5
Kirishima
-przepraszam deku...nie dam rady dziś zrobić tego projektu-zaśmiałem się sennie.
-no dobrze Kirishima zrobimy w weekend-powiedział -to do zobaczenia jutro-pomachał mi idąc w stronę domu. Nie sądziłem, że tak szybko uda mu się wrócić do dawnego siebie.
Katsu
Alfa na mnie skoczył. Jego zęby wbiły mi się w kark. Pisnąłem po chwili warknąłem i skoczyłem na niego i wgryzłem mu się w tylnią łapę. Uziemię go i gdy nie będzie mógł się ruszać zagryzę na śmierć, mówiąc Kiriemu i jego rodzinie, że to było w samoobronie! Mój plan się jednak nie udał. Ugryzł mnie w plecy. Odskoczyłem od niego wskakując na stół. Kurwa on jest dorosłą alfą! Co ja myślałem zaczynając walkę? Pokazałem mu kły chcąc pokazać mu, że się go nie boje. Rany mnie szczypały, ale szybko się wygoją bo jestem omegą. Zbliżył się do mnie i wskoczył na krzesła odsunąłem się przez co szklanki spadły na ziemię robiąc hałas.
Kirishima
Po 20 minutach byłem przy domu. Wszedłem do klatki i usłyszałem głośny hałas, nie miałem 100% że to z mojego domu.... Jednak mogłem się spodziewać, że Bakugo coś wybuchnął... Otworzyłem drzwi. Płacz dzieci, piski, warknięcia, odgłos stłuczenia czegoś. Szybko wbiegłem do salonu-kuchni. Kwiatki, które by na parapecie leżały rozbite na ziemi. Szklanki i inne naczynia, które leżały na stole były rozbite. Poduszki rozerwane. Na łóżku koperta z kasą? A na dywanie dwa wilki. Gryzły się do krwi. Nie wiedziałem jak to przerwać. Gdy wejdę pomiędzy nich pogryzą mnie, a gdy użyje mocy połamią se zęby.
-co tu się dzieje! Tata?! Katsuki?! Natychmiast przestańcie! -oboje się na mnie spojrzeli. Jednak nie przerwali walki. Mój ojciec przewrócił omegę. Zawisł nad nim warcząc.
Nasza omega jest w zagrożeniu!
Zmieniłem się w wilka zrzuciłem go z niego. Warknąłem gryząc go w kark. chwilę się z nim szarpałem, ale po chwili odsunąłem się od niego. Zmieniliśmy się w ludzi
-kurwa Tato?! Co tu się dzieje!
-mała sprzeczka...-prychnął pokazując mi takie same zęby jak moje
-jaka kurde mała sprzeczka, pogryzłeś mi omegę! Kurde! O co chodzi!? Nie słyszycie dzieci przez was się boją!-ojciec zabrał szybko swoje rzeczy i szybko wyszedł. Chciałem już zanim biegnąć ale usłyszałem ciche skomlenie omegi. Kucnąłem przy mojej omedze. Pogłaskałem po sierści. Miał szczęście był tylko lekko pogryziony w kark plecy i łapy. Bez jego zgody przekręciłem go na plecy. Sprawdziłem, czy na brzuchu nie ma żadnej rany.
-Katsu... jesteś świeżą matką.... gdyby cię pogryzł w brzuch czy Inne te okolice to mógł byś stracić płodność! Zero więcej dzieci, rui i tym podobnych!....a twoja omega...-tylnią łapą przejechał mi po twarzy, pokazując, że mam skończyć. Niczego nie znalazłem, więc pocałowałem go w brzuch. Szybko zmienił się w człowieka. Od razu się do niego przytuliłem.
-Katsu...-położył głowę na moim ramieniu
-przepraszam...
-o co poszło?
-zwykła kłótnia. "Mój syn nie może być z męską omegą"
-Kochanie...-Musnąłem jego ucho-nie gryź się z nim więcej pogadam z nim..... nie daruje mu tego!...-Bakugo Nagle się odsunął. Rozejrzał się po pokoju i wstał. Dziwnie się na mnie spojrzał i cicho mruknął idąc w stronę sypialni.
-zawieź dzieci do mojej starej-pobiegłem za nim
-Kochanie?-drzwi były zamknięte
-idź i..szybko wracaj! Kup prezerwatywy po drodze
Bakuś
Leżałem na łóżku. Czułem nieprzyjemne mrowienie w podbrzuszu. Wiedziałem, że to ruja. Ale co tak szybko. Gdy zapach alfy znikł mi z domu otworzyłem drzwi od sypialni. Rozebrałem się do naga czując że mi jest gorąco...bardzo gorąco. Czułem ciepłą wydzielinę z mojego odbytu. Cicho jęknąłem zaciągając się zapachem poduszki alfy. Byłem już podniecony. A brzuch zaczął mnie boleć.
Chce do alfy
Położyłem się na brzuchu wyciągając z szafki nocnej lubrykant. Nalałem go trochę na palce i powoli włożyłem jeden poruszałem nim, dołożyłem drugi. Jęknąłem w poduszkę. Zacząłem poruszać palcami. Wyciągnąłem je i z powrotem wkładałem. Drugą ręką szybko poruszałem na członku. Czułem ból w brzuchu.
Potrzebna nam jest alf!
Nagle do sypialni wszedł Eijiro.
-Eiji...-przekręciłem się na plecy i się na niego spojrzałem nie przestając ruszać rękoma.
-nie mogłeś na mnie zaczekać?-Zdjął z siebie ubranie i całkiem nagi zawisł nade mną. Byłem już blisko dojścia jednak ten odsunął moje ręce od ciała. swoim krawatem który leżał niedaleko nas związał mi dłonie.
-co ty...-uciszył mnie pocałunkiem. Próbowałem wyrwać ręce -rozwiąż mnie
-to za karę~-całował moją szyję i zostawiał ślady zębów. Jęczałem podniecony. Bawił się moimi sutkami drażnił je kciukiem,drugiego ssał. Jęczałem kładąc związane ręce na jego głowie. Po kilku minutach oderwał się ode mnie. Otworzył buzię, w której miał trochę mleka z moich sutków. Zarumieniłem się odwracając wzrok. Zniżył się na wysokość mojej męskości. Wziął go w obie ręce. Delikatnie poruszał ręką.
-fak....kurwa...wejdź we mnie~-pocałował mnie w główkę penisa i usiadł pomiędzy moimi nogami. Włożył delikatnie główkę swojego sprzętu w moje wejście. Mruknąłem poruszając biodrami. Chciałem go poczuć całego-debilu~idioto~
-co jest?-spojrzał na mnie
-prezerwatywa...szybko-przygryzłem wargę. Odsunął się od mojego tyłka i ze spodni które leżały na ziemi wyciągnął małe pudełeczko. Z którego wyją prezerwatywę i nałożył se na członka. Gdy z powrotem był już przy moim wejściu zadzwonił telefon.
///
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top