Randka


Human AU 


Bon Bon siedziała przy stoliku stojącym obok kawiarenki w Ponyville.

Słońce paliło niemiłosiernie, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Bo czego innego spodziewać się po lipcu?

Większość ludzi siedziała w domach z włączonymi wiatrakami, zimnymi okładami na czołach i drinkami z wesoło pobrzękującymi kostkami lodu. Niektórzy niechętnie wychodzili z mieszkań by pozałatwiać ważne sprawy lub spotkać się ze znajomymi. Ale bądźmy szczerzy – nawet najwięksi miłośnicy lata woleli zostać w domach.

Sweetie Drops za to siedziała pod jednym z parasoli, które pracownicy kawiarni wynieśli gdy tylko zaczęły się upały. Machała wachlarzem obok swojej twarzy, mając nadzieję, że to coś da.

Była zdenerwowana. Nie tylko dlatego, że to miała być jej pierwsza randka z Lyrą. Głównie dlatego, że miętowowłosa dziewczyna wywlekła ją z domu, a teraz kazała na siebie czekać. W upale. Co prawda, wyszła chwilę wcześniej, ale i tak Lyra spóźniała się już dobre pół godziny.

Po raz trzeci kelner podszedł do stolika dziewczyny.

– Chciałaby coś jeszcze Pani zamówić? – spytał młody chłopak.

Bon Bon pokręciła przecząco głową.

– Ta szklanka wody mi wystarczy. – powiedziała i zmusiła się na lekki uśmiech. – Czekam na kogoś, później zamówię coś więcej.

– Oh, to współczuję tej osobie, gdy już przyjdzie. Nie można pozwolić kobiecie czekać na siebie, bo później może mieć to negatywne skutki. – powiedział i zaśmiał się odchodząc do innego stolika.

Bon zaśmiała się złowieszczo w duchu. Tak, negatywne skutki. Gdyby jeszcze Lyrę to w ogóle przejęło.

Po raz kolejny pogładziła swoją żółtą sukienkę. Zdecydowała, że ubierze się ładnie, ale bez przesady. Uznała, że zwiewna sukienka na ramiączkach w kolorze słońca jest dobrym wyborem. Cienki materiał faktycznie był znośny na taką pogodę. Gorzej było z baletkami. Mogła ubrać te japonki i nie przejmować się tym, jak wygląda.

Wyjęła telefon z torebki. Wcześniej pisała do Lyry, jednak dziewczyna ciągle odpisywała, że zaraz będzie.

Ale te "zaraz" jakoś okropnie się przeciągało.

Dziewczyna westchnęła. Jej złość ustępowała miejsce smutku. Czyżby nie była ważna dla Lyry? Czyżby były ważniejsze rzeczy, lub, co gorsza, osoby? Wiedziała, że Lyra jest osobą z dużą ilością zainteresowań, ale... chciałaby z nią spędzać trochę czasu.

Z zamyśleń wyrwał ją dźwięk uderzania nogami o bruk. Ktoś biegł i robił to bardzo głośno.

Sweetie podniosła głowę.

– BON BON!!! – krzyknęła Lyra jęczącym głosem i dosłownie wleciała w dziewczynę siedzącą przy stoliku. Przytuliła ją, mocno ściskając

– Przepraszam, przepraszam, przepraszam! – krzyczała, a z jej oczu polały się łzy.

Bon Bon siedziała zdziwiona nie mogąc się nawet poruszyć.

– Lyra, przestań, tu wszędzie są ludzie... – powiedziała zmieszana Bon Bon czerwieniąc się na twarzy.

Lyra jednak ją zignorowała i wtuliła swoją głowę w jej sukienkę.

– Psplasam – powiedziała niewyraźnie.

Bon Bon rozejrzała się wkoło. Ludzie siedzący przy innych stolikach patrzyli na nie, jednak gdy widzieli, że Bon Bon zauważyła to, spuszczali wzrok na swoje napoje i dania i wracali do rozmów z znajomymi.

Dziewczyna niepewnie położyła rękę na głowę Lyry.

Wtedy ona podniosła zapłakane oczy.

– Wybacz miiiiiii – powiedziała jęcząc z smutną miną.

Bon Bon delikatnie się uśmiechnęła.

Lyra odkleiła się od niej i wyprostowała się. Teraz Bon Bon mogła zauważyć, jak wyglądała. Włosy miała rozczochrane. Ubrana była w szorty, i białą, luźną koszulę, a na nogach miała trampki. Mimo że, górna część ubioru wyróżniała się od reszty tym, że była zbyt elegancka, Bon Bon musiała przyznać, że dziewczyna wyglądała ładnie.

– Wiem, czekałaś długo ale...  Ale ja musiałam Ci coś kupić. – Lyra spuściła lekko wzrok ale nie przestała mówić – Jednak, zapomniałam o tym wcześniej. Dlatego, musiałam znaleźć to teraz. Jednak, z powodu gorąca wszystko więdło. Poza tym, chciałam...chciałam wybrać szczególne kwiaty. – powiedziała wyciągając zza pleców bukiet. Był on pogięty, ponieważ gdy rzuciła się na Bon Bon, ciągle trzymała go w ręce.

– Proszę... To dla Ciebie, Bon Bon. – powiedziała cicho, z uśmiechem, a na jej policzkach pojawił się rumieniec.

Z twarzy Bon Bon zniknęły wszystkie resztki złości i smutku. Patrzyła tylko na Lyre. Zdziwiona, z lekko otwartymi ustami. Zamrugała kilka razy. Przeniosła swój wzrok na bukiet.

I oniemiała.

– Lyra... – zaczęła biorąc kwiaty do rąk – Ja... – Podniosła wzrok na dziewczynę – Dziękuję Ci. – dokończyła uśmiechając się. Bukiet posiadał wszystkie kwiaty, które uwielbiała. Nawet te, które trudno było zdobyć.

Z jej oczu pociekło kilka łez.

Bon Bon podniosła się i przytuliła Lyrę, zaskoczoną czynem drugiej dziewczyny.

– Dziękuję. Jest piękny. – powiedziała cicho.

– Nie tak jak ty. – powiedziała Lyra uśmiechając się szeroko. Sweetie poczuła jak się rumieni.

Po chwili Bon puściła dziewczynę.

– To... Zamawiamy coś? Jestem okropnie głodna, a do tego spłukana. Te kwiaty były okropnie drogie! – powiedziała Lyra marszcząc brwi.

I cały nastrój szlag trafił.

– Obiecuję, już nigdy nie pójdę Tobą na randkę – powiedziała Bon Bon, patrząc na Lyrę morderczym wzrokiem.

Na szczęście, słowa nie dotrzymała.


Dziękuję za uwagę
I prosiłbym o zwracanie uwagi na wszystkie błędy, jeśli takowe są. Z góry dziękuję! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top