04

Moje życie nigdy nie należało do tych poukładanych. Od dziecka towarzyszyły mi problemy - raz większe, raz mniejsze. Kłótnie moich rodziców, problemy finansowe, kłopoty w szkole - to wszystko, a nawet więcej, było dla mnie na porządku dziennym. Wypadek, który spowodował mój ojciec, zabierając mi tym samym mamę, uważałam za punkt kulminacyjny tych wszystkich złych rzeczy, które mnie spotkały. Myślałam, że nie zdarzy się już nic przez co będę musiała zalewać łzami poduszkę. Od tamtej pory wszystko szło tak jak powinno. Skończyłam liceum, dostałam się na studia, zaoszczędziłam na mieszkanie... Nie było idealnie, ale zawsze jakoś dawałam sobie radę. Nigdy jednak nie pomyślałam, że w moje życie wkroczy Zayn Malik - zło w czystej postaci. Chłopak, który od kilku dni spędzał mi sen z powiek. Człowiek, który za jeden ze swoich większych celi obrał sobie wdeptanie mnie w ziemię.

Z całych sił starałam się nie przywiązywać do jego słów większej uwagi. Pragnęłam, aby spływały one po mnie, nie naruszając tym samym mojej psychiki. Zayn był ostatnią osobą, która powinna się zabierać za obrażanie mnie. Znał mnie niecały tydzień, na oczy widział dwa razy, a zachowywał się jakby miał pojęcie o każdej drobnostce z mojego prywatnego życia.

Przyznam się Wam, że gdy nadszedł wtorek po prostu bałam się tam iść. Bałam się, że go spotkam i, że on znowu będzie próbował mnie upokorzyć. Z nerwów bolał mnie brzuch, miałam lodowate dłonie, a moje serce biło niemiłosiernie szybko. Określając to bardziej medycznie - miałam pierwsze objawy ataku paniki. Byłam bliska tego, aby odwołać moje dzisiejsze przyjście, ale kiedy miałam już sięgnąć po telefon i wybrać numer do April dotarło do mnie kilka istotnych rzeczy...
1) Moja nieobecność mogła pokazać, że nie nadaję się do tej roboty i zasługuję na to, aby mnie zwolnić.
2) Zayn miałby jeszcze więcej powodów do tego, aby mnie prześladować.

Sami widzicie, że były to wystarczające argumenty do tego, aby jednak się tam pojawić.

Na moje szczęście moje obawy zniknęły, kiedy April powiedziała mi, że Zayn pojechał załatwiać sprawy dotyczące jego nowego kontraktu. Wtedy oblała mnie fala radości, a z mojego serca spadł długo obecny tam kamień.

- Wyglądasz na bardziej zadowoloną niż ostatnim razem, gdy tu byłaś. - zauważyła April, pomagając mi sprzątać jeden z pokoi na drugim piętrze, gdzie znajdował się m.in stół do gry w bilarda.

- Powiedzmy, że dzisiaj jest bardziej sprzyjająca atmosfera do pracy. - oznajmiłam, posyłając jej krótki uśmiech.

- Bo Zayn jest poza domem? - zapytała, a ja musiałam na chwilę zaprzestać ścierania kurzu z wielkiego telewizora plazmowego.

Nie chciałam, aby kobieta miała jakiekolwiek podejrzenia co do naszej złej relacji. Wiedziałam, że na pewno będzie chciała mi pomóc albo co gorsza, przekonywać do tego, że Zayn to świetny chłopak.

- N-nie. Dlaczego tak uważasz? - wydukałam i zaśmiałam się, chcąc zabarwić wszystkie oznaki mojego zdenerwowania.

- Nie wiem. Myślałam, że on Cię krępuje. - April wzruszyła ramionami, a ja prawie jej nie oplułam. Przepraszam bardzo, ale ten człowiek jest daleki od krępowania mnie, to co czuję wobec niego nazywane jest bardziej... Strachem. Tak, myślę, że to jest jak najbardziej adekwatne słowo.

- Skąd ten pomysł? On mnie denerwuje, a nie krępuje. - mruknęłam, powracając do wykonywania wcześniejszej czynności.

- Skoro tak twierdzisz. - westchnęła i skończyła temat Malika.

Mój dobry nastrój skończył się w chwili, gdy drzwi wejściowe zatrzasnęły się z hukiem. Wiedziałam niestety co to oznacza - Szatan wrócił do Piekła. A zapowiadał się taki dobry dzień...

- April! Odgrzej mi obiad! - wrzasnął, kiedy siedziałyśmy razem w kuchni. Zastanawiało mnie czy on w ogóle korzystał z tego pomieszczenia. Jakoś wątpiłam w to, aby ten chłopak umiał zrobić coś poza płatkami z mlekiem.

- Wiecznie zabiegany ten Zayn. - rzuciła kobieta i wstała, aby zabrać się za przygotowanie jedzenia.

- Jak długo go znasz? - zapytałam, mieszając w kawie łyżeczką. Pracę skończyłam już jakiś czas temu, ale stwierdziłam, że nic mi się nie stanie, gdy zostanę na krótką pogawędkę z April. Może nie była ona w moim wieku, ale miałam ją za jedyną osobę, z którą mogłam trochę porozmawiać.

- Teraz mamy sierpień, a Sarah zatrudniła mnie tutaj jakoś w połowie maja. - odparła, ustawiając talerz na blacie. - Chcesz wiedzieć czy dla mnie też był taki jaki teraz jest dla Ciebie, prawda? - dodała, a moje usta ułożyły się w kształt literki "o".

Okej, miałam w planach, kiedyś się o to zapytać, ale dopiero po upływie jakiegoś czasu. Jak widać, dla April byłam otwartą księgą i nic nie udawało mi się przed nią ukryć. Skubana, znała mnie dopiero 4 dni, a już potrafiła odczytywać moje nastroje i uczucia...

- Mogę Ci zdradzić, że Zayn na początku naszej znajomości traktował mnie podobnie. Może nie do końca tak ostro i surowo jak Ciebie, ale na pewno nie było z nim łatwo. Miał, a właściwie nadal ma swoje humorki, które trzeba nauczyć się znosić i tolerować. Dopiero po upływie kilku tygodni on nabrał do mnie szacunku. Podejrzewam, że główną przyczyną był tutaj mój wiek, który do najmniejszych nie należy - nie oszukujmy się. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że przez te 3 miesiące nawet w jakiś sposób się zaprzyjaźniliśmy. To naprawdę w porządku chłopak, po prostu potrzebuje czasu, żeby się do Ciebie przyzwyczaić. - April zakończyła swój monolog, który w dużym stopniu dał mi nadzieje na to, że stosunki moje i Zayna mają szansę wyjść na prostą. Kobieta poklepała mnie pocieszająco po ramieniu i postawiła na stole talerz z gotowym jedzeniem dla Malika.

- Dziękuję za rozmowę i za kawę. Miło było, ale na mnie już czas. - oznajmiłam, podnosząc się z krzesła. W tej samej chwili do kuchni wszedł nie kto inny jak Zayn.

- Co na o-... Oh, ty tutaj jesteś. - powiedział zawiedziony, kiedy jego wzrok na mnie spoczął.

- Nie martw się, już wychodzę. Nie będziesz musiał mnie oglądać. - odparłam, narzucając na ramię swoją torebkę.

- Jeśli rozmawiasz z April to możesz zostać. - westchnął, siadając przy stole.

- Już skończyłam. Do zobaczenia w niedzielę. - powiedziałam i opuściłam pomieszczenie, wcześniej rzucając w stronę April przyjazny uśmiech.

Stojąc w przedpokoju i ubierając buty nagle przed sobą zobaczyłam Zayna. O losie... Czyżby powtórka z niedzieli? Bo jeśli tak to muszę się stąd wyewakuować jak najszybciej - zanim ten chłopak znowu wypuści w moją stronę mocny cios.

- Czego chcesz? - zapytałam sucho, dziwiąc się, że miałam w ogóle odwagę, aby się odezwać.

- Chciałem tylko o coś zapytać... - zaczął, nerwowo drapiąc się po karku. Oho, zaraz spadnie bomba. Ja to czuję.

- Trochę mi się spieszy, więc z łaski swojej mógłbyś się streszczać. - mruknęłam, patrząc mu prosto w oczy.

- Nie potrzebujesz może podwózki do domu?

Czekajcie... Co?

••••••••••••
Rozdział krótszy niż zazwyczaj. ;/

Im więcej zobaczę tutaj gwiazdek i komentarzy tym szybciej wstawię kolejny! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top