#6

Wybiegłaś z budynku pędząc na parking na którym stał autobus.

Na twoje nieszczęście w chwili gdy już miałaś wsiadać do środka drzwi tak po prostu ... zamknęły się.Pukałaś , krzyczałaś ,waliłaś w drzwi ale nikt nie otworzył. Gdy już miałaś zadzwonić do opiekuna , autobus tak po prostu ruszył. Zostawiając Cię w tyle. Patrzyłaś jak beztrosko odjeżdża.

Stałaś tak patrząc się na wyjazd z parkingu na ulice aż poczułaś jak zaczyna padać. Spojrzałaś w górę i po chwili klękłaś zastanawiając się , jakimi trzeba być potworami by pozwolić zostać samotnej dziewczynie w zupełnie dla niej obcym miejscu bez żadnego słowa.

Po chwili wstałaś, wyjęłaś mini parasolkę, którą miałaś przy sobie w przypadku pojawienia się niespodziewanego deszczu i znalazłaś trasę do rezydencji (tak twój ojciec awansował na głównego dyrektora bardzo znanej firmy i z dnia na dzień staliście się.. bogaczami). Chciałaś iść na pieszo,ale gdy zobaczyłaś jaki to kawał, stwierdziłaś że złapiesz taksówkę. Kazałaś taksówkarzowi zatrzymać się gdzieś w okolicy żeby rodzice oraz twoja siostra nie zauważyli że nie wróciłaś autobusem i by nie pytali się niepotrzebnie o to co działo się w wytwórni.

Jadąc patrzyłaś na mijane budynki,ludzi i zwierzęta. Uwielbiałaś patrzeć na deszcz i rozmyślać podczas podróży. Nagle poczułaś wibracje i wyjęłaś telefon z kieszeni. Dostałaś SMS od obcego numeru i pełna obaw że to twoi rówieśnicy ,postanowiłaś odczytać...


Uśmiechnęłaś się na ten widok. Wyjęłaś słuchawki z plecaka i zaczęłaś słuchać swoich ulubionych piosenek z myślą że istnieją jeszcze ludzie którzy są coś warci.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top