Rozdział 7

Anastazja
Otworzyłam oczy i stwierdziłam, że leżę w ultra wygodnym łóżku. Ponownie zamknęłam patrzałki i nagle z przestrachem stwierdziłam, że ja nie kładłam się do łóżka. Czy Cedrik mnie porwał?! Moim ostatnim wspomnieniem jest on wynoszący mnie z domu i wrzucający do auta jak jakąś zabawkę... o co tu kuź*a chodzi?! Spojrzałam na siebie. Byłam przebrana! W dodatku leżałam w przewiewnej, półprzeźroczystej koszuli nocnej. Nke miałam stanika... Czyżby mnie wykorzystał?! Raczej nie... nie czuje bólu w podbrzuszu... Wiec o co mu do diaska chodzi?! Spokojnie Ana, spokojnie... wszystko będzie dobrze... tylko obudziłaś się w obcym domu, w obcym łóżku i w obcych ubraniach... Taaak to całkowicie normalne...
Rozejrzałam się po pokoju. Było to przestronne pomieszczenie o kremowych ścianach, dopasowanym ogroomnym łóżku i różnorodnymi dobranymi pod kolor dodatkami. Stały tam jeszcze dwie pary drzwi. Jedne pewnie prowadzą do łazienki, a drugie na korytarz. Przeszłam przez jedne drzwi i moim oczom ukazała się łazienka. Ta z kolei była utrzymana w bieli i czerni. Nie rozglądałam się dokładnie, ale zobaczyłam stojący w koncie kosz na pranie. Zauważyłam tam stoje rzeczy. Ubrałam się i znowu weszłam do sypialni. Pociągam za drugie drzwi. Całe szczęście otwarte. Zamiast je otworzyć spoglądam przez okno. Cholera. Jestem na drugim piętrze, ale w pobliżu rośnie drzewo, jedna gałąź bardzo mi się przyda. Nie wyjdę przez drzwi. W takim dużym domu musi być masa mieszkańców. Otworzyłam okno. Przez chwile zbierałam się w sobie, po czym wyskoczyłam. Spadanie to cudowne uczucie. Czuje się wolnym. Gdy moje ręce były na wysokości gałęzi chwyciłam ją, chciałam zawisnąć, ale siła spadania sprawiła, że przez chwilę stałam na rękach na gałęzi. W tym momencie sie puściłam i opadłam na ziemię robiąc przytym salto do stania. Rozejrzałam się dookoła. Cholera. Chyba wszyscy domownicy byli na polu i przypatrywali mi się ze zdumieniem w oczach.
-Ymm... Hej?-powiedziałam
No to mam problem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top