1

- A jeżeli nas złapią? - Zapytała niepewnie, dziewczyna.

- Spokojnie, Są na to za głupi. - Chłopak o czarnych włosach, uśmiechnął się pewnie.

- Nie jestem pewna...

- Jesteśmy omegami, a oni alfami. Jesteśmy zwinniejssi i ostrożniejsi damy radę.

- No dobra....

************************************

- UCIEKAJ!

- Ale.. Ray..

- Dam radę.. Dogonię cie. - Posłał dziewczynie ostatni uśmiech zanim odwrócił się do dwóch ogromnych strażników.

- Wierzę w ciebie... Nie zawiedź mnie. - Szybko odbiegła. Oczywiście obydwaj wiedzieli, że to co powiedział chłopak było niemożliwe. Może i był zwinniejszy, ale nie da rady dwóm alfom. Jednak go to nie obchodziło.. Póki rudowłosa była bezpieczna, wszystko było w porządku.

- Tch.. Co tu zrobić?- Mimo iż czarnowłosy był w sytuacji w której widać było, że nie była dla niego korzystna - Nie panikował. Powoli wszystko przetwarzał, szukał rozwiązania. Oczywiście mógłby zacząć biec, uciekać, Ale wtedy doporwadził by ich do kryjówki. Kryjówki która była jego całym życiem, Nie mógł na to pozwolić. Musiał dać im radę, albo się poddać. - Właśnie! - Straże podbiegły do niego. Zaczeli spinać mu ręce jak i nogi. Zapieli też metalową obroże na jego szyję do której dopięty był łańcuch.

- Idziesz z nami. - Jeden z straży popchnął go przez co o mało się nie wywalił, jednak szybko złapał równowagę i zaczął iść za mężczyzną który miał może z 20 lat. Przechodząc przez rynek, było wiele ludzi którzy patrzyli na nich z ciekawością.

-Młody pan jest. - Stwierdził patrząc na Alfe idącą przed nim. Jak się spodziewał - Nie otrzymał odpowiedzi. - Jeżeli mnie wypuścisz, zrobię wszystko czego sobie zażyczysz. - Zaczął swoje przedstawienie. - Masz przed sobą.. A w sumie za sobą. Piękną młodą omegę które nie ma możliwości ucieczki a ty Tak ją traktujesz? Niewielu by tak postąpiło. - Odparł z zachwytem.

- Tch, Zamknij się już albo zaknebluje ci usta.

-Mhmm. - Tak jak nakazał, chłopak przestał gadać. Powoli doczłapał się do zamku gdzie wepchnieto go do jakieś celi.

-Mogliby się postarać, a nie, Myją tu w ogóle? Ugh.. Nienawidzę brudu. - Zaczął narzekanie. - I jeszcze jak tu śmierdzi. - Usiadł na łóżku.. Jeżeli tak można nazwać płytę drewna na której była jakaś rozerwana poduszka i podziurawiony koc. - Ja mam na tym spać? Niedoczekanie. Już nawet podłoga jest lepsza. - rozglądnął sie- Chociaż.. Pewnie szczury i myszy by mnie zjadły. I jak tu ciemno, nic nie widzę. - Wstał i podszedł do chyba biurka. - A to? Co ja mam tu niby położyć? Przecież to by się od razu zawaliło. Ughh ja mam żyć w takich warunkach? - Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Odwrócił się od razu stajac w pozycji obronnej.

- Tch. Chodź tu. Pan cie wzywa. - Powiedział mężczyzna wyższy o niego o chyba 30 centymetrów.

- Biegne - Odparł ironicznie i podszedł do drzwi. Od razu został pociągnięty przez osobę która po niego przyszła. - Ale po co ta agresja? Przecież idę normalnie. - Mężczyzna zabrał rękę z ramienia chłopaka i zaczął iść.

- Ugh... Ale ten łańcuch ciężki. Szyja mnie już boli. - Odparł zmęczony.

- Nie odzywaj się nie pytany. Jesteśmy. - Zatrzymali się przed dużymi i masywnymi brązowymi drzwiami. Strażnik otworzył je ukazując ogromną i przyzłacaną sale tronową. Tron byl okropecznie drogi. Można było to ocenić po tym ile diamentów buło popszyszywanych.

-Dzień doberek! - Uśmiechnął się pewnie do osoby stojącej na środku. Od tyłu nie mógł zobaczyć twarzy osoby, ale już wiedział, że będzie przystojny. Kojarzył tę osobę z kądś, ale nie wiedział z kąd. Jego nogi były długie, a włosy białe i krótkie. Widać było, że jest z wyższych strew chociażby po ubranie.

- Jesteśmy panie.- Strażnik ukłonił się nisko i wyszedł upszednio wrzucając czarnowłosego do sali. "Pan" Odwrócił się w stronę drzwi. Automatycznie twarz omegi zalała się rumiencem.

- Nie będę przedłużał bo nie ma sensu. - Odpiął wszystkie łańcuchy jakie przeszkadzały Ray'owi i spojrzał na jego twarz.

-Nie boisz się, że cię skrzywdzę "Panie"? - Zapytał z pogardą.

- Nie muszę się bać.- Uśmiechnął się miło. - Usiądź. - Wskazał na miejsce obok stołu którego wcześniej czarnowłosy nie zauważył. Posłusznie ruszył tam, a białowłosy za nim.

- Więc.. Jak masz na imię? - Odpowiedziała mu cisza. - Nie lubię się powtarzać. Jeżeli nie jesteś z tąd nie będzie Ci grozić kara śmierci. - Ponownie uśmiechnął się.

- Nie zadziała na mnie ten miły uśmiech. Nie jestem głupi i nowy w tym zawodzie.

- Ehhh.. Nie lubię przemocy..

- Jak każdy bogaty paniczyk, A raczej oni nie lubią zabijać. Zwykle cierpienie ludzkie obserwują z satysfakcją. - Ray cały czas uważnie obserwował twarz nieznajomego, a może jednak kogoś znajomego? Sam już nie wiedział, a nieodparte wrażenie, że gdzieś już go widział wcale nie pomagało.

- A jeżeli powiem Ci, że wiem kim jesteś? Że wiem o tobie więcej niż Ty sam?

-To raczej oczywistym jest, że ci nie uwierzę. - Zaśmiał się.

- Ale gdyby to jednak była prawda? Hm? - Wtedy Ray zaczął się stresować. Nienawidził jak ktoś go tak dopytywał i doszukiwał się prawdy. Odwrócił głowę w stronę okna i zaczął obserwować jak chmury powoli poruszały się po niebie które było niebieskie niczym te wszystkie szmaragdy na tronie. Na zadane mu przed chwilą pytania nie odpowiedział. Alfa westchnął tylko, Najwyraźniej męczyła go ta sytuacja i właśnie zamierzał odpuścić. - Posłuchaj Ray, ja naprawde nie mam całego dnia. Gdybym miał wybór pozwoliłbym Ci ruszyć do Emmy i naszej kryjowki, ale sam dałeś się złapać. - Jednak zaraz dodał szeptem co oczywiście Ray Usłyszał - Głupek.

Czarnowłosego zatkało. Ray, Emma, kryjówka? Skąd on o tym wie?

- J-jak? - Udało mu się jedynie wydusić.

- Wiesz kto to Norman? - Do głowy omegi zaczęły napływać wspomnienia wszystkich spędzonych godzin, dni, nocy aż w końcu doszedł do momentu kiedy ze łzami żegnał przyjaciela. Który uśmiechał tak miło jak zawsze..
Szybko zerwał się na równe nogi.

- Wypuść mnie. - Rzekł co zbiło alfę z tropu.

- Co? Nie cieszysz się że...

- Wypuść mnie do cholery!! Zniknąłeś jak gdyby nigdy nic, a teraz się pojawiasz! Wiesz ile czasu zajęło mi uspokojenie Emmy?! - W oczach Ray'a zebrały się lzy, a jednocześnie błyszczała w nich złość. Norman szybko zareagował przytulając go i pozwalając wypłakać się omedze. - Tęskniłem Debilu.. - Dodał bardziej się w niego wtulajac.

- Tak... Ja też.. - Szepnął..

Koniec

Tak jak jest w opisie możecie sobie sami dopisać jakieś zakończenie. Miłego główkowania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top