4
Scott westchnął cicho, nie widząc Krukona na lekcji transmutacji. Wiedział, że nie mógł ulegać przyjaciołom i nie powinien się śmiać z tego uroczego chłopca. Uwielbiał go i jego rumieńce, kiedy usłyszy komplement. McCall uważał, że był bardzo słodki i mocno się zaskoczył, gdy dowiedział się, że nie miał ani jednego kumpla. To było przykre. On miał ich całą masę.
- Gdzie jest Stilinski? - zapytała McGonagall, rozglądając się po klasie.
- Źle się poczuł i poszedł do pani Pomfrey - wyjaśnił, wiedząc, że to nie była prawda.
Nauczycielka kiwnęła głową, odczytując resztę nazwisk. Scott poczuł się źle, kiedy pomyślał, że to była jego wina. Pójdzie i go przeprosi, żeby nie był już smutny. Wyjaśni też Snape'owi, że to wina Polly Chapman i może pozwoli Stilesowi zrobić go jeszcze raz.
Spojrzał na karteczkę, która została rzucona w jego stronę. Napisał do niego Albus z prośbą o spotkanie, jednak on został zmuszony do odmowy. Stilinski był smutny, więc musiał go pocieszyć.
Szybko wyszedł z sali i pobiegł w stronę Pokoju Wspólnego Ravenclawu. Szybko podał rozwiązanie zagadki, idąc prosto na górę.
- Stiles... Tak bardzo przepraszam - powiedział, kiedy zobaczył, jak chłopak cicho płakał. Poczuł jak jego serce zadrżało na ten widok i momentalnie padł przed nim na kolana. Położył dłoń na jego plecach, całując delikatnie jego dłoń. Stilinski zarumienił się pomimo swojej złości i zamknął oczy. - Wybaczysz mi?
Wstał i położył się obok niego. Przytulił go, wycierając łzy. Chłopak nie miał nic przeciwko.
- Dlaczego? - zapytał szeptem, czując, że jego ból zmniejszył się.
- Jestem głupi, a ty strasznie kochany.
Kiedy Stilinski się odwrócił do niego, dodał
- Jesteś uroczy - powiedział, na co Stiles się zarumienił. - Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
- Bez przesady - westchnął cicho, nadal smutny, jednak uśmiechnięty. Czuł swoje mocno bijące serce, odrobinkę było mu za gorąco, ale i tak się cieszył. Scott to najlepsze, co go w życiu spotkało. Bał się, że stanie się coś złego i go straci, dzięki niemu nie czuł się aż tak samotny.
McCall uśmiechnął się i przybliżył do niego. Zamknął oczy, cmokając Stilinskiego w usta. Brunet spojrzał na niego zaskoczony, w jednym momencie czując, jak smutek wyparował. To było coś niesamowitego. Pierwszy pocałunek, taki prosto od serca, przepełniony miłością. Stiles nie mógł być już na niego zły.
Scott ponownie złączył ich usta.
- Chciałbyś pójść ze mną na randkę?
- Z miłą chęcią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top