Kryminalna przeszłość babci Changbina

Uwaga w tym rozdziale pojawia sie nowy czlonek rodziny ktory zwreckuje wam cala liste biasow

-HALO PANIE MENEL!-krzyczal Jeongin biegnacy za żulem na ulicy

-Jeongin zostaw pana i chodź tu!-zawolal go Chan

-PANIE MENEL! PAN ZACZEKA!!!-Jeongin krzyczal przyspieszajac

-JEONGIN NO ZOSTAW TEGO MENELA!!-krzyczal Chan biegnac za Jeonginem

-ALE TEN STARY ŚMIERDZIEL ZABRAŁ MI 2 ZŁOTE!!-krzyczal Jeongin

-HALO JEONGIN CHAN NIE NADĄŻAM ZA WAMI MAM KRÓTKIE NÓŻKI NO!!-Changbin probowal ich dogonic ale gdy skrecil wpadł na napakowanego goscia, a potem poczul tylko jak ktoś mu jebnął cegłą w głowe.















Z bólem głowy obudził sie przywiązany do jakiegos krzesla. Nic nie byl w stanie zobaczyc bo bylo kurewsko ciemno

-CHLOPAKI JAK TO JEST JAKIS KOLEJNY ZART I ZNOWU MNIE ZAMKNELISCIE W SKŁADZIKU NA PAPIER TOALETOWY TO NIE WYSZLO WAM A TERAZ MNIE WYPUSCCIE!-krzyknal Changbin

Nikt sie nie odezwal

-HALO HYUNJIN! SLYSZYSZ?! WYRZUCE TWOJEGO CZIŁAŁE Z DOMU!-krzyknal Changbin

-Cisza.

-JEONGIN JESTES TAM ZA DRZWIAMI?  ODETNE CI NETA NA ELEKCJACH!-krzyknal Changbin znowu

-EEE STARY GRZYBIE TY OD MOICH ELEKCJI SIE ODWAL-powiedzial Jeongin, po jego glosie poznal ze jest gdzies obok

-Jeongin?? Jestes tu?-spytal Changbin

-NO NIE NIE MA MNIE-powiedzial Jeongin-KTO MNIE PRZYWIĄZAŁ DO KRZESŁA? CZY TO DANIEL?

-Ej ja tez jestem przywiazany-powiedzial Chan z oddali ciemnego pokoju

-Chan ty tez?-spytal Changbin probujac sie ruszyc ale wyjebal sie do tylu

-Ktory z was sie wyjebal?-spytal Chan

-TO TA STARA GRZYBIARA CHANGBIN BO JA SIEDZE W MIEJSCU-powiedzial Jeongin

-EJ POMOZE MI KTOS WSTAC?-zawolal Changbin

-NO CHCIALBYM ALE JEZELI TO DANIEL MNIE PRZYWIĄZAŁ NO TO MI SIE PODOBA-powiedzial Jeongin

-Chan a ty?-spytal Changbin

-No ja tez jestem przywiązany, kto jest najblizej drzwi?-spytal Chan z tyłu

-Nie mam pojecia ja leże-powiedzial Changbin

-Jeongin? Jestes z przodu?-spytal Chan

-NO GENERALNIE GOWNO WIDZE-krzyknal Jeongin

-Ja tez-Changbin

-ALE JA MOWIE SERIO, JAKAS PSIA KUPA TU LEZY-krzyknal Jeongin

-Dobra Jeongin wez sprobuj jakos doskoczyc na tym krzesle do drzwi, moze sa gdzies przed toba-Powiedzial Chan probujac jakos rozplatac sznur ktorym byl zwiazany

-DOBRA! UWAGA PROBUJE!-krzyknal Jeongin

Ale slychac bylo tylko jak kolejne krzeslo sie przewraca

-O MOJ BOZE UPADŁEM NA MORDE I WYSKOCZYŁA MI SZCZĘKA ZE STAWU!!-Jeongin

-Co za debile-powiedzial Chan myslac o tym ze nadzieja zostala tylko w nim

Zza drzwi ktore niewiadomo gdzie byly uslyszal jakies kroki, po czym ktos wszedl do srodka i zapalil swiatlo

-AAAA MOJE OCZY MAM SWIATŁOWSTRĘT!-krzyknal Changbin

-A MNIE DALEJ SZCZĘKA BOLI-zawolal Jeongin

-Ej mamy problem-powiedzial jakis napakowany typ do drugiego-Dwójka z nich sie rozjebała na podłodze. Mam ich podniesc czy tak zostawic?

-Nie wiem spytam Stalina-powiedzial jeden wychodząc

-O MAJ GAD TO STALIN OPPA ŻYJE?!-krzyknal Jeongin plując na podłoge

-JEONGIN ZACHOWUJ SIE!-krzyknal Chan przygladajac sie napakowanemu typowi.Skads go juz kojarzył tylko nie wiedział skąd.-Ej ja cie znam skads-powiedzial Chan

-NO MIESZKAMY RAZEM-powiedzial Jeongin

-NIE CIEBIE JEONGIN! Tego typa-powiedzial Chan- EJ TY NAPRAWIALES U NAS KIEDYS RURY?

-Bardzo mozliwe-powiedzial typ

-HALO CHCE ROZMAWIAC Z WASZYM SZEFEM!-krzyknal Changbin

-Zaraz przyjdzie-powiedzial Wonho

-Ej Stalin mowi ze masz ich tak zostawic-powiedzial drugi typ przychodzac

-TO ILE MAM TAK LEZEC?-spytal Changbin

Do pokoju weszła osoba niezbyt wysoka, a na twarzy miała maske

-O MOJ BOZE W DOMU Z TEKTURY TEZ TAKIE MASKI MIELI!-krzyknal Jeongin

-To byl dom z papieru Jeongin-powiedzial Chan

-BERLIN JEST DADDY!-krzyknal Jeongin

Nagle do pomieszczenia wbiegla ona:


-O MOJ BOZE ZGNIŁY GNAT!-krzyknal Jeongin

-JEONGIN TO KURA!-krzyknal Chan

-NO BOZE JEDYNY MARYJO ŚWIĘTA KTO WYPUŚCIŁ ĄDE Z KURNIKA!!!!!-krzyknela osoba w masce

-Ej ja znam ten glos-powiedzial Chan-Changbin to nie jest moze two-

-O MOJ BOZE BABCIA?!-krzyknal Changbin

-A cholera jasna co ty tu robisz gowniarzu?-spytala babcia Changbina zdejmujac maske

-CO TY TU ROBISZ BABCIU! I SKAD MASZ KURE?!-krzyknal Changbin plujac na podloge

-To nie byle jaka kura, nazywa sie Ąda.-powiedziala babcia biorac kure na ręce

-E CHANGBIN POWIEDZ SWOJEJ STARUSZCE ŻE SZCZENA MI WYPADLA ZE STAWU-krzyknal Jeongin

-Wonho wez go do szpitala-powiedziala babcia-I rozwiąż Chana i Changbina

Gdy Wonho ich rozwiazal wzial Jeongina na barana i wyszedl z nim z pomieszczenia

-Mozecie isc do domu, powiem Olgierdowi i Krystianowi ze maja was odwiezc-powiedziala babcia Changbina

-BABCIU ALE CO TY TU ROBISZ?!-krzyknal Changbin chcac przytulic babcie ale kura go ugryzla

-Ąda uspokój sie-powiedziala babcia wypuszczajac kure z rąk-No wygralam w bingo w domu spokojnej starości i porobilam kilka zakładów z księdzem a potem to w sumie wygralam w totka i teraz mam mafie-powiedziala Babcia Changbina

-Babcia no tak sie nie robi nie pamietasz ze siedzialas kiedys 20 lat w wiezieniu?-powiedzial Changbin, a Ąda gryzła mu nogawki

-Serio? Czemu?-spytal Chan

-To nie było nic wielkiego kochaniutki-babcia

-Babciu ty zabiłaś czlowieka, a dokladniej przechodzilas na pasach i ktos na ciebie zatrąbił i założyłaś mu chwyt nelsona na szyje i zakatowałaś pałą teleskopową-powiedzial Changbin

-Dobre mordy patrzą na świat zza krat-powiedziała babcia Changbina zapinając kurze smycz

-Babcia ty nienormalnia jestes-powiedzial Changbin patrzac na nogi-KURWA JASNA KTO MI ODGRYZŁ NOGAWKI?!?

babcia Changbina dala mu smycz do ręki

-PO CO MI TEN KOGUT?!-Changbin

-Ile razy mam ci powtarzac ze ma na imie Ąda niewdzięczny gowniarzu?-spytala babcia waląc Changbina laską po plecach-Wracając, moj czas dobiega konca. Twoja siostra dostala w spadku dom, ziemie na mazurach i wszystkie moje miliony.Jestes tez moim wnuczkiem wiec tez mam dla ciebie spadek. Ja tobie daje Ąde. Opiekuj sie nią dobrze, adios-powiedziala babcia Changbina odchodzac

-HALO BABCIU GDZIE IDZIESZ? CZY JA W SPADKU DOSTALEM KURE?!-krzyknal za nia Changbin

-Musze przed smiercia zaliczyc wszystkich księży w parafiach. Naura-powiedziala babcia odjezdzajac na elektrycznej hulajnodze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top