Prolog

Cloe siedziała przy barze i czekała aż szalejący na parkiecie Matt przypomni sobie o tym, że ma dziewczynę. Głośna muzyka i alkohol lejący się strumieniami to norma w klubie Sweet Harmony. Dziewczyna kończyła właśnie kolejnego drinka, kiedy poczuła jak ktoś rzuca się na nią od tyłu. Podskoczyła na siedzeniu, a serce podeszło jej do gardła.
-Jak tam, kocie?! - wykrzyknął rozbawiony Matt.
-Ja pierniczę! - Cloe chwyciła się za serce. - Nigdy więcej mnie tak nie strasz, kretynie!
Uderzyła chłopaka w ramię, ten jednak zupełnie się tym nie przejął i zajął miejsce obok dziewczyny.
-Co pijesz? - spytał, bełtając słomką w resztkach jej napoju.
-Smak Manhattanu - wymruczała.
-Kelner! Poproszę duże whiskey!
Cloe wzniosła oczy ku górze. Jej chłopak rzadko kiedy potrafił bawić się bez alkoholu.
-Tylko nie przesadzaj, masz nas jeszcze odwieźć do domu - przypomniała.
-Dobra, nie pękaj - Matt chwycił w garść szklankę napełnioną alkoholem i zamoczył w niej usta. - W końcu, jestem najlepszym kierowcą na dzielni. Nie, mała?
Puścił do niej oko, celowo odwróciła głowę.
-Chodź! - klepnął ją w kolano. - Zaszalejemy na parkiecie.
-Idź sam - Cloe nie miała już ochoty na zabawę.
-Maleńka, no...
Dziewczyna udała, że go nie słyszy, ponownie robiąc łyk drinka.
-Przyszłaś tu po to, żeby siedzieć jak mumia przy barze?
-Tak.
-No dobra, nie wiesz co tracisz...
To mówiąc, Matt oddalił się w stronę parkietu.
-Ciężki dzień, co? - zagadał barman.
-Eh, nawet nie wiesz, jak bardzo... - westchnęła Cloe, po czym zaczęła przyglądać się żałosnym wygibasom swojego chłopaka, który był już lekko wstawiony.
-Taka piękna dziewczyna, a siedzi samotnie przy barze - uśmiechnął się do niej mężczyzna, przecierając ścierką szklankę.
-To normalne, jeśli "piękna dziewczyna" - Cloe zrobiła cudzysłów w powietrzu, po czym podparła głowę na dłoni - ma chłopaka, który jest skończonym kretynem.
-Coś mi się wydaje, że nie chciałaś tu przychodzić - zauważył barman.
-Początkowo chciałam, ale... No, zobacz tylko, jak on się zachowuje - wskazała palcem Matta, który próbował zatańczyć break dance na parkiecie.
-Jak ja bym miał taką dziewczynę, nie pozwoliłbym, by siedziała przy barze samotnie - szepnął mężczyzna.
Cloe uśmiechnęła się do niego szeroko, po czym założyła za ucho czarnego pejsa. W pewnym momencie, niczym z podziemi, przy barze zjawił się Matt.
-Wyrywasz moją laskę?! - wykrzyknął w stronę barmana.
-Nie, my tylko rozmawiamy...
-Rozmawiacie, tak?! - chłopak szarpnął mężczyznę za kołnierz koszuli. - Rozmawiacie?! Pewnie chciałbyś ją przelecieć, co?!
-Matt, uspokój się do jasnej cholery! - Cloe starała się odciągnąć od barmana wściekłego chłopaka.
-Proszę mnie puścić, bo wezwę ochronę! - wykrzyknął mężczyzna, którego Matt ciągle trzymał za kołnierz.
-Grozisz mi?! Grozisz mi?! - popchnął barmana tak, że wpadł na szafkę pełną szklanych butelek.
Wszystkie spadły na ziemię i roztrzaskały się z hukiem. Dookoła zaczęło tworzyć się zbiegowisko.
-Matt, jesteś pijany! - Cloe starała się jak mogła, by powstrzymać wzburzonego chłopaka.
-Zamknij się, suko! - syknął do niej przez ramię.
Dziewczyna była w szoku. Faktycznie, Matt często tracił nad sobą panowanie po alkoholu, ale nigdy nie zachowywał się w taki sposób.
-Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! - Cloe doszła do wniosku, że sama nie da sobie rady z okiełznaniem gniewu chłopaka.
Matt kopał leżącego na podłodze barmana.
-Ty zasrana gnido! Już ja cię oduczę łaszenia się do zajętych lasek!
W końcu dwaj mężczyźni z ochrony schwytali chłopaka od tyłu i odciągnęli od zakrwawionego mężczyzny.
-Puśćcie mnie! Jeszcze z nim nie skończyłem! - wykrzykiwał, szarpiąc się.
-To pani chłopak? - spytał Cloe jeden z ochroniarzy.
Dziewczyna kiwnęła głową, wciąż zakrywając sobie usta dłonią.
-Zajmie się nim policja - oznajmił drugi z umięśnionych mężczyzn.
-Nie, proszę... - Cloe spróbowała zbliżyć się do Matta. - Ja się nim zajmę, osobiście odprowadzę go na komisariat w celu złożenia zeznań.
-To wykluczone - pokręcił głową ochroniarz.
Mimo wszystko, Cloe nie zamierzała się poddać. Wykorzystała moment nieuwagi ochroniarzy, chwyciła Matta za ramię i wybiegła z klubu, kierując się w stronę parkingu.
-Daj mi klucze - poprosiła chłopaka.
-Nie - odparł stanowczo.
-Ratuję ci dupę, daj mi te cholerne klucze!
-Zamknij się! Nie mogłem patrzeć, jak ten gnojek się do ciebie przymilał! Jesteś moja, sunia! Rozumiesz?!
W tym momencie, z klubu wybiegli ochroniarze.
-Wsiadaj! - wykrzyknęła Cloe.
Fakt, że samochodem miał kierować pijany Matt wydał się niczym w porównaniu z wizją aresztowania. Chłopak błyskawicznie odpalił silnik i ruszył przed siebie z piskiem opon. Cloe co chwilę zerkała w boczne lusterko, modląc się w duchu, by nie gonił ich żaden radiowóz. Na szczęście, ulica była pusta. Jechali w kompletnym mroku, żadnej latarni, brak samochodów na ulicy, żadnej żywej duszy.
-Jak mogłeś być takim debilem?! - wykrzyknęła Cloe, uderzając Matta w rękę.
-Dostał to, na co zasłużył - wycedził przez zaciśnięte zęby.
-My tylko rozmawialiśmy! Mogłeś go tam zabić, dociera to do ciebie?!
-No i bardzo dobrze - prychnął Matt. - Wisi mi to, jak kilo kitu.
-Boże, ale z ciebie kretyn... - westchnęła Cloe, po czym opadła na siedzenie.
Matt jechał zadziwiająco prosto i spokojnie, jak na osobę z procentami we krwi. Do czasu. Niespodziewanie, Cloe dostrzegła w oddali ludzką sylwetkę stojącą na środku drogi. Matt wcisnął pedał gazu.
-Matko Boska! Hamuj! - wykrzyknęła Cloe, jednak było już za późno.
Samochód uderzył z całą siłą w postać, która przeleciała bezwiednie przez maskę.
-Kurwa mać! - wykrzyknął Matt, uderzając dłońmi o kierownicę.
Zatrzymał samochód, po czym chwiejnym krokiem wyszedł z auta, aby sprawdzić, w jakim stanie jest osobą, którą potrącił. Cloe ruszyła za nim. Chłopak dotarł do postaci leżącej bokiem na asfalcie i ukląkł obok niej.
-Sprawdź, czy oddycha! - wykrzyknęła Cloe, która nie odważyła się podejść do ofiary bliżej niż na odległość trzech metrów.
Matt przekręcił leżącego mężczyznę na plecy, udrożnił drogi oddechowe i pochylił się, aby sprawdzić oddech. Odczekał parę sekund.
-Cholera - mruknął. - Mamy problem!
-Co się dzieje?! - odkrzyknęła Cloe, robiąc niepewnie kilka kroków w przód.
Po chwili jednak błyskawicznie się wycofała.
-Matt! - wykrzyknęła, wskazując palcem na poszkodowanego mężczyznę.
Chłopak spojrzał na nią pytająco, jednak po chwili skierował swój wzrok na ofiarę. Mężczyzna miał przekrwione oczy, zamglone tęczówki i pusty wzrok.
-Jak się pan czuje? - spytał Matt. - Przepraszam, trochę pana poturbowałem, ale...
Nagle mężczyzna rzucił się na chłopaka i... Wbił się zębami w jego policzek. Cloe widziała wszystko z bezpiecznej odległości, słyszała krzyk Matta, dostrzegła jak człowiek, który jeszcze niedawno był poszkodowany, odgryza jej facetowi kawałek policzka, a później zabiera się za resztę twarzy. Dziewczyna podbiegła do szamoczących się mężczyzn, chcąc jakoś pomóc swojemu chłopakowi, jednak to nie miało najmniejszego sensu. Ze łzami w oczach odwróciła się w stronę samochodu.
-Kocham cię, Matt - rzuciła przez ramię - i przepraszam!
Roztrzęsiona wpadła do auta. Przekręciła kluczyk w stacyjce i ruszyła przed siebie, co chwilę zerkając w lusterko, chcąc zobaczyć, ile jeszcze pozostało z jej chłopaka. Co to za chora akcja?! Jak to możliwe?! Jej umysł ciągle zaprzątały kolejne pytania. Ciągle miała przed oczami ostatni moment z życia swojego chłopaka. Żałowała, że nie potrafiła mu pomóc, nie wiedziała jak i czuła się bezradna. Matt był jaki był, ale... Kochała tego gnojka, do szaleństwa. Jechała dosyć szybko, jednak nie miała pojęcia, dokąd zmierza. Zanim się spostrzegła, pierwsza łza spłynęła jej po policzku. Chciała uciec, jak najdalej, byleby tylko zapomnieć. Ale czy to w ogóle możliwe?

~ Od autorki ~

Jak się Wam podobał prolog? Od dawna zmagałam się z zamiarem napisania opowiadania o zombie. Jako fanka The Walking Dead, jak i ogólnej tematyki apokalipsy, stwierdziłam, że to może być spore wyzwanie. Mam nadzieję, że historia przypadnie Wam do gustu. Staram się sprawdzać kilka razy zanim wstawię coś na Wattpada (przejawy perfekcjonizmu 😉), jednak jeśli znajdziecie jakieś literówki, błędy stylistyczne, czy ortograficzne to śmiało piszcie. Poprawię je, w końcu nie ma ludzi nieomylnych 😉 Zachęcam do komentowania i dawania gwiazdek, jeśli Wam się podobało. To bardzo motywuje 😁 Pozdrawiam 💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top