Rozdział 2


Anastazja

Wstałam, ubrałam się i zaczęłam szykować do szkoły. Był to mój pierwszy dzień w nowej szkole... Bo nie ma to jak przenieść się w ciągu roku szkolnego do innej placówki... Pewnie zapytacie: Ej Anastazja, dlaczego jesteś w nowej szkole, w dodatku w trakcie semestru? Odpowiedź jest prosta. Moja popszednia szkoła doszczętnie spłonęła. Jak to się stało? Niewiem, naprawdę nie mam pojęcia. Nie było mnie wtedy w szkole. Całe szczęście. Na pewno nie chciałabym zostać stawiona w takiej sytuacji...

Już ubrana 

i umalowana zeszłam na śniadanie. Pani Mariolka, nasza kucharka, wie jak mi dogodzić. Dziś na śniadanie były gofry. Ubóstwiam je! Wielbię tego co je wymyślił. Niech go ogłoszą bogiem!(Heh xd :D) Gdy zjadłam moje przepyszne gofrunie pan Andrzej, lokaj podając mi plecak powiedział mi, że czas ruszać do szkoły. Luksusową limuzyną pod szkołę. Gdy pożegnałam się z szoferem /Maćkiem/ wysiadłem z pojazdu, wszystkie spojrzenia utkwiły we mnie. Byłam do tego przyzwyczajona, w końcu jestem córką prezydenta. Skierowałam się do sekretariatu po plan lekcji. Weszłam do pomieszczenia i zauważyłam panią w średnim wieku. Czytała książkę. Po chwili powiedziałam:

-Dzień dobry, proszę pani. Ja jestem...

-Doskonale wiem kim jesteś, Anastazjo. Oto twój plan lekcji i kluczyk do szawki.- dodała i wróciła do lektury.

Wyszłam z sekretariatu i pomyślałam: Zabawę czas zacząć!!

Przeszłam się po korytarzu. Czułam, że już jestem panią tej szkoły. Weszłam do klasy równo z dzwonkiem. Wszyscy byli już na miejscach. Gdy zobaczyli mnie oczy PRAWIE wszystkich wyglądały jak pięciozłotówki. Powiedziałam PRAWIE. Na trzydziestu-osobową klasę jeden jedyny chłopak miał w oczach nie zdziwienie, ale... POŻĄDANIE?! O co chodzi?! Ja tego nie ogarniam.

Tajemniczy chłopak (Cedrik)

Rano wstałem w jako takim chmurze, bo przez całe śniadanie moja matka i ojciec męczyli mnie... A masz mate? A kiedy będziesz miał mate? A jeśli chodzi o mate? Ja w twoim wieku miałem/łam mate... To ultra wkurzające. Przecież szukam codziennie. 

Mate to bratnia dusza wilkołaka, a ja nim jestem. Pewnie powiecie: Ej Cedrik wilkołaki nie istnieją! Tak tak już to słyszałem... musicie mi uwierzyć.

Gdy wyszedłem z tego cholernego domu, razem z moimi przyjaciółmi (Alexem/betą/, John-em/betą/, Clofisem/omegą/ i Max-em/omegą/) wyruszyłem do szkoły. Gdy wysiadłem poczułem słodki zapach owoców leśnych.

-Ej Alex też to czujesz?-zapytałem

-Co czuje?-spytał

-No te owoce leśne! A co innego?!

-Nic takiego tu nie ma. Cedrik, CZY WIESZ CO TO ZNACZY?! Znalazłeś MATE!! Idź za zapachem!-wykrzyknął Alex

Zrobiłem tak jak mówił. Szedłem korytarzem, gdy zauważyłem dość wysoką wysportowaną, długowłosą szatynkę. Uznałem, że zaglądam do niej później. Teraz liczy się zdążenie na lekcję. Tuż przed dzwonkiem wparowałem do sali i szybko zająłem swoje miejsce. Razem z dzwonkiem do sali wparowała moja długowłosa piękność. Była ubrana w sukienkę, która dopasowywała się do jej szczupłej sylwetki. Gdybym mógł brałbym ją tu i teraz.

~To ona.~przekazałem chłopakom

~Gościu to córka prezydenta!~wrzasnął mi w myślach John.

potem odezwała się nauczycielka.

-Proszę powitajcie Anastazję, córkę naszego prezydenta. Anastazjo może powiedz coś o sobie.

-Dobrze. To jestem Anastazja, dla przyjaciół Ana. Interesuje się sportem i sztukami walki. Chodzę tutaj, bo moja popszednia szkoła doszczętnie spłonęła.

Po jej wypowiedzi stwierdziłem, że ten dzień będzie wyjątkowy.

***

Hej tu Magda i mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Trochę się nad nim pomęczyłam, ale czego się nie robi dla drogich czytelników. Ta część ma 530 słów. Macie tu słodkiego kotka... =^-^= To chyba tyle... Pa!

Magda;D




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top