Prolog
Szylkretowy kot stał nieruchomo, a zimne krople wody rozpryskiwały się na jego sylwetce.
Usiłował się skupić, lecz wszystko go rozpraszało. Nawet nie wiedział, co najbardziej. Mokre od wody futro, tysiące myśli kłębiących się w głowie, a może drugi, czarny kot, który stał o długość drzewa dalej i patrzył na niego wyczekująco?
Ten obezwładniający spokój, który zawsze towarzyszył mu w tym miejscu zniknął.
I co teraz? – Zaczynał się denerwować. – Czyżby jednak Dzikie Zioło miała rację?
Popatrzył na drugiego kota i zirytowany machnął ogonem. - Ptasia Noga zachowuje się, jak podekscytowany uczeń. – Pomyślał, widząc czarnego kota, który prawie podskakiwał z niecierpliwości.
Czas wracać – zdecydował. Spiął mięśnie i skoczył na kamień, który wystawał z wody długość ogona od niego. Wylądował i skoczył na kolejny. Pokonał jeszcze cztery kamienie, uważając by nie wpaść do wody. W końcu nie lubił się kąpać. Nigdy się nie domyślił, jaką koty z Klanu Oceanu czerpią w tym przyjemność.
Gdy jego łapy dotknęły ziemi, westchnął z ulgą ciesząc się, że tym razem nie wpadł. Wciąż bowiem pamiętał, że gdy za pierwszym razem tędy szedł, wpadł do tej krystalicznie czystej wody.
Ptasia Noga od razu do niego podszedł.
- I co Ulistniona Gwiazdo? Nadal nic? – Zapytał od razu.
Szylkretowy kot westchnął i zanim odpowiedział, starannie otrząsnął futro z wody.
- Nadal nic, Ptasia Nogo – potwierdził po chwili.
- A jednak – rzekł, tym razem zmartwionym tonem czarny kocur.
Przez kilka uderzeń serca stali nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu Ulistniona Gwiazda przerwał ciszę.
- Wracamy do obozu – miauknął.
- Tak, moje kociaki na mnie czekają – przyznał Ptasia Noga, a jego pysk się rozchmurzył.
- Czekają Ptasia Nogo? – Powtórzył drwiąco Ulistniona Gwiazda. – Wydawało mi się, że twoje kociaki mają dopiero pół księżyca. W tym wieku jeszcze nawet nie wiedzą, że istniejesz.
-Pastelka na pewno wie – odezwał się z przekonaniem czarny kocur. – Wydaje mi się, że ona już jest bardzo mądra. I nie tylko ona. Cała trójka na pewno będzie wyjątkowo uzdolniona.
Ulistniona Gwiazda roześmiał się, lecz w jego śmiechu była jakaś matowa nuta.
- Niepokoisz się prawda? – Ptasiej Nogi nie dało się oszukać.
- Czym niby miałbym się martwić? – Zakpił Ulistniona Gwiazda. – Tym, że Klan Gwiazd, który zawsze prowadził nas przez miliony księżyców nagle zniknął? A może tym, że ostatnia przepowiednia Dzikiego Zioła jest raczej niepokojąca? Lub tym, że nie poradzę sobie bez Klanu Gwiazd? I dajmy na to twoje kociaki zginą?
Czarny kot milczał. Gdy znowu się odezwał w jego głosie brzmiała pewność.
- Wierzę, że dasz radę Ulistniona Gwiazdo. Nie chodzi nawet o twoje talenty przywódcze, ale o to, że Ci ufam. Przeprowadzisz swój Klan przez każde niebezpieczeństwo. I nie zrobisz tego sam. Masz przecież Papuzie Serce. Masz też mnie... bracie.
Szylkretowy kot już się nie odezwał, ale jego serce przepełniła wdzięczność. – Mam nadzieję, że dam radę i nikogo nie zawiodę. – Pomyślał ponuro.
Dwa koty ruszyły przed siebie. Gdy miały już wejść pomiędzy skały, Ulistniona Gwiazda odwrócił się ostatni raz by zobaczyć Wodospad Gwiazd. Był taki, jak zawsze woda spływała po kamieniach w dół aż do sadzawki na dole. Kropelki lśniły i migotały w słońcu spadając na niewielką skałę porośniętą mchem.
Niby nic się nie zmieniło – pomyślał przywódca z goryczą. – A jednak zmieniło się wszystko.
I oba koty zniknęły za skałami...
Zaciekawiło Was?
MaryPozytywka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top