsza, Zayn. Jeszcze dużo musisz się nauczyć, ale wierz mi na słowo. Trochę już w życiu przeszłam. - powiedziała, wchodząc do kuchni.

- Dlaczego w ogóle rozmawiamy o związku? Ja znam tą dziewczynę zaledwie kilka tygodni. - odparłem, zaplatając ręce na klatce piersiowej.

- Możesz znać kogoś 4 lata i nie czuć do niego kompletnie nic, ale możesz też znać kogoś przez miesiąc i czuć się w jej towarzystwie tak swobodnie, że dokładnie wiesz, że to jest właśnie to czego szukasz i to czego chcesz. - wyjaśniła.

- Nie wiem czy w ogóle mogę ją lubić. Nie zasłużyłem na to, tak samo jak nie zasłużyłem na to, aby ona lubiła mnie. - westchnąłem, coraz bardziej gubiąc się w swoich przemyśleniach.

- Każdy popełnia błędy, Zayn. Ale żyjesz po to, aby je naprawiać. Bo kiedy ciągle będziesz patrzył na to co było... Ucieknie Ci to czego naprawdę pragniesz.

••••••••••••••••
Pierwsza solowa piosenka Nialla... Czy to jest moment, w którym przyszedł czas umrzeć? 🙃 To jest idealne, a jego głos to czyste złoto! 😫 Czekam na więcej, bo jeden kawałek mnie nie zaspokaja. 😂

Piszcie jak Wam się podobało i co myślicie o spacerze Faith i Zayna, który będzie już w kolejnym rozdziale.😎 Gdzie pójdą i czy do czegoś dojdzie? 😱 Kto to wie...

Pozdrawiam! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top