Stwierdziłem, że się zabiję. I przy okazji 2 etap poszukiwań.

Minęło kilka dni od powrotu Halta do Redmont.

Te kilka dni było dla niego istną męczarnią. 

Niby wszystko odbywało się jak dawniej, ale jednak nie. Halt wstawał wcześnie rano, jadł śniadanie i robił codzienne prace domowe i ćwiczył strzelanie z łuku. Jednak właśnie te czynności go tak dobijały. 

Wszystkie rzeczy które miał w chatce i czynności, które wykonywał przypominały mu Willa. Gdy jadł śniadanie patrzył codziennie na puste miejsce, które wcześniej zajmował Will.

Gdy wykonywał  proste prace domowe, przypominały mu one, że wcześniej to Will je robił.

Gdy ćwiczył strzelanie z łuku, przypominało mu to ,te kilkanaście godzin, podczas których nadzorował strzelanie Willa, bądź jego rzucanie nożami.

W te kilka dni Halt popadł w depresję. 

Nawet nie zauważył, że przestał mniej jeść i coraz częściej wyznaczał sobie dodatkowe zajęcia, byle by tylko przestać myśleć o nieżyjącym już Willu.

Jednak ta samotność go dobiła. Tak go dobiła, że postanowił ze sobą skończyć.

Piątego dnia od jego powrotu z misji, wstał ubrał się i napisał list do Crowleya. 

Potem wstał i wyszedł do wsi, by wysłać do niego wiadomość.

Gdy wrócił, poszedł do stajni i odnalazł Abelarda.

- Abelardzie chciałem tylko przyjść się pożegnać.- powiedział cicho Halt i jakby smutnym głosem.

Co? Czekaj jak to się pożegnać? Wyjeżdżasz gdzieś i to beze mnie? Co ty znowu wymyśliłeś? - pytały się oczy konika.

- Nie nigdzie nie wyjeżdżam. - Halt odwrócił się do  niego plecami.- Przepraszam, ja... dłużej tak nie mogę. Byłeś wspaniałym wierzchowcem i przyjacielem, jakiego miałem. A teraz żegnaj Abelardzie . - to mówiąc Halt wyszedł ze stajni zostawiając Abelarda w boksie.

Co?! Co ty chcesz zrobić?! Halt  nie ! Wracaj tu! 

Ale Halt nie zwracał już na to uwagi. Wszedł do domu i skierował się w stronę swojego pokoju.

Gdy tylko się tam znalazł zamknął za sobą drzwi i wyciągnął z pochwy na noże saksę.

Popatrzył się chwilę na nią i powiedział :

- Życie niekiedy daje ci nieźle w kość i jedyne co możesz wtedy zrobić, to albo się poddać, albo się nie poddawać i spróbować walczyć. Ale ja już mam tego wszystkiego dość i wolę się już poddać. Moje dalsze życie nie ma już sensu. Straciło już swój sens pół roku temu, gdy on odszedł. Teraz nie pozostało mi już nic innego, jak z tym wszystkim skończyć.

Gdy skończył to mówić jeszcze chwilę patrzył się  na lśniące ostrze swojej saksy, po czym szybkim ruchem ręki podciął sobie gardło.

Poczuł palący ból i jak krew zalewa mu płuca i zaczyna go dusić. 

Po tym przestał czuć cokolwiek i pochłonęła go ciemność.



































--------------------------------------------->

Tymczasem w niebie...

Will otworzył oczy i rozejrzał się dookoła.

Dziwne to było miejsce. Leżał na jakimś kocu , rozłożonym na łące.

ZARAZ. CZY ON LEŻAŁ NA ŁĄCE ?!!!! Przecież on i Tosia wysadzili siebie i most w powietrze.

No właśnie Tosia! Może ona też tu jest? 

Usiadł i rozejrzał się jeszcze raz. W końcu ją dostrzegł. Leżała koło niego nadal nieprzytomna.Chciał do niej podejść i spróbować  ją obudzić, ale dostrzegł jeszcze inną osobę siedzącą na kocu.

Była to piękna blond włosa kobieta z błękitnymi oczami, w pięknej biało-błękitnej sukni sięgającej jej do kostek.

- O obudziłeś się wreszcie.- powiedziała niebieskooka.

- Kim jesteś?- zapytał się jej Will.

- Powiem ci, ale najpierw niech się twoja przyjaciółka obudzi. Nie chce mi się opowiadać dwa razy tego samego.

Will popatrzył się na Tosię. Dziewczyna nadal leżała nieprzytomna. Położył na niej rękę i lekko nią potrząsnął za ramię.

- Tosia. Tosia obudź się.- powiedział Will.

Dziewczyna mruknęła coś i przekręciła się na drugi bok.

Will uśmiechnął się pod nosem i jeszcze raz powiedział:

-   Tosia. Tosia obudź się!

Tym razem dziewczyna otworzyła oczy i popatrzyła się na niego. W jej oczach widać było bezbrzeżne zdumienie.

- Will? Co my tu...- nie zdążyła dokończyć bo Will jej przerwał.

- Nie, nie wiem co my tu robimy, ale myślę, że ona nam to zaraz wytłumaczy.- powiedział i wskazał na  siedzącą kobietę.

Tosia szybko usiadła i spojrzała na kobietę.

- Kim jesteś?- spytała się.

Kobieta uśmiechnęła się do niej lekko i powiedziała :

- No nareszcie jesteśmy w komplecie. No więc zaczynajmy. Jestem Rosalie, królowa nieba.

Na te słowa Tosia zerwała się jak oparzona i skłoniła jej się nisko.

- Wybacz mi wasza wysokość, nie poznałam cię.- powiedziała najwyraźniej zmieszana.

Will poszedł za przykładem Tosi i także się skłonił.

- Przestańcie, nie musicie mi się kłaniać. Nie jesteśmy w zamku. Zresztą nawet nie chcę , żebyście mi się kłaniali. To mnie przytłacza, więc prosiłabym was, abyście tego nie robili.- powiedziała królowa.

- Dobrze wasza wysokość.- powiedziała Tosia i usiadła z Willem z powrotem na kocu.

- No teraz lepiej. No to przejdźmy do rzeczy. Pewnie się zastanawiacie, czemu nie zostaliście unicestwieni?- spytała się ich królowa.

Will i Tosia pokiwali twierdząco głowami.

- A więc tak.- zaczęła opowiadać   Rosalie. - Nie umarliście ponieważ udało wam się zdobyć wszystkie trzy kamienie, które pozwalają powrócić do świata żywych. Jednakże nie udało się wam stamtąd uciec. Dlatego trafiliście tutaj. Dla tych, którym uda się zebrać wszystkie trzy kamienie, ale umrą podczas ucieczki istnieje druga szansa, dzięki której mogą powrócić do świata duchów, a stamtąd do świata żywych. To jest tak jakby druga szansa. Musicie znaleźć jeszcze trzy kamienie, które zostały w tym wymiarze pochowane, a których strzeżą  trzy wielkie bestie. Musicie znaleźć Spinel, Szmaragd i Biksbit. Spinelu strzeże wilk. Szmaragdu strzeże irbis , a Biksbitu strzeże tygrys. Musicie na nie bardzo uważać, bo tym razem, jak umrzecie, to nie będzie już odwrotu. Tu daję wam mapę.- podała im kawałek papieru, a Will go przyjął z wdzięcznością kiwając głową. 

- Ale czemu my nic o tym nie wiedzieliśmy?- spytała się Tosia.

- Bo jest to tajemnica. Jak myślicie jak zachowywały by się duchy, które wiedziały by, że po tym jak zdobędą 3 kamienie, ale umrą uciekając , to dostaną drugą szansę? Wtedy najpewniej wszyscy chcieli by spróbować.  A gdyby umarli podczas tej drugiej szansy? Zbyt duże ryzyko się z tym wiąże. Dlatego  lepiej zachować  to w tajemnicy i powiedzieć tylko tym, którzy tutaj jakimś cudem trafią. 

- Rozumiem.- powiedział Will. 

- Na razie dla zachowania pozorów zostaliście wpisani na listę duchów unicestwionych, jednak jeśli uda wam się zdobyć te trzy kamienie i mi je zwrócić, wtedy zostaniecie z niej wymazani. Ja muszę już wracać  do swojego królestwa, bo pewnie doradcy zachodzą w głowę, gdzie też się podziewam.- to mówiąc wstała i odeszła parę kroków od nich.

- Czekaj! - powiedział Will. - Jak mamy wrócić i oddać ci te kamienie?

- O to się już nie musicie martwić. Sama was wtedy znajdę i pomogę wam wrócić do świata duchów. Powodzenia i do zobaczenia .  - gdy tylko to powiedziała rozpłynęła się w powietrzu i zniknęła. 

Tururu tururu i wbija mi tu polsat! Zaskoczeni? Ja nie xd.

Cieszy się ktoś na powrót Willa i Tosi? Ja baaardzo hahaha

Zostawcie tylko znicza dla biednego  Halta, ja też mu zostawię. :-(     [*]

Papapaaaa

willtreatyandhalt   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top