14

2 sprawy do Was!

1) Jeśli macie jakieś ciekawe pomysły, o których chcielibyście tutaj przeczytać to śmiało możecie zostawić je w komentarzach! (może mnie jakoś zainspirujecie, hah 😂)

2) Z tego względu, że trochę mnie nie było to postaram się jutro wstawić rozdział, ale! Każdy kto czyta zostawia gwiazdkę/komentarz! 🙌

Zapraszam do czytania! ^^

••••••••••••••••

» z a y n

- Jesteś pewien, że nie chcesz jechać do szpitala? Co jeśli ten nos naprawdę jest złamany?

Odkąd z mieszkania wyszedł ten cały Matt, Faith zasypywała mnie pytaniami odnośnie mojego stanu zdrowia. Dla waszej wiadomości: już dawno przestała mi lecieć krew, teraz jedyną pozostałością po tym przykrym wypadku była ogromna opuchlizna, która sprawiała, że mój nos wyglądał jak rozgotowany ziemniak.

- Jestem pewien. Obiecuję Ci, że jak mi się pogorszy to pierwszym co zrobię będzie odwiedzenie lekarza. A teraz już przestań o to ciągle wypytywać. - rozkazałem, cały czas przytrzymując mokry ręcznik przy swojej twarzy. Faith co jakiś czas moczyła mi go na nowo i wyglądała przy tym jakby działo się niewiadomo co. Fiksowała bardziej niż ja.

Dziewczyna usiadła naprzeciw mnie i przypatrywała się intensywnie swoim paznokciom. Po chwili podniosła wzrok i spojrzała prosto w moje oczy.

- Przepraszam Cię za to co się stało, nawet nie wiesz jak mi z tego powodu głupio. - oznajmiła, ze słyszalnym w głosie żalem.

- Nie ma sprawy... Każdemu się mogło zdarzyć. - odparłem, czując jak powoli zaczyna boleć mnie głowa. Super, jeszcze mi tego brakowało!

- No chyba żartujesz! To w ogóle nie powinno mieć miejsca! Zaczynając od przyjścia Matta, a kończąc na tym co jest teraz. - burknęła, wyraźnie oburzona moją odpowiedzi.

Nie odpowiedziałem. Nie byłem w tej chwili zdolny do złożenia jakiegokolwiek sensownego zdania.

- No Zayn. - westchnęła Faith, kiedy odchyliłem głowę i przymknąłem oczy. Nawet nie wiecie ile bym oddał za to, aby znaleźć się teraz w swoim łóżku.

- No co? - rzuciłem, nie wysilając się na nic innego.

- Mów do mnie, nie lubię ciszy. Gniewasz się? Będziesz krzyczał? Obetniesz mi pensję? Albo całkiem wylejesz? Jezu, wiedziałam. Wiedziałam, że prędzej czy później skończę pod mostem, ale nie spodziewałam się, że w aż tak młodym wieku. Normalnie nie wiem co ja-...

- Carter? - zagadnąłem.

Musiałem przerwać ten jej monolog, bo im więcej słów wypowiadała, tym bardziej bolała mnie głowa. Niech mi jeszcze krwotok z nosa wróci to będziemy mieli komplecik.

- Co? No nie powiesz mi, że źle mówię! - podniosła głos, a ja miałem ochotę wdeptać ją w ziemię.

- Mam do Ciebie jedną, małą prośbę. - zacząłem, chcąc zdobyć jej zainteresowanie.

- Jaką? - zapytała.

Mimo że miałem zamknięte oczy to mógłbym przysiąc, że patrzyła się we mnie z powagą i zainteresowaniem.

- Przymknij się trochę.

» f a i t h

Ałć? Trochę zabolało. No weźcie, aż tak zdenerwował go mój nagły słowotok? Przecież nawet nie powiedziałam nic złego. Wysypałam tylko część swoich myśli, które nie dawały mi spokoju.

Miałam wielkie nadzieje, że przez to co się wydarzyło, Zayn postąpi raczej łagodnie co do mojej osoby. Już naprawdę wolałabym, żeby się wydarł i poniżył. I miałabym to wtedy gdzieś, bo przynajmniej dalej miałabym świetną pracę. A tak? Siedział z zamkniętymi oczami, ręcznikiem przyciśniętym do nosa i gdyby nie to, że strasznie głośno oddychał mogłabym się pokusić o podejrzenie, że coś z nim bardzo nie halo.

- Okej, dobra. - westchnęłam i nerwowo przeczesałam dłonią włosy.

Kolejne westchnięcie. Nie wiem, może ja po prostu stąd wyjdę, żeby mógł sobie dyszeć w samotności?

- Potrzebujesz czegoś? - zapytałam, widząc jak co chwilę zaciska, już i tak zamknięte oczy.

- Szklankę wody i tabletkę na ból głowy. - mruknął tak cicho, że ledwo zdołałam go usłyszeć.

Postawiłam przed nim to o co prosił, jednak on nadal nie zmienił swojej wcześniejszej pozycji. Stwierdziłam, że nie ma dalszego sensu, abym tutaj siedziała, więc skierowałam się do wyjścia z kuchni.

- Gdzie ty idziesz? - zapytał nagle Zayn, a ja niemal podskoczyłam w miejscu. Matko, prawie zawału dostałam!

- Do siebie. - odparłam, wzruszając ramionami. - Nie chcę Ci przeszkadzać. - dodałam, a po chwili zreflektowałam się jak głupio to wszystko brzmi. Dlaczego? Byliśmy w moim mieszkaniu, do cholery!

- Powiedziałem, żebyś skończyła gadać. Gdzie tutaj są takie słowa jak: wyjdź stąd? - zapytał, a ja spuściłam głowę, patrząc intensywnie w kafelki na podłodze.

- Ale... Ale ja myślałam, że... - zaczęłam, jednak Malik znów mnie uciszył.

- Wracaj tutaj, nie chcę siedzieć sam. - oznajmił, a to zdanie w jakiś sposób sprawiło, że moja temperatura nagle zrobiła się trochę wyższa. I o dziwno nie było to tym razem z powodu zdenerwowania.

No więc wróciłam i zajęłam swoje stare miejsce, aby znów patrzeć jak Zayn co jakiś czas rozgląda się po pomieszczeniu.

- Jak chcesz o coś zapytać to się nie krępuj. - oznajmiłam nagle, czując dziwną potrzebę, aby mu na to pozwolić. Właściwie dziwiło mnie to, że po dzisiejszej sytuacji z jego ust nie padło ani jedno pytanie. Zupełnie jakby wszystko wiedział i normalne dla niego było to, że ktoś rozkwasił mu nos.

- Kto to był? - chłopak spojrzał na mnie uważnie i sięgnął po aspirynę, którą jakiś czas temu położyłam na stole.

- Matt, mój... Hm, były chłopak. - odparłam, lekko się wahając. Teoretycznie mieliśmy spróbować ze sobą jeszcze raz, ale teraz raczej nie było na co liczyć. Przynajmniej z mojej strony. Bo co do Matta to nie byłabym taka pewna. Skoro powiedział, że jeszcze wróci to właśnie tak się stanie. Bo kto jak kto, ale akurat on nie rzucał słów na wiatr.

- Skoro były to po co tutaj w ogóle przyszedł? - zagadnął, tym razem przykładając ręcznik do czoła.

Nie zrozumcie mnie źle, ale jakoś mało rozumiałam dlaczego Zayn nadal siedział u mnie w mieszkaniu. Okej, rozumiem, przyszedł przeprosić, pomógł mi się pozbyć Matta, ja pomogłam mu z nosem... Ale skoro już wszystko jest okej to na cholerę on jeszcze tutaj był? Przecież my się nie znosiliśmy!

No, ale dobra. Żeby nie było żadnych zgrzytów to opowiedziałam Malikowi wszystko... Prawie. Zaczęłam od mojego poznania z Mattem, o naszym związku i o tym jak bardzo mnie wspierał w życiu. Tematu rodziców unikałam jak ognia, bo za cholerę nie miałam ani siły ani chęci na opowiadanie mu aż tak prywatnych spraw. Swoją opowieść zakończyłam w momencie, gdy wczoraj wyszłam ze spotkania w kawiarni. Tego co było dalej, Zayn sam mógł się już domyślić.

- Okej... Ale nie rozumiem co takiego Ci powiedział, że byłaś taka oburzona. - oznajmił Mulat, próbując zrozumieć całą sytuację.

- Nie obraź się, Zayn... - zaczęłam i urwałam. Nie wiedziałam jak mam ubrać to w słowa, aby chłopak się nie obraził.

- Ale nie chcesz, żebym wpierdalał się do twoich spraw tak głęboko? - rzucił prosto z mostu, a mnie ścięło.

No z ust mi to wyjął! Kolejny raz dzisiejszego dnia mi pomógł, fascynujące. Czekam na więcej!

- Delikatnie mówiąc. - odparłam nieśmiało.

Westchnął. Znowu. Cóż za niespodzianka!

- Spokojnie, ja to kompletnie rozumiem. Chyba każdy człowiek ma w życiu pewne historie, którymi niekoniecznie chce się dzielić z innymi.

Jeny, może ja powinnam założyć jakiś zeszyt na jego cytaty, bo przyznam się Wam szczerze, że z dnia na dzień ten chłopak zadziwiał mnie coraz bardziej.

•••••••••••••••••••
Jezu, ale beznadziejny rozdział. Normalnie aż trudno mi się przyznać, że coś takiego napisałam. 😒

Ale dobraaaaa! Trochę mnie tutaj nie było i sporo się wydarzyło! 😂

Jak szkoła Kochani? W której jesteście klasie? Przyzwyczailiście się już do porannego wstawania? :)

Ja zaczęłam 2 klasę liceum i po pierwszym tygodniu szkoły jestem ledwo żywa. Bez żartów. 😂 Zakwasy po wf-ie to mam takie, że ledwo rękę potrafię podnieść. 😫

Miłego weekendu! 😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top