„Mi Princesa"

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Również chciałabym was przeprosić za brak ostatnim czasu rozdziałów, ale totalnie nie miałam czasu i byłam zmęczona po szkole. Na dodatek teraz mam jakieś zatrucie pokarmowe i jestem uziemiona :(

Radość, którą czułaś była...cudowna. Nie sądziłaś, że kiedykolwiek zaznasz szczęścia, związanego z drugą osobą, a jednak wystarczyło poczekać i przetrwać to wszystko, co było powodem twoich udręk. Po wyjściu chłopaka czułaś się rozpalona, a twoja koronka została brutalnie rozerwana przez jego dłonie. Nadal czułaś jego palce, badające każdy skrawek twojego ciała.
Weszłaś do pokoju i od razu podeszłaś do szafy, z której wyciągnęłaś dużą walizkę. Zaczęłaś pakować wszystkie ubrania, kosmetyki, bieliznę oraz biżuterię, która będzie ci potrzebna. Do tego wzięłaś laptopa i ładowarki, które spakowałaś do torby podręcznej.
Wysłałaś krótką wiadomość na grupę, która składała się tylko z ciebie, Melody i Lily, że wyjeżdżasz i opowiesz im więcej jak wrócisz. Ubrałaś się w luźny dres i wyszłaś ze swojego pokoju, zamykając go na klucz.

–Podaj mi to.

Wystraszona niespodziewanym głosem uderzyłaś torbą w głowę napastnika.

–O jezu! Gojo, to ty? Co mnie straszysz!

–Chciałem ci pomóc!

–Jezu! Ale się wystraszyłam...- powiedziałaś, opierając się o drzwi, które chwilę temu zamknęłaś.

–Nie chciałem cię wystraszyć...- mruknął biorąc do ręki twoją walizkę i torbę.

–Nic ci się nie stało?.- zapytałaś, biorąc jego twarz w swoje ręce. Uśmiechnął się, kiedy wasze oczy się spotkały.

–Kiedy na ciebie spojrzałem, moje wszystkie smutki odeszły w niepamięć. Ale żeby głowa mnie nie bolała możesz mnie pocałować.

–Chyba naprawdę mocno cię uderzyłam w ta głowę.

–To jak będzie?

–Wytrzymasz.- uśmiechnęłaś się i ruszyłaś w stronę wyjścia.

Wyszłaś z klubu wejściem, które było połączone z parkingiem. Rozglądnęłaś się i zdziwiłaś się, ile było dzisiaj ludzi.

–Gdzie masz samochód?.- zapytałaś, obracając się w jego stronę.

–Tak.- wskazał ruchem głowy.

–Nie gadaj, że...

Przed oczami miałaś czarny chevrolet camaro, który był jeszcze piękniejszy niż na zdjęciach.

–Camaro...

–Znasz się na autach?

–Oczywiście, że tak!.- krzyknęłaś na niego, usadawiając się na przodzie.- A te auta są po prostu piękne.

–I jakie szybkie.

–Lubisz szybkie jazdy?

–Kto nie lubi.

Uśmiechnął się i odpalił auto, po czym wyjechał z parkingu.

–Jesteś głodna?

–Nie, a co?

–Pytam się, bo nie wiem, czy powiadomić kucharzy, aby przygotowali coś dla ciebie do jedzenia.

–Nie ma takiej potrzeby.- mruknęłaś, zaczynając powoli zamykać oczy.- Nie będzie ci przeszkadzać, jak się zdrzemnę?

–Nie, mi princesa.- zaśmiał się i położył swoją dłoń na twoim udzie, które zaczął masować.

***

Spałaś, ale byłaś świadoma wszystkiego, co się działo wokół ciebie. Droga minęła bardzo szybko, dlatego kiedy auto stanęło, powoli uchyliłaś powieki. Drzwi zostały ci otworzone, dlatego wyszłaś z uśmiechem.

–Witaj w nowym domu.

Dom.
Dom, który będzie inny niż taki, jaki go zapamiętałaś.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤️
Miłego dnia/nocy/wieczoru!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top