Rozdział 5

Pierwsze dwa dni mineły spokojnie. Wiecie PSO i te sprawy. Na polskim i historii siedzisz z Feliksem. Tak się złożyło, że na matmie usiadł z jakimś szatynem, który przedstawił się jako Toris. Ela, została więc sama co z chytrością wykorzystałeś. Nie po to by ją Felkowi podebrać. Nie, nie, takim chujem to ty nie jesteś. Po prostu Ela wygląda na osobę względnie inteligentną, a sąsiedztwo takich osób zawsze się przydaje. A w szczególności na matmie.

I tak, przez te dwa dni poznałeś resztę klasy. Trochę dziwaki ale to i tak o niebo lepiej od tej intelektualnej pustyni, jaką była twoja poprzednia klasa, więc nie wybrzydzasz.

Pierwszy zgrzyt pojawił się natomiast w piątek na WF-ie. Wasz nauczyciel wpadł na świetny pomysł abyście zagrali w kosza! Jej! Bo nie ma to jak grać w jeden z najniebezpieczniejszych sportów WF-owych już pierwszego dnia!

Byłeś w drużynie z niejakimi: Ludwigiem, Marcinem(z innej klasy), Alfredem i Matthewem. Przeciwko wam byli: Gilbert, Iwan, Piotrek, Romano(z tej samej klasy co Marcin) i Feliks. Jako że masz 1,93 metra wzrostu to na ciebie przypadł "zaszczyt" stanięcia do wyskoku. Na twoje "szczęście" Iwan miał ponad dwa metry, więc skakał razem z tobą. Zabrzmiał gwizdek. Trener rzucił piłką. Rozpoczął się mecz.

O dziwo udało ci się skoczyć wyżej od niego. I może to przypadek ale kiedy lądowałeś, słyszałeś coś na kształt "Już nie żyjesz" z mocnym naciskiem na rosyjski akcent. A może się tylko przesłysałeś.

Szybko okazało się, że trafiłeś do bardzo ogarniętej drużyny. Piłkę złapał Alfred i od razu ruszyliście w szarży. Feliks stanął mu na drodze ale ten tylko przełożył sobie piłkę za plecami, robiąc dwa kroki. Gdy miał już podniesioną nogę do trzeciego kroku, wykorzystał siłę rozpędu piłki, by podać do Matthewa. Ten nie oglądając się odbił ją od ziemi w twoją stronę, tak że wpadła ci idealnie w ręce. A tak się akurat złożyło, że nikt cię nie krył i miałeś piękną okazję na rzut. Podniosłeś piłkę, przy jednoczesnym lekkim zgięciu nóg. Już wiedziałeś, że to jeden z TYCH rzutów. Już widziałeś, oczami wyobraźni jak piłka trafia do obręczy. Niestety następne co widziałeś to ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top