Rozdział 16

Hejka Kochani!

Ktoś tu jeszcze jest?

Wiem, wiem długo kazałam Wam czekać na rozdział. Bardzo Was wszystkich za to przepraszam. Wybaczcie proszę. 

Jednak zebrałam się w końcu w sobie i oto na scenie witamy -Sakura-sama- której wyzwanie zawiera:

1. Romantycznie

2. Słowa kluczowe: Dotyk, język, czas, kubek, plecak 

Mam nadzieję, że się spodoba.

Naruto był wściekły jak osa! Przeklinał chrzestnego, przeklinał swój los a najbardziej przeklinał Sasuke Uchiha!

Dojechali właśnie na miejsce nad niewielkim jeziorem, gdzie co roku spędzali tydzień, na zabawie, relaksie i odpoczynku. Ale nie tym razem! Ten dupek! Ten cham! Ten buc! Ten... Ten... Ten... Nie mógł znaleźć odpowiedniego określenia patrząc jak Sasuke wyciąga swój bagaż.

Wszystko było przeciwko niemu, włącznie z zachwyconym Kuramą! Pupil biegał w towarzystwie Akamaru i nie mógł się nacieszyć, że jego wszyscy ukochani ludzie są tu razem.

- Jiraiya jak mogłeś mi to zrobić? - jęczał kiedy usłyszał przydział pokojów - Jego w ogóle tu nie powinno być!

- Słuchaj, może Sasuke dopiero dołączył do klubu, jednak ten wyjazd pomoże mu się zintegrować z grupą, tak jak tobie. Poza tym to, że dzielicie jeden pokój, to po to abyście się jakoś dogadali. Po waszej ostatniej bójce...

- Przestań już! - przerwał. Oczywiście nie powiedział mu całej prawdy o Sasuske. Nie mógł się przyznać, że... Na samą myśl robił się jeszcze bardziej wściekły. Przecież nie może być z nim sam w tym piekielnym pokoju. Musi coś szybko wymyślić! Musi jakoś się z tego wyplątać! Boże dopomóż!

Sasuke uśmiechał się pod nosem. Chwycił plecak i pomaszerował do przydzielonego lokum. Nie mogło być lepiej. Zapisał się do klubu, tylko i wyłącznie z jednej przyczyny. Chciał być bliżej Naruto. Poznać go i znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie, jak również odnaleźć drogę do niego. Nie ważne jak bardzo zaprzecza, że nie jest gejem, on wyprowadzi go z tego błędu. Ten czas należy do nich. Jeszcze zanim wrócą do domu, Naruto będzie jego!

Kurama zachwycony takim obrotem sprawy nie mógł się nacieszyć, że jego obaj ludzie są tu razem. Będzie mógł mieć ich na oku, gdyż ostatnio zachowywali się nieco dziwnie. Niby ze sobą walczyli, co powinno rozwiązać ich wszystkie problemy, ale chyba u nich to działa nieco inaczej, niż u niego i Akamaru. 

- Naruto, rozchmurz się! - Kiba klepnął go w plecy - Wieczorem zrobimy ognisko i będzie jak zawsze. Zobaczysz nie będzie tak źle!

- Kiba zabrałeś jakiś alkohol? - szepnął aby nikt nie słyszał.

- Jasne, ale ty przecież nie możesz...

- Na ciebie zawsze można liczyć! - przerwał mu uśmiechając się od ucha do ucha. Owszem, przy cukrzycy nie powinien pić, jednak tym razem potrzebował chwili zapomnienia. Inaczej nie ręczy za siebie.

- Może zabierz też tego nowego - zaproponował.

- I wszystko zepsułeś! - burknął niezadowolony. Jeśli Sasuke też ma tam iść, to on chyba już woli przesiedzieć tę noc na drzewie.

- Oj, daj spokój będzie fajnie! - Kiba roześmiał się od ucha do ucha - Wszyscy będą! 

- Ale Jiraiya... - Naruto nie bardzo rozumiał dlaczego chrzestny się tak upiera.

- Naruto, czas abyś zaczął się integrować z innymi, a taki wyjazd najlepiej zacieśnia więzy. - tłumaczył kończąc pakowanie.

Dopiero co się przenieśli, kończyły się wakacje i niedługo miał zacząć uczyć się w nowej szkole i rozpocząć treningi. Klub który prowadził jego chrzestny tak naprawdę był miejscem, gdzie mogli spędzać czas na czymś pożytecznym. Często była to trudna młodzież, zupełnie jak Naruto, która nie radziła sobie z agresją, czy też zamiast włóczyć się po mieście, szukając kłopotów, mogłą wyszaleć się na sparingu lub też waląc w worek. Pomysł na integracyjny wyjazd był czymś nowym, ale w sumie dlaczego by nie spróbować. 

Przyjaciel Jiraiyi miał całkiem spory dom w środku lasu nad  jeziorem. Sam spędzał wakacje z rodziną gdzieś za granicą i kiedy ten przedstawił mu swój pomysł zgodził się bez problemów. Mogli zabrać ze sobą zwierzaki, a dzieciakom bardzo przypadła do gustu możliwość wyrwania się z miasta. Bardzo szanowali swojego trenera więc nikt nie obawiał się niesubordynacji. A najważniejsze było, aby Naruto zdobył nowych przyjaciół. I faktycznie się udało. Najbardziej zaprzyjaźnił się z Kibą, i praktycznie byli nierozłączni. Łączyła ich nie tylko pasja do boksu, ale i miłość do swoich ukochanych zwierzaków. Na całe szczęście ich pupile, po kilku nieporozumieniach, również znalazły wspólny język. 

Tak to się zaczęło i od tamtej pory stało się to ich coroczną tradycją, chociaż w tym roku mogło się okazać, że to będzie ich ostatni wyjazd. 

Do tej pory, zawsze pokój dzielił z Kibą i był święcie przekonany, że i tym razem tak będzie, ale Jiraiya postanowił inaczej. I to na pewno dobrze się nie skończy.

- Tylko sobie nic nie wyobrażaj! - rzucił do siedzącego na łóżku Sasuke - Jeśli zbliżysz się do mnie choćby na pół metra, zaliczysz glebę jak ostatnio! 

Sasuke nic nie odpowiedział, niby zajęty swoimi sprawami. Kurama przysiadł obok niego, domagając się pieszczot.

- Co wielkoludzie? Twój pańcio o ciebie nie dba? - żartował drapiąc go za uchem.

- Zdrajca! - rzucił opuszczając pokój. 

Pozostali już krzątali się po kuchni, upychając zapasy po szafkach. 

- Ktoś chce herbaty? - krzyknął nastawiając czajnik.  

- Zrób dla wszystkich i widzimy się za chwilę w salonie. - rzucił Jiraiya tak aby wszyscy go usłyszeli. 

Naruto westchnął i wyciągnął kubki. Przygotował osiem napojów, chociaż do jednego z nich miał ochotę dolać czegoś na przeczyszczenie.

- Dobra, słuchajcie - zaczął trener - Wiem, że nie jesteście już dziećmi, jednak tak dla przypomnienia. Żadnych bijatyk podczas tego tygodnia, żadnych głupich żartów a przede wszystkim żadnego picia!

- Ale trenerze, zabija pan całą zabawę - jęknął Konohamaru.

- No ty akurat masz tu najmniej do powiedzenia młody. Kiba - spojrzał na niego uważnie - cały alkohol chce widzieć za dziesięć minut u siebie. Od wszystkich! - dodał.

Wśród zgromadzonych dało się słyszeć jęk niezadowolenia. Nigdy dotąd zasady nie były tak surowe. Chociaż w sumie nie ma się co dziwić po ich ostatnim razie. 

- Wyznaczymy dyżury w kuchni. I oby tym razem wszystko było jadalne! - tym razem zawiesił wzrok na Naruto.

- No co?! - oburzył się - Ramen w kubku jest jadalny! 

- Taaa, jak chcesz kogoś zabić. - odgryzła się Tenten. Do tej pory robiło się jej niedobrze na samą myśl o tej truciźnie.

- Będziecie pracować parami - ciągnął dalej Jiraiya - I razem też będziecie odpowiadać za swoje poczynania, niezależnie kto zawinił.  Codziennie rano będą też treningi aby wam nic głupiego nie przychodziło do głowy. A i jeszcze jedno! Kiba, Naruto pilnujcie psów. Nie chcę znowu się tłumaczyć, że to nie są dzikie bestie. Zespoły są takie same jaki macie przydział pokoi Gaara z Kibą, Konohamaru z Lee oraz Naruto z Sasuke. Tenten ty dołączysz do Lee i Konohamaru. 

- To przecież jakiś obóz pracy, a nie wakacje - jęknął Kiba - Gdybym wiedział zostałbym w domu!

- Ty się ciesz, że Choji tym razem nie mógł przyjechać! - wrzasnęła Tenten, wspominając przyjaciela - Inaczej byśmy z kuchni nie wychodzili!

Na to stwierdzenie wszyscy wybuchli śmiechem. Chociaż bardzo go lubili, tym razem musieli przyznać racje koleżance. Choji nic tylko by jadł. Wiecznie głodny, wiecznie coś przeżuwający, wiecznie nie zadowolony z ilości posiłków. Biedak, tym razem musiał odpuścić. Złamana noga skutecznie wykluczyła go z tego wypadu.

- Dobra dzieciaki, pierwszą wachtę w kuchni obejmuje Naruto z Sasuke. Czekamy na dobrą kolację. Kiba a ja czekam na ciebie. 

Wszyscy rozeszli się po pokojach. I nici z cudownego tygodnia. 

- Naruto - Konohamaru podszedł do przyjaciela myjącego kubki  - Wiem, że jesteś zły, ale może nie będzie tak źle. Może ten Uchiha jest inny...

- Trzymaj język za zębami. - warknął nawet na niego nie patrząc - Ten jest jeszcze gorszy. - mruknął do siebie.

- TEN Uchiha? Jak to TEN Uchiha? - Sasuke myślał gorączkowo. Absolutnie nie chciał podsłuchiwać. Szedł do kuchni aby rozeznać się w zapasach a przy okazji trochę podenerwować Naruto, jednak słowa Konohamaru zatrzymały go w miejscu. Coraz bardziej intrygował go ten chłopak i coraz bardziej chciał o nim wszystko wiedzieć. 

Z zamyślenia wyrwał go dotyk zimnego i wilgotnego nosa. Kurama przyglądał mu się zaciekawiony. Kącik ust Sasuke powędrował do góry kiedy głaskał zwierzaka.

- Polowanie czas zacząć.

*********************

Wybacz @-Sakura-sama- romantycznie na razie nie było, ale jeszcze wszystko przed nami!

Następny rozdział sponsorowany jest przez @playlist_white_fox 

i jak na razie koniec wyzwań. Możecie rzucać kolejne :)



















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top