14
Deku
Muzyka ucichła jakieś 10 minut temu, połowa gości dawno spała gdzie popadnie. Nawet mój shoto zasnął na kanapie. Przykryłem go kocem przeskakując pomiędzy znajomymi na podłodze. Poszedłem do łazięki ale tam znalazłem Minę w wannie, kaminariego przy umywalce...i Sero przy prysznicu.
-to ja wam nie przeszkadzam-wyszedłem z pomieszczenia. Szukałem konkretnej osoby, wszedłem do sypialni jednak w łóżku zobaczyłem tylko Kacchana.
-K-kirishima...-szepnąłem głośniej chodząc po domu
-balkon-mruknął. Po torze przeszkód z moich przyjaciół wszedłem na balkon. Alfa Kacchana stał tam.
-co tu robisz?-zapytałem utrzymując dystans
-jakie szanse są że to moje dziecko?-mruknął opierając się o barierkę
-.....98%-przełknąłem głośno ślinę
-on nas zabije...on siebie zabije
-nie...no...K..Kacchan to wybuchowa omega...ale my zrobiliśmy to nie umyślnie...
-raz prawie się zabił...teraz jest w ciąży...może zrobić nie tylko sobie krzywdę
-nie możemy ich ciągle okłamywać...a co jeśli to dziecko będzie mieć czarne włosy? Albo twoje zęby?....boże Shoto tak napalił się na bycie ojcem już wybrał imiona dla dziecka
-nie jesteś za gruby na pierwszy tydzień?-mruknął
-nie wydaje mi się by to było dziecko Shoto...moja omega mówi co innego
-2% szansy, że to jego
-...wiesz, że będziesz musiał powiedzieć to Kacchanowi
-.... na razie nikomu nic nie mów
2 dni później
Bakugo
Wtuliłem się w tors mojej alfy. Za tydzień męża. Nagle zamiast delikatnego zapachu kawy z cynamonem pomieszanej z cytryną i miętą czułem spaleniznę? Dokładnie wiedziałem jak to pachnie. Hallow przecież nie raz coś spaliłem... otworzyłem szybko oczy wstając.
-Bakuś...-otworzyłem drzwi i zobaczyłem wielką chmurę dymu
-cholera! Hiroki! Akio! -wbiegłem w dym do pokoju dzieci. Szybko wziąłem dwójkę na ręce. Głośno płakali lekko się już dusiłem.
-Katsuki!?-usłyszałem krzyk alfy
-tu jestem!-krzyknąłem idąc do wyjścia. Szybko podałem mu dzieci. Nagle lekko za kręciło mi się w głowie. Złapałem się za nią i oparłem o ścianę.
-Katsuki!-usłyszałem krzyk
-i...idę-wyszeptałem idąc w tamtą stronę.
Kirishima
Wyszedłem szybko na klatkę z dziećmi. Owinąłem bliźniaki kocem, który szybko zabrałem. Na klatce było już sporo ludzi, którzy wiedzieli o pożarze.
-Katsuki!-krzyknąłem, gdy on nie wychodził z domu
-i...idę...-usłyszałem słaby głos chłopaka. Na klatce było coraz więcej dymu
-kurde katsu...-zobaczyłem sąsiadkę-popilnuje ich pani
-oczywiście -podałem kobiecie bliźniaki i wbiegłem do domu. Chodziłem po zadymionym domu ogień powoli dochodził do duszącej sie omegi. Szybko znalazłem blondyna. Wziąłem go na ręce
-dzi...eci?-wyszeptał kaszląc. Zakryłem usta ręką niosąc omegę do wyjścia.
-są bezpieczni -na klatce było tyle samo dymu co w naszym domu. Ogień dochodził z mojego domu, jak i domu obok. Zacząłem szybko schodzić z ciężarną omegą po schodach-nie zamykaj oczu zaraz będziemy!-krzyknąłem słysząc syreny straży pożarnej. Wybiegłem na dwór. Nabrałem dużego wdechu powietrza . Od razu zrobiło mi się zimno. Byłem w samych bokserkach w środku nocy na podwórku razem z całym blokiem. Odstawiłem blondyna na ziemię.-dobrze się czujesz?-położyłem rękę na jego brzuchu podeszła do nas młoda kobieta z dziećmi.
-t-tak...
-nie trzeba lekarza?! Może jednak?
-nic nie trzeba-mruknął odbierając dzieci. Wziąłem je od niego. Przytulając.
-dziękuję
-nie ma za co-uśmiechała się do nas.
-Boże...-Patrzyłem jak nasz blok się pali.
Bakugo
Patrzyłem jak wszystko płonie. Ogień dochodził od domu sąsiada do naszego. Gdybym tego nie poczuł spaliliśmy by się żywcem
-Eiji..ro...-poczułem jak kręci mi się w głowie.
-co jest?
-co my teraz zrobimy....
-....-nie pracujemy niedługo trójka dzieci nie mamy domu....nie mamy niczego....-dzieci zaczęły płakać. Szybko je przytuliłem by nie marzły choć sam byłem ubrany tylko w bluzkę i bokserki
-wracamy do rodziców...
///
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top