Rozdział 3
Emma White
- Co ty na to, żebym bezpiecznie odwiózł do domu? - Zdziwiona propozycją szatyna, milczę przez dłuższą chwilę. - Czyli się zgadzasz. - Słyszę a po chwili czuję jak mnie podnosi. - Co ty wyprawiasz?! - Krzyczę zdezorientowana, patrząc na niego jak na idiotę. - Niosę Cię nie widać? - Mówi to będąc śmiertelnie poważnym, przez co nie jestem pewna jakie są jego intencje. - Widać. - Mruczę niewyraźnie po nosem, jesteśmy już obok jego samochodu. - Ty się wozisz takim czymś? - Pytam z niedowierzaniem spoglądając na czarnego Forda Mustanga. - Owszem. - Odpowiada krótko, po czym otwiera drzwi od tego wspaniałego samochodu, równocześnie trzymając mnie na rękach. Co robi się odrobinę dziwne. Sadza mnie na fotelu pasażera, zamyka drzwi po czym obchodzi samochód dookoła i sam wsiada. - Może chcesz się przejechać skoro, aż tak Ci się podoba. - Mówi a ja zamieram, bo w moim mniemaniu współcześni mężczyźni boją się dać swoje cudeńko kobiecie, na dodatek kobiecie, która w życiu nie prowadziła samochodu. - M..mogę? - Nienawidzę, gdy się jąkam, bardzo mnie to denerwuje. - Przesiadaj się. - Mówi, wysiadając z auta. Otwiera drzwi z mojej strony i podając mi rękę pomaga mi wysiąść.
Siadam za kierownicą, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. - Nigdy nie jeździłaś prawda? - Pyta uśmiechając się pod nosem, jakby to że będzie pierwszym, który będzie mnie uczył jeździć go cieszyło. - Aż tak to widać? - Pytam spuszczając wzrok. - Nie martw się, zaraz będziesz jeździć jak profesjonalistka. - Na początek zapnij pasy. - Wykonuje jego polecenie. - Teraz popraw sobie lusterka i ustaw fotel wedle uznania. - Podaje dalsze instrukcje, a ja będąc lekko poddenerwowana robię wszystko niepewnie. - To tak. - Przerywa na chwilę. - Lewa noga to sprzęgło, w środku jest hamulec, którego używasz prawą nogą i pedał gazu także pod prawą nogą. - Zaczyna tłumaczyć, a ja udaję, iż cokolwiek rozumiem. - Wciśnij sprzęgło i przekręć kluczyk. - Wykonuje polecenie i po chwili odpalam samochód. Przerażona lecz również podekscytowana ruszam z miejsca i z pomocą Carter'a robię duże koło na parkingu szkolnym czując jaką frajdę mi to sprawia. - No i widzisz nie tak źle Ci idzie, całkiem dobry z Ciebie kierowca. - Mówi z uśmiechem na ustach, odpinając pasy. Nagle chłopak znajduje się z mojej strony i otwiera mi drzwi. W mgnieniu oka przesiadam się i ruszamy w stronę nieznanego mi miejsca. - Co lubisz jeść? - Odezwał się nagle, nie odrywając wzroku od drogi. - Hmm, w sumie to preferuję kuchnie włoską. - Odpowiadam spoglądając na niego. - Taka odpowiedź mnie cieszy. - Mówi spoglądając na mnie krótko. Resztę drogi przebywamy w przyjemnej ciszy zakłócanej jedynie przez radio. Po 20 minutach dojeżdżamy do jakiejś włoskiej knajpki, nigdy tu nie byłam ale grzecznie wysiadam i idę za brunetem. Oczywiście wielmożny Carter jak to mężczyzna otworzył mi drzwi i przepuścił jako pierwszą. Niepewnym krokiem dotarłam do najbardziej oddalonego od drzwi stolika po czym zajęłam miejsce na przeciwko Willa. - A więc, Will dlaczego tutaj jesteśmy? - Pytam mierząc go wzrokiem. - Powiedzmy, że chcę lepiej poznać swoją prawą rękę. - Odpowiedział wymijająco posyłając mi uśmiech. - Och. - Nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć, czekam aż kelnerka wręczy nam menu. Po krótkiej chwili przybywa moje wybawienie w postaci przystojnego blondyna, który najwyraźniej był tutaj kelnerem. - Witam. - Powiedział uśmiechając się w moją stronę i podając nam kartę spogląda na mojego towarzysza przez co momentalnie z jego twarzy znika zawadiacki uśmiech. - Poproszę numer 3. - Rzuca Carter i wyczekująco spogląda w moją stronę. - To samo. - Odpowiadam patrząc swojemu towarzyszowi prosto w oczy, nie chcąc dać mu tej satysfakcji nie odwracam wzroku, zawzięcie wiercę w nim dziurę. - Teraz moja kolej. - Uśmiecham się ponieważ w końcu nie będzie on dla mnie wielką niewiadomą. - Dawaj White, pokaż na co się stać. - Rzuca w moją stronę ten swój chytry uśmieszek. - Jak dostałeś tę posadę? - Pytam uśmiechając się szeroko. Przez chwilę milczy, lecz po dłuższej chwili odpowiada. - Grałem kiedyś, byłem lewym skrzydłowym, ale trzy miesiące temu podczas meczu ligowego doznałem kontuzji. Przez jakiś czas nie mogłem znieść myśli że mogę już nigdy nie zagrać, zacząłem pić. Z pomocą przyszedł mi wasz trener proponując mi pracę jako jego pomocnik, ale dodatkowo zagwarantował mi stypendium w waszej szkole i miejsce w drużynie, gdy tylko moje kolano dojdzie do siebie. - Spoglądam na niego mego zdziwiona. - Wow. - Tylko tyle mogę z siebie wydusić nie wiedząc co powiedzieć. Na szczęście niezręczną ciszę przerywa nam kelner podający nam nasze zamówienie. Patrzę na danie przez co momentalnie się uśmiecham. Widzę swoją ulubioną włoską potrawę, spaghetti carbonara. - Widzę, że prawdziwa z Ciebie Włoszka. - Byłam tak zapatrzona w talerz, że jego uwaga ledwo mi nie umknęła. - Smacznego Carter. - Odpowiadam zabierając się za jedzienie. Kończymy posiłek, a ja przypominam sobie, że mogę go zapytać o cokolwiek zechcę. - Carter? - Zaczynam, spoglądając na niego. - Hmm? - Podnosi wzrok i czeka, aż coś powiem. - Jaki jest twój ulubiony kolor? - Pytam lecz po chwili wybucham śmiechem. - Ty naprawdę jesteś nieprzewidywalna. - Mówi dalej śmiejąc się. - Ej, bez takich. - Uśmiecham się wyczekując odpowiedzi. - To odpowiesz mi czy nie? - Pytam spoglądając na niego spod byka. - Szary. - Słyszę odpowiedź i jest ona w miarę zadowalająca. - W takim razie White, Teraz ja zadam pytanie Tobie. - Mówi poprawiając się na krześle i podnosząc rękę tym samym przywołując kelnera. - Poproszę jeszcze malibu, dla mojej koleżanki. - Szatyn posyła obsługującemu nas chłopakowi znaczące spojrzenie, a ten odchodzi. - Więc, Emma, kim był ten facet przed szkołą? - Słyszę i uśmiech momentalnie znika z mojej twarzy. - To mój były. - Mówię po czym spuszczam wzrok. Oboje milczymy przez dłuższą chwilę, aż kelner nie przyniósł zamówionego wcześniej przez Willa drinka. - Proszę. - Blondyn posyła w moją stronę czarujący uśmiech, po czym odchodzi od naszego stolika. - Zaraz wracam, tylko zapłacę. - Mówi i wstaje kierując się w stronę baru. Popijam mojego drinka, który jest bardzo mocny, ale przy tym wyśmienicie smakuje. Sprawdzam telefon i zauważam wiadomość od Octavii." Gdzie ty się podziewasz? Jestem Ciebie ale Ciebie nie ma!" Odpisuje jej " Za niedługo będę i Ci wszystko wyjaśnię, poczekaj na mnie." Czekam aż Will wróci, dopinając na szybkości mojego drinka. - Jestem, możemy chyba odwieźć Cię do domu. - Mówi podając mi moja kurtkę. Ubieram się i kieruje się w stronę drzwi. - Pozwól. - Mówi po czym otwiera mi drzwi od lokalu, a następnie drzwi od czarnego Mustanga. Jedziemy w ciszy słuchając muzyki. Spoglądam na szatyna prowadzącego samochód w skupieniu lecz równocześnie spoglądającego w moją stronę co jakiś czas. Nie wiem jakim cudem, lecz dojeżdżamy pod mój dom. - Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? - Pytam spoglądając na niego zdziwiona. - Mam swoje źródła. - Odpowiada z chytrym uśmieszkiem na twarzy. - Dziękuję za dzisiaj. - Mówię patrząc na niego wyczekująco. Pojebało Cię? Na co ty dziewczyno liczysz?! - Nie ma sprawy White. - Puszcza mi oczko, a ja opuszczam jego furę i kieruje się na spotkanie z diabłem zwanym Octavia Blake.
Witam ponownie po długiej przerwie. Mam nadzieję że moja inwencja twórcza przypadnie wam do gustu. Do następnego ^^
Gwiazdki?
Komentarze?
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top