2.

- zaruchałeś?-zapytał zielonooki chłopak odbijając piłkę o podłogę-.

- taaa...tak jakby-odpowiedział Noah stojąc obok chłopaka wzrokiem śledząc odbijająca się piłkę-nie do końca wszystko poszło zgodnie z planem

- co ty mówisz? Wszystko było idealnie zaplanowane, nie było opcji żeby coś nie wyszło-rzekł zaskoczony blondyn-co zrobiłeś?

- eh..możliwe że coś poszło nie tak..ale randka sama w sobie się udała, nawet mnie przytulił na koniec-powiedział z uśmiechem Noah-.

- ta przytulił...lepiej by było gdyby cię przytulał w łóżku po wszystkim, a nie...ale dobra, umówiłeś się z nim na kolejną randkę?-zapytał Alistair łapiąc piłkę i patrząc na przyjaciela-.

- tak, mamy się spotkać w sobotę. Coś zaplanował, i powiedział że to będzie niespodzianka!-odpowiedział szerzej się uśmiechając-powiedział że- ow-przerwał przez uderzenie trenera w jego ramię i rzucenie szarf na niego które złapał-.

- rozdaj swojej drużynie-powiedział niewzruszony trener i odszedł siadając na ławce-.

- co powiedział?-zapytał Alistair biorąc szarfę i ją zakładając-.

- potem ci powiem, bo jak tej dziad zobaczy że gadamy zamiast grać to nas wszystkich odstrzeli-powiedział odchodząc i rozdając szarfy członką jego drużyny-.

***

L

ekcja zakończyła się jak zwykle kontuzją, nikogo innego jak samego Noah. Kuśtykał podpierając się o Alistair'a który go podtrzymywał aby nie upadł.

- to co on ci tam powiedział?-zapytał Alistair-.

- w sensie?-również zapytał patrząc pod nogi-.

- ten Michael, mówiłeś że coś ci powiedział. Co?

- aaa, powiedział że możemy umówić się na sobotę i on coś zaplanuje, i że mam się nie nastawiać na powrót w nocy do domu-powiedział na końcu sycząc z bólu-.

- o, konkret-odpowiedział sadzając blondyna na ławce-pójdę po pielęgniarkę, poczekaj tu-rzekł poczym odszedł-.

- jakbym miał wybór..-mruknął pod nosem zakładając ręce na torsie spuszczając wzrok-pf...

Wysoki próg bólu w tej sytuacji pomagał, ból nie był aż tak uciążliwy, może tylko trochę.
Noah poirytowany siedział na ławce patrząc w podłogę i licząc podeptane gumy do żucia. Przy 7 gumie mu się już znudziło, więc przeniósł swój wzrok na ścianę, na której jedyne co mógł policzyć to liczbę dyplomów zdobytych przez szkołę. Nudy.

Noah chciał wyjąć telefon, lecz okazało się że zostawił go w plecaku, a plecak odszedł w dal wraz z Alistair'em.

Po kilku minutach przyszedł Alistair wraz z ładną rudowłosą pielęgniarką. Westchnęła zrezygnowała i uklękła przed Noah delikatnie dotykając jego kolano.

- co tym razem?-zapytała powoli prostując zgiętą nogę przez co Noah syknął z bólu-.

- nie mam pojęcia..ale cholernie boli-jęknął z bólu opierając się o ścianę-.

Kobieta podkręciła głową i wstała patrząc na blondyna.

- tutaj trzeba jechać na sor, jedyne co mogę zrobić to popsikać zmrażaczem i zadzwonić po karetkę-rzekła patrząc na Noah-.

- naprawdę nic pani nie może zrobić? Jak moja mama się dowie że znowu jestem w szpitalu to mnie zabije jak wróci do domu..

- o której twoja mama kończy pracę?-zapytała pielęgniarka wyciągając telefon z kieszeni-.

- mama z ojczymem i rodzeństwem wyjechała do babci na kilka dni, wracają za dwa dni-odpowiedział zginając kolano tak aby jak najmniej bolało-.

- a twój ojciec?-zapytała wybierając numer 911-.

Noah nic nie odpowiedział, wspomnień z ojcem nie ma za dobrych, w sumie z ojczymem również ale napewno lepsze niż z biologicznym ojcem.
Noah cicho mruknął i odwrócił wzrok, nie chciał się chwalić faktem że jego ojciec był pedofilem i znęcał się fizycznie i seksualnie nad nim i jego rodzeństwem, o matce nie wspominając...
Cisza była długa, pielęgniarka zrozumiała że blondyn nie chce nic mówić o swoim rodzicu więc odrazu zadzwoniła po karetkę.

***

Noah z problemami wrócił do domu, w szpitalu stwierdzili że to zwykle skręcenie i wystarczy odpoczywać.
Noah westchnął i zamknął za sobą drzwi.
Dom był pusty, nikt na niego nie czekał, nikt go nie przywitał, nikt się nie zapytał czy wszystko w porządku.

Noah większość czasu był sam, całą jego rodzina jeździła na wakacje w środku roku, wyjeżdżała do rodziny, jeździli na imprezy rodzinne. I to wszystko zawsze bez Noah.
Chociaż to była jego własna decyzja, bo nie chciał się uczyć w domu jak reszta jego rodzeństwa tylko chodzić normalnie do szkoły.
Jednak ta samotność gdy przytłaczała, czuł się jakby mieszkał sam.

Ojczym mu proponował że zawsze może chodzić do ojca aby nie być sam, przez co Noah twierdził że on wcale nie jest lepszy od jego ojca.

Poszedł wolnym krokiem do swojego pokoju który znajdywał się na piętrze, w niewielkimi problemami wszedł po schodach i wszedł do swojej sypialni.

Cisza która mu towarzyszyła była smutna, to nie był ten przyjemny rodzaj ciszy. Ten w którym umysł odpoczywa, o którym marzy każdy rodzic po całodniowej opiece nad dzieckiem.

Ta cisza, była przygnębiająca, był sam.  Samotny.

Noah usiadł na łóżku biorąc głęboki oddech. Oparł się o ścianę i utkwił wzrok w sufit.
Długą ciszę przerwało powiadomienie, blondyn niechętnie wziął telefon do ręki aby zobaczyć wiadomość od swojego przyjaciela.

***

"Jak się czujesz?"

"Nic nie zrobili, wysłali mnie do domu"

"Wróciłeś już?"

"Jakieś 5 minut temu"

"Zaraz będę"

***

- jak nic ci nie zrobili?! Nie dali żadnych leków, nie zbadali?!-krzyczał poirytowany Alistair-.

- lekarz stwierdził że wystarczy że będę odpoczywać i wypisał mi zwolnienie z wf. Pytałem się czy wyśle mnie na jakieś prześwietlenie czy coś, a on nawet nie zainteresował się czemu mnie boli, i gdybym nie powiedział na początku że kolano to nawet nie obchodziłoby go co mnie boli. Jebana służba zdrowia..-warknął na koniec swojego dramatycznego monologu mocniej przytulając poduszkę-a mama nawet do mnie nie zadzwoniła żeby zapytać jak się czuję...chyba łatwiej by im było gdyby się wyprowadził, tak jak Austin powiedział..zajmuje tylko miejsce, jestem dorosły i powinienem już dawno się wyprowadzić

- nie słuchaj tego debila, to jest twój dom i masz prawo tu mieszkać ile chcesz, nawet do 40-stki. Ten ćwok nie na prawa ci mówić że masz się wyprowadzić-rzekł siadając na łóżku obok przyjaciela-.

Noah patrzył w podłogę, milion nie wyraźnych myśli przewijało mu się przez głowę, tylko jedna była wyraźna, ból.

:(

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top