Rozdział 1

Dziś o dziwo nie zabijam mojego kolejnego budzika, który wybudza mnie ze snu dokładnie o 7.00. Wstaje przeciągając się równocześnie zdając sobie sprawę z tego, że dziś po szkole mam trening na którym mamy poznać nowego pomocnika naszego trenera. Mówili nam że to ma być wysoka blondynka o niebieskich oczach, która nie może grać z powodu kontuzji. Wykonuje codzienną rutynę czyli szybki prysznic, ubieram się po czym pędzę na śniadanie. Jeśli pytacie o to czy się maluje odpowiedź jest prosta. Nie maluje się, stawiam na naturalność po co tracić rano czas, gdy można sobie dłużej pospać. Z taką myślą wychodzę z domu po drodze zgarniając bluzę i klucze do domu. Jest 7.55 aktualnie, wchodzę do szkoły, a moim pierwszym przedmiotem dziś jest jak się okazuje matematyka. Cudownie. Jak ja kocham matmę.. W momencie, gdy chcę już wejść do klasy drzwi otwierają się gwałtownie przez co niestety obrywam w głowę.. Otwieram oczy lecz niestety nie wiem co się stało i jakim cudem leżę, po chwili orientuję się, że znajduje się w gabinecie higienistki. Próbuje się podnieść ale szybko tego żałuję, czując silne zawroty głowy. Pewnie znów leżałabym na ziemi gdyby nie fakt, iż zostałam przez kogoś złapana. Podnoszę zamglony wzrok  na mojego wybawcę i jestem w szoku. Przystojny brunet o zielonych niczym szmaragdy oczach patrzy na mnie, a ja na niego. Oboje nie wiemy jak się zachować, po prostu się na siebie gapimy. Po chwili jednak on przerywa tę niezręczną ciszę. - Wszystko w porządku? - Pyta, a do mnie jakby nie docierało co On do mnie mówi przez co milczę. On jakby nigdy nic stawia mnie na ziemi, tak abym mogła samodzielnie stać. - Teraz lepiej? - Pyta po raz drugi, po którym dociera do mnie, że stoję tutaj jak słup soli i się nie odzywam. - Taak, wszystko dobrze, ale co ja tutaj robię? I kim ty jesteś? - Zasypuje go pytaniami, ale sory nie wiem kim on jest a w dodatku jestem tutaj sama. - Przypadkiem uderzyłem Cię drzwiami, a tak przy okazji jestem Will. - Powiedział po czym uśmiechnął się jak głupi, a ja nie wiedzieć dlaczego odwzajemniłam ten gest. - Okej, mniej więcej rozumie..- Przerwałam swoją wypowiedź po tym jak dostrzegłam, która godzina. - Szlag! - Mówiąc to w pośpiechu pozbierałam swoje rzeczy po czym wybiegłam z gabinetu higienistki zostawiając zdziwionego chłopaka samego.

 Ostatkiem sił dobiegłam na ostatnie piętro na którym miałam teraz lekcję biologii, a właściwie sprawdzian który muszę zaliczyć. Teraz nie zdążę. I pomyśleć, że to wszystko przez tego chłopaka.. Pukam, gdy słyszę ciche proszę, wchodzę do klasy i z zamiarem błagania nauczycielki o możliwość pisania sprawdzianu zostaje zatrzymana w pół kroku. - Panienko White, dziś jest Panienka zwolniona możesz iść do domu i odpocząć, napiszesz ten sprawdzian w następnym tygodniu. Oniemiała stoję na środku klasy nie wiedząc co ze sobą zrobić, spoglądam na zegarek. 13.13, ja tyle spałam? Niemożliwe?! Nadal nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło wychodzę z klasy. O 14.15 mam trening, może pójdę teraz? Z takim zamiarem udaję się do damskiej szatni i to co tam zastaje przerasta moje najśmielsze oczekiwania. Zastaję tam tego chłopaka z rana, stojącego w samym ręczniku w damskiej szatni. - O kurwa. - Tylko tyle jestem w stanie z siebie wykrztusić po tym co zobaczyłam. - Znów Ty? Ile razy ja Cię jeszcze spotkam? To chyba przeznaczenie. - Mówi nadal stojąc przede mną w samym ręczniku tym samym pokazując światu swoją umięśnioną klatkę piersiową z małym tatuażem na prawym obojczyku. - Wiesz, że jesteś w damskiej szatni do tego paradujesz tutaj prawie nago? - Zadaje mu pytanie lecz dopiero po chwili zdaję sobie sprawę jak to głupio zabrzmiało. Sorry ale to on pomylił szatnie a nie ja. - Wyluzuj, zresztą jesteś tutaj tylko Ty a przy takiej dziewczynie to mogę nawet ściągnąć ten ręcznik. - Uśmiecha się łobuzersko w moją stronę puszczając mi oczko. No nie wierzę. Bez takich koleś, nie znam Cię, a teraz tak z łaski swojej wyjdź z damskiej szatni. - Mówię to bez cieniu uśmiechu, chodź bardzo chcę nawet ze względu na jego piękne ciało. Ogarnij się Emma. - Już znikam piękna, do zobaczenia. - Znów się uśmiecha i wychodzi z szatni w samym ręczniku ze swoimi rzeczami pod ręką. Boże jak ja przeżyje ten rok. Czas się przebrać i trochę ogarnąć.

 Po około 30 minutach wraz z resztą dziewczyn wychodzimy na zewnątrz, aby rozpocząć dzisiejszy trening. Pogoda nam nie dopisuje jest cholernie zimno i strasznie wieje, co nie sprzyja grze w piłkę nożną. Ustawiamy się w półkolu tylko po to, aby odhaczyć obecność na treningu po czym czas na rozgrzewkę. - White! Dziś ty prowadzisz! - Krzyczy z drugiego końca boiska Adams, nasz trener. Niedługo będziemy wybierać nowego kapitana w drużynie, oby tym razem nie była nią Ashley, zimna suka, nie umiejąca grać zespołowo. Ostatnim razem bardzo się na niej zawiodłyśmy. A nie mówiłam? Nienawidzę jej. Zawsze uważała się za lepszą tylko dlatego, iż miała bogatych rodziców. Aktualnie wykonuję ćwiczenie powszechnie zwane przeplatanką, dziewczyny znają moje rozgrzewki więc są przygotowane na nieco więcej biegania niż zwykle. Gram w środku pola, dlatego muszę dbać o swoją kondycję. Jak wiadomo na tej pozycji wiele się biega z jednego końca boiska na drugie. - Dobra dość Emma. - Podbiega do mnie moja najlepsza przyjaciółka Octavia Blake, grająca jako napastniczka. - Już wymiękasz Blake? - Mówię o mały włos nie wybuchając śmiechem na reakcję mojej przyjaciółki. - Dobra, dziewczyny! Na dzisiaj koniec rozgrzewki, idźcie po piłki! - Rozganiam koleżanki, aby mieć więcej prywatności podczas rozmowy z przyjaciółką. - Co Ty odwaliłaś rano? - Pyta zaciekawiona dziewczyna. - Żebym ja to wiedziała stara, budzę się u higienistki, próbuje wstać aż tu naglę ląduję w ramionach jakiegoś gościa. - Ty to masz szczęście. - Mówi po czym wskazuje na drugi koniec boiska. Wytężam wzrok po czym zamieram. - Nie mów. - Ledwo wypowiadam te słowa zdając sobie sprawę, że widziałam mojego drugiego trenera praktycznie nago. - Tak to jest nasz nowy pomocnik. - Octavia szczerzy się niemiłosiernie. - O kurwa. - Tak wiem moje słownictwo mogłoby być bogatsze, lecz jest jak jest. - Wiem, piękny jest nie? - Rozmarzona dziewczyna wpatrywała się w niego jak w obrazek. - Ej stara, bo to jest ten co Ci mówiłam. - Mówię, a dziewczyna jakby wyrwana z transu patrzy na mnie jak na kosmitę. Lecz niestety nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ nasz trener z tym całym Willem stali tuż obok nas. - Dziewczyny! - Krzyknął Adams, abyśmy się wreszcie ogarnęły. - Przedstawiam wam mojego nowego pomocnika Willa Cartera oraz waszą nową Panią kapitan Emmę White. - Teraz nie wiem czym jestem bardziej zaskoczona, nim czy tym, że zostałam kapitanem. - Gratulacje White. - Usłyszałam jego donośny głos, który bardzo wyróżniał się od innych, był taki głęboki, że aż nie do opisania. - D..dzięki, Carter. 

Wasz Lisek,

 pozdrawiam i czekam na opinie. :D 

Gwiazdeczki?

Komentarze?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top