Biksbit i... CO TU SIĘ ODWALA?!
Tosia i Will przemierzali labirynt razem z lwicami i wilkami.
Co prawda na drodze pojawiały się inne lwice, które chciały ich zaatakować, ale gdy zobaczyły ile jest przeciwników, od razu podkulały ogony i uciekały, gdzie pieprz rośnie.
Po jakimś czasie odezwał się przywódca wilków :
- Zbliżamy się do wyjścia.
Will w podziękowaniu skinął mu głową.
Gdy pokonali następny zakręt, rzeczywiście czekało tam na nich wyjście.
Tak samo jak przy wejściu, stała tam brama zrobiona z bluszczu.
Will i Tosia popatrzyli po sobie i z uśmiechami na ustach pobiegli do bramy.
Gdy przez nią przebiegli, znaleźli się na jakiejś polanie porośniętej trawą, a wokół nich były drzewa. Przypominało to bardziej jakiś sad.
- No proszę, proszę, a więc jednak przeżyliście. W sumie mogłem przewidzieć, że możecie się posłużyć kamieniami.- powiedział lew, który wyłonił się z krzaków.
- To co oddasz nam ten kamień?- spytała się go Tosia.
- Tak. Dotrzymam umowy.- powiedział Awar i podszedł do niej.
Tosia odruchowo się cofnęła, ale później stała w miejscu, choć w głębi duszy trzęsła się ze strachu.
Awar podszedł do niej jeszcze bliżej i przystanął. Był teraz na wyciągnięcie ręki.
Nagle wypuścił coś z pyska i powiedział :
- Proszę, oto wasza nagroda.
Po tych słowach cofnął się i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce.
Dziewczyna przyklękła i wzięła rzecz do ręki.
Był to kamień. Biksbit.
- Dziękujemy.- powiedział Will, Tosia w tym czasie zdążyła schować kamień do plecaka.
- Nie ma sprawy. Interesy z wami dzieciaki, to prawdziwa przyjemność.- powiedział lew.
Nagle błysnęło oślepiające światło i na środku polany pojawiła się kobieca postać.
- Gratulacje! Udało wam się!- powiedziała królowa.
Will, Tosia i reszta zwierząt ukłonili się nisko.
- Oh już przestańcie, przecież nie jesteśmy w zamku.- zaśmiała się kobieta.
- Czyli możemy wasza wysokość wrócić na ziemię?- spytał się jej Will.
- Ależ oczywiście! Po to właśnie tutaj przyszłam. Żeby was zabrać, tak jak obiecałam.- powiedziała królowa.- No to jak gotowi?
Will i Tosia skinęli głowami.
Królowa wykonała jakiś skomplikowany gest i po chwili wielki, jasny portal wciągnął całą trójkę. Nie pozostało po nich nawet śladu.
------------------------------------------------->
Wyrzuciło ich do przedsionka.
- No nie znowu tutaj?- jęknął Will, gdy zobaczył, gdzie zostali wyrzuceni.
- Tak. Stąd pójdziecie do bramy i włożycie te trzy kamienie, które znaleźliście wcześniej. Mówię tu o szafirze, diamencie i rubinie. - powiedziała królowa.
- A mógłbym cię poprosić o przysługę ?- spytał się Will.
- Oczywiście, proś o co chcesz.- powiedziała Rosalie.
- Bo moi rodzice umarli, jak byłem mały i no wiesz... chciałbym ich poznać.
- Da się zrobić! A jak mają na imię?
- Z tego co wiem, to ojciec nazywał się Daniel, ale imienia matki nie znam.- powiedział Will.
Królowa przypomniała sobie o tym, jak 3 dni temu przyszedł pewien zwiadowca i prosił o pomoc w odnalezieniu chłopca. Od razu skojarzyła fakty, gdzie powinni się znajdować rodzice Willa.
- A to już wiem, gdzie oni są! Mogę was tam zabrać.- powiedziała kobieta i machnęła ręką.
Znowu pojawił się portal i wciągnął całą trójkę.
--------------------------------------------------------->
- To tutaj.- powiedziała królowa.
Stali teraz przed małym domkiem.
Will podszedł do drzwi, przez chwilę się wahał, czy w ogóle zapukać, ale po chwili wziął się w garść i zapukał.
Trochę musieli poczekać, ale po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich kobieta.
Gdy zobaczyła królową skłoniła się nisko i powiedziała :
- Wasza wysokość, co cię tu sprowadza?
Gdy kobieta się skłoniła Will mógł zobaczyć wnętrze domu. Gdy je zobaczył, nie dowierzał kogo tam ujrzał.
Przepchnął się koło zaskoczonej kobiety i popędził na spotkanie z osobą , której nie spodziewał się tutaj ujrzeć.
Wpadł na tamtą postać, ścisnął ją w niedźwiedzim uścisku i powiedział :
- Halt, co ty tutaj robisz?
-------------------------------------------------->
Halt stał i patrzył przez okno. Zarejestrował, że drzwi się otworzyły i Kate, nazwała gościa królową.
Chwilę później poczuł, że coś na niego wpadło,objęło go ramionami w pasie i powiedziało :
- Halt, co ty tutaj robisz?
Dopiero, gdy usłyszał ten głos popatrzył się na osobę, która go objęła.
Był zszokowany tym, kogo tam ujrzał.
Gdy minęło zaskoczenie on także objął drobną postać i powiedział :
- Will? Ale przecież ty nie żyjesz!
- Jak będziesz mnie tak ściskać, to się uduszę i rzeczywiście wtedy nie będę żył.- wystękał Will.
Halt puścił go i przyjrzał mu się dokładniej. Zauważył, że na lewym oku ma bandaże.
- Co ci się stało w oko?- spytał.
- To? A nic, tylko jedne widmo rozcięło mi oko jakiś tydzień temu, ale my nie mieliśmy igieł i nie mogliśmy go zszyć, dlatego cały czas mi krwawi i dlatego noszę bandaże. - powiedział Will i machnął lekceważąco ręką.
- A czy ty zmieniałeś dzisiaj te bandaże? W ogóle pokaż mi to oko. - powiedział Halt i zaczął odplątywać mu bandaże.
Will w pierwszej chwili chciał zaprotestować, ale uznał, że to nie ma sensu, bo Halt i tak zrobi swoje, więc stał tylko spokojnie.
- I ty na to machasz ręką?! Will, mogłeś stracić oko! Trzeba to zszyć jak najprędzej!- powiedział zmartwiony Halt .- Macie tu może jakąś nitkę i igłę?- spytał się rodziców Willa.
Ci tylko pokręcili głowami.
- Mój nadworny medyk, może go zszyć.- zaproponowała królowa.
- Byłbym wdzięczny.- powiedział Halt.- No, ale trzeba to jeszcze zabandażować.
- Ja ma bandaże.- powiedziała Tosia i podała mu je.
Halt skinął jej głową i zabandażował oko Willa.
- No to powiedz mi, jakim cudem, wy w ogóle żyjecie?- powiedział.
- Czekaj. A skąd ty wiesz, że my mieliśmy umrzeć?- spytał się Will.
- Byłem w zamku i tam mi powiedziano i pokazano, że nie żyjesz.- powiedział Halt i spojrzał wymownie na królową.
- Już wyjaśniam.- powiedziała królowa.- Will i Tosia zostali unicestwieni w świecie duchów, ale zdobyli wszystkie trzy kamienie, więc przeszli do drugiego wymiaru. To była tak jakby druga szansa. W tym drugim wymiarze, mieli znaleźć kolejne trzy kamienie, które pomogły by im wrócić do świata duchów. No i cóż, udało im się. Ale nie powiedziałam ci o tym, bo była to wielka tajemnica i nie wiedziałam, czy oni tam czasem nie zginą.
- Rozumiem.- powiedział Halt.
- A tak w ogóle, to kim jest ten pan i ta pani , że u nich byłeś teraz?- spytał się Will.
Halt zmieszał się trochę, ale powiedział :
- Will, to twoi rodzice.
------------------------------------------->
- Że co?!
Will nie dowierzał co usłyszał.
To naprawdę byli jego rodzice? Ale w sumie byli do niego trochę podobni.
- Witaj Willu, jestem Kate, a to mój mąż Daniel. Jesteśmy twoimi biologicznymi rodzicami. - przedstawiła się kobieta.
- Emm witajcie, jak zapewne wiecie jestem Will.- powiedział trochę zmieszany chłopak.
- Tak wiemy.- zaśmiała się kobieta.- No cóż teraz będziemy mieli dużo czasu, żeby się lepiej poznać i być może zostaniemy normalną rodziną.
Will był kompletnie zbity z tropu. Nie wiedział co powiedzieć. To wszystko działo się dla niego za szybko.
- Co to znaczy : być może zostaniemy normalną rodziną? I niby kiedy zdążymy się lepiej poznać?- spytał się Will.
- No bo chyba zostaniesz z nami prawda? Czy wolisz raczej wrócić na ziemię?- do rozmowy włączył się Daniel.
- Musisz podjąć decyzję. Zostajesz z nami czy wracasz na ziemię?- powiedziała Kate.
- Dajcie mi chwilę, dobrze?- powiedział Will i wyszedł z domu.
Halt zapatrzył się w podłogę. Wiedział, że Will na pewno wybierze swoich biologicznych rodziców. No bo niby po co miałby wracać na ziemię? Tutaj odnalazł swoich prawdziwych rodziców i stworzą teraz prawdziwą rodzinę. I to właśnie go najbardziej dobijało. Pokochał Willa, jak własne dziecko i go po części wychował, a teraz przychodzi moment, gdy chłopiec poznał swoich rodziców, a ci chcą mu go odebrać. Było mu po prostu smutno. Jednak zastanawiał go pewien fakt. A mianowicie to , że rodzice Willa, uważali go wcześniej za obcego człowieka i nie przejęli się losem Willa, gdy Halt powiedział, że nie żyje. Czyżby teraz zmienili zdanie?
Dalsze jego rozmyślenia przerwał odgłos otwieranych i zamykanych drzwi. To Will wszedł do domu.
- Podjąłem już decyzję.- powiedział.
Wszyscy spojrzeli na niego, a Halt oparł się o ścianę.
- Podjąłem decyzję i wiem z kim zostanę. Ale wy już chyba się domyślacie, kogo wybrałem, prawda?- powiedział Will i spojrzał na nich.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, a Halt odwrócił głowę i wbił spojrzenie w podłogę, by nikt, nie zobaczył jego zaszklonych oczu.
- A więc wybrałem, że...- zawiesił na chwilę głos , po czym dodał : -... że wracam z Haltem.
Halt popatrzył zszokowany na swojego ucznia i powiedział :
- Ale Willu, przecież to twoi rodzice...
Will pokiwał głową i powiedział :
- Tak wiem, ale gdybym teraz z nimi został, to tak jakbym wtargnął do ich życia, jako intruz. Ale powiedzcie, chcecie mnie zatrzymać tylko dlatego, że to wasz obowiązek, czy dlatego, że coś dla was znaczę?
- Oczywiście, że...- zaczęła Kate, ale Will jej przerwał mówiąc stanowczo :
- Tylko mi tu nie kłamcie. Umiem rozpoznać kłamstwo.
Kate milczała przez chwilę, ale potem się odezwała :
- No dobrze, tak, robimy to z poczucia obowiązku. Przykro mi Willu, ale jesteś dla nas tylko obcym człowiekiem. Ale gdybyś postanowił zostać, to może byśmy się lepiej poznali i zostali rodziną.
- Tak myślałem.- powiedział Will.- Ale zdania nie zmienię. Wy także jesteście dla mnie całkiem obcymi ludźmi. Ale na ziemi znalazłem przyjaciół i to oni są moją rodziną. A Halt.- tu zwrócił się do niego i się uśmiechnął.- Halt, tak naprawdę, to ty jesteś dla mnie rodzicem. I nigdy nie zamienię cię na innego. To ty mi dałeś nowe życie i zacząłeś mnie uczyć fachu zwiadowcy. Za to będę ci zawsze wdzięczny.- gdy skończył to mówić podszedł do Halta i go przytulił.
Halt odwzajemnił uścisk i także go przytulił.
Zabrakło mu słów, by opisać, co wtedy czuł. Był wzruszony do głębi wyznaniem Willa i czuł się zarazem zaszczycony tym, że Will nazwał go swoim ojcem.
- Emm Will, to możemy już wracać?- odezwała się Tosia, o której wszyscy zapomnieli.
- A no właśnie Halt, to jest Tosia, siostra Gilana.- przedstawił ją Will.
Obie brwi Halta podjechały do góry.
- Siostrą?- spytał.- A no teraz sobie przypominam, że na pierwszym roku jego terminu u mnie rzeczywiście szedł na jakiś pogrzeb. No cóż miło mi cię poznać. Mam rację, że wracasz z nami na ziemię?
- Tak.- powiedziała Tosia.- Mi również miło cię poznać. No to co idziemy?
Will popatrzył się pytająco na Halta, a ten pokręcił przecząco głową i powiedział :
- Jeszcze nie, najpierw trzeba zszyć oko Willa. Wasza wysokość, to czy mogłabyś go zabrać?
- Jasne, że tak. Chodź Willu.- powiedziała królowa i gestem pokazała, by do niej podszedł.
Will wykonał polecenie i podszedł do niej.
Królowa znów wykonała jeden z tych swoich dziwnych gestów i wezwała portal, który wciągnął ich do środka i zniknął.
C.D.N.
Awww prawie się poryczałam przy wyznaniu Willa. Ktoś też? xd
No to teraz czytajta epilog.( Który za chwilę wstawię Xd)
Siemano !
willtreatyandhalt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top