18

» f a i t h

Wiecie... Okazało się, że siedzenie w domu Zayna do godziny 2 w nocy wcale nie było takim dobrym pomysłem jakim mi się z początku wydawało. O czym mówię dokładniej?

Kiedy skończyliśmy oglądać Love, Rosie, Zayn wpadł na pomysł byśmy obejrzeli coś jeszcze, bo to niesprawiedliwe, że on nie miał okazji wybrać tego co chciał. No, więc nie wiem jakim cudem ja się w ogóle na to zgodziłam, ale zostałam. Zostałam i twardo oglądałam z nim jedną z części Avengersów. Oczy mi się zamykały już w połowie, ale postanowiłam dotrwać do końca. Film zakończył się przed godziną 2 w nocy, a ja kompletnie zapomniałam o tym, że jutro musiałam pojawić się na zajęciach. Zanim jeszcze ogarnęłam się po powrocie do domu to zastała mnie godzina 3, co znaczyło mniej więcej tyle, że miałam jakieś 5 godzin snu. Ostatni raz coś takiego, ostatni!

- Faith? Możesz powtórzyć co przed chwilą powiedziałem? - zapytał profesor Brown, kiedy po raz kolejny przyłapał mnie na przysypianiu podczas jego wykładu.

Aż mnie ciary przeszły jak to usłyszałam, bo automatycznie przypomniały mi się czasy, kiedy byłam jeszcze w liceum, a nauczyciele chyba wręcz czekali na moment, w którym przyłapią mnie na niesłuchaniu. No niedobrze mi się aż czasem robiło, kiedy z ich strony leciały teksty typowych belfrów. Zawsze na usta cisnęło mi się, że mało w nich oryginalności, bo co chwilę jeden powtarza po drugim, a drugi po trzecim.

Też byliście lub jesteście nadal wielkimi fanami cytatów w stylu: 'Powiedz co Cię tak śmieszy, pośmiejemy się razem'? Krew mnie zalewała i śniadanie podchodziło do gardła za każdym razem, gdy słyszałam takie kwiatki. Myślałam, że na studiach coś takiego nie istnieje, a tu proszę... Można się zdziwić? Można.

- Słucham? - odparłam, wyrywając się z transu. Mężczyzna spojrzał na mnie z lekką irytacją i złością, ale po chwili machnął ręką i wrócił za swoje biurko.

- Zostań na chwilę po zajęciach. - polecił, a z ust niektórych osobników płci męskiej dało się słyszeć pojedyncze gwizdy. Zrozumiałabym to gdyby Pan Brown był młodym i przystojnym profesorem, ale nie w przypadku, kiedy mowa była o siwowłosym mężczyźnie ze zmarszczkami w każdym miejscu na twarzy. Bez obrazy, ale lepsza partia to z niego dla April była niż dla mnie.

Dobrze, wróćmy może jednak do chwili obecnej, kiedy to wyglądam jakby ktoś w tył głowy przydzwonił mi patelnią, a ja rozważałam czy mnie to bolało czy nie, bo właśnie tak zadziałało na mnie polecenie Pana Browna.

- A-ale dlaczego? - wyjąkałam, nie będąc w stanie wysłowić się jak przyzwoity człowiek.

- Bo ja tak powiedziałem. A teraz skończ i skup się na tym, co mówię.

Jego chłodny i surowy ton wystarczył, aby zamknąć mi buzię na kolejne pół godziny. Po upływie tych 30 minut stanęłam przed biurkiem nauczyciela i cierpliwie czekałam aż odpowie innym studentom na ich pytania. Nie wiem ile tam tkwiłam, ale w końcu nadeszła moja kolej.

- Faith... - zaczął profesor, wzdychając przy tym ciężko. - Powiedz mi, co się z Tobą ostatnio dzieje? Nie uważasz na zajęciach, masz problemy z pracami, z ostatniego wypracowania dostałaś tylko 60%. Sesja za pasem, a u Ciebie coraz bardziej krucho...

Aha. No tak. W sumie sama mogłam domyślić się czym będzie zabierał mi mój cenny czas...

- Ostatnio mam po prostu trochę bardziej zwariowany okres w życiu. Zmieniłam pracę i dopiero staram się jakoś godzić ją z uczelnią. - wyjaśniłam, chcąc trochę przystopować go w tym "oczernianiu" moich zdolności.

Pomińmy w ogóle fakt, że przede wszystkim uczyłam się dla siebie, a nie dla jego własnego zadowolenia. Okej, fajnie, że się martwił czy coś, ale ja byłam dorosła. Nie potrzebowałam już dostawania reprymend.

- Pracę? Teraz powinnaś skupić się na nauce, a nie na zarabianiu pieniędzy. - odparł.

Wiecie... Nie rozmawiałam ze swoim ojcem od jakiś 10 lat, a w tej chwili czułam się jakby to właśnie on przede mną stał.

- Pan profesor nie rozumie... - westchnęłam, wiedząc, że ta rozmowa i tak do niczego nie prowadziła.

- Faith, masz prawie 22 lata. Większość dziewczyn w twoim wieku czas wolny od zajęć wykorzystuje na odpoczynek, co przekłada im się potem na lepsze wyniki. Może póki co powinnaś jednak odpuścić sobie tę pracę i skupić się na tym co da Ci szansę na dobrą przyszłość. - oznajmił, a ja musiałam mocno powstrzymać się od parsknięcia mu śmiechem prosto w twarz. Tego chyba jeszcze nie było, żeby zwykły belfer mówił mi jak mam prowadzić swoje życie. No śmiesznie mi.

- Póki co jakoś sobie jeszcze radzę, ale dziękuję za wszystkie uwagi. - powiedziałam i wycofałam się z sali, dając tym samym do zrozumienia, że tę wymianę zdań uważałam już za zakończoną.

Odkąd przestałam tak bardzo dogryzać sobie z Zaynem to prawie zapomniałam jak to jest poczuć się na maxa wkurwionym. Ale od czego mam profesora Browna, który dzisiejszego dnia postanowił przypomnieć mi jakie to jest cudowne uczucie? Ciśnienie tak wysokie, że bicie serca słychać aż w uszach, policzki czerwone i gorące z wściekłości... No fantastycznie!

Wychodząc na świeże powietrze musiałam odetchnąć głęboko kilka razy i wewnętrznie się uspokoić.

Nie będę ukrywała, że nauczyciel zrobił mi w mózgu jeden wielki bałagan i dochodząc do domu byłam już na tym etapie, gdzie nie miałam za grosz pojęcia o tym jak powinnam dalej postąpić. Z jednej strony miał trochę racji - skoro już byłam na tych studiach to powinnam dobrze to wykorzystać, ale z drugiej? Gdybym skupiła się tylko na nich to nie miałabym pieniędzy na życie. Jezu, pomocy...

Niestety... Moja prośba nie została wysłuchana dokładnie, bo zamiast Jezusa... Zadzwonił do mnie Zayn.

- Co? - burknęłam do słuchawki, zatrzaskując drzwi wejściowe w swoim mieszkaniu.

- Woah, spokojnie. Nie zdążyłem się odezwać, a ty już sapiesz? - zaśmiał się, jednak ja byłam w takim nastroju, że nie śmieszyły mnie nawet siwe włosy Malika. A to już naprawdę było coś!

- Mam zły dzień, więc proszę Cię... Nie dobijaj mnie bardziej. - odparłam, ściągając buty w przedpokoju.

- Chcesz o tym porozmawiać? Mam do Ciebie przyjechać? - zapytał, tym razem całkiem poważnie.

- Nie... Nie wiem... Może? Jak chcesz.

Boże, byłam taka zrezygnowana, że już nie potrafiłam porządnie podejmować prostych decyzji.

- Jak dobrze pójdzie to będę za pół godziny. - oznajmił szybko, a w tle było słychać jak zaczynał się ogarniać.

- Ehe. - westchnęłam tylko i rzuciłam telefon na kanapę.

Oh, Faith... Ty to masz bogate życie.

••••••••••••••••
Miałam trzymać się zasady, że dodaję tylko w weekendy, ale z tej okazji, że kończę dzisiaj 17 (!) lat, postanowiłam zrobić mały wyjątek. 😊

Rozdział nie za specjalny, dlatego w piątek/sobotę spodziewajcie się kolejnego! 😁

Pozdrawiam! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top