12

» f a i t h

Wczorajszy dzień był dla mnie chyba gorszy niż mogłabym to sobie wyobrazić. Na pierwszy strzał - sytuacja z Mattem, a gdyby tego było mało to potem jeszcze oliwy do ognia dolał Zayn. Byłam taka zrezygnowana i zraniona, że mój wcześniejszy zapał do sprzątania poszedł się jechać. Zamiast siedzenia na szmacie wybrałam wylewanie łez w poduszkę. Tak, wiem... Niezbyt dobry pomysł, ale cóż poradzę... Ja się nie prosiłam w życiu o dwójkę takich dupków przy swoim boku.

Przyznam się Wam, że początkowo miałam lekkie wyrzuty sumienia co do potraktowania Malika. Wydawało mi się, że użyłam w jego kierunku zbyt dużej ilości krzywdzących słów... Hm, krzywdzących... Czy ja wiem czy wypierdalaj to jest takie krzywdzące stwierdzenie? Po prostu trochę ostrzejsza wersja tego, żeby przekazać mu, aby zamknął drzwi od drugiej strony.

Cóż, wracając do tematu... Doszłam do wniosku, że chyba zbyt pochopnie pozbyłam się stąd Zayna... I pewnie teraz się zdziwicie, że co ta Faith w ogóle wygaduje? Ano to, że Malik raczej nie zdawał sobie sprawy, że jego słowa mogą mnie w jakikolwiek sposób zdenerwować. Trochę już go znałam i potrafiłam poznać, kiedy był złośliwy specjalnie i tym razem... Nie był. Gdzieś tam w głębi serca wiedziałam, że powinnam go przeprosić, ale z drugiej... Halo! Nie uniżę się tak nisko, aby wypowiedzieć w jego stronę to jedno słowo. No bez przesady!

Co innego było w przypadku Matta - jego nie chciałam widzieć na oczy. Nigdy. Chłopak doskonale wiedział jakie są moje "słabe strony" i perfidnie to wykorzystał. Zdawał sobie sprawę z tego, że temat moich rodziców wywołuje u mnie niebyt dobre i pozytywne uczucia, a mimo wszystko go poruszył. W sumie dziwne... Kilka dni temu gadał, że rozumie i inne takie duperelki, a teraz? Niech spieprza tam skąd przylazł, wieśniak. A jak tylko usłyszę od niego coś o "drugiej szansie" to tak mu przypierdolę, że gwiazdki przed oczami zobaczy. Sorry, ale osoba, która wali do mnie takimi tekstami zasługuje jedynie na prawego sierpowego, a nie jakikolwiek związek.

Dzisiaj mieliśmy wtorek co oznaczało dla mnie dzień wolny. I od pracy i od zajęć. Mogłam więc w spokoju zająć się tym, co wczoraj mi przerwano. Ale czymże byłoby życie Faith Carter, gdyby znów jej ktoś nie przeszkodził? Przysięgam, to się zaczyna robić coraz mniej zabawne. A może to po prostu znak, żeby darować sobie sprzątanie? Jakby się zastanowić to może znalazłyby się jakieś plusy życia w brudzie i bałaganie, hm? Jak myślicie?

Podeszłam do przedpokoju i wkurzona otworzyłam drzwi z takim impetem, że prawie je z zawiasów wyrwało. Matko, nawet nie wiedziałam, że mam w sobie aż tyle siły!

- Czego? - zapytałam niemiło, nawet nie spoglądając na swojego rozmówcę. Widziałam jedynie jego buty, które skądś wydawały mi się znajome... Chwila, czy ja ich niedawno nie ustawiałam na półce w garderobie Zayna?

- Wow, tryskasz jadem już od samego progu.

Dżizas. Ten głos poznałabym już chyba wszędzie. Takiego akcentu nie spotykało się u każdego.

- A ty przypadkiem się nie pomyliłeś z adresem? Od kiedy ciągnie Cię w takie biedne rejony? - zapytałam, patrząc prosto w malikowe oczy. Damn, ładne je miał - to trzeba było przyznać.

- Przyszedłem przeprosić, okej? - mruknął, a moje oczy prawie wypłynęły na podłogę.

- Że co przyszedłeś? - wydukałam osłupiała. Uszczypnij mnie ktoś, bo chyba zaczynam miewać omamy!

- Przeprosić. Powiedziałem totalne głupstwo i nie zdałem sobie sprawy, że mogę sprawić Ci tym przykrość, więc no... Sorry, Carter. - oznajmił, a ja nie wiedziałam czy mam mu się rzucić na szyję i przytulić czy wyśmiać i stąd oddelegować... Chyba poszukam trzeciej opcji.

- Nie no... Fajnie, że w ogóle to do Ciebie dotarło. - parsknęłam z ironią.

- Ale ja nie jestem teraz złośliwy, więc mogłabyś wziąć ze mnie przykład. - odparł, a ja uniosłam jedną brew do góry.

Przykład? Z Malika? Chyba go Allah opuścił!

- Dobra, Jezu... Spokojnie. - rzuciłam, podnosząc dłonie w obronnym geście.

- To... Wpuścisz mnie do środka czy będziemy rozmawiać na klatce? - spytał, a do mojej wcześniej podniesionej brwi dołączyła kolejna.

- Mam nieposprzątane. - powiedziałam, mając nadzieję, że powstrzymam go przed chęcią włażenia do mojego mieszkania.

- Wczoraj też miałaś, a jakoś pozwoliłaś mi wejść.

Skubany.

Nic więcej nie powiedziałam. Otworzyłam tylko szerzej drzwi, aby jego zgrabny tył mógł jakoś wleźć do przedpokoju.

No i że o czym ja mam z nim teraz rozmawiać? Jakieś propozycje?

- Napijesz się czegoś? - zapytałam, kiedy Zayn siedział już w salonie. Dzięki Bogu - tam panował największy porządek.

- Szklanka zimnej pepsi wystarczy. Jeśli masz, oczywiście. Bo jak nie to woda albo cokolwiek. - odparł, drapiąc się w tył głowy.

- Zaraz wracam. - rzuciłam i wyszłam do kuchni, aby nalać mu do szklanki upragnionej przez niego pepsi. Nie dość, że przyłazi tutaj niewiadomo po co to jeszcze mi pepsi wypija. Pff! Ja to sobie zapamiętam!

- Dzięki. - odparł w chwili, gdy podałam mu napój.

Żeby nie było - usiadłam naprzeciw niego i założyłam nogę na nogę.

- Już się nie gniewasz? - zapytał, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Jego wzrok wyrażał coś w stylu: "tylko mnie nie zbij". Lol, jeszcze gdybym kiedykolwiek na niego rękę podniosła. Ja grzeczna dziewczyna jestem.

- Nie wiem. - odparłam szczerze.
Zayn zmrużył oczy. Wyglądał jakby za chwilę miał wybuchnąć, ale ostatecznie jednak z tego zrezygnował.

- Przecież przeprosiłem. Ile jeszcze czasu będziesz się za to wkurzać? - zapytał z lekkim niedowierzaniem w głosie.

- Chcę tylko, żebyś zdał sobie sprawę z tego jak bardzo mnie zraniłeś, Zayn. Nie każdy może pozwolić sobie na mieszkanie w takich luksusach jak ty. To małe mieszkanie to jedyne miejsce na które mnie stać, a ty w tamtym momencie zachowałeś się jakby to była moja wina, że nie mam pieniędzy na nic lepszego. - wyjaśniłam, a on uważnie mi się przyglądał. Po chwili skinął głową na znak, że rozumie.

- Nie chcę być wścibski, ale... Czemu nie poprosisz swoich rodziców o pomoc? - zapytał, a ja już chciałam zacząć się na niego wydzierać, gdy przypomniałam sobie, że chłopak nie ma pojęcia o moich rodzinnych problemach. I niech tak zostanie.

- Rozmowa o moich rodzicach to nie jest odpowiedni temat na tę chwilę. - wyjaśniłam, starając się zachować jak największy spokój i opanowanie.

- Rozumiem. - przytaknął.

Przez kilka minut siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, którą przerywało jedynie siorbanie Zayna, który delektował się swoim chłodnym napojem. Żebyś się kurwa nie zakrztusił...

Kiedy w końcu nabrałam odwagi na to, aby się odezwać... Do moich drzwi znów ktoś zadzwonił.

- Przepraszam na chwilę. - rzuciłam i podeszłam do przedpokoju. Chwyciłam za klamkę, a moim oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha Matt.

No bez jaj...

•••••••••••••••••••••
Matt + Zayn w jednym mieszkaniu = zobaczymy co z tego będzie. 😎

Nie wiem jak u Was, ale u mnie Malik zaczyna plusować. Coraz mniej w nim tego chamskiego gnojka, którym był jeszcze kilka rozdziałów temu. 😂

Pytanie na dzisiaj: lubicie Faith czy trochę Was denerwuje? 🤔

Pozdrawiam! ^^

PS WIECIE CO MACIE ROBIĆ! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top