Rozdział 24

Hejka Kochani!

Bardzo się cieszę, że bawicie się przy tym opowiadaniu tak dobrze jak ja :)

Wasze komentarze i wyzwania są niesamowite i stanowią moją siłę napędową. Wiem, że teraz trochę zaniedbałam moje drugie opowiadanie, ale nie martwcie się, nadrobię te zaległości. Jakoś tak wyszło, że Ratownik mnie wciągnął :)

A dzisiaj witamy @-Sakura-sama i jej nie bagatelne wyzwanie!

1 Randkowy

2. Słowa kluczowe: palce, delikatność, samobójstwo, kosmyki, wachlarz

Samobójstwo?! Jak ja mam tu wkręcić samobójstwo?! Kobieto litości! Tu romantyzm, delikatność i nagle bum! Samobójstwo! A chociaż, czekaj, czekaj... Chyba mam pomysł hihi

- Sasuke refleks - krzyknął Naruto rzucając w jego stronę butelkę z wodą. Sam nie wiedział dlaczego wieczorem wpakował mu się do łóżka. Chyba chciał sprawdzić czy jego obietnica była coś warta, choć z drugiej strony... Z drugiej strony musiał przyznać, że brakowało mu jego ciepła. Kiedy tak leżał przewalając się z boku na bok nie mógł przestać o nim myśleć. Cholera, przecież sam chciał aby ten się od niego odwalił a teraz co?

Sasuke dzielnie trwał przy złożonej obietnicy i tej nocy nie zrobił nic więcej, choć miał wielką ochotę. Chciał więcej, dużo więcej, jednak przecież obiecał. Nie wiele spał, wsłuchując się w spokojny oddech Naruto, a największym zaskoczeniem był poranek.

- Jednak twoje słowo jest coś warte. To dobrze. - uśmiechnął się promiennie a następnie musnął ustami jego policzek.

Sasuke dobre parę chwil nie mógł dojść do siebie. Czyli odwrócona psychologia jednak działa! Resztkami zdrowego rozsądku powstrzymał się przed powaleniem go z powrotem na łóżko i zdarcia z niego ciuchów.

- To będzie trudniejsze niż myślałem - opadł z powrotem na poduszkę zasłaniając ręką oczy. Sam zaczął tą grę nie doceniając przeciwnika. Popełnił kolejny błąd. Błąd który go może drogo kosztować. To prawie jak rosyjska ruletka, gdzie na własne życzenie stawiamy na szali to co najcenniejsze. Własne życie! Ryzyko, adrenalina, strach. Gra dla samobójców, a Naruto wciąż podbijał stawkę doprowadzając go do szaleństwa. Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma.

Za dnia wszystko było, na pierwszy rzut oka, normalnie. Nie szczędzili sobie docinek, prowokacji czy kłótni, jednak co bystrzejszym nie umknął fakt, że były one jakby delikatniejsze. Naruto nie tracił nad sobą panowania w przeciwieństwie do Uchihy. Jakby ich role się odwróciły.

Pogoda ich rozpieszczała, pozwalając całe dnie spędzać na dworze, czy to grając w siatkówkę, czy urządzając sobie wodne bitwy. W takich chwilach Sasuke nie mógł oderwać od niego oczu. Naruto jakby z premedytacją prężył swoje odziane w obcisłe, błękitne spodenki, idealne ciało kiedy wychodził z wody czy ganiał się z pozostałymi. Za każdym razem jak przeczesywał mokre kosmyki Sasuke miał wrażenie, że zerka w jego stronę upewniając się czy on to widzi. A on widział! Każdy jego gest, każdy ruch, każdy uśmiech śledził uważnie zza ciemnych okularów i czuł, że jeszcze chwila a zabije go na miejscu. Chociaż to jeszcze nie było najgorsze. Prawdziwe tortury zaczynały się wieczorem kiedy kładli się spać.

Z sadystyczną premedytacją pakował mu się do łóżka wtulając się w niego. Jego palce błądziły po nagim torsie bawiąc się w najlepsze doprowadzając go do wrzenia, jednak nie pozwalając na nic więcej. I tak przez własną głupotę, myśliwy stał się zwierzyną.

- Widzę, że w końcu zaczęliście się dogadywać - zagadnęła Tenten przysiadając obok.

- Można tak powiedzieć - odparł Sasuke. Nie miał najmniejszej ochoty na żadne rozmowy. Był już u kresu swojej wytrzymałości i jedyne o czym marzył to powrót do domu. Na całe szczęście już jutro skończy się jego gehenna. Do tej pory to on zawsze był panem sytuacji i naprawdę miał już dość tego całego przedstawienia.

- Cieszy mnie to - ciągnęła nie zważając na jego oschły ton - Naruto naprawdę cię polubił, a trzeba przyznać, że ciężko nawiązuje nowe znajomości.

- Co masz na myśli? - zsunął z nosa okulary i spojrzał na nią uważnie.

- Może sam ci o tym kiedyś powie - Tenten podciągnęła kolana i uśmiechnęła się tajemniczo bawiąc się trzymanym w dłoni wachlarzem - Tylko wiedz jedno. Jeśli go skrzywdzisz czy w jakikolwiek sposób zranisz, będziesz miał do czynienia z nami wszystkimi. Mimo, że sprawia wrażenie silnego jest bardzo delikatny. Pamiętaj o tym. - wyciągnęła się na kocu - Jaka szkoda, że jutro już musimy wracać.

Sauske patrzył na nią z niemałym zdziwieniem. Co ta dziewczyna chciała przez to powiedzieć? Naruto delikatny? Ona chyba myli osoby?! Jest brutalny, perwersyjny ale nie delikatny! To istny demon w ludzkiej skórze! Spojrzał w jego stronę. Siedział nieco na uboczu w towarzystwie Kuramy. Ona nie może mówić o tym samym Naruto.

- Co ja wyprawiam. - szepnął drapiąc psa za uchem - Chyba zwariowałem. Zachowuje się jak jakaś niezrównoważona psychicznie nastolatka. Niby chciałem aby on się ode mnie odwalił a z drugiej strony sam nie mogę się oderwać od niego. Kurama twój pan zwariował! - zaśmiał się, na co psisko przechyliło łeb patrząc na niego uważnie. - No taka prawda, stary wariacie! Całkowicie mi odwaliło! I co mam teraz zrobić? Jutro wracamy do domu i do normalnego życia i wiesz z jednej strony się cieszę ale z drugiej... - westchnął - Z drugiej przyzwyczaiłem się do tego drania. Czas podjąć decyzję!

- NARUTO! - podbiegł do niego Kiba - Chodź brakuje mi partmera do siatki. Zagramy przeciw Lee i Gaarze.

- Poproś Tenten albo Sasuke. Ja mam na dzisiaj dość. Chcę w spokoju nacieszyć się ostatnim dniem wolności.

- No weź! Jedynie z tobą mam jakieś szanse. Nikt inny nie przerwie obrony Lee. Nie bądź taki! Wesprzyj przyjaciela!

- Dobra niech ci będzie, ale tylko dwa sety. Naprawdę chcę odpocząć.

- Oj tam, odpoczniesz na ognisku! Szkoda zmarnować okazję aby ich pokonać. - uśmiechnął się szeroko.

- Jasne, jasne. Mówisz tak jakbyś ich sam miał pokonać - zaśmiał się idąc za przyjacielem.

- Oj wiesz co mam na myśli - walnął go w ramię - W duecie jesteśmy niepokonani!

- Wiem, wiem - uśmiechnął się - Chodź nim się rozmyślę.

----

- No dzieciaki czas spać! - był już późny wieczór a oni nadal siedzieli przy ognisku, jakby chcieli aby ten ostatni wieczór nigdy się nie skończył.

- Ale trenerze... - jęknął Konohamaru - Jeszcze wcześnie!

- Bez marudzenia. Rano wyjeżdżamy i nie chcę jak co roku siłą ściągać was z łóżek. Choć muszę przyznać, że tegoroczny wyjazd zaliczam bo naprawdę udanych. Nikogo nie zabrało pogotowie ani nie mamy strat materialnych - spojrzał na Kibę.

- No długo będziecie mi wypominać ten czajnik! - jęknął załamując ręce.

- Do końca życia! - krzyknął Lee - Mało nas żywcem nie spaliłeś! Kto myślał aby gotować jajka w czajniku elektrycznym! - pozostali na wspomnienie wtopy przyjaciela parsknęli śmiechem.

- Sasuke mam nadzieję, że i ty dobrze się bawiłeś?

- Taa - burknął. Naprawdę miał już dość. Jeśli i dzisiejszej nocy Uzumaki właduje mu się do łóżka to nie ręczy za siebie. Nie ważna obietnica, nie ważny jego honor. Zwyczajnie go zerżnie czy będzie tego chciał czy też nie. Każdy ma swój limit, a on właśnie swój osiągnął.

- No to sprzątać ten bałagan i grzecznie spać.

Chcąc nie chcąc zrobili co im kazał i powlekli się do domu. No prawie wszyscy. Sasuke stał na pomoście wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Musiał przyznać, że wszystko potoczyło się nie tak jak planował. Chciał mieć Uzumakiego dla siebie i w pewnym sensie go miał, prawie. Im więcej z nim przebywał, tym bardziej wkurzało go to, że teraz to Naruto dyktował warunki. Na jego własne życzenie, jednak nie spodziewał się, że aż tak obróci się to przeciw niemu. Nigdy wcześniej nie miał takich problemów, a nie miał z kim o tym porozmawiać. Itachiemu za nic na świecie nie przyzna się do tego co zrobił. Brat nabijałby się z niego do końca świata, albo i jeszcze dłużej. Musi w końcu coś z tym zrobić!

- Nasza ostatnia wspólna noc - Naruto stanął obok wpatrując się w gwiazdy.

- Ta i co? - burknął ale kącik ust uniósł się nieznacznie do góry.

- Jeszcze nie wiem - wzruszył ramionami.

- A ja wiem - uśmiechnął się chytrze i wepchnął go do wody.

*********

Następny rozdział należy do ..... @Trollek28 :)

Tak, tak Kochani dobrze widzicie! Wpadłam na pewien pomysł i teraz chcę go zrealizować, korzystając z okazji chwilowego braku kolejnych wyzwań.

Do napisania Kochani:)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top